farolwebad1

A+ A A-

pruszynski30 listopada 1939 r. sowieckie samoloty zaczęły bombardować Helsinki i większe miasta Finlandii. Tak zaczęła się fińsko-sowiecka "wojna zimowa", w której mała Finlandia sprawiła manto wielkiej Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej.

Gdy tylko Sowieci z Niemcami rozgromili Polskę, Stalin zaproponował państwom bałtyckim sojusz wojskowy. Estonia, Łotwa i Litwa w ramach tego sojuszu dały Sowietom bazy, a Litwa dostała Wileńszczyznę. Potem Stalin "poprosił" Finlandię o korektę granicy oraz wydzierżawienie na dłuższy okres półwyspu Hak. Finowie zgodzili się na pewne zmiany granicy, ale stanowczo odmówili wydzierżawienia wspomnianego półwyspu, z którego Sowieci by kontrolowali ruch w zatoce.
Po tym, bez wypowiedzenia wojny, nastąpiło bombardowanie miast fińskich, co było łatwe, bo samoloty Krasnej Armii startowały z lotnisk w Estonii, a wojska lądowe ruszyły do ataku wzdłuż praktycznie całej, prawie tysiąckilometrowej granicy. Finowie stawiali mocny opór, a fakt, że Sowieci nie potrafili wejść głębiej na tereny fińskie, było zasługą fińskiego Szweda, marszałka Carla Gustawa barona Mannerheima.
Ten wspaniały dowódca zaczął swą karierę w armii rosyjskiej, gdzie zresztą zwłaszcza w XIX wieku było moc oficerów z Finlandii. W przeddzień I wojny światowej był dowódcą brygady kawalerii rosyjskiej w Warszawie i jedynym oficerem rosyjskim przyjmowanym na salonach polskiej arystokracji.
W 1918 roku z pomocą Niemców pokonał Czerwonych Finów i przez kilka lat był regentem, ale potem przegrał wybory na prezydenta i wyjechał z kraju. Na kilka lat przed wojną powrócił – stanął na czele wojsk Finlandii i przygotował, mimo sporej kontrakcji lewicujących posłów, jej obronę, tworząc między innymi "linię Mannerheima".

piątek, 27 lipiec 2012 11:31

Z Ost Frontu

Z Warszawy
 pruszynski   Upał jak trzeba, Nowy Świat i Krakowskie pełne apetycznych niewiast, które coraz bardziej się rozbierają. Niektóre paradują same lub z towarzyszami spijają jakieś trunki w kawiarniach – ogródkach, których dotąd nie zliczyłem. Wśród nowości ubraniowych dam to prócz długich powiewnych kiecek, jak było rok temu, teraz są nowe, dość powiewne, krótkie z przodu wydłużone z tyłu oraz zrobione z lekkiej materii spodnie spinane w kostce, przypominające trochę to, co nosiły w haremach Turczynki i Hinduski.
    Panowie zaś się nie wysilają, nosi każdy co chce, ale szortów na ulicach mało.
    Zasadniczo moc ludzi wyjechało, ale przybyło sporo turystów, a teraz bardzo modne jest jeżdżenie na rowerach, często po chodnikach, na starych rowerach, gdzie się siedzi prosto.
    Pierwszy sukces
    Jak podała jakaś agencja internetowa, zarejestrowano mą grupę roboczą, która ma prawo zbierać podpisy. Jestem już w Wołkowysku i w czwartek rano idę po dokumenty do komisji wyborczej i w miasto zbierać podpisy. Mam mieć co najmniej 1000, ale postaram się zebrać więcej, bo złe nie śpi.
     Wstyd
    Dwa tygodnie temu otwarto hucznie Nieśwież z udziałem Jaśnie Oświeconego Aleksandra Grigorowicza Łukaszenki. Mimo prośby trzech czołowych działaczy opozycji rodzina Radziwiłłów zjawiła się tam. Nie wiem, co im obiecano, ale przed otwarciem tego zamku-muzeum NIE zwolniono więźniów politycznych. Czyli prezydent załatwił sobie rozgłos, a jak poprzednio nic albo niewiele dał w zamian. Boleję, spodziewałem się po Radziwiłłach dużo, dużo więcej i tak kończy się z nimi moja trwająca ponad 50 lat przyjaźń.
•••
    Dziś, w czwartek, wręczono mi pełnomocnictwa do zbierania podpisów, ale najśmieszniejsze, że ja nie mogę ich zbierać, bo nie wpisałem się na listę. Mam do 13 przedstawić tysiąc podpisów. Ujawniło się dwóch konkurentów. Kurator oświaty z Grodna, odpowiedzialny za próbę wprowadzenia ruskich klas w polskiej szkole, oraz jakiś człowiek z BNF ze Słonimia. Obaj mniej tutejsi niż ja.
    Zresztą już jestem przygotowany do ewentualnej dysputy z nimi.

piątek, 20 lipiec 2012 13:26

OST FRONT z nr 29

pruszynskiProsto z Białorusi
Kości zostały rzucone. Tak miał powiedzieć Juliusz Cezar, ruszając na podbój Galii, czyli obecnej Francji. W czwartek, 12 lipca, ruszyłem z Warszawy na Białoruś. Pojechałem najpierw pociągiem do Białegostoku, potem taksówką na skraj miasta, gdzie powiewając dwoma dwudolarówkami, zatrzymałem po trzech minutach samochód z Baranowicz wracający po sprzedaży w Białymstoku ropy i małych zakupach dla domu. Prowadził zawodowy kierowca jeżdżący na furgonetce rosyjskiej Gazella, co osiem dni jeździ do Polski, zarabiając na przewozie ropy gdzieś z 50 dolarów, i jak wszyscy podobnie jest zły, że Prezydent zezwala jedynie tutejszym samochodom jeździć nie częściej niż co osiem dni.


Nikt jeszcze nie obliczył, jaki jest bilans przyjazdu do Polski jednego białoruskiego auta. Wiadomo – przewozi ropę, dwie paczki papierosów, dwie półlitrówki wódki. Natomiast zawsze coś wywozi. Ci, co wywożą więcej, zwłaszcza telewizory, które są w Polsce tańsze, odbierają na granicy podatek VAT, ale śmiem twierdzić, że co najmniej połowa towarów jedzie na Białoruś bez zwrotu tego podatku.


Na granicy mieliśmy szczęście, bo wytłumaczyłem kolejno trzem wopistom, że wiozę dla Polaków tamtejszą prasę, w tym wypadku głównie tygodnik "Niedziela". Dostałem tego z 16 kg po pielgrzymce Radia Maryja w Częstochowie, oraz sporo "Przyjaciółki" i innych kolorowych pism. Dzięki uprzejmości wopistów przejechaliśmy koło 400-metrowej kolejki aut czekających na odprawę i wjechaliśmy już na sam teren kontroli. Ostatecznie pokonanie granicy zajęło z 70 minut. Było też szczęście po białoruskiej stronie, bo nie przeglądali nam maneli, gdzie jeszcze były dwa komputery, jeden dar pana Chestera Sawki z Chicago dla tutejszej szkoły polskiej, a drugi mój do roboty na miejscu.
Po 45 minutach jazdy mój kierowca podrzucił mnie do Wołkowyska, do pani Marii, u której już kilka lat temu biwakowałem, gdy próbowałem wtedy stanąć w wyborach do parlamentu Białorusi. Rozgościłem się, a pani Maria dała mi kolację i przekazała lokalne plotki: jedna zła wiadomość, że chłopak, który po polskiej miejscowej szkole dostał się na uniwersytet w Lublinie, miał wpadkę, przewożąc narkotyki do domu, i teraz będzie siedział ze cztery lata.


Następnego dnia przyjechała po mnie dyrektorka polskiej szkoły, zabrała jeden komputer, drugi przywiozę następnym razem, zawiozła mnie do pani Anny, prezeski zdelegalizowanego tutejszego oddziału Związku Polaków, gdzie zdeponowałem część prasy, oraz do zakładu Welmet, którego załoga może wystawić mnie jako kandydata w wyborach.


Mówiący po polsku i sympatyczny starosta był zajęty, więc złożyłem tylko kurtuazyjną wizytę szefowi powiatowej komisji wyborczej, który na wieść, że będę ubiegał się o mandat w jego okręgu wyborczym, powiedział dyplomatycznie, że każdy obywatel ma prawo stawać do wyborów.
Wołkowysk wygląda odświętnie, bo postawione siedem lat temu z okazji ogólnokrajowych dożynek ogrodzenia zostały odmalowane, a ulice czyste, ba, i na słupach są flagi zielone i czerwone, bo 14 lipca jest święto miasta, bowiem tego dnia po trzech dniach walki Niemcy opuścili miasteczko, które przez 60 lat się znacznie rozrosło i teraz ma dwa duże kościoły katolickie, gdzie msze są po polsku odprawiane. Ba, z Wołkowyska pochodzi kilkunastu księży.


Odwiedziłem też tutejszego aktywistę opozycji, który powitał mnie serdecznie, ale jak wielu stwierdził, że szanse na wygrane są nikłe, ale w każdym razie obiecał pomoc, bo w myśl tutejszej ordynacji muszę ewentualnie zgłosić 10 nazwisk ludzi, którzy dostaną zezwolenia na zbieranie dla mnie podpisów. Zebranie 1000 podpisów jest drugim warunkiem dostania się na listę kandydatów, a trzeci warunek to wystawienie człowieka przez jakąś zarejestrowaną partię.


Ostatnim krokiem było udanie się do proboszcza drugiego, dwa lata temu otworzonego kościoła. Przyjął mnie niechętnie, w ogóle nie chciał mówić ze mną, gdy dowiedział się, że będę kandydował, ale dość ostro powiedziałem mu, że składam wizyty wszystkim liczącym się ludziom miasta, czyli też lokalnemu kapłanowi prawosławnemu. Trochę się rozchmurzył, pokazał kościół, gdzie jeszcze jest sporo do zrobienia, bo ołtarze są prowizoryczne, i wylądowałem w jego jadalni przy kawie.


Okazało się, że proboszcz, absolwent seminarium z Grodna, sporą część kosztów kościoła pokrył, zbierając złom po okolicznych wioskach, ale miał też niekoniecznie miłe doświadczenia z Polski. Kilka miesięcy temu był na Jasnej Górze i poprosił, by przekazali mu jakieś intencje mszalne, czyli wsparli finansowo. Niestety, został niekoniecznie elegancko potraktowany, a przecież Jasna Góra ma moc pątników, którzy w kolejce stali np. niedawno podczas pielgrzymki Radia Maryja, by zamówić Msze Święte.


Następnego dnia o 11.00 rozpoczęła się pod miejscem pamięci, gdzie pali się stale ogień i są popiersia czterech z 125 krasnoarmiejców Orłowskiej Dywizji i tablica z mniej więcej 110 nazwiskami tych, co polegli przy wyzwoleniu miasta. Uroczystość zgromadziła z 500, w tym odświętnie ubranych lokalnych notabli, oficerów policji w białych koszulach, oficerów armii i straży pożarnej oraz zapędzonych na nią dzieci z miejskiej półkolonii. Orkiestra wojskowa z Baranowicz odegrała hymn Białorusi. Odczytał przemówienie prezes rady powiatu, podkreślając, jak w czasie niemieckiej okupacji walczyło sowieckie podziemie, oczywiście nie wspominając, że było tu też podziemie akowskie, znacznie od niego silniejsze. Dodał, że w tutejszym obozie zagłodzili Niemcy 22 tysiące czerwonoarmiejców oraz zginęło z 6 tysięcy mieszkańców, w tym – nie dodał – większość to byli Żydzi. Przemówił prezes weteranów i na koniec odczytała laurkę dziewczyna – prezes nowego komsomołu – o wyraźnie polskim nazwisku Baranowska. Po tym złożono liczne wieńce i kwiaty, a dalej zebrani udali się na główny plac miasta. Po drodze złożyli wianki na grobach "internacjonalistów", czyli rodaków, którzy ubrani w sowieckie mundury poszli walczyć w Afganistanie i tam polegli. Na głównym placu postawiono wielką zasłoniętą dachem scenę i rozpoczęły się występy miejscowych i przyjezdnych zespołów, w tym zespołu z Toligatti, czyli miasta pobudowanego, by produkować tu sowieckiego Fiata noszącego nazwisko byłego szefa włoskiej kompartii zmarłego ze 30 lat temu podczas urlopu w ZSRS.
Rozmawiałem z matką jednej z dziewcząt z tego zespołu i powiedziałem, że to skandal, by jakość ich samochodów przez 20 lat się nie poprawiła. U nas rządzi mafia i patrzą tylko na swe kieszenie, powiedziała ta pani, która z zespołem jechała tu aż dwie doby i, co gorsza, rodzice musieli sami pokryć koszty przyjazdu, bo Wołkowysk to miasto braterskie Toligatti.


Co ciekawe, większość ludzi na placu nie oglądała zespołów, a tylko różne kioski z jedzeniem, gdzie też były pod namiotami stoły, a najpopularniejsze były szaszłyki ze świniny sprzedawane na wagę. Kilogram 120 tys. rubli, czyli z 14 dolarów.
Było moc stoisk z towarami przemysłowymi. Niestety, oprócz jednego stoiska rzemieślnika ze Słonimia produkującego wyroby z drewna reszta to chiński chłam. Były też liczne atrakcje dla dzieci, jak zjeżdżanki z wypchanych powietrzem górek czy strzelnice, gdzie można było oddać ognia z wiatrówek. Była też jakaś delegacja z Polski z jakiejś miejscowości nieopodal granicy białoruskiej i zespół z tej miejscowości potem występował.
Oczywiście, gdzie tylko mogłem, przedstawiałem się i dodawałem, że będę kandydował na posła, ale na razie formalnej propagandy nie mogę prowadzić, a zasadniczo kampania zaczyna się dopiero15 lipca.


Po południu była druga seria występów, ale teren przed sceną był ogrodzony, by nań wejść, trzeba było przejść przez dość pobieżną kontrolę milicji, gdzie zawsze była jedna dama, która kontrolowała głównie damskie torebki.
Poza występami zespołu z Polski nie było żadnego miejscowego występu po polsku, choć był jeden występ, gdzie młodzian śpiewał jakąś popularną piosenkę po angielsku.


Po południu było zatrzęsienie dzieci z młodymi mamami ubranymi dość elegancko, tylko ja i jakichś dwóch młodzianów było w szortach.
W poniedziałek odbyłem urzędowe wizyty, u sympatycznego starosty, u przewodniczącego Komisji Wyborczej i dowiedziałem się, że okręg się nieco zmniejszył i obejmuje tylko rejon, czyli powiat Wołkowysk.


Aleksander graf Pruszyński
Mińsk/Warszawa

piątek, 13 lipiec 2012 16:26

Z OST FRONTU: Goniec nr 28

 Wybory
   pruszynski 23 września będą wybory na Białorusi, prawdopodobnie będę stawał w rodzinnym Wołkowysku. Spora część opozycji nie chce w nich brać udziału, a inni chcą stawać, ale przed samymi wyborami wycofać swe kandydatury.
    Amerykanie mają finansować opozycję, ale chcą, by ich podopieczni nie wycofywali się z walki.

    Na Jasnej Górze
    W  niedzielę, 8 lipca, na Jasną Górę przybyło ponoć 300.000 wiernych z XX Pielgrzymką Słuchaczy Radia Maryja, która staje się trzecią wielką pielgrzymką na Jasną Górę.
    Przybył tak pan Kaczyński, jak i kilkunastu posłów PiS i Solidarnej Polski z panem Ziobrą na czele. Prawie pół godziny trwało przedstawienie delegacji, w tym z Berlina, Sztokholmu i Edmonton.
    Wedle jednak lokalnego taksówkarza, teraz pielgrzymki są nie takie liczne jak dawniej, a winna jest bieda obywateli.

    Szczodrość Kulczyka
    Prasa podała, że najbogatszy Polak dał 80.000.000 dolarów na Muzeum Żydów Polskich: zastanawiałem się nad jego gestem i myślę, że znalazłem powód. Jest śledztwo w sprawie prywatyzacji TP SA, czyli polskich telefonów, i są oskarżeni jego bliscy współpracownicy.
    Spotkanie z Weissem
    Pojechałem do Krakowa na spotkanie z eksmarszałkiem parlamentu Izraela i eksambasadorem tego kraju w Polsce. Była prezentacja jego książki-wywiadu rzeka pt. "Takie buty z cholewami", na które przybyło do Centrum Żydowskiego na krakowskim Kazimierzu z 300 rodaków.
    Przybył na nie też był imć Rotfeld były minister spraw zagranicznych RP, który niedawno odbierał medal dla pana Karskiego z rąk Obamy i jak trusia wysłuchał obelgi względem Polaków. Miał szczęście, że po zakończeniu imprezy czmychnął i nie dostał w pysk od niżej podpisanego.
    Zadałem Weissowi pytanie, co to jest antysemityzm i czy w Muzeum Żydów Polskich będzie pokazany projekt pomnika wdzięczności Polakom, jaki Żydzi planowali w 1942 roku postawić, a nie postawili. Dostałem odpowiedzi zagmatwane, a moja towarzyszka poinformowała go, bez reakcji z jego strony, o tym, że przedstawicielka Muzeum Martyrologii Żydowskiej odrzuciła po raz drugi wniosek o nadanie mej Ciotce Medalu za ratowanie jej Ojca. Na tym przykładzie widać, jak sprawiedliwa jest ocena wniosków składanych w sprawie przyznawania odznaczeń Polakom. Imć Weiss jeszcze pozwolił sobie powiedzieć, że akowcy podczas powstania w getcie w Warszawie mordowali Żydów.

    Kopanie kardynała
    "Tygodnik Powszechny", przepraszam Żydownik Powszechny, jak i "Polityka" rzuciły się na metropolitę Krakowa po jego poparciu w Boże Ciało TV Trwam. Bardzo się z tego cieszę, bo Eminencja pozna, gdzie ma prawdziwych przyjaciół. Dodam, że twierdzenie, że trudno się do kardynała dostać, jest bzdurą – sam dwa razy z biegu w 30 minut się do Niego dostałem, choć mógłby, jak jego poprzednik, czasami po Krakowie chadzać.
    Tutaj dodam, że bodaj w 1970 roku będąc u prymasa Wyszyńskiego, dokładnie to samo Mu zasugerowałem i powiedziałem, że jeśliby On co pewien czas poszedł na spacer do Łazienek, to Gomułka chcąc nie chcąc musiałby iść jego śladem. Tak to Prymas mógł wodzić za nos Wiesława.

    Optymista
    Będąc u swego wielkiego i chyba ostatniego przyjaciela prezydeta Wenezueli, Aleksander Mniejszy, czyli prezydent Białorusi, poinformował, że jego następcą będzie dziś 7-letni nieślubny syn. Nie wiem, do ilu świętych od spraw beznadziejnych modli się Aleksander Mniejszy, ale jeśli nie zmieni systemu władzy, to nie utrzyma się tak długo, by Koli przekazać władzę. Być może nawet jego przyrodni bracia zrobią zamach i któryś wskoczy na miejsce Kołchoźnika.

    Obraza dworu
    Doniesiono mi, że po mym spotkaniu z Jaśnie Oświeconym Prezydentem w Juracie była w urzędzie chryja, że ja mogłem się do Niego dorwać i poruszyć sprawę więzionych bez wyroku ludzi. Dobrze, że już nie ma tam mongolskich zwyczajów posłańca przynoszącego złe wieści ścinać.
    No cóż, mój pociotek, niestety jestem z Prezydentem spowinowacony, miał już dwa twa tygodnie na ruszenie sprawy i nic nie zrobił. A ja nie zapominam i ruszam kogo się da, by doprowadzić do zwolnienia niesłusznie więzionych.
    Ba, obliczyłem, że jeśli połowa więzionych bez wyroku jest niewinna, to utrzymywanie ich w więzieniach kosztuje skarb państwa, czyli obywateli RP, co najmniej 66 milionów złotych.

    Komorowski a Wałęsa
    W tygodniku "Gazeta Polska" było porównanie obu tych prezydentów. Pan Piotr Gociek doszedł do wniosku, że kuzyn Bronek ma wszystkie wady Lecha, a brakuje mu jego zalet.

    Gagatki
    Ostatnio "Gazeta Warszawska" podała listę głównych postaci polskich mediów. Okazuje się, że to praktycznie same dzieci i wnuki czołowych komuchów.
Aleksander graf Pruszyński
Mińsk/Warszawa

piątek, 22 czerwiec 2012 11:47

Z Ost Frontu: GONIEC nr 25

   Mądrość Lenina

  pruszynski   Jak zapewne czytelnicy wiecie, nie jest to mój bohater, ale choć podły był i krwiożerczy, to miał sporo swego sensu w głowie. Powiedział czy może też napisał, że źle jest, gdy chwalą was wasi przeciwnicy. Okazuje się, że Niemcy chwalą nie jednego "Polaka", order czy medal Stresemanna, polakożerczego niemieckiego ministra spraw zagranicznych, dostał lata temu imć Bartoszewski, a teraz podobne odznaczenie odebrał imć Tusk i nie wstydzi się tego. No cóż, czy można wiele więcej oczekiwać od człowieka, który dążył do oderwania Pomorza od Polski.

      Wakacje

      Znów wybraliśmy się do Juraty. Na dworcu w Warszawie sporo Irlandczyków wybierających się na mecz ich drużyny z Hiszpanią. Mocno piją polskie piwo i są dobrej myśli, bo nasi, mówią, grają często na mokrej trawie, a Hiszpanie pewnie rzadko. Niestety, ich optymizm się nie zrealizował.

      Do ośrodka MSW, teraz i dostępnego dla wszystkich, i tańszego niż inne, np. LOT-u, zaczęli zjeżdżać ludzie, głównie emeryci, i czasami z wnukami i trochę młodych małżeństw z przedszkolnymi dziećmi. Powoli ludzie czerwienieją, bo pogoda jak trzeba, nie tak gorąco jak w Krakowie, gdzie dochodziło do 27 stopni. Ale woda zimna. No i był wielki mecz z Czechami, na wielkim ekranie, przy piwie, beze mnie, zebrała się moc wczasowiczów i pierwsza połowa zapowiadała się dobrze, druga już fatalnie. Czesi przejęli inicjatywę i daliśmy d... Całe jednak szczęście, że Ruscy też przegrali, i nie wiem, czy Polacy i Rosjanie potem wspólnie opijali zgodnie swą i naszą porażkę. W każdym razie turniej nie spowodował pogorszenia stosunków między "zaprzyjaźnionymi" narodami.

      Jurata jeszcze pusta i wiele domów ma kartki, że czekają na gości. Sporo mieszkań i domów na sprzedaż, ceny niezłe po 20.000 zł za metr kw. Sama przyjemność to gościć w hotelu Bryza, apartament i pokoje dla może ciut mniej zasobnych jak pan Kulczyk i jemu podobni. Na plaży przed hotelem dla rozkoszy wiele, fotele, leżanki i namioty z zasłonami. Inna klasa gości niż w domu MSWiA.

      Prawdę powiedziawszy, trafiłem tam, choć chciałem się dostać bliżej tych u żłobu, co jadą trochę dalej do Domu Urzędu Rady Ministrów, tam ponoć jeszcze lepiej i, co dziwne... taniej.

      Jurata naprawdę zaczyna żyć po 1 lipca, a już od połowy miesiąca do połowy sierpnia istny festiwal nie tyle zamożnych, co możnych. Przyjeżdżają wszyscy i pokazują, co mają, zwłaszcza ich panie. Bywa tu i imć Tusk, i imć Sikorski, który chodzi z pochyloną głową, zadumany, i co pewien czas spojrzy tu lub tam, a ręce ma zwykle za sobą, tak jakby chodził wedle regulaminu na więziennym spacerniku. Nie wiem, czy się do tego tak przygotowuje.

      Pokazują się tu wtedy kioski z bursztynami, który ostatnio zaczął robić furorę w... Chinach. Na targach wiosną u jednego producenta Chinka zakupiła 35 kg wyrobów po 18 euro gram. Inni sprzedawcy tego i innego też żyją, ba, często z tego mogą odłożyć na spokojne bezrobocie w reszcie roku.

      Apartamenty, tu ich sporo, zaczynają się od 400 zł za dzień, a w hotelu Neptun nad samym morzem dwuosobowy pokój kosztuje tyleż. Naturalnie w superdrogim hotelu Bryza z czym kto tylko pragnie, w tym dwoma basenami i barem na plaży, jeszcze drożej i zapewniają mnie, że wszystkie miejsca wtedy są zajęte. Myślę, że za rok, jeśli przyjadę, to nie z końcem czerwca, ale już w lipcu, i będzie porównanie, co i jak było kiedy.

      Tamte czasy

      Jesień 1981 r. była ładna, pojechaliśmy z Grażyną Farmus i jej mężem Zbyszkiem na Paradę Pułaskiego, sprzedaliśmy 600 numerów "Słowa-Solidarność". W listopadzie był o mnie tekst w "New York Timesie" i numer po numerze wychodziła moja gazeta, choć stale były problemy ze zdobyciem "Tygodnika Solidarność", jaki był wewnątrz mego pisma.

      Feralnego 12 próbowałem dodzwonić się do redakcji TS, ale jakoś się nie udało i wieczorem mieliśmy w domu Janki Bartuli, gdzie mieszkałem, kilka osób i nagle Maciek Syrokomla przyniósł wieść, że w Polsce jest stan wojenny.

      Nie bardzośmy się tego spodziewali i wtedy rozdzwoniły się telefony. Proponowałem, by następnego dnia, w niedzielę, zrobić wielką demonstrację pod konsulatem PRL na Lakeshore, wielu twierdziło, że nie przyjdzie dużo osób, że lepiej pod pomnikiem Katyńskim, ale jakoś zwolennicy demonstracji pod konsulatem zwyciężyli i tam była piękna parada Polaków. Było nas z dwa tysiące, co może na 100.000 rodaków nie było dość, ale było, i na pewno komuchy nie były z tego zadowolone.

      Były potem inne demonstracje i wielką rolę w ich organizacji miała Polish Canadian Action Group, której przewodził między innymi Leszek Prusiński i chyba Andrzej Piekarski oraz moja redaktorka Grażyna Farmus, której Mama prowadziła "kancelarię" pisma, a Zbyszek stale pisywał.

      Trzeba przyznać, że ładnie zachował się premier Trudeau, który wszystkim Polakom dał przedłużenie wiz, często już sporo czasu przeterminowanych, oraz prawo ubiegania się o pobyt stały. Nie byłem jego wielkim zwolennikiem, bo "Czerwony Piotruś" był za bardzo prosowiecki, ale wtedy okazał klasę. Zresztą spartolił jedną okazję, by dostać Pokojową Nagrodę Nobla.

Aleksander graf Pruszyński

Mińsk

piątek, 15 czerwiec 2012 11:44

Z Ost Frontu: GONIEC nr 24

Numer Obamy

      Kto zastanawiał się, czemu akurat teraz prezydent USA przyznał pośmiertnie order śp. Karskiemu? Mogło to mieć przecież miejsce 2 lata temu, albo za 3, a miało teraz.

      Kto zastanawiał się, dlaczego akurat z woli prezydenta USA odbierał order nie kto inny, a Żyd były ambasador Rotweld? Początkowo miał go odbierać Lech Wałęsa, ale wiadomo jest krewski i mógłby ostro zareagować na chamski PLANOWANY numer prezydenta Obamy. Więc z polecenia z Waszyngtonu odbierał go polityczny trup pan Rotweld, ten wiadomo - ostro by nie zareagował i nie miałby z tego żadnych konsekwencji. Wszystko było zaplanowane i chodziło, by Polaków kopnąć, a Obama wie, że na głosy Polonii z USA nie ma co liczyć.

      Kolejny numer

      Pięć hektarow ziemi zostalo przejęte przez miasto Warszawa, by pobudować na nim nowe skrzyżowanie. Właściciel nie oponował, a czekał na godziwą rekompensatę. To, co miasto zaproponowało uznał za kpiny i dał sprawę do sądu administracyjnego. Skrzyżowanie pobudowano, jeszcze sprawa w sądzie się nie odbyła, a nagle zjawił się komornik, bo obywatel nie zapłacił podatku od ziemi, którą już od roku włada miasto. Może do więzienia nie pójdzie, ale wizyta komornika przyjemna nie jest.

      Zapomniany wróg

      Jak często rodacy słyszycie w kościele o tym, że jest diabeł. Zapewne niezbyt często, ale on jest i prowadzi nas na manowce, ba słyszałem, że to jego robota, iż coraz więcej kobiet musi pracować, bo to rozbija rodziny.

      Szał Euro

      Już jesteśmy po pierwszym meczu, który nie wypadł korzystnie. Tego dnia nie tylko stadion ale cała Warszawa była biało-czerwona, moc samochodów z polskimi chorągiewkami i zatrzęsienie ludzi z szalikami, czapkami biało-czerwonymi różnych kształtów, malunki polskiej flagi na twarzach oraz sporo ludzi z trąbkami. Olbrzymia scena dla występów różnych zespołów i ekran pokazujący mecz na Placu Defilad. W drodze do niego spotkałem Belgów z polską flagą, potem rodzinę wietnamską z dwojgiem dzieci, które miały polskie proporczyki namalowane na twarzach. Znów spotkałem, tym razem cztery ładne Arabki z Arabii Saudyjskiej, trzy w chustkach koło głowy, a jedna w czapce baseballowej z napisem "Polska". Okazało się, że to studentki medycyny ponoć jest ich w Warszawie z 100, bo do USA ich nie wpuszczają na studia medyczne.

      Co wam się podoba w Polsce- zapytałem. - Zieleń odpowiedziała jedna a druga - wolność. Dalej zapytałem czy będziecie bez zasłoniętych twarzy chodziły po ulicach w domu. Twierdziły, że teraz jest to kwestia wyboru, ale ich matki chodzą z zasłoniętymi twarzami. Jedna z nich nawet dość dużo mówiła po polsku i znała nawet bardzo nieciekawe słowa, jak k... i wydawało się, że chętnie by tu się osiedliła, a zima nie jest dla niej groźna. Co ciekawe, na wielu domach na balkonach są polskie flagi i teraz pytanie czy ten narodowy entuzjazm przerodzi się w coś poważniejszego.

***

      Dwunastego czerwca pojechałem do Krakowa gdzie w Klub Imbir miałem odczyt o Białorusi. Jest to prywatny klub, piwiarnia, gdzie często mają odczyty prawicowcy, byłem tu na spotkaniu z panem Rozpłochowskim, działaczem "Solidarności" ze Sląska, który po stanie wojennym był wiele lat w USA. Na odczycie nie było moc osób, ale potem sala zapełniła się całkowicie, a na wielkim ekranie oglądaliśmy mecz Polska-Rosja. Jak mało, ten mecz był problematyczny, bo wielu obawiało się, że jak Rosjanie dostaną manto to zrobią chryję. Zasadniczo Polacy byli lepsi, ale pierwszego gola zdobyli Rosjanie i mogło źle się skończyć więc, nie śmiejcie się, pomodliłem się do św. Rity, patronki spraw bardzo ciężkich i o dziwo w pięć minut był gol i zarówno Polacy jak i Rosjanie są zadowoleni, bo był remis.

      Ten wieczór to był raj dla wszystkich większych piwiarni czy kawiarni. Postawiono tam ekrany i piwo lało się, jak ulewa, więc wiadomo teraz kto wygrał na Euro, bo podobnie było podczas wszystkich prawie meczy, gdzie grali Polacy. Oczywiście, był wielki entuzjazm, nawet prezydent Komorowski podskakiwał.               Gdy opuściłem gościnny lokal przeszedłem przez Rynek Główny, po którym pętała się moc młodzieży powiewającej polskimi flagami, szalikami i krzyczący "Polska, Polska" i "biało-czerwoni". Teraz chyba Polacy przejdą do kolejnej rundy i zobaczymy, czy jeszcze raz zagrają z Rosjanami.

      Zjazd Gazety Polskiej

      W Swietokrzyskiem obradował bodaj pierwszy zjazd przedstawicieli ze 160 klubów tego pisma, Teraz okazuje się, że jest to chyba największa organizacja polityczna, bo nie słyszałem, by jakaś inna miała tyle kół, a "Najwyższy Czas" zaczyna organizować podobne kluby.

      Kolejna miesięcznica

      Tym razem Pan Bóg nie był demonstrantom zbyt przychylny, bo wieczorem zaczęło kropić, ale jak zwykle była Msza św. w katedrze i ze współpracownikiem czekaliśmy, by się rozpogodziło, by rozdawać me ulotki - "Uzdrowić Polskę"- już ma 14 punktów. By przeczekać deszcz, piliśmy, jak rzadko, piwo z małego browaru pod Łodzią sprzedawane pod arkadami Biblioteki Rolniczej przy kościele św Anny. Siedliśmy pod namiotem dla piwoszy i była "rodaków rozmowa".

      Usłyszeliśmy dość kontrowersyjną wypowiedź. - Pan Kaczyński - powiedział nasz rozmówca - miał szczęście, że zginął, bo inaczej mógłby mieć poważne kłopoty za różne swe działania, jak np. podpisanie Traktatu Lizbońskiego i wejście Polski do Unii na wcale nie najlepszych warunkach.

      Gdy kończyła się msza padał spory deszcz i przypomniałem sobie, że od pogody w niebie jest św. Rita, do której zresztą moja Matka miała szczególne nabożeństwo i powiedziano mi, by była pogoda trzeba na niebie napisać "Rita", a może nawet "św. Rita". Chcecie to wierzcie, chcecie nie wierzcie, ale po 7 minutach przestało padać, właśnie wtedy, gdy pochód, śpiewający pieśni i odmawiający różaniec pod przewodnictwem ks. Stanisława Małkowskiego ruszył z katedry do pałacu prezydenckiego.

      Tam tłum, zajmujacy Krakowskie Przedmieście od Trębackiej do Hotelu Europejskiego, wiwatował na cześć Jarosława Kaczyńskiego, który podziękował za pracę posłowi Antoniemu Macierewiczowi i pani Fotydze, dziękował zebranym i mówił, "prawda zwycięży" i to szybciej niż by się kto spodziewał. - Jesteśmy dziś bliżej prawdy niż byliśmy miesiąc temu i stale zwiększamy naszą wiedzę, o tym, co się stało. Nie jesteśmy przeciw narodowi rosyjskiemu, ale przeciw tym, co fałszują prawdę o Smoleńsku.

      To przed pałacem prezydenckim stanie krzyż, mimo tego, co kto mówi i dziś robi...

      Żadnych, ekscesów nie było, a policja stojąca w dziesięciu wozach za pomnikiem Mickiewicza nawet nie musiała wychodzić na ulicę. Na zakończenie garstka spotykająca się przed pałacem i przynosząca krzyż zebrała wszystkie znicze, z których ułożony był na chodniku krzyż i teraz "bufetowa" nie musi narzekać, że ci po sobie nie sprzątają.

      Miła informacja

      Obejrzałem na mym komputerze, którego używam też na Białorusi okienko "Gońca" i nagle widzę moje teksty po rosyjsku. Będę więc musiał powiadomić znajomych, by je czytali i czytali w ogóle "Gońca".

Aleksander graf Pruszyński

Mińsk, Warszawa

piątek, 08 czerwiec 2012 11:04

Z Ost Frontu: GONIEC nr 23

      "Sprawiedliwość"

      W Warszawie 31 maja odbyło się wielkie spotkanie rodaków pokrzywdzonych przez różne organa władzy, które zorganizował Ruch Społeczny Niepokonani.

      W ich deklaracji jest napisane: zmierzamy dbać o to, aby był przestrzegany i umacniany szacunek do konstytucyjnych praw obywatela, zwalczając wszelkiego rodzaju wynaturzenia zakorzenione w strukturach władzy, które przypominają niekiedy postać zdemoralizowanego "państwa w państwie". "Niepokonani", czytamy dalej, to ludzie pokrzywdzeni przez organy państwa, które w sposób bezpodstawny doprowadziły do upadku ich firm. Niektórych z nich bez zebrania materiału dowodowego oskarżono o przestępstwa, a innych w sposób bezkrytyczny osądzały. Najgorsze, że "praworządna" prokuratura przy zgodzie sądów przetrzymuje tymczasowo moc ludzi. Rekordzista siedzi "tymczasowo" 9 lat.

      Posypały się skargi do sądu UE i zanosi się na grube odszkodowania. Co zadziwiające, połowę skarg do Strasburga to skargi z Polski, a Polska to tylko 8% ludności UE.

      Nikt z występujących nie proponował jednak, by prezydent Komorowski nakazał zwolnić wszystkich przetrzymywanych ponad dwa lata. Okazuje się, że w Polsce jest moc, ba cała fala skandalicznych działań władz, prokuratorów, sędziów itd. Aresztuje się w świetle jupiterów ludzi i potem osadza w więzieniu, by w bardzo wielu przypadkach nie móc im dowieść niczego złego.

      Tak było z twórcą firmy Optimus i co gorsza okazało się, że ktoś usłużny chciał pomóc mu wydostać się z kłopotów za drobną sumkę. Pan Kluska wydostał się sam, a co najgorsze nikt kto brał udział w jego aresztowaniu i przetrzymywaniu nie został ukarany. Sędziowie i prokuratorzy są bezkarni. Nie ma na nich bata. Prokuratorzy fałszują dokumenty i a sędziowie fałszują protokoły rozpraw. Ktoś na sali mówił, że jest złe prawo, tak ale ktoś inny powiedział, że złe prawo to może 5% zła, a 95% zła to sami sędziowie i prokuratorzy. Jest wiele w tym złego, bo Polska odziedziczyła "służbę sprawiedliwości" z komuny, ale przecież 20 lat to dość czasu, by pozbyć się złych nawyków.

      Niestety, nie przeprowadzono lustracji sędziów, a jak powiedziano na spotkaniu, ręka rękę myje. Ktoś mówił, że naprawić Rzeczpospolitą mogą wolne media, ale ile tych mediów było na sali kongresowej... W piątek sprawdziłem, ani w "Gazecie Polskiej" ani w "Naszym Dzienniku" nie było o spotkaniu słowa - było tylko w "Rzeczpospolitej".

      Tu wiele dobrego trzeba powiedzieć o TV POLSAT pana Solarza i najciekawsze ma być wydana książka opisujące różne perypetie obywateli, zbiór artykułów z tygodnika NIE. Mówiąc szczerze, najlepszy artykuł o mnie też ukazał się na łamach tego pisma, ale szukając go miałem wrażenie, że maczam ręce w gównie. Przepraszam, ale takie miałem wrażenie.

      Ilu Polaków zostało pozbawionych firm, uczciwie zarobionych pieniędzy, ilu popełniło samobójstwo, ile rozpadło się rodzin tego nikt nie zliczy. Gorzej, że wielu widzi konkretne przypadki, ale nikt nie powiedział, ile w sumie ucierpiał na tych draństwach cały Naród. Ponadto przetrzymywanie kilkanaście tysięcy ludzi do "sprawy" kosztuje, trzeba ich mimo wszystko karmić, czy ktoś oszacował te koszty?

      Ponadto jak zbankrutowała w wyniku "działań" organów RP jakaś firma to stracili pracę ludzie itd. Chyba sędziowie i prokuratorzy by nie szafowali tak "hojnie" aresztem tymczasowym, gdyby sami posiedzieli z tydzień, dwa i może warto im takie wczasy "zafundować". Rozmawiałem po tym spotkaniu ze znajomym i twierdził, że trzeba przywrócić funkcję "sędziego śledczego" czym by się odebrało prokuratorom część ich władzy i nie mieliby okazji wsadzania kogoś "tymczasowo".

      Na imprezie pani z Zakopanego dała mi plik materiałów o tamtejszej sprawiedliwości. Okazało się że w 1973 roku "przejęto" na potrzeby służby zdrowia willę Diane i co gorzej nawet nie dano przewidywanych w tym czasie rekompensat. Po 1990 roku właścicielka poszła do Sądu Administracyjnego i mimo, że sprawa była w toku starosta tatrzański willę sprzedał.

      Był tam też panel, doskonale wystąpił były wicepremier, mecenas Giertych, który wskazywał, że nie ma bata nad sędziami i prokuratorami, a jako adwokat to wie, co mówi.

      Ba choć go nie lubię osobiście to śmiem twierdzić, że zna temat i byłby dobrym ministrem sprawiedliwości Wśród zebranych rozdawano tekst - ulotkę referendum Obywatelskiej 3-maja- 4 czerwca gdzie były żądania zadania 10 pytań. Było tam pytanie, czy jesteś za tym, by połowa sejmu była wybierana w jednomandatowych okręgach.

      Nie. Najpierw trzeba sejm odchudzić do 300 posłów i 40 z nich, a nie połowa powinna być wybierana w jednomandatowych okręgach. Inaczej jest tak, jak we Francji, gdzie Front Narodowy zdobywa 20% głosów, a nie ma jednego posła. Podobnie było raz w Kanadzie, bodaj w 1992 r. gdzie Partia Konserwatywna zdobyła tyleż głosów i miała 2 posłów.

      Przy okazji wyszły kuriozalne rzeczy. Okazuje się, że Orderem Polonia Restituta został odznaczony człowiek skazany wyrokiem prawomocnym, pozbawiony praw obywatelskich i honorowych, a w Katowicach nadal sprawuje swą funkcję prokurator skazany prawomocnym wyrokiem na 4 lata więzienia. Ile podobnych kwiatków jest jeszcze, nikt nie wie.

      Na czele organizacji Pokrzywdzonych stoi 12 osób, ale najgorsze, że na sali było raptem 6 posłów opozycji z panem Palikotem oraz dwóch byłych posłów Pan Roman Giertych i czołowy lewak pan Piotr Ikonowicz, były szef PPS. Było zarezerwowane miejsce dla marszałków sejmu i senatu, ministra sprawiedliwości i finansów, Rzecznika Praw Obywatelskich itd. Oni olali imprezę i na nich też nie ma bata.

      Jeszcze jeden dowód "sprawiedliwości" w PRL-bis. Sąd rozpatrzył w przyspieszonym tempie bez udziału adwokata sprawę oskarżonego kibica Legii Piotra Staruchowicza i wsadził go na miesiąc.

      Potem prokurator nie był łaskaw wskazać, gdzie on jest i adwokat szukał go po różnych aresztach koło Warszawy.  

      Parada "nierówności"

      Pod osłoną kilkuset policjantów przeszła w sobotę w Warszawie od placu Konstytucji do Starego Miasta manifestacja lesbijek i pederastów. Co ciekawe, mało kto przyglądał się tym krzykliwym przebierańcom, których pochód miał z 250 metrów długości wliczając w to kilka ciężarówek z trybunami, w tym jedną SLD i jedną Palikota. W sumie nie było tam 2000 ludzi,czyli w porównaniu do manifestacji narodowych czy w obronie TV TRWAM to peanuts.

      Niestety wielkie koszty zabezpieczenia tych ludzi poniosła policja, kto je pokryje, oczywiście obywatele nie organizatorzy tego happeningu.

      Było lepiej

      Ostatnio piszą, że będą ułatwienia w ruchu granicznym między enklawą kaliningradzką a sąsiedzkimi miastami w Polsce. Niektórym to się nie podoba, ale im więcej ruchu tym bardziej rozwijają się sąsiednie rejony. Niestety od 1990 r. jest nie lepiej a coraz gorzej. Kiedyś na Stadionie Dziesięciolecia można było spotkać ludzi aż z Syberii. Oczywiście każdy zostawiał tu sporo zielonych. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba do roku 2000 jeździło się na Białoruś i do Rosji na niewiele znaczące vouchery sprzedawane po 10 zl. Poza tym były pieczątki AB, które potrafił sobie każdy załatwić przedstawiając pismo jakiejkolwiek firmy z pieczątką, że dana osoba jedzie służbowo do Rosji czy Białorusi.

      Teraz wizy drogie, a ile czasu trzeba spędzić w kolejkach.  

      Marsz w Warszawie

      Kardynał Nycz zorganizował wielki happening w stolicy. Moc ludzi przeszło Marszem dla Życia i Rodziny od Placu Teatralnego do budowanego Sanktuarium Opatrzności Bożej w Wilanowie, gdzie po mszy był festiwal dla starszych i młodzieży. Moje dzieci zupełnie dobrze się tam bawiły.  

      Przed Euro

      Gdzie można są malunki, reklamujące Euro. W przejściu pod radem Marszałkowskiej i Jerozolimskich są malunki, które z różnych miejsc wyglądają inaczej, sponsor Coca Cola. Jest wielki malunek na budynku na rogu Jana Pawła II i Jerozolimskich, są malunki w metro i w wielu miejscach Warszawy.

      Poza tym są naklejki na autobusach itd. Ponoć podobnie jest w innych miastach gdzie zawita Euro.

      Ile te naklejki kosztowały i ile ich zdjęcie będzie kosztowało.

      Dalej jest pewne zdenerwowanie bo kibice z Rosji mogą się pojawić w koszulkach z sierpem i młotem i ten i ów zapowiada walki między nimi a rodakami. Czy jednak spełni się przepowiednia Matki Bożej, że będzie w Polsce rewolucja?  

      Votum separatum.

      W poniedziałkowym "Naszym Dzienniku" jest długi wywiad Andrzeja Gwiazdy poświęcony rocznicy obalenia rządu Jana Olszewskiego. Zapewne był to dobry rząd, może najlepszy, ale Andrzej, do którego zwolenników należę też nie jest bez winy.

      W czasie trwania Zjazdu "Solidarności" w Olimpii w 1990 r. pojechaliśmy z Jankiem Rulewskim namówić go by nań przyszedł, a Janek Rulewski gotowy był mu oddać swój głos i wiele na tym zjeździe by poszło inaczej bo wielu ludzi było jego zwolennikami. Niestety Andrzej na zjazd nie poszedł.

      Dalej po wyborach prezydenckich Lech Wałęsa zadzwonił do niego i jak mi sam Andrzej opowiadał proponował mu drugie miejsce w kraju czyli premierostwo. Znów okazje przepuścił a mówienie, że by Lech go wykorzystał i że Lechowi nie wolno było wierzyć to wymówki. Gdyby wpadł w konkretny konflikt z Lechem to mógł sprawę wygrać w mediach.

      Niestety Andrzej się wycofał z gry i teraz boleję że jest na manowcach, a jak Lech mówił to najinteligentniejszy człowiek jakiego znał.

Aleksander graf Pruszyński

Mińsk

piątek, 01 czerwiec 2012 11:08

Z Ost Frontu: GONIEC nr 22

      Patałachy

      Wielki strateg, gen. pruski Clausewitz pisał, że przegrywający prosi o zawieszenie broni. Tak postąpił Tusk, a Kaczyński jak dureń na to przystał. Dowodem, że nie miał racji, jest odrzucenie petycji TV "Trwam" przez Sąd Administracyjny w Warszawie w piątek.

      Teraz pytanie, co dalej, co zrobi ojciec Rydzyk, chyba się nie podda, a właśnie teraz, przed 6 czerwca, można było "coś" od rządzącej watahy wydębić. Po Euro będzie znacznie trudniej, zwłaszcza że dwa miesiące wakacji to najgorszy czas na jakiekolwiek demonstracje. Tusk i s-ka liczą, że im się upiecze. Tak, jeśli nie pojawi się nowy przywódca, bo starzy się splamili nieudolnością.

      Gra Episkopatu

      Episkopat popiera ojca Rydzyka, ale poparcie uzależnia od tego, by On nie popierał ks. Natanka. Niestety, dotąd nie ma dokładnych wieści, co konkretnie zarzuca się ks. Natankowi, bo nie ma co. Co boli wielu biskupów, to że on domaga się intronizacji Chrystusa Króla, czego nie lubi... masoneria.

      Puszysta

      W Agorze były zdjęcia Pierwszej Damy RP i smutno było na tę tłustą babę patrzeć, wylewał się jej dobrobyt. Właśnie zastanawiam się, czy jej posłać ogłoszenie o zupach z kapusty w kapsułkach – które robią cuda, bo człowiek chudnie, i chyba sam muszę spróbować, bo też mam z 20 kg za dużo, ale jeszcze nie jestem na świeczniku.

      Wolność słowa

      Wysłałem do "Naszego Dziennika", "Gazety Polskiej" i "Najwyższego Czasu" tekst – 12 punktów, co trzeba zrobić dla ratowania Polski. Nie wydrukowali.

      Byłem w firmie Clear Chanel, która sprzedaje miejsca na billboardach, miałem zapłacić za pokazanie tam tych samych tekstów i też za pieniądze odmówili. Obiecałem im sprawę sądową.

      Tamte czasy – część I

      Kiedy byłem w Toronto, Marek Gołdyn zwrócił mi uwagę, że odznaczano jakichś polityków za pomoc "Solidarności", a nic o tych innych, co robili wiele dla niej w Toronto i jakoś bliżej żłobu nie są w Polsce. Niestety, nie jest to ani pierwszy, ani ostatni raz, jak się tak dzieje. Gdy odznaczano ludzi z "Tygodnika Solidarność", nie było mnie wśród nich, a przecież nie kto inny jak ja i tylko ja reprodukowałem ten tygodnik w Toronto, a nigdzie indziej tego nie robiono. Gdy wybuchły strajki sierpniowe, znaczna część Polonii zmobilizowała się, pod niedawno otworzonym konsulatem w Toronto były kilkudniowe manifestacje. Rodacy wynajęli samolot, który ciągnął wstęgę z napisem bodaj "Freedom for Poland". Ówcześnie byłem w Edmonton i myśmy też się zmobilizowali i zrobili co najmniej dwie manifestacje przed ratuszem. Co ciekawe, wtedy wszyscy bali się, że Ruscy wejdą. Ja byłem innego zdania, że nie wejdą. Uzasadniałem to tym, że Polska jest trzy razy większa niż Czechosłowacja czy Węgry, że w Polsce jest praktycznie jedna religia i mało mniejszości narodowych, a na koniec, że w przeciwieństwie do wspomnianych dwóch krajów rodacy nie będą mieli gdzie uciekać, więc będą walczyli. Myśmy w Edmontonie mieli małą a silną nieformalną organizację byli tam Ryszard Fryga, Edek Wróbel i kilku innych, których nazwisk po 30 latach nie pomnę, ale ich twarze widzę jak dziś. Myśmy wtedy dużo robili dla poparcia Leszka Moczulskiego i KPN-u, co nie było bez znaczenia, bo wielu działaczy popierało KOR. Ba, wielu działaczy starej Polonii patrzyło na to, co się dzieje w Polsce, z odrobiną niedowierzania, że to coś da, a jak wiemy, dało, ale nie wszystko poszło tak, jak pójść powinno. Dalszy ciąg za tydzień.

      Przedmecze

      Warszawa jest już pełna młodych futbolistów. Okazuje się, że są zawody młodych organizowane przez Volkswagena. Zjechały 22 drużyny, w tym z RPA. Australii i kilku państw afrykańskich.

      Próżne wysiłki. Jak pisałem, 3 maja podszedłem do prezydenta Komorowskiego, chwilę rozmawiałem i prosiłem o piłkę dla młodzieży w polskiej szkole w Wołkowysku, nawet ta rozmowa była rejestrowana przez TVN. Potem odwiedziłem Pałac Prezydencki dwa razy, nawet zostawiłem dwa egzemplarze mej książki o Białorusi i niestety ani be, ani me.

      Aleksander graf Pruszyński

Mińsk

piątek, 25 maj 2012 12:00

Ost Front: Goniec nr 21/2012

Łaciate

      W Toronto znajomi kupują zwykłe mleko i masło polskiej firmy Łaciate. Ponoć lepiej smakuje i tylko pytanie, czemu ta firma nie zacznie pod Toronto produkować identycznego mleka i masła?

      Wyprawa do Chicago

      Dawniej był pociąg do drugiego największego miasta Polaków, teraz niestety albo płać 500 za samolot z Toronto, albo trzeba jechać z przesiadkami. Wyjechałem z Toronto autobusem z dworca centralnego i znów uważam, że dworce autobusowe powinny być nie w centrum, a na ostatniej stacji metra, na zachodniej dla jadących na zachód, na wschodniej dla jadących na wschód, bo jest bzdurą jechać pół godziny w tłoku autobusem, jeśli można by tam dojechać w 15 min metrem. No ale...

      Droga bardzo przyjemna, bo wszędzie soczysta wiosenna zieleń. W Windsor przyjechał po mnie Jurek Różalski, który od ponad 35 lat prowadzi polski program radiowy w Detroit, i zawiózł mnie do starszego kombatanta, gdzie przenocowałem. Następnego dnia przyjechał po mnie i zawiózł do stacji kolejowej w Dearborn, gdzie wsiadłem w Amtrak, który dowiózł mnie do Chicago, gdzie zabiwakowałem u rodaczki z Baranowicz, która wyszła za mąż za Karpatczyka, pana Ścigała, też pochodzącego z Kresów. U nich już raz biwakowałem. Moja gospodyni miała kłopoty z zębami, ale zamiast wydawać w USA 12.000 dolców, pojechała do Baranowicz i zrobiono jej to samo za 1200.

      W piątek w południe udałem się na Zjazd Dyrektorów Kongresu Polonii Amerykańskiej do wspaniałego Hotelu Hyatt koło lotniska. Był obciach. Nagle okazało się, że zebranie, w przeciwieństwie do wszystkich poprzednich, jest zamknięte. Wszedłem, ale po 15 minutach wyproszono tych, co mieli indentyfikatory pomarańczowe, a po następnych 15 minutach wyproszono mnie, mówiąc, że potem będzie zebranie otwarte, co okazało się bujdą. Były jednak przerwy, sprzedałem sporo książek "Co Żydzi winni Polakom" – i plotkowałem z tymi, co wychodzili z sali. Potem była kolacja z przemówieniem córki byłego działacza KPK pana Pucińskiego, gdzie przedstawiono pana Jarosława Narkiewicza, posła polskiego z Wilna. Okazało się, że na sali obrad było niewiele ciekawych rzeczy, mówiono o finansach, nadal są skromne i jak może być dobrze, jeśli KPA nie ma sporych funduszy i ledwo pokrywa koszty biura w Chicago i Waszyngtonie.

      Inna sprawa, że w posiedzeniu było minimum młodych i w ogóle z nimi jest "kłopot" i mało kto wspomina, że to jest pobocznym wynikiem antypolskiej kampanii w mediach prowadzonej lata przez Żydów. Dowiedziałem się, że słowo defamation, czyli pozbawianie dobrego imienia, jest prawnie zarezerwowane dla... Żydów, bo oni mają Ligę przeciw Zniesławieniu.

      Okazało się, że prezydent Komorowski odmówił udziału w bankiecie, jaki na jego cześć chciał zorganizować Zarząd KPA. Chyba się wystraszył demonstracji po tym, co było w Toronto.

      Wieczorem drugiego dnia zjazdu były też obrady zamknięte i wieczorem kolacja w Centrum Kopernika, znów bez większych sensacji.

      Odwiedziłem w Chicago dwie publikacje płatne, "Dziennik Związkowy" oraz "Kurier", który przez pewien czas był też dziennikiem. Kryzys jednak objął te miasta i Polacy, którzy w większości pracowali na budowach, stracili pracę, a wielu się wyniosło do Irlandii czy Norwegii, gdzie zarobki były wyższe i do Polski można było bez kłopotu na dłuższy weekend wyskoczyć.

      To sprawiło, że "Kurier" przeszedł z dziennika na tygodnik, a teraz zanosi się, że ten sam los podzieli "Dziennik Związkowy", który na dodatek przez pewien czas był odbiciem "Gazety Wyborczej". Oczywiście są do tego jeszcze publikacje darmowe, ale nie tyle co w Toronto.

      Około 4 tys. osób wyruszyło na niecałe dwie godziny przed rozpoczęciem szczytu NATO z położonego w centrum Chicago parku Granta w stronę centrum McCormick Place, w którym odbywały się obrady około 60 światowych przywódców.

      Początkowo marsz miał pokojowy przebieg. Do konfrontacji protestujących z policją doszło kilka przecznic od McCormick Place.

      Kordony policjantów w pełnym rynsztunku ustawiły się przed zaporami, które miały zapobiec przedostaniu się protestujących w okolice centrum. Doszło do przepychanek. Aresztowano kilkanaście osób. Policja wezwała uczestników protestu do zachowania spokoju. Na miejsce sprowadzono specjalne urządzenie, które emituje dźwięki o wysokiej częstotliwości szkodliwe dla słuchu. Niektórzy protestujący, podobnie jak policja, mieli jednak zatyczki do uszu.             Dwudniowemu szczytowi NATO w Chicago towarzyszyły zaostrzone środki bezpieczeństwa. Porządku w mieście strzegło kilka tysięcy chicagowskich policjantów, wspieranych przez funkcjonariuszy z innych amerykańskich miast oraz przez agentów FBI i Secret Service.

***

      W niedzielę była uroczysta msza z okazji rocznicy bitwy o Monte Cassino we wspaniałym kościele św. Pryscylli oraz potem uroczysty obiad dla weteranów i ich rodzin. Dalej okazało się, że przy kościele św. Jacka jest spotkanie z posłem Macierewiczem, była minister spraw zagranicznych Fotyga i z 300 osób. Widać było, że publiczność jest gorąco za PiS-em. Ministrom zwróciłem uwagę, że przed Katyniem było wymordowanie 180 tysięcy Polaków na terenie ZSRS w latach 1937-1938, a rząd PiS niewiele zrobił dla poprawy sytuacji Polaków na Białorusi i Litwie. Minister mocno się gimnastykowała, twierdząc, że wiele razy ze swym litewskim odpowiednikiem pertraktowała, ale co z tego wynikło, nie była łaskawa powiedzieć.

      Przed zakończeniem spotkania przyszła jakaś pani i powiedziała, że na mszy w tym kościele, gdy ksiądz przedstawił prezesa KPA Spulę i konsula RP, nikt nie bił brawa jak dawniej...

      Po zakończeniu tego spotkania pojechaliśmy na kolejne, na którym była tylko min. Fotyga. Tu w sali parafii św. Stanisława zebrało się trochę mniej ludzi, bo min. Macierewicz miał pilnie wrócić do Polski.

      W trakcie prezentacji sprawy smoleńskiej jeden z uczestników zebrania wystąpił z kontrowersyjną tezą, że wałkowanie Smoleńska ma za zadanie odwrócenie uwagi Polaków od prób wydrążenia przez Żydów z Polski do 65 mld dolarów tytułem ich pozostawionego mienia. Pani minister dużo czasu poświęciła sprawom pertraktacji z Rosją i twierdziła, że jak się im nie ustępuje, to są pertraktacji wyniki, ale nie powiedziała, dlaczego potrafiła stawiać się Rosjanom, a nie Litwinom.

      W poniedziałek było spotkanie działaczy Polonii z prezydentem, bez sensacji, na którym nie byłem.

      Za to we wtorek było kolejne spotkanie, o 9 rano z młodzieżą, na które przyszło 85 osób demonstrować w poparciu dla TV "Trwam" i przeciw duetowi Tusk-Komorowski. Zebrani mieli liczne polskie flagi oraz transparenty. Gdzieś koło 11 goście zaczęli opuszczać chyłkiem konsulat, niosąc rozdane im prezenty, bodaj półlitrówki i coś jeszcze, a prezydent i jego świta czekali, aż zebrani się rozejdą. Potem, by udobruchać demonstrantów, konsul z dwiema panienkami wyszli i chcieli nas częstować wodą gazowaną, ale nikt jej nie brał. Wreszcie gdy połowa demonstrantów opuściła trawnik przed konsulatem, wyjechał jaśnie oświecony, czyli zmusiliśmy go do pozostania w konsulacie ponad godzinę.

      Tegoż dnia odwiedziłem ponownie "Kuriera" i rozmawiałem z naczelnym, który opowiadał mi o kłopotach z postawieniem pomnika Chrystusa Króla. Pierwotnie miał on stanąć na Podkarpaciu, potem koło Tarnowa, aż wreszcie stanął w Świebodzinie nad granicą z Niemcami.

      Ponadto w Chicago jest konflikt wiernych z biskupem Wypychem, którego "Kurier" oskarża o przynależność do masonerii, co jest ostro zakazane pod groźbą ekskomuniki przez kolejnych papieży. Dalej, mówiono mi, że samobójstwa księży z diecezji tarnowskiej są nie samobójstwami, a zabójstwami księży, którym proponowano wstąpienie do masonerii, a oni nie przyjęli oferty.

      Rady Dalajlamy

      1. Odwiedź co roku nieznane Ci miejsce.

2. Miej w ciągu każdego dnia kilkanaście minut spokoju do zastanowienia się.

3. Jak popełnisz błąd czy poniesiesz porażkę, pomyśl sporo czasu, czemu to się stało.

***

      Jak zaplanowałem, miałem odlecieć z Chicago 22 wieczorem. Zjawiłem się w porę, odprawiono mnie, ale nagle wzywają wiele wcześniej pasażerów na pokład samolotu do Warszawy. Ja się nie spieszyłem, pogadałem z obsługą przed wejściem, aż tu nagle przychodzi jakiś ważniejszy z obsługi, zaczyna coś mówić o fotografowaniu i kapnąłem się, że dlatego nas chcą zapakować do samolotu wcześniej, bo będzie nim leciał Jaśnie Oświecony Prezydent "wszystkich Polaków" Bronisław Komorowski. Postanowiłem zaczekać aż się zjawi, ale prawie siłą wpakowano mnie do samolotu i nie miałem okazji przypomnieć Mu, że na mój list w sprawie pozbawienia J.T. Grossa Orderu Zasług dla RP mi nie odpowiedział od roku. Gdyśmy już wylecieli, zawołałem stewarda i dałem mu mą wizytówkę dla Pana Prezydenta, prosząc, by zechciał przyjść i przywitać się z resztą pasażerów. Niestety, mimo że lecieliśmy prawie 9 godzin, nas nie odwiedził, a kapitan, witając pasażerów, zapomniał z jego polecenia wspomnieć, z kim lecimy. No cóż, Prezydent pokazał, gdzie ma zwykłych obywateli.

***

      Wiele osób w Warszawie nie dziwiło się, że prezydent "olał" pasażerów samolotu, nie przychodząc się z nimi przywitać. Taksówkarz, z którym jechałem, dodał, że te postsolidarnościowe elity zachowują się chamsko i grubiańsko, ba, gorzej niż komuniści.

      Jednak teoretycznie można założyć, że szef ochrony prezydenta nie dał Mu mej wizytówki. Wtedy powinien być wywalony, a Prezydent powinien przeprosić publicznie pasażerów tego rejsu i zaprosić, 20 wybranych losowo na kolację. Zobaczymy, co będzie.

Aleksander graf Pruszyński

Mińsk

czwartek, 17 maj 2012 22:39

Ost Front: Goniec nr 20/2012

Piknik

      W niedzielę, 13, praktycznie w rocznicę rozpoczęcia bitwy o Monte Cassino, odbył się w parku Paderewskiego piknik, na który przybyło sporo weteranów z pocztami sztandarowymi, była Msza Święta i po niej poszliśmy pod pomnik II Korpusu. Odśpiewaliśmy "Rotę", ale przy okazji nikt nie powiedział, że w tej bitwie brało udział 840 Żydów, 600 prawosławnych Białorusinów, 258 Ukraińców i zapewne niejeden Litwin. Warto o ich udziale pamiętać i przy okazji naszym wrogom przyypominać, że tym mniejszościom nie działo się w Polsce tak źle, bo potem o Wolną Polskę walczyli na wszystkich frontach II wojny światowej. Dalej, mówiąc o walkach o Wolną Polskę, trzeba przypomnieć "żołnierzy wyklętych", którzy w jak bardzo gorszych warunkach ginęli.

      Wspaniała książka

      Prawicowe wydawnictwo Fronda wypuściło kolejną książkę ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego pt. "Chodzi mi tylko o prawdę". Jest to wywiad-rzeka – a pytania zadaje Tomasz Terlikowski.

      Ks. Tadeusz bywał w Toronto, gdzie między innymi zbierał pieniądze na założoną przezeń Fundację im. Brata Alberta zajmującą się dziećmi niepełnosprawnymi. Jest on kapelanem dwóch obrządków chrześcijańskich i proboszczem parafii ormiańskiej. Jest też kapelanem środowisk kresowych i jako Kresowianinowi, trudno mu się pogodzić się z koncepcją godzenia się z Ukraińcami polegającą na wymazywaniu zbrodni UPA. Stał się osobą medialną, gdy wydał książkę pt. "Księża wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej", gdzie ujawnił, że co najmniej 140 księży tej diecezji współpracowało z SB. Dostał mocno po "krzyżu", a prezes wydawnictwa Znak robił, co mógł, by się nie ukazała. Niestety, po niej lustracja w Kościele praktycznie się nie dokonała, bo okazuje się, że nawet szereg biskupów było agentami.

      Ks. Tadeusz mówi wiele na temat sytuacji w Kościele i mówi z poczuciem odpowiedzialności i troski, używając takich słów, by jak najmniej kogoś obrażać. Wskazuje, że panują tam nadal stosunki feudalne, a pogarsza sytuację to, że wielu biskupów nigdy nie było proboszczami, więc nie mają doświadczenia z pierwszej linii "walki". Dobrał się do skóry mocnej i wpływowej grupie pederastów, którzy wolą, by ich nazywać gejami i których bardzo mocno Pan Jezus potępiał. Ks. Tadeusz, który z bólem, ale z posłuszeństwem przyjął potraktowanie go przez zwierzchników, wspomina trochę o księdzu Natanku, który za swe działania, głównie w sprawie intronizacji Pana Jezusa jako Króla Polski, naraził się wpływowej grupie masonów w hierarchii, a przecież jak Pan Jezus sobie czegoś życzy, to jak można Mu odmawiać; ba, jeśli za intronizację Go obiecuje uchronić Polskę od kataklizmów, które mają spaść bardzo niedługo na świat.

      Od ponad roku co tydzień ukazują się felietony ks. Tadeusza w "Gazecie Polskiej", ale nie we wszystkim jest on zgodny z tym pismem, które prawie by na "ołtarze" wyniosło śp. prezydenta Lecha. Niekoniecznie zgadza się z linią pana Jarosława, który – trzeba przypomnieć – nie do końca popiera TV "Trwam" czy jest taki prawicowy i prokatolicki.

      Kończąc, mam nadzieję, że wydawnictwo Fronda wyda podobną książkę rzekę-wywiad z ks. Natankiem, którego pojechałem odwiedzić, ale niestety nie zastałem.

      Coś szybkiego i prostego

      Na Bloorze wpadłem do restauracji Pizza-Pizza i spróbowałem dawno niepróbowanego dania meksykańskiego – chili. Jest to dość ostra potrawa robiona z brązowej fasoli i mięsa mielonego, gotuje się prosto i można odgrzewać i pałaszować kilka dni. W byle książce kucharskiej dadzą receptę, polecam.

      Patrioci

      Będąc w Toronto w lutym, wziąłem do Mińska komplet pism tu wychodzących, które chciałem przekazać do Ambasady RP, by zrobili z nich ekspozycję w swej gablocie przed konsulatem. Próbowałem to już zrobić dwa razy, zawsze bez rezultatu, ale tym razem myślałem, że się uda, bo w Petersburgu była ekspozycja blisko 200 pism polonijnych. Niestety, i tym razem też się nie udało, bo to tacy "patrioci", którzy niczego polskiego promować nie zamierzają.

      Dwanaście kroków do odbudowy Polski

      Sytuacja gospodarcza i polityczna Kraju jest fatalna. Polska z 11. miejsca wśród państwa świata spadła na 40. Nie została zaliczona do 20 głównych krajów, choć są tam Czechy. Jest 20 proc. bezrobotnych i Polacy muszą szukać pracy za granicą.

      Jaka partia czy ugrupowanie ma konkretny plan uzdrowienia sytuacji Kraju?

      By Polska stała się państwem silnym, dającym dobrobyt obywatelom, trzeba:

      1. intronizacji Chrystusa Króla,

      2. redukcji biurokracji,

      a. urzędu prezydenta, 100 etatów zamiast 1000, w tym szoferzy, sprzątaczki itd.

      b. urzędu premiera, 200 etatów zamiast 2000, w tym szoferzy, sprzątaczki itd.,

      c. w Sejmie zamiast 450 posłów tylko 300 – 250 wybieranych w jednomandatowych okręgach, a 40 proporcjonalnie do liczby głosów zdobytych przez partie czy koalicje oraz 10 reprezentujących Polaków z zagranicy,

      d. w Senacie tylko 70 senatorów,

      e. zwolnienia 33 proc. losowo wybranych pracowników ministerstw, urzędów wojewódzkich, sejmików wojewódzkich. Zwolnieni otrzymają cztery odprawy i pożyczki na otwarcie swych firm,

      3. renegocjacji umów z UE. Od 2013 równe dopłaty dla polskich rolników z dopłatami dla rolników "starej Unii",

      4. radykalnego uproszczenia systemu podatkowego,

      5. ostrej i radykalnej analizy działania obcych firm, karania za ukrywanie zysków oraz łamanie polskiego prawa pracy,

      6. renacjonalizacji przez wykup poprzednio sprzedanych za psi grosz firm, co zrobiono nawet na Ukrainie,

      7. nowej polityki energetycznej, oszczędności energii, niebudowania atomowej elektrowni,

      8. wzięcia przykładu z Singapuru, gdzie w 50 lat poziom życia obywateli wzrósł cztery razy,

      9. udziału w kosztach i misjach NATO proporcjonalnie do wielkości Polski. Czemu mają ginąć Polacy w Afganistanie, a nie Hiszpanie?

      10. obrony Polaków spoza granic Polski i repatriacji rodaków z Kazachstanu,

      11. Karty Polaka, dającej prawo wjazdu do Polski – ma być wydawana też w Polsce,

      12. ułatwień wizowych dla odwiedzania Polski przez obywateli Białorusi i Rosji.

      Oby ten tekst stał się pierwszym krokiem do opracowania wspólnego programu patriotów, by uzdrowić Polskę.

Aleksander graf Pruszyński

Warszawa, 7 maja 2012

e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Strona 1 z 2

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.