farolwebad1

A+ A A-

moto-Goniec: Z wajchą przyjemniej

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

drazekzmianybiegowKiedy ładnych kilka lat temu kupowałem w Downsview Chrysler świeżo wchodzącego na rynek PT cruisera, miła i ładnie eksponująca wdzięki sprzedawczyni o swojsko brzmiącym imieniu Tatiana (urodzona w Kijowie, emigrowała do Toronto via Izrael) zachwalała, że auto jest "sexy".
    Tu wdaliśmy się w dyskusję, czy kupa blachy może mieć seksualne konotacje, Tatiana dała się przekonać stwierdzeniem, że ja zboczony nie jestem i pociągu seksualnego do aut zdecydowanie nie czuję, zaś "sexy" to raczej jest ona sama, niż ów zgrabny model PT.
    Tak czy owak, nasza wymiana zdań spowodowała, że wyszedłem zadowolony z ceny.

        Piszę o tym, bo kojarzenie seksu i nowych aut jest jednym z powszechnie stosowanych chwytów reklamowych; mówi się wszak, że "seks sprzedaje", więc tytułem awansu, powinien sprzedawać także cztery koła.
    I tu byśmy się zdziwili.
    Bowiem – okazuje się z sondaży, że większość nas, kupując auto, patrzy na: cenę, spalanie, osiągi czy historię napraw modelu.
    Choć w reklamach motoryzacyjnych samochód jest promowany jako symbol seksualnej witalności  i maczo-mocy, większość Amerykanów traktuje auto jako funkcjonalne pudło do przemieszczania się.
 

  Na pytanie, "jak się czujesz, kierując samochodem?", wśród czterech najczęściej wybieranych odpowiedzi trzy są związane z użytecznością i bezpieczeństwem: odpowiedzialnie (46 proc.), bezpiecznie (40 proc.), praktycznie (37 proc.). Szczęśliwie zajęło trzecie miejsce (39 proc.). W dolnej strefie znalazły się zaś takie emocje, jak siła (17 proc.), szybkość (12) i bogactwo (4). Odpowiedź "sexy" wybrało tylko 7 proc.
    - Odkryliśmy, że prowadzenie samochodu nie powoduje u ludzi, że czują się "sexy", "szybcy" czy "posiadający moc" – mówi Mark Guarino, główny analityk Mintela – firmy, która zamówiła sondaż. – To przemysł samochodowy zbudowany jest na sprzedaży mocy, szybkości i seksu. Te obrazy są dynamiczne, ale niekoniecznie odzwierciedlają prawdziwe uczucia użytkowników dróg. Większość chce bezpiecznie dojechać z punktu "A" do punktu "B".
    55 proc. prawdziwą wartość samochodu upatruje w jego trwałości, a tylko 13 proc. pragnie, żeby ich samochód przyciągał uwagę innych.
    Jeśli zaś wykraczamy poza traktowanie samochodu jako użytecznego środka transportu, to raczej interesuje nas w nim przyjemność prowadzenia.
    Niektóre koncerny zaczynają to doceniać i dlatego – paradoksalnie – na rynku pojawia się coraz więcej ofert aut z ręczną skrzynią biegów.
    W czasach, kiedy automatyczne przekładnie osiągnęły szczyty optymalizacji – kiedy  stożki dają poczucie prowadzenia auta bezbiegowego, okazuje się, że na rynku mamy całkiem sporą grupę tradycjonalistów, spragnionych kontrolowania  mocy silnika sprzęgłem. (Choć spotkałem się też z opiniami – "niech tam biegami miesza komputer, ja wolę popijać kawę").
    Prowadzenie samochodu z ręczną przekładnią wymaga większej koncentracji, a co za tym idzie, chroni przed wypadkiem będącym często rezultatem rozkojarzenia czy bezmyślności.
    I tak, ok. 20 proc. samochodów na naszych drogach jeździ bez automatu do zmiany biegów, i to w sytuacji, gdy jeszcze kilka lat temu komputeryzacja skrzyń automatycznych kazała niektórym wróżyć rychły koniec innych postaci skrzyń biegów.
    Zwolennicy "biegówek" (jak na nie mówi pewien mój chicagowski kolega) twierdzą, że prowadząc z drążkiem, czują, że jadą, a nie tylko "wycelowują" samochód.
    Samochód ze standardem można nauczyć bardzo oszczędnie pić paliwo, choć łatwo też dynamiczną jazdą zawyżyć zużycie. Umiejętność jazdy z ręczną przekładnią przyda się też w Azji, Afryce czy Europie. W tej ostatniej takich samochodów jest 80 proc. – Warto więc nauczyć potomstwo machania biegami.
    Ręczna przekładnia wymusza  w o wiele większym stopniu poprawną pozycję kierowcy. Malkontenci narzekają co prawda na jazdę takim autem w korkach, ale – znów – dobry kierowca ma wypracowaną technikę pozwalającą oszczędzać sprzęgło (i mięśnie łydki).
•••
    Nostalgia za "prawdziwą" jazdą  symbolizowana przez modę na ręczne przekładnie skłoniła Hondę do oferowania w Kanadzie civic si model 2012 wyłącznie w wersji "standard" (6-biegowa skrzynia z blisko ułożonymi biegami); odwaga marketingowa czy znajomość rynku? Raczej to drugie. Choć sprzedawca w Honda Lakeshore Sylwester Chyliński twierdzi, że liczba chętnych na ręczną skrzynię z biegiem lat spada.  – Nie tylko ja, ale i w całym kraju sprzedaje się z roku na rok coraz mniej samochodów z manualną skrzynią biegów – tłumaczy. – Teraz mamy mniej więcej 4 do 6 proc. ogólnej sprzedaży. Jest to tendencja stała i dość typowa dla tego kontynentu. Myślę że powoduje to skrajny tutejszy utylitaryzm, co zresztą rozumiem, gdyż niezawodność skrzyń automatycznych ciągle wzrasta.  Honda co kilka lat oferuje coraz mniejszy wachlarz do wyboru samochodów z ręczną przekładnią biegów. Jeszcze kilka lat temu mógłbym zaoferować prawie każdy model w dwóch wersjach . Teraz to tylko kilka mniejszych samochodów (fit, civic lub accord) można nabyć w wersji manualnej.
    Z tego co wiem, proporcje te są prawie dokładnie odwrotne w Europie.Tam właściwie tylko auta z wyższej półki sprzedawane są w wersji automatycznej.
   
    Wystarczy zapytać dzieci z high school, kto chciałby nauczyć się jeździć samochodem z ręczną skrzynią biegów...
    I tutaj wielka szansa na dobry (polonijny) biznes; jednym z mankamentów nauczania zmiany biegów jest  zarzynanie aut przez kursantów. Wiele razy serce się kroi, widząc, jak adept sztuki "demoluje" sprzęgło i silnik, blokując koła, jak zgrzyta zębatkami szukając biegu.
    W dzisiejszych czasach łatwo jednak skonstruować (nawet domowym sposobem przy użyciu dostępnych na rynku pod zespołów do gier symulacyjnych) symulator, na którym w kilka godzin można nauczyć  synchronizacji pracy na drążku i pedałach.
    Szukałem takiego zakładu, nie znalazłem, a – jak mówię – chętnych wśród młodzieży na pewno byłoby dużo.
    Na koniec wypada mi zaś zapewnić, że jest gorącym zwolennikiem własnoręcznego mieszania biegami. Bo samochód, mimo że trudno w nim dopatrywać się seksualnych skojarzeń, to maszyneria, której obsługa może dostarczać wielu przyjemności.
    Warto spróbować nauki jazdy standardem – wiedząc, że początkowe kłopoty z czasem zastąpi superprzyjemność, a jazda samochodem wynagradzać będzie troski dnia codziennego.
    O czym państwa zapewnia
Sobiesław

Ostatnio zmieniany sobota, 14 lipiec 2012 13:45
Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.