Goniec

Register Login

piątek, 25 wrzesień 2015 16:12

Park Prowincyjny Bon Echo: Początki na canoe

– Musiałem trzy lata spędzić w tym kraju i mieć dwójkę małych dzieci, żeby odkryć pływanie na canoe – stwierdza filozoficznie mój mąż, wiosłując po jeziorze Joeperry w Parku Prowincyjnym Bon Echo. Ale lepiej późno niż wcale. Przygodę z pływaniem zaczęliśmy pod koniec sierpnia, więc bliżej końca sezonu. Na dwa dni do Bon Echo wybraliśmy się w ubiegłym tygodniu.

Szukaliśmy miejsca w rozsądnej odległości od domu (park leży jakieś 300 kilometrów od Toronto), ale też żeby nie trzeba było daleko płynąć, by rozbić namiot. Niestety, cierpliwość Ani kończy się po jakichś 30 minutach. Jacek może pływać długo, chlapie sobie patykiem, wszystko go interesuje. Ania jest jeszcze za mała na dłuższe wyprawy, trzeba jej dać czas do przyszłego roku.

Opublikowano w Turystyka

I znowu przybywamy na Rzekę Francuską (French River)! W tym miejscu byliśmy w 2011 r., dwa lata temu, ale ponieważ codziennie wiał niezmiernie silny wiatr, prawie że nie byliśmy w stanie nigdzie popłynąć na kanu–nawet krótka przejażdżka do pobliskiej wyspy okazywała się istną udręką. Mieliśmy zatem nadzieję tym razem zrekompensować stracone wówczas dni.

Zamierzaliśmy wodować kanu z ośrodka Wolseley Lodge, ale skręciliśmy w niewłaściwą stronę i dojechaliśmy do ośrodka Pine Cove Lodge. Niestety, nie posiadał on rampy i musielibyśmy przenosić nasze rzeczy do brzegu, jak też do tego zapłacić za ten "przywilej" opłatę za wodowanie w wysokości 7.00 dol. oraz 8.00 dol. dziennie za zaparkowanie samochodu na oddalonym od ośrodka parkingu. Szybko więc zawróciliśmy i udaliśmy się do ośrodka Wolseley Lodge.

Opublikowano w Turystyka

Początkowo zamierzaliśmy udać się do parku Massasauga w czasie Święta Kanady (Canada Day), przypadającego 1 lipca 2013 r. i zatrzymać się na miejscu biwakowym koło przesmyku.

W marcu 2013 r. system rezerwacji w parkach ontaryjskich pokazywał, że miejsce to było wolne, lecz gdy następnego dnia zdecydowaliśmy się go zarezerwować, okazało się, że już zostało zajęte! Ponieważ było ono dostępne w czasie następnego długiego weekendu w sierpniu, tak więc szybko dokonaliśmy rezerwacji na ten późniejszy termin, a w Święto Kanady udało się nam ‘zdobyć’ miejsce biwakowe w parku Killarney. Jednakże historia na tym się nie skończyła: ponad miesiąc później, gdy rozmawiałem w biurze z moim klientami, okazało się, że również lubią spędzać weekendy biwakując i też wybierają się na biwak w Święto Kanady.

Opublikowano w Turystyka
piątek, 28 wrzesień 2012 20:33

Szlakami bobra: Thanksgiving w Algonquin

Jak zacząć pływać canoe w Algonquin, zrobić ten pierwszy krok? Poniżej instrukcja dla początkujących, a proponowana przeze mnie trasa będzie też doskonała dla pokazania Kanady gościom z Polski – wiedzie od Cashe Lake, potem krętą rzeką Madawaska prowadzi przez lasy, łąki, mija kilka wodospadów i kończy się na Lake of Two Rivers – pokazując najbardziej typowe fragmenty Algonquin. A przy odrobinie szczęścia spotkać możemy zwierzynę. Płynie się nią niedługo, bo 5 – 6 godzin – tyle zajmie też niewprawnym w wiosłowaniu, ale musimy na ten wypad namówić znajomych, bo do jej przepłynięcia potrzebne są dwa samochody

Wypożyczamy canoe w Portage Store na Canoe Lake na drodze nr 60 – wyraźnie oznaczony, tam też kupujemy zezwolenie na samochód za kilkanaście dolarów na dzień (w domku przy plaży), jeśli mamy kemping, zezwolenie nie jest potrzebne, i nabywamy mapę tras canoe (jest też kilka nowych wypożyczalni przed parkiem, można tam zamówić za dodatkową opłatą canoe z dowozem i odbiorem, wtedy odpada wersja wożenia na dachu). Canoe musi być ultralight (19 kg), 16 stóp, nie dłuższe, dwuosobowe, dwoje dzieci niedużych też nam się zmieści, w ostateczności 17-stopowe zwykłe kevlarowe, metalowe wykluczone – tu nie ma co oszczędzać, metalowe jest najtańsze, ale się w ogóle nie nadaje do noszenia. Do tego wiosła, kapoki, gąbki do osadzenia łodzi na dachu, żeby nie rysowała lakieru, i taśmy do przyczepienia pod samochodem z przodu i z tyłu, a także puszka z linką i gwizdkiem (te rzeczy liczą ekstra, można przywieźć swoje, szczególnie jeśli pływają Państwo w kapokach – te w wypożyczalni są potwornie brudne i budzą obrzydzenie). Canoe trzeba obejrzeć, czy nie ma dziury i czy nie jest po chamsku pomalowane olejną farbą, bo wtedy jest cięższe – raz zdarzyło się, że dali nam łódź z jeszcze mokrą, lepiącą się farbą kryjącą świeżą łatę. Poprośmy bez wstydu obsługę o pokazanie, jak je zamocować, i nie miejmy kompleksów, gdy młody chłopak czy dziewczyna zarzucą canoe jedną ręką na ramiona, nie radzę tego próbować.
Jedziemy na Cashe Lake, tu na parkingu zrzucamy canoe, jedziemy 8 km w dwa samochody do Lake of Two Rivers (trochę kilometrów niestety trzeba zrobić), zostawiamy jeden samochód przy plaży i wracamy do Cashe Lake. Zabieramy jedzenie i picie na parę godzin, najlepiej w wodoszczelnym worku lub w plecaczku wyłożonym torbą na śmieci. Warto to przywiązać do łodzi. Ustawiamy mapę do jeziora (tu uwaga, złudzenie powoduje, że wydaje się, że trzeba płynąć prosto, a trasa prowadzi w lewo, my też, mimo że już tu byliśmy, daliśmy się zmylić i musieliśmy nadłożyć drogi, ale strachu nie ma, jezioro to cywilizacja, dużo domków letnich i obozy dla młodzieży), i płyniemy około pół godziny przez jezioro do pierwszej przenoski (360 m), ukrytej w niewielkiej zatoce. Duże żółte znaki są widoczne z daleka. Pomarańczowe oznaczające kempingi także, pomagają orientować się według mapy, w jakim miejscu na trasie jesteśmy (jeśli mamy GPS, to wystarczy wgrać mapę i zaznaczyć trasę, wtedy wszystko jest proste). Jak płynąć? Kto z przodu, a kto z tyłu? Podręczniki mówią, że silniejszy z przodu, bo wtedy ten z tyłu tylko steruje. Moja teoria jest odwrotna, np. słabsza kobieta z przodu, może sobie nie wiosłować i odpoczywać, a facet z tyłu wiosłuje i steruje poprzez umiejętne przekręcanie wiosła. Trzeba to po prostu wypróbować metodą prób i błędów. Nie należy się zrażać początkowym pływaniem w kółko lub zygzakiem, każdy musi przez to przejść. Przód canoe jest tam, gdzie przed siedziskiem jest więcej miejsca na nogi. Na przenosce nakładamy canoe na barki, druga osoba może przy tym podtrzymywać dziób, i w drogę do rzeki. Tajemnica noszenia nie polega na dźwiganiu ciężaru, w każdym razie nie to jest najważniejsze. Trudność polega na tym, że canoe wpija się w ramiona, mimo że ma nosidło. Trzeba założyć kapok i go umiejętnie podłożyć. Lekkie canoe jest w stanie nosić nawet niemłody i nie za silny mężczyzna.
Zrzucamy canoe na rzece Madawska. Tu drogę wskaże rzeka. Przed nami już tylko trzy przenoski – 190, 190 i 50 m, nie ma niebezpieczeństw w postaci wysokich wodospadów, przy jednym znaki przenoski wyraźnie widać, a nawet gdyby ktoś próbował spłynąć, to mu się to raczej nie uda. Jedyną trudnością są bobrowe tamy, na niektórych trzeba wysiąść i przeciągać canoe. Madawaska w pewnym momencie przepływa przez wielką łąkę, gdzie łączy się z Head Creek. Wygląda to na plątaninę kanałów, ale zawsze znajdziemy główny nurt. Na końcu trasy, Madawaska wpada do Lake of Two Rivers, trzeba od jej ujścia kierować się w lewo na plażę kempingu. Jeśli dla kogoś to na pierwszy raz zbyt skomplikowane, proszę wypożyczyć sobie canoe na Canoe Lake i popłynąć przez jezioro jak długo się da, tak na spróbowanie (ale kierując się mapą), lub wypożyczyć canoe na plaży na kempingu Lake of Two Rivers (zwykle siedzi tu facet i wypożycza łodzie na miejscu), i popłynąć sobie np. pod prąd Madawaska – jest bardzo łagodny – aż do widowiskowych wodospadów, zajmie nam to ok. godziny. Resztę czasu można spędzić na pieszych wycieczkach. Jedna ważna rzecz, na pierwszy raz odradzam startowanie, jeśli na jeziorze są bardzo duże fale. I nigdy nie stajemy pionowo w canoe, na pewno się wtedy wywróci, jeśli trzeba się w nim przemieścić, to tylko opierając się rękami o burtę. To kilka podstawowych rad, powodzenia...
Przepływaliśmy z Andrzejem tę trasę kilka razy, pokazując ją znajomym, w jeden z ostatnich świąt Thanksgiving z Edytą i Tomkiem. Przyjechaliśmy na kemping Canisbay w sobotę. Liczyliśmy na pełne czerwieni widoki, a tu nici. Wiatry zdmuchnęły czerwone liście, zostały tylko żółte i zielone, i to też niewiele. Za to ziemia pokryta wielobarwną kołderką. Każdy krok to szelest. Fifce i Pimpkowi się to nie podobało, podnosiły łapy w górę, macały liście niezadowolone. Koty lubią chodzić cicho (szczerze mówiąc, nasze koty ważą po 10 kg każdy, schody w domu pod nimi trzeszczą). Rozbijamy namioty. Pimpka przez chwilę musieliśmy trzymać na sznurku, bo natychmiast wypatrzył ropuchę. Przenieśliśmy ją dalej od namiotu, ale trzeba było odczekać, aż odejdzie, bo Pimpek jest bystry i patrzył, gdzie wynosimy jego zdobycz. Pozostało po tym wydarzeniu zdjęcie uwiązanego Pimpka, tylko po sznurku można go na nim dojrzeć, bo rudy Pimpek kompletnie zlewa się z kolorem liści. Potem poszliśmy na krótką wycieczkę na 5-kilometrową trasę Bat Lake do jeziorka z ciekawym punktem widokowym. Żółte liście spadały jak gęsty śnieg, wydając przy tym szelest. Wieczorem ognisko i dyskusja, czy iść na trasę, czy płynąć. Płynąć zwyciężyło. To był dobry ruch, bo jak się okazało, do Algonquin na podziwianie jesieni przyjechało mnóstwo gości z Azji i na trasach było pełno ludzi, widzieliśmy ich, przepływając wzdłuż rowerowego szlaku. Spuściliśmy na wodę Cashe Lake łodzie i w drogę. Jezioro gładkie, temperatura jak na tę porę roku niesamowita, dwadzieścia parę stopni w cieniu, słońce grzeje. Przed pierwszą przenoską trzeba manewrować między drewnianymi konstrukcjami po rozebranym moście kolejowym. Potem fragment przenoski trzeba nieść canoe po drewnianych śliskich kładkach. Trudy wynagradza zaraz potem widok małego wodospadu. Madawaska meandruje tu wśród skał. Widoki w październiku są inne niż w lecie. Wszędzie żółtawo, trawy na łąkach wyschły, przybrały różne odcienie szarości, jest ponad nimi lepszy widok na okolicę. Wtedy było dużo tam bobrowych, musieliśmy co chwila pokonywać je z rozpędu, a przy tych wyższych wysiadać i balansować na kupie gałęzi. Ale woda była całkiem ciepła. Bobrów widać nie było, choć na tamach świeżo ścięte gałęzie, czapli też nie, pewnie już odleciały na zimę. Potem jeszcze trzy krótkie łatwe przenoski i końcówka rzeki. Co chwila się wydawało, że jesteśmy tuż-tuż ujścia, a Madawaska znowu zakręcała. A na koniec cudowny widok na żółtawe wzgórza okalające Lake of Two Rivers. Jeśli nam się uda, będziemy w Algonquin za tydzień, możemy spotkamy któregoś z Czytelników na trasie.


Ceny: canoe ultralekkie 16 stop - 44 dol. bez podatku plus po ok. 3 dol. za mocowania, kapoki itd. Rezerwacja online i więcej informacji w Portage Store na Canoe Lake pod www.portagestore.com. Trochę tańsze canoe są w wypożyczalniach przed granicą parku mijanych od strony Huntsville przy drodze nr 60. Rezerwacja miejsc na kempingu w ontarioparks.com.


Joanna Wasilewska - Mississauga
Fot. J. Wasilewska/A. Jasiński

 


.

Opublikowano w Turystyka