Panie Redaktorze Kumor,
Kiedy Platforma doszła do władzy, Julia Pitera powiedziała "Przyjrzymy się finansom Radia Maryja". Od razu podniósł się straszny raban w Toruniu, jak ona śmie sugerować, że ich rozgłośnia bogaci się nieuczciwie? Dzisiaj na Owsiaka wylewa się kubły pomyj, robi się z niego wielkiego złodzieja i aferzystę, m.in. na łamach Gońca, ale nikomu nie przyjdzie do głowy, aby powołać niezależną, społeczną komisję do zbadania, jak dysponuje zebranymi funduszami. A przecież Kościół, który go nie lubi, mógłby odegrać w tym znaczącą rolę. Dlaczego woli agitować ludzi przeciw niemu "od zakrystii"? Może obawia się, że gdyby oficjalnie włączył się do akcji lustracji Owsiaka, wtedy Polacy przypomnieliby sobie o różnych mętnych sprawach Kościelnej Komisji Majątkowej, o jej konszachtach z byłym funkcjonariuszem SB, Markiem Piotrowskim, itd. itp.
Proponuję więc, aby taką akcję rozpoczął pan Ligęza, który jest pewien, że ludzie Owsiaka przywłaszczają sobie grube miliony, pisząc, że "te fakty wręcz wylewają się ze sprawozdań finansowych". Zapewne widział je na własne oczy. Pani Kossowska pewnie też je widziała, pisząc, że na "służbę zdrowia" nie trafia nawet 10 proc. zebranego "łupu". Świetnie. W takim razie niech idą śmiało z tym do sądu, niech zawstydzą media mainstreamowe. Ogólnikowe oskarżenia na łamach mało znanego w Polsce Gońca, niepoparte zeznaniami naocznych świadków, niewiele znaczą, a co gorsza, mogą tylko przysporzyć kłopotów naczelnemu redaktorowi.
Zdajecie się nie wiedzieć, że demokracja i wolność słowa nie oznacza swobody szkalowania kogoś w niewybredny sposób. Na przykład, prof. Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta, przegrał proces z Michnikiem za publiczne nazwanie go "zaciekłym obrońcą agentów", a Wyszkowski od lat procesuje się z Wałęsą za publiczne nazwanie go Bolkiem. A przecież obaj mają rację, mówią prawdę. Widzimy więc, co to znaczy zadrzeć z grubymi rybami, z rekinami. Owsiak też nie jest małą płotką. Już raz wygrał proces z Rydzykiem.
Poza tym, nie "atakuję z furią wszystkich dookoła w obronie Jerzego Owsiaka", a w Kościół nie "łupnąłem ciosem poniżej pasa" w swoim liście, jak twierdzi z furią Kossowska, lecz tylko wytknąłem mu jego nieroztropność w podejściu do Owsiaka. Krótko mówiąc, nie ma żadnej furii, jadu i ciosów poniżej pasa w mojej krytyce. Postawy takie demonstruje ona w swoim liście, nie ja. Ja krytykuję w sposób wyważony z przywołaniem faktów dość powszechnie znanych. Biorę jednak poprawkę, że osoba żyjąca pod kloszem radiomaryjnym, jak ona, ma prawo się zagubić. Dlatego olałbym jej atak na mnie, gdyby nie to, że pozwala sobie oskarżać Owsiaka o takie rzeczy.
Nigdy nie słyszałem i nigdzie nie wyczytałem, aby Owsiak agitował ludzi przeciwko Kościołowi. Kościół natomiast wiele razy agitował ludzi przeciwko Owsiakowi. Z wiarygodnego źródła dowiedziałem się, że robił to także w Toronto podczas ostatniego finału WOŚP. Kto jest więc tutaj stroną zaczepną, kto szuka źdźbła w czyimś oku, a nie widzi belki w swoim? I czy tak powinna zachowywać się instytucja ucząca o miłości bliźniego?
A co do wspomagania finansowego inwestycji toruńskich, nie usłucham rady Kossowskiej. Co więcej, radziłbym jej uważać, w czyje ręce oddaje swoje pieniądze. Np. 31 stycznia portal Interia podał, że Rydzyk zeznawał w sądzie, że za pracę w Radiu Maryja, Telewizji Trwam oraz Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej nie pobiera żadnego wynagrodzenia, a jako członek zgromadzenia redemptorystów nie dostaje nawet kieszonkowego. O pieniądze, np. na kupno butów czy fryzjera, musi prosić swojego przełożonego. Następnie wyszedł z sali rozpraw, wsiadł do luksusowego lexusa (który może kosztować od 250 do 300 tys. złotych) i pojechał do domu. Magnat medialny udający żebraka. Co się dziwić, że publikujecie o Owsiaku takie rzeczy, skoro macie takiego pasterza. Przykład idzie z góry.
Gdybyście podali choć jeden przykład, a w dodatku udowodnili, że w tym a tym przypadku Owsiak przywłaszczył sobie tyle a tyle tysięcy lub milionów, wtedy od razu liście by z drzew pospadały i niejeden czytelnik, w tym również ja, zmieniłby zdanie o nim. Póki co, te wszystkie wasze żale i pretensje do niego są praktycznie gołosłowne.
Jerzy Sędziak
PS Ciekaw jestem, gdzie jeszcze ukazał się artykuł "Owsiakiada" pióra p. Ligęzy. Sprawdzałem na Google, ale prócz Gońca nie znalazłem drugiej redakcji.
Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, apeluję do Pana, aby mnie Pan już więcej nie straszył, bo się tym bardzo przejmuję i mogą mi się od tego zrobić wrzody.
•••
Dzień dobry, panie Andrzeju,
Niech pan słucha, co mi się dzisiaj wydarzyło.
Otóż do poniższego tekstu nt. Pawłowicz na portalu Dziennik.pl dałem dwa razy swoje wpisy. Pierwszy był puszczony przez moderatora przez jakieś pół godziny, a później wymazany. Drugiego nie wpuścili wcale. Inny bloger napisał, że coś mało dzisiaj wpisów stronników PiS-u. Wydaje mi się więc, że za tymi małżeństwami tej samej płci i za tą walką z Kościołem stoi niejaka Unia Europejska (jeśli nie oni, to na pewno Niemcy, bo Dziennik to przecież Springer). Interesujące, prawda? Zauważyłem to likwidowanie wpisów prokościelnych w grudniu, jak byłem na chorobowym.
Ale jakoś nie przywiązałem wagi do tego. Ale ta cenzura wpisów prokościelnych jest widać planowa i celowa. Oto moje ocenzurowane wpisy:
Kto to kiedyś powiedział: "Policzmy głosy"?
Może pomogę: Za Telewizją Trwam ponad 2 mln podpisów, za którymi stoją fizyczne osoby, 150.000 (czyli tak na prawdę 50–75 tys. fizycznych osób) e-maili tak zwanych oburzonych do 49 posłów PO głosujących przeciw projektowi ustawy o małżeństwach tej samej płci.
Kiedy obserwuję autorytety wypowiadające się na temat słabości kościoła katolickiego, na temat aborcji, eutanazji, małżeństw tej samej płci itp. to rzuca mi się w oczy nadreprezentacja osób pochodzenia żydowskiego. Dla przypomnienia więc powiem, że Izrael jest krajem teokratycznym, w którym prawo oparte jest na zasadach Talmudu. A więc w Izraelu prawo nie dopuszcza do aborcji, rozwodów, eutanazji. Skąd się bierze więc nadreprezentacja osób pochodzenia żydowskiego starających się liberalizować życie w innych krajach? Być może poczucie, że się pochodzi z narodu wybranego pozwala łatwiej postawić się w postaci sędziego cudzego losu?
Tym razem pojawił się ghost writer, sędzia z jednego z najbardziej zsekularyzowanych krajów, czyli Holandii. I on też chce naprawiać Polaków.
Janusz Niemczyk
Tekst na Dziennik.pl:
Pawłowicz problemem dla PiS? "Przegrała i obrywamy w tej wojnie"
Posłanka Krystyna Pawłowicz jest problemem dla PiS. Przedstawiciele partii są wściekli i uważają, że jej wystąpienie podczas debaty o związkach partnerskich było błędem - donosi "Rzeczpospolita". Prof. Pawłowicz przekonywała w miniony piątek, by nie fundować słodkiego życia nietrwałym, jałowym związkom osób, z których społeczeństwo nie ma żadnego pożytku.
Co do zasady prof. Pawłowicz miała rację. Ale wszyscy wiemy, że ma nieprzewidywalny temperament, poniosły ją emocje, przegrała i obrywamy w wojnie, która mogła być wygrana - mówi "Rzeczpospolitej" członek Komitetu Politycznego PiS.
Obowiązuje dyrektywa, że nie wolno wypowiadać się posłom na tematy, na których się nie znają. Mamy wyznaczone swoje specjalizacje. Prof. Pawłowicz nie jest od wojen kulturowo-światopoglądowych - wyjaśnia inny rozmówca z PiS. A członek komitetu partii dodaje: Nie możemy mówić o nowej jakości języka w polityce, a później pozwalać na tak konfrontacyjne zachowania.
Bezpośrednio po wystąpieniu w PiS zapanowała konsternacja, oficjalnie jednak władze partii opowiedziały się za posłanką Pawłowicz. Tymczasem wczoraj za jej słowa przeprosił w RMF FM prof. Piotr Gliński. Ja się z tymi wypowiedziami nie zgadzam - właśnie jeśli chodzi o formę czy o niekulturalny styl wypowiedzi - mówił prof. Gliński. Tymczasem sama Pawłowicz przekonuje: - Od kolegów mam pełne poparcie. Niektórzy może się trochę wahali, ale jak jest zmasowany atak na jedną osobę, to widzą, jak to wygląda, i mnie wspierają. Z profesorem Glińskim często się spieramy, ostatnio krytykowałam jego wizję społeczności obywatelskiej. Mam wrażenie, że w ogóle mojego wystąpienia nie słuchał, tylko zna je z medialnych relacji - dodaje.
Odpowiedź redakcji: No, a czego się Pan spodziewał po portalu dziennik.pl, Panie Januszu?