A+ A A-

Większe możliwości, żeby decydować o sobie... Z właścicielem Covered Bridge Park Andrzejem Sadeckim rozmawia Andrzej Kumor

Oceń ten artykuł
(3 głosów)

Poszli na całość, rzucili się na głęboką wodę. Na początku sprzedali wszystko i kamperem przejechali Amerykę, w drodze pojawiło się ich czwarte dziecko, wrócili do Toronto by spokojnie mogło przyjść na świat. Trochę, popracowali i postanowili żyć tak jak chcą - z wielkimi trudnościami ale dopięli swego - mieszkają w dużym domu nad rzeką Bonnechere na kanadyjskich Kaszubach niepodal Round Lake, w sąsiedztwie parku Algonquin prowadzą ośrodek kempingowy, mają własne kury, kozę i 60 hektarów przestrzeni do oddychania... - Dzidka i Andrzej Sadeccy, imigranci z lat 80...

Andrzej Kumor: Minęło kilka lat od naszej ostatniej rozmowy, kiedy byliście tutaj tacy świeżo upieczeni, tacy „miastowi”, którzy zaczynają wiejską przygodę. Powiedz, jak patrzysz na to z perspektywy tych kilku lat? Chyba okrzepliście, chyba czujesz się pewnie, jak gospodarz na swoim?


Andrzej Sadecki: Ja nie jestem zupełnie „miastowy”, bo urodziłem się i wychowałem na wsi w Polsce. Zawsze ciągnęło mnie do ziemi. Moje plany kiedyś... kiedyś myślałem, że wrócę do Polski, a później, kiedy się już osadziłem w Kanadzie bardziej na stałe, to nie chciałem za bardzo mieszkać w Toronto.


– Za ciasno, za gęsto?


– Po prostu nie czuję się dobrze w dużym mieście, za ciasno, a tym bardziej Toronto z roku na rok – mieszkałem w Toronto w latach 90. i 2000., razem 18 lat – na przestrzeni tych lat coraz więcej ludzi, i ciaśniej, i z parkingiem problem. Pracowałem dużo w samym centrum, to był dla mnie problem. Na początku jeździłem do pracy samochodem, ale później to już nie miało sensu, po prostu było za ciasno. Coraz trudniej się dostać do pracy, smród dużego miasta i tłok. Mnie to zawsze przeszkadzało. Potrzebowałem przestrzeni, a tu jest przestrzeń.


– No właśnie, zrobiliście skok na główkę, ile tu jest hektarów?


– 150 akrów, w przeliczeniu mniej więcej 60 hektarów to nasze.


Jest tak jak mówisz, okrzepliśmy trochę, wszystko się ustabilizowało.


– Dzieci chodzą do szkoły, zostaliście zaakceptowani przez tę społeczność w Killaloe?


– Tak. Tutaj jest tak, że każdy żyje swoim życiem. Nie ma się takich bezpośrednich sąsiadów, jeden drugiemu w garnki nie zagląda przez podwórko, bo to jest dalej, mamy dużo więcej przestrzeni. Mamy znajomych oczywiście, zna się ludzi dookoła, ale życie towarzyskie powiedziałbym, jest w miarę ubogie. Nie spotykamy się często, mamy znajomych w pobliskiej czy drugiej wsi, czasami się odwiedzamy. Czasami się zdarza, że jeździmy do Toronto.


– Do starych znajomych?


– Tak, jak się organizuje jakieś imprezy, to raczej w tamtych kręgach. Miałem urodziny, to żona mi zrobiła imprezę w Toronto, w Millenium Gardens. Tak generalnie, to dla dzieci, szczególnie tych młodszych, to jest dom, bo one niewiele pamiętają z Toronto. Julia i Emilka chodzą tutaj do szkoły. Emilka teraz pójdzie do do ósmej klasy Pembroke, zdecydowała się, że pójdzie do high school, bo jest taka możliwość, choć mogła być jeszcze rok w tej lokalnej szkole.


– To szkoła z internatem?


– Nie, jest autobus. Często ludzie z miasta, gdy tu przyjeżdżają, pytają, jak tu się żyje, bo wszędzie tak daleko, wtedy mówię – daleko jest dla nich przyjechać z Toronto tutaj. Natomiast jeśli chodzi o takie podstawowe udogodnienia typu szkoła, to myślę, że generalnie tutaj się lepiej mieszka niż w mieście.


– Jest szpital, jest lekarz? Zawsze ludzie się boją o te wszystkie usługi, które miasto oferuje.


– Absolutnie nie ma z tym problemu. Na przykład szpital w Barry’s Bay nie jest wielki, ale jest dobrym szpitalem, tak że z pierwszą pomocą nie ma problemu – wiele razy miałem jakieś problemy, np. z zerwanym paznokciem, to jak się jedzie z czymś takim, to w Toronto trzeba całą noc spędzić. Tu często jest wywieszka, ile trzeba czekać na lekarza, nie może być więcej niż dwie godziny, czasem godzinę, półtorej, jest parę osób w kolejce.


– Na ostry dyżur?


– Tak, jak się jedzie na tzw. emergency do szpitala – o każdej porze dnia i nocy. Zależnie od tego, kiedy się pojechało, czy to jest weekend, czasami może być to dłużej, ale średnio trzeba czekać godzinę, dwie na lekarza, żeby przyjął i zobaczył. Tak że jeżeli o takie rzeczy chodzi, to nie ma porównania. Moim zdaniem, tu jest dużo lepiej.
Do szkoły z dojazdami nie ma problemów, bo przecież każdej szkoły są autobusy, nawet do high school teraz. Co prawda ten autobus będzie jechał godzinę czy może godzinę i pięć minut do Pembroke, ale podjedzie tu pod skrzynkę pocztową, dziecko będzie musiało przejść 500 metrów od domu do drogi.


– Nie można mówić, że ma do szkoły pod górkę.


– W Polsce niektórzy chodzili po dwa i więcej kilometrów piechotą. Do szkół tutejszych, do Killaloe, jest blisko. Julia będzie ciągle dojeżdżać. Autobus przyjeżdża 8.05, Julia musi być przy drodze, autobus podjeżdża, zabiera i o 3.15 przywozi.


– Jesteś tutaj biznesmenem, jesteś członkiem miejscowego stowarzyszenia gospodarczego, jak cię ludzie z tych kręgów zaakceptowali?


– Ciągle jest tak, że nie mam tutaj szerszej rodziny...


– Czyli jest ta stara społeczność?


– Oczywiście. Oni mają swoje kręgi, w zasadzie wszyscy w ten czy inny sposób są spokrewnieni, przynajmniej ci, co są urodzeni tutaj, to jest piąte czy szóste pokolenie, czy to są Borutskie, czy to są Pekoskie.


– Wciąż mieszkają tu Kaszubi, potomkowie pierwszych osadników?


– Mówię głównie o tych, bo tych znam, ale na przykład, z drugiej strony są Foylesowie czy Tomasinis, oni są irlandzkiego pochodzenia. Bo akurat tu, gdzie my jesteśmy, to jest pogranicze wpływów polskich, kaszubskich i irlandzkich. Z tej strony Killaloe było bardziej irlandzkie, niemieckie, a znowu Wilno i Round Lake było polskie, kaszubskie. To ciągle się widzi. Jeżeli popatrzysz jakby po naszej prawej stronie, to wzdłuż rzeki Bonnechere i okolice Round Lake i Wilna, to mieszkają tam Norbeckie, Pekoskie, Janta, to wszystko są polskie rodziny.


– No właśnie, czy polskie? Ostatnio zaczęło się mówić o tym, że to Kaszubi, czy oni się czują Polakami, czy czują się Kaszubami?


– Przede wszystkim, oni się czują Kanadyjczykami. Pytałem się parę razy miejscowych, na przykład takiego człowieka w moim wieku, czyli około 50, 50 paru lat, mówił, że jak oni dorastali, jak on był dzieckiem, to zawsze myśleli o sobie, że oni są polskiego pochodzenia, a ich dziadowie przyjechali, gdzieś tam z Polski. Tak że w tamtych czasach o Kaszubach nikt nie mówił. Tak mi w każdym razie ludzie mówią.
A co ja myślę na ten temat? Eh, myślę, że Polska była kiedyś jedna, ale tak naprawdę te wpływy kaszubskie były, ale nie będę się z nikim sprzeczał. Ktoś mnie kiedyś chciał przekonać, że ja też jestem Kaszubem.


– Jak tak będziemy dzielić, to są górale, już nie mówiąc o ślązakach.


– No właśnie, w Polsce różne, folklorystyczne, że tak powiem, nacje były, o różnych wpływach, strojach i zwyczajach.


– Czy to jest teraz takich ruch, czy to tylko takie gazetowe zjawisko?


– Ja bym powiedział, że to jest gazetowe. Jest paru ludzi, albo jedna osoba, która próbuje na to kłaść nacisk i hałas wokół tego robić. Wydaje mi się, że generalnie dla większości ludzi, jakieś 95-98 procent tych, którzy w jakiś sposób do pochodzenia się poczuwają, to tak naprawdę to dla nich nie ma znaczenia.


– Czy jest trochę ludzi z Toronto, którzy tu się osiedlają? Czy są nowi Polacy?


– Tak, to się widzi. Jest taka stara Polonia, która się trzyma oddzielnie. To jest taka Polonia, powiedzmy harcerska, powojenna, jest paru takich ludzi w okolicach Barry’s Bay, którzy tam mieszkają od lat. Jest trochę nowych ludzi w Wilnie, których spotkaliśmy. Przenieśli się tutaj parę lat temu tak jak my, ale to głównie na emeryturę. Sprzedali w Toronto, cokolwiek mieli, i kupili tutaj cottage czy dom i mieszkają. Jest takich ludzi trochę. Tak naprawdę w naszym wieku, takich młodszych ludzi z dziećmi, to nie ma. Nie spotkałem. Raz była taka rodzina, nie wiem, czy jeszcze są, przenieśli się tutaj, ale później już ich nie widywałem, tak że próbowali.

Na pewno to nie jest dla każdego, nie jest to łatwa decyzja, łatwe życie.


– Starasz się żyć po polsku i żyć tak jak chcesz, po swojemu?


– Tak. Myślę, że każdy człowiek by chciał, próbować żyć tak jak chce. Nie zawsze jest mu to dane i różne są przeszkody ku temu, no bo i przepisy, takie czy inne, i trzeba próbować dostosować do pewnych rzeczy. Ale wiadomo, że z tego względu, że tu jest większa przestrzeń i większa posesja, są większe możliwości. Większe możliwości, żeby decydować o sobie i o tym, co się robi.


– Co zrobiłeś nowego od tego czasu, kiedy rozmawialiśmy ostatnio, bo widzę, że ośrodek wspaniale funkcjonuje, masz powiększoną przestrzeń dla domów kempingowych, masz jurty, wybudowałeś dodatkowo cottage? Już nie pracujesz nigdzie indziej?


– Nie pracuję, cały czas pracuję tutaj, nie zajmuję się praktycznie niczym innym od pięciu lat. Jeszcze jak rozmawialiśmy, to miałem kontrakty w poprzedniej pracy, w moim poprzednim fachu – pracowałem jako konsultant komputerowy, ale ostatni mój projekt skończył się w 2011 na wiosnę. Szukałem trochę, ale nasz syn zachorował, to nam zajęło długo, tak że wtedy nawet specjalnie nie próbowałem szukać pracy. Tak się to razem złożyło. A jak zacząłem znowu szukać pod koniec 2011 roku, kiedy z synem było już lepiej, to miałem parę ofert. Ale będąc tutaj, i próbując znaleźć pracę w Toronto, to tak nie za bardzo chciało się złożyć.


– Ale pracować możesz, masz wi-fi, masz Internet.


– Tak, ale teraz już nie chcę. Przez dwa lata jeszcze chciałem coś znaleźć, ale tak naprawdę to mam mnóstwo pracy tutaj i nie mogę się wyrobić z tym wszystkim. Jest tyle rozpoczętych rzeczy.


– Tyle masz planów?


– Tyle mam rzeczy, o których myślę, że mógłbym lub powinienem zrobić, tak że czasami muszę ustawiać priorytety, co w tej chwili myślę, że byłoby najlepszą inwestycją mojego czasu i moich pieniędzy. Bo tak naprawdę, żeby być efektywnym, żeby utrzymać się na powierzchni i żeby ten biznes funkcjonował, to muszę w ten sposób właśnie myśleć, żeby poświęcać swój czas i środki, które mam, w jak najbardziej efektywny sposób.


– Ośrodek jest czynny cały rok? Ludzie przyjeżdżają tu na podlodowe ryby czy coś takiego?


– Generalnie my bardzo zimą spowalniamy. Ośrodek jest czynny od maja do października, kemping i trailerpark są sezonowe. Ta jedna kabina, w której jesteśmy teraz, to jest taki domek wykończony na styl góralski, w drewnie, to ten domek jest czynny cały rok. Tak go pozmieniałem, mam wodę ocieploną, jest rura, która ma grzałkę w środku, mam wstawiony grzejnik do pomieszczenia, gdzie jest pompa, i oczywiście jest piec na drewno.


– Rzeka zamarza? Skąd jest woda, z rzeki?


– Rzeka nie zamarza, jest trochę lodu. Trudno uwierzyć, ale przy -37 ta woda płynie i nie zamarza. Dalej, gdzie jest to otwarcie, czasami się zdarzy, że jest cienka skorupa lodu, ale po tym absolutnie nie da się chodzić. Tu pod mostem nigdy nie zamarza, jest trochę lodu, ale woda cały czas się porusza, płynie. Jak jest około -40, to jest ciekawy widok, bo to woda aż paruje z rzeki, a ta para dotyka gałęzi na drzewach.

– Co tu można robić zimą? Łowić spod lodu na Round Lake?

– Na Round Lake oczywiście, jest możliwość łapania ryb, można jeździć na skuterach, na nartach. Mamy sanie motorowe, to przejeżdżamy na tych saniach, jak jest dużo śniegu, robimy szlaki po lesie. Można chodzić na rakietach śnieżnych albo nartach biegówkach.


– Czy na Sylwestra ludzie też przyjeżdżają?


– Ostatnie trzy – cztery lata co roku mam rezerwację na Sylwestra, na święta, nawet w Wigilię ludzie przyjeżdżają. Czasami Polacy, czasami nie, różnie, kto pierwszy zrobi rezerwację, ten dostaje domek na ten czas. W zeszłym roku w grudniu nie było za dużo ludzi, bo nie było śniegu. Jak ktoś chce przyjechać do takiego domu, to chce, żeby była zima. Dla mnie najlepiej służy śnieg w grudniu, bo wtedy nawet na początku grudnia ludzie przyjeżdżają, chcą zapalić sobie w piecu, i pytają się o szlaki, o inne rzeczy, a tak naprawdę przyjadą na dwa dni, napalą w piecu, patrzą na rzekę, piją wino czy cokolwiek innego i się relaksują. Przyjadą w piątek wieczorem, w sobotę pośpią do południa, wychylą nosa może, i w niedzielę wyjeżdżają. Taki jest standard. Zdarzy się czasami, że przyjadą i pochodzą trochę, ale generalnie 90 procent ludzi bardzo mało wychodzi. Ale miałem taką grupę raz, że nawet próbowali prosiaka piec na ognisku przy -15 na dworze, ale myślę, że go nie upiekli. To było ciekawe. Ale próbowali, bo obejrzeli sobie filmik na YouTube, jak to można takiego prosiaka upiec, mieli wideo, mieli instruktaż cały, ale nie wzięli pod uwagę, że jak jest zimno, -15, to jednak trzeba mieć piec zamknięty, żeby cokolwiek upiec. Na otwartym ogniu to on się tylko osmalił. Dwie godziny walczyli z tym, w końcu zasugerowałem, żeby w piekarniku spróbowali dopiec go, żeby mogli go zjeść. Nie wiem, jaki był rezultat.


– Pozostaje gratulować i trzymać kciuki, żeby tu był prawdziwy polski ośrodek i zapraszajmy wszystkich, którzy chcą mieć miłe polskie wakacje u miłej polskiej rodziny na Polskich Kaszubach.


– Zapraszam, jesteśmy otwarcie latem cały czas, namioty mile widziane, mnóstwo miejsca. Zawsze są miejsca albo na kempingu, albo troszkę obok. Mam miejsca przygotowane na trzy – cztery namioty, które są prywatne i z dobrym dostępem do łazienek i do wszystkiego, co jest w parku. Ale jest prywatnie i nawet można sobie pośpiewać i nie zawsze trzeba być cicho. Jak są długie weekendy, ja to rozumiem, że ludzie czasami z miasta chcą przyjechać i poimprezować trochę na łonie natury. Tak że próbuję to ustalić na początku pobytu i jeśli ktoś ma taką potrzebę, to mam miejsce dla takich ludzi też.

Zapraszam wszystkich!

Covered Bridge Park
1424 Round Lake Road
Killaloe, Ontario K0J 2A0
613-757-3368
email: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Andrzej Kumor

Widziane od końca.

Strona: www.goniec.net/
Zaloguj się by skomentować

Nasze teksty

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.