farolwebad1

A+ A A-

Szlakami Bobra: Narodowy Park Georgian Bay Islands i wyspa Beausoleil

Oceń ten artykuł
(6 głosów)


Georgian Bay Islands to narodowy park usytuowany na największym na świecie słodkowodnym archipelagu 30.000 granitowych wysp i wysepek, będącym ikoną spektakularnego krajobrazu Tarczy Kanadyjskiej. Teren samego parku obejmuje ponad 60 wysp. Park znajduje się tylko ok. 2 godzin od aglomeracji torontońskiej, warto tu przyjechać na jednodniową kilkugodzinną wycieczkę lub na kilka dni . I mimo że dostępny jest tylko z wody, łatwy do zwiedzania również dla nieposiadających łodzi i żaglówek, o czym dalej. Dzisiaj o jego największej wyspie, 8-kilometrowej Beausoleil Island.

Zacznijmy może od jej historii, a ta jest imponująca, bo materialne ślady człowieka sięgają tu 7000 lat. O tym, że wyspa prawdopodobnie służyła jako letni obóz dla łowców z różnych kultur, świadczą znalezione tu narzędzia, fragmenty broni i naczynia. Pierwszy kontakt Indian Algonquinów z Europejczykami nastąpił 600-400 lat temu. Pierwsza wzmianka o wyspie pochodzi z 1624 r. Kontakty te przyniosły choroby i rozkład tradycyjnego stylu życia Indian, a w efekcie ich migrację. Odżibuejowie przybyli w te rejony w początkach XVIII w. Beausoleil była dla nich miejscem postoju przed ostatecznym przybyciem do Midland w celu handlu futrami. Cywilizacja wydzierała im ich tradycyjne tereny, a w połowie XIX w. utworzono dla nich na wyspie Beausoleil jeden z wielu eksperymentalnych rezerwatów, gdzie pod kierunkiem chrześcijańskiego już wodza Johna Assance mieli się uczyć życia białego farmera. Uboga ziemia nie wyżywiła osiedleńców, głód i choroby ich dziesiątkowały, po 20 latach Indian przeniesiono na inne wyspy, pozostały po nich resztki zabudowań, cmentarz z grobem wodza i zdjęcia obrazujące potworną nędzę. Można je obejrzeć niedaleko głównego kempingu na wyspie, Cedar Spring. Wyspa przechodziła później różne koleje, osadnictwo białych pionierów, obozy YMCA dla młodzieży, a w 1926 roku utworzono tu park narodowy.


Obecnie park oferuje 15 kempingów z prawie 200 miejscami obozowymi. Część z nich nie podlega rezerwacji, obowiązuje tu zasada kto pierwszy, ten lepszy. Można się tu zatrzymać na kempingu w lesie, pójść z plecakiem na kilka dni, zmieniając miejsca postoju, bo kempingi rozłożone są wzdłuż prawie całego wybrzeża wyspy, wybrać kemping na granitowych skałach na brzegu, gdzie zbudowano specjalne drewniane platformy do rozłożenia namiotu. Można tu byczyć się z dziećmi na piaszczystych plażach, można chodzić na wycieczki. Można tu też przyjechać tylko na kilka godzin, zwiedzić wyspę, wykąpać się, zrobić sobie piknik. Do dyspozycji jest 11 tras od 0,3 do 8 km długości, można też zwiedzać wyspę na rowerze. Ja polecam krótki – 2,5 km, ale bardzo piękny szlak z Chimney Bay. Wiedzie przez granitowe skały, lasy z białymi sosnami, mija piękne dwa małe jeziorka, potem granitowymi klifami prowadzi nas na północ wyspy, skąd roztacza się piękny widok na otwartą wodę Georgian Bay i jej tysiące wysp, tu możemy zejść do piaszczystej dzikiej plaży, zwykle jest tu mało ludzi. Schodząc odnogami szlaku, możemy obejrzeć kolejne zatoczki i kolejne niewielkie kempingi. Szlak zaprowadzi nas też do Frying Pan Bay, zatoki, w której Odżibuejowie stacjonowali w drodze na handel futrami do Midland, chroniąc się przed nieprzewidywalnymi wiatrami nad jez. Huron. Teraz, z powodu dużej głębokości niewielkiej zatoki, cumują tu wielkie wielopiętrowe jachty. Szczerze mówiąc, stanowią jakiś dysonans w stosunku do otaczającej je przyrody i małej zatoczki.
Musimy być przygotowani, że na wyspie spotkać możemy niedźwiedzie, grzechotniki East Massasauga – jedyne jadowite węże w Ontario, i poison ivy, piekielnie parzące zielsko.


Beausoleil poznaliśmy dzięki naszemu przesympatycznemu koledze Waldkowi. Zabrał nas tutaj kilka razy swoją żaglówką. Wyciągnął nas z Mississaugi w okresie tak potwornych upałów i czarnych muszek, że o wycieczce do lasu nie było mowy. Na Georgian Bay owiewał nas wiatr, jak było za gorąco, właziliśmy do wody w ubraniu, żeby chłód trzymał dłużej. Dodatkową atrakcją było pływanie między zdradliwymi podwodnymi skałami Georgian Bay według mapy, bo sonar nie działał. Pełni wdzięczności, przeszliśmy z przyjemnością nawet krótki kurs płukania nóg przed włożeniem ich na pokład, bo Waldek ma malutką słabość na punkcie piasku w żaglówce. Dobry dla nas, pechowy dla Waldka los zrządził, że raz z powodu awarii silnika i braku wiatru zatrzymać się musieliśmy na Cedar Spring, co umożliwiło nam penetrację południowej części wyspy, następnym razem dotarliśmy do Chimney Bay. O tej zatoce licznym rodakom żeglarzom wspominać nie trzeba, jacht z polską flagą to bardzo częsty widok, tu się odbywają słynne zakończenia polskiego żeglarskiego sezonu (wszyscy polscy żeglarze o tym wiedzą, dlatego jak tu dopłynąć jachtem, opisywać nie ma sensu). Stąd robiliśmy piękne wycieczki, potem wieczór na kotwicowisku, panowie na noc w kabinie, a ja na pokładzie w śpiworze, z widokiem na rozgwieżdżone niebo i lekkim bujaniem przypominającym babciny hamak na werandzie. Rano tylko straszna rosa na śpiworze.
Cumowanie w zatoce Chimney ma jeszcze jedną poznawczą stronę. Można zobaczyć styl spędzania wolnego czasu sporej grupy Kanadyjczyków. Tych bez cottage'u, za to z wypasionymi, jak to się teraz podobno w Polsce mówi, motorowymi jachtami-domkami, i tych z małymi łódkami, mnóstwo ich cumuje na Chimney (na żaglach odważają się pływać nieliczni, a wielu z nich to Polacy, żagle wymagają umiejętności, a motorowe jachty tylko pieniędzy na benzynę). Jedząc rano jajecznicę na boczku w wykonaniu Waldka, obserwujemy pontony odrywające się od łódek. Właściciele płyną na poranne wyprowadzanie psów na brzeg i na wizytę w sławojce na brzegu. Wprawdzie na jachtach mają z reguły łazienki, ale pompowanie ścieków kosztuje. Cała procesja powtarza się wieczorem.


Na koniec mała dygresja dotycząca pracy naszych urzędników zajmujących się przyrodą. Któryś z nich wpadł na "genialny" pomysł i każdą wyspę ponumerował, obwieszczając to parometrową tablicą wbetonowaną w granit na froncie każdej wyspy. Jak to wygląda na parometrowej wysepce, nie trzeba mówić. Park w założeniu mający chronić krajobraz tego regionu, został kompletnie zeszpecony. Trudno tu zrobić nawet zdjęcie.
A teraz informacja dla tych, którzy łodzi nie mają, jak dotrzeć na Beausoleil. Z Toronto hwy 400 na północ, zjeżdżamy na zachód zjazdem nr 156 w Muskoka Rd. 5, nią do Honey Harbour. Stąd do dwóch punktów na Beausoleil (Chimney Bay i Cedar Spring) kursuje stateczek "Day Tripper". Odjazdy o godz.: 11.00, 12.00, 13.00, powroty o 15.30, 16.30, 17.30. Bilet dla dorosłych 15.70 dol., dzieci 11.70 (w cenę wliczony pobyt w parku). Czas dojazdu do wyspy 15 min. Polecana rezerwacja pod nr 705-526-8907. Pod tym numerem można także umówić się na przewiezienie na kemping rzeczy. Można też skorzystać w przystani z licznych water taxi.


Ceny kempingów:
Cedar Spring – 25.50 dol. (tu znajdują się łazienki z ciepłą wodą i parkowe biuro);
Inne "prymitywne" kempingi – 15.70. Rezerwacja 9.80 dol.
Można wynająć też nowo zbudowane duże kabiny z pełnym wyposażeniem kuchni, cena w zależności od liczby pokoi 160 i 140 dol. za noc.
Do przewiezienia rzeczy możemy użyć wygodnych wózków, które znajdują się przy przystani w Cedar Spring.
Rezerwacja i informacje pod nr 1877-737-3783 lub w głównym biurze w Midland.
I jeszcze jedna możliwość zobaczenia Georgian Islands. Można się wybrać statkiem na wycieczkę. Jeden płynie z portu w Midland, trasa prowadzi obok Beausoleil, między wyspami. Atrakcją są objaśnienia kapitana, która wyspa należy do którego znanego milionera. Drugi statek płynie z portu w Penetanguishene, wypływa bardziej w zatokę. Na obu statkach można zjeść obiad.

Joanna Wasilewska

Zdjęcia:
Joanna Wasilewska/Andrzej Jasiński

Ostatnio zmieniany piątek, 03 sierpień 2012 18:35
Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.