farolwebad1

A+ A A-

Życie polonijne

Nikt nam wolności nie podarował, wywalczyliśmy ją sami

W historii Polski, tak się składa,

Był kiedyś ponad wiek niewoli;

Jedenastego listopada

Nasz kraj z niewoli się wyzwolił.

I wtedy myśl powstała taka,

By przez szacunek dla przeszłości,

Ten dzień na zawsze dla Polaka,

Pozostał Dniem Niepodległości.

       Pomimo, że mieszkamy w Kanadzie, pielęgnujemy nasze polskie dziedzictwo poprzez naukę języka, historii i kultury polskiej. W dniu 10 listopada 2018 r. w największej polskiej szkole w Ontario uczniowie i ich rodziny oraz nauczyciele uczcili 100 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. W uroczystej akademii towarzyszyli nam goście: Konsul RP Andrzej Szydło oraz Vice Principal Dufferin-Peel Catholic District School Board Dorota Jakubowska.

  Dyrektor szkoły, Tamer Botros, powitał wszystkich w języku polskim. Z uznaniem słuchaliśmy coraz lepiej wymawianych przez niego trudnych słów. Następnie Konsul Andrzej Szydło mówił o tym, jak zaborcy próbowali narzucić Polakom swoją kulturę i język, ale nasi przodkowie walczyli o zachowanie polskości. Polska odrodziła się po 123 latach niewoli, bo język polski nie zaginął.

        Odśpiewanie hymnów Kanady i Polski rozpoczęło część artystyczną spotkania.

Opowiedz nam, moja Ojczyzno,

jak matka dzieciom ciekawym,

o latach znaczonych blizną

na wiekach chwały i sławy.

Wytłumacz nam, tak jak umiesz,

skąd czerwień i biel sztandarów.

Niech ludzie żyją tu dumnie,

że taki wydał ich naród.

        Tak uczniowie klas 8a i 8b pod kierunkiem Anny Steckiej i Renaty Zapalskiej wprowadzili nas w klimat wydarzeń, które pozwoliły Polsce na odzyskanie niepodległości. Składając hołd tym, którzy walczyli o wolność Ojczyzny we wszystkich częściach świata, w powstaniach narodowych, w I i II wojnie światowej, młodzież recytowała utwory polskich poetów przy akompaniamencie wspaniałej muzyki i pieśni patriotycznych. Przypomniała też, że 11 listopada to dzień pamięci o tych, którzy walczyli na wszystkich frontach świata – Remebrance Day. Jego symbolem jest czerwony mak. Polakom ten kwiat przypomina o Monte Cassino, jednej z najbardziej zaciętych bitew II wojny światowej, w której “czerwone maki zamiast rosy piły polską krew”. Odzyskana niepodległość w 1918 roku musiała być broniona w 1920 r., w czasie II wojny i później…

        Klaudia Cichy, Alexsander Iwan, Kacper Jedrzejewski, Gabriela Kaczmarczyk, Suzanne Kaniuk, Jakub Kolano, Dawid Kraj, Philip Kus, Martyna Lada, Julia Milewska, Mateusz Mularz, Emilia Murzydlo, Nicole Olszewski, Emilia Ostrowski, Olivia Ostrowski, Maya Paradiuk, Olivia Rogowski, Vernika Rudnicki, Anika Serra, Norbert Soltysik, Monica Stadnik, Nicholas Waclawiak to główni bohaterowie tego wydarzenia.

        Symbolika dekoracji wykonanych przez Ewę Woźniak podkreśliła podniosłą atmosferę spotkania, a oprawa dźwiękowa Pawła Czarnomskiego była dopełnieniem jego artystycznych walorów.

        Przy wejściu do sali, gdzie odbywała się akademia, mogliśmy zobaczyć małą wystawę poświęconą postaci Piotra Drzewieckiego - prezydenta Warszawy w odrodzonej Polsce (1918–1921), działacza społeczno - gospodarczego. Jego prawnuczka, Marta Romaniuk, jest nauczycielką w Polskiej Szkole im. M. Kopernika.

     Chociaż Polskę wykreślono z mapy Europy, nie wymazano jej z serc Polaków. Teraz naszym obowiązkiem jest uczenie kolejnych pokoleń, żyjących poza granicami, dumy z polskich korzeni. Dzięki takim wydarzeniom młodzi ludzie poznają piękną, choć trudną, historię kraju swoich rodziców, dziadków... Polskość przetrwała czas zaborów bo była pielęgnowana w domach rodzinnych. Uczmy się od naszych przodków i pamiętajmy słowa piosenki Marka Grechuty:

A wolność, to królestwo dobrych słów

Mądrych myśli, pięknych snów,

To wiara w ludzi.

Wolność,

Ją wymyślił dla nas Bóg...

* Zacytowane w tekście fragmenty poezji pochodzą ze scenariusza akademii opracowanego przez Annę Stecką i Renatę Zapalską.

Bożena Szwed

wtorek, 13 listopad 2018 16:39

Tak Mississauga świętowała niepodległość

Napisane przez

100. rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę 11 listopada zgromadziła w parafii św. Maksymiliana Kolbego w Mississaudze w Ontario w Kanadzie wyjątkowo olbrzymią liczbę Polaków. O godzinie 11.00 została odprawiona uroczysta Msza Święta w intencji naszej Ojczyzny, Polski. W słowie Bożym proboszcz parafii o. Janusz Błażejak OMI podkreślił, że to modlitwy Polaków bardzo pomogły w uzyskaniu niepodległości po 123 latach zaborów. Nadmienił, że w tym czasie mieliśmy największą liczbę świętych i błogosławionych z ziem polskich zagarniętych przez Rosję, Prusy i Austrię. Wyjątkowość tej rocznicy podkreślały przepiękne szaty liturgiczne ojca Błażejaka, z polskim Orłem Białym ze złotym napisem "Bóg, Honor, Ojczyzna".

Po przemarszu z kościoła pod pomnik Patrioty odbyły się uroczystości zorganizowane przez Kongres Polonii Kanadyjskiej Okręg Mississauga. Przemawiali politycy federalnego rządu i rządu Ontario oraz przedstawiciel Konsulatu Rzeczpospolitej Polskiej w Toronto, a także przedstawiciele organizacji polonijnych, zabrakło jednak osobiście mera Mississaugi Bonnie Crombie, był jedynie przedstawiciel miasta.

Po odegraniu „Last Post” przez Polonia Brass Band i wciągnięciu flag państwowych na maszty odbyło się składanie wieńców przez oficjalne delegacje oraz polonijne organizacje w otoczeniu weteranów harcerzy, Rycerzy Kolumba i bardzo licznie zgromadzonej Polonii. 100. rocznica odzyskania niepodległości zobowiązuje, Polacy z Kanady nie zawiedli.

Andrzej Jasiński

poniedziałek, 12 listopad 2018 05:26

MARSZ BIAŁO – CZERWONY, MARSZ NIEPODLEGŁOŚCI CZY OBA NARAZ?

Napisane przez

W środę, 7-go listopada br, na cztery dni przed obchodami święta odzyskania niepodległości prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz – Waltz wydała zakaz organizacji Marszu Niepodległości, który co roku przechodzi ulicami stolicy. Zrobiła to właśnie teraz, w stulecie tego wielkiego wydarzenia. Nie wiadomo co skłoniło prezydent Gronkiewicz – Waltz do podjęcia takiej decyzji gdyż wiadomo było, iż prawo do zgromadzeń gwarantuje nam Konstytucja Rzeczypospolitej. Można, więc było przewidzieć, że sądy uchylą tę decyzję. I tak się stało, zarówno Sąd Okręgowy jak i Apelacyjny postanowiły oddalić zakaz.

W między czasie, nazajutrz po ogłoszeniu decyzji pani Waltz, a jeszcze przed orzeczeniem sądu, Prezydent RP Andrzej Duda w porozumieniu z rządem postanowił zorganizować marsz o charakterze państwowym pod nazwą „Marsz Biało- Czerwony”. Jednak taka uroczystość państwowa stoi zawsze ponad wszelkimi innymi, zatem nie ma już możliwości zorganizowania żadnej innej manifestacji tego dnia, w tym miejscu.

Gdy okazało się, że Marsz Niepodległości jednak się odbędzie organizatorzy musieli porozumieć się z Prezydentem, nie było innego wyjścia. Postanowiono, że ulicami stolicy przejdzie wspólny marsz. Były jednak pewne warunki. Z jednej strony Głowa Państwa zapewniała, że będzie to impreza bardzo dobrze chroniona, z drugiej zaś organizatorzy Marszu Niepodległości mieli podporządkować się regułom, takim jak zakaz wnoszenia jakichkolwiek banerów i transparentów oraz identyfikowania się z jakąkolwiek organizacją, dozwolone miały być tylko biało – czerwone flagi.

Cała sytuacja wydawała się niezmiernie dziwna. Doroczny Marsz Niepodległości był bowiem inicjatywą oddolną, skupiał ludzi różnych poglądów, których łączyła miłość do Polski, poczucie patriotyzmu i chęć zamanifestowania radości z bycia Polakiem. Najpiękniejsze było to, że dominowało poczucie wolności i swobody w wyrażaniu swojej polskości. Przejęcie tego wydarzenia przez Prezydenta i partię rządzącą przygniotło to co było jego sednem.

W zgromadzeniu uczestniczyło ponad 300 tys. osób. Powodów tak dużego zwiększenia frekwencji mogło być kilka. Z jednej strony na Marsz przybyli zwolennicy PiS-u, którzy wcześniej nie chcieli maszerować wraz z narodowcami. Dołączyły również osoby, które zapewnione o bezpieczeństwie pozbyły się obaw związanych z tym wydarzeniem. Byli też i tacy, którzy powodowani byli chęcią pokazania p. Waltz, że nie będzie ograniczała im wolności. Zapewne ustanowienie następnego dnia wolnym od pracy również zwiększyło frekwencję i umożliwiło dojechanie na manifestację osobom z całej Polski.

Od godziny 14:00 na rondzie Dmowskiego zbierały się tłumy. O 15:00 przemówił prezydent Andrzej Duda i ruszył marsz. Jak się jednak okazało z przodu jechały samochody rządowe i szli przedstawiciele prezydenta, rządu i inni oficjele. To spowodowało całkowite odgrodzenie obywateli od tej części marszu. Wybierano również przedstawicieli mediów, którzy mieli możliwość relacjonowania wydarzenia. Pomimo, iż odbywało się na wolnej przestrzeni, na powietrzu, zakazywano wstępu osobom nieakredytowanym, nie zważając na fakt, iż czasu na uzyskanie akredytacji było bardzo mało, a dziennikarze, którzy od lat relacjonowali to wydarzenie i posiadali legitymacje służbowe nie spodziewali się takiej sytuacji. I to między innymi czyniło ten marsz innym od pozostałych. A całe piękno tego wydarzenia opierało się o poczucie wolności i bliskości wszystkich patriotów. Niestety wybrani przedstawiciele mediów mieli możliwość robienia zdjęć ze specjalnie zapewnionych samochodów, inni po prostu nie mieli jak wykonać materiału. Pani, która reprezentowała Ministerstwo Obrony Narodowej, z pogardą stwierdziła, że nie interesują ją, iż kto co roku relacjonował wydarzenie. „Ten marsz jest inny, a nie narodowców. Oni nie mieli takich możliwości.” – oznajmiła. Należy jednak zauważyć, iż jest raczej odwrotnie, bo to właśnie na dorocznych marszach organizowanych przez narodowców każdy mógł swobodnie uczestniczyć i fotografować i czuć się równoprawnym uczestnikiem oraz Polakiem, a organizatorzy zapewniali pełne możliwości relacjonowania.

Organizacja trochę zawiodła, gdyż nie zablokowano wejścia na most od strony Stadionu Narodowego, jednocześnie zatrzymując na ponad 40 minut wielotysięczny tłum wchodzący na most od strony Ronda De Gaulle’a. Ludzie znudzeni czekaniem po drugiej stronie mostu zaczęli poruszać się do przodu, aby spotkać pochód po drodze. Wówczas policja musiała wyprowadzać te osoby, gdyż nie mogli oni przebywać w pobliżu najważniejszych osób w państwie. Z kolei czekający tłum zaczynał się niecierpliwić.

Pomiędzy początkiem marszu gdzie szła strona rządowa, a Marszem Niepodległości, w którym uczestniczyli zwykli obywatele i różne organizacje była przerwa, która powodowała, iż odnosiło się wrażenie, że idą dwa oddzielne marsze. Potwierdziło się to wówczas gdy marsz PiS-u dotarł do Stadionu, oficjele wygłosili swoje przemówienia nie czekając na wszystkich uczestników wydarzenia i oddalili się. W tym samym czasie część uczestników dopiero wchodziła na most.

Podczas uroczystości było bardzo spokojnie i pomimo tłumu ludzi nie było większych problemów. Oczywiście, że w tak ogromnym tłumie zdarzają się incydenty, ale to zupełnie naturalne. Ogólnie, jak co roku, nie wliczając prowokacji za rządów PO w latach 2011 – 2014, przez stolicę przelało się morze biało-czerwonych flag, tłumy patriotów, dzieci, młodzież, starsi, wszyscy ze śpiewem na ustach i w narodowych barwach przeszli od Ronda Dmowskiego do Stadionu Narodowego. I nie było to zasługą prezydenta Dudy, ani PiS-u, tylko głównie organizatorów Marszu Niepodległości, którzy co roku potrafią skutecznie zarządzać tłumem i bezpiecznie przeprowadzić tysiące ludzi po wyznaczonej trasie. Było pięknie i podniośle, ale prawdziwą, dumną i wolną atmosferę czuło się wśród, jak to mówią, narodowców.  Przedstawiciele partii rządzącej opowiadają w mediach jak ogromne wrażenie wywarło na nich to wydarzenie. Szkoda, że nie chcieli przyłączyć się w latach poprzednich, wiedzieliby wówczas czym dla Polaków jest Marsz Niepodległości. Wydaje się, że w przyszłości to właśnie organizacje narodowe powinny zajmować się przygotowaniem tego pięknego wydarzenia, bo to, że od lat wszystko się odbywa jest właśnie ich zasługą i dumą.

br

czwartek, 08 listopad 2018 17:58

Niepodległość Polski, Polonia Brass Band i KPK

Napisane przez

        Co te 3 rzeczy mają ze sobą wspólnego? Odpowiedź jest prosta, choć, wymaga wyjaśnienia. Polska stała się niepodległym państwem bez udziału Polonii Brass Band i KPK. Obchody stulecia odzyskania polskiej niepodległości odbyły się z udziałem KPK. To dobrze. Natomiast niewytłumaczalne jest to, że ta organizacja, wciąż jeszcze reprezentująca Polonię kanadyjską (jakkolwiek jej działalność powoli przechodzi do historii) nie uwzględniła Polonii Brass Band. Brak orkiestry na uroczystościach, które bądź co bądź, winny promować Polaków, świadczy o braku perspektywy, percepcji i braku respektu. 

        Nie chodzi tu tylko o fakt, że przeciętny Kanadyjczyk, któremu wszystko jedno jaka grupa etniczna co świętuje, akurat może zapamiętać uroczystość dzięki przemawiającej do wszystkich muzyce. Nie chodzi nawet o to, że na całym świecie tego typu uroczystości (harcerze z werblami to za mało) odbywają się przy asyście dętych orkiestr, co jest niemalże obowiązującym protokołem, chodzi o to, że Polonia Brass Band jest jedyną tego typu polską orkiestrą w Ameryce Północnej, a to zobowiązuje. Zobowiązuje orkiestrę do uczestniczenia w życiu polonijno – kanadyjskim, i zobowiązuje polskie organizacje, zwłaszcza KPK do zapewnienia orkiestrze stałego udziału we wszystkich oficjalnych i mniej oficjalnych uroczystościach prezentujących Polonię na Forum kanadyjskim. 

        Ponadto nie mamy do czynienia z nowicjuszem. Orkiestra założona przez zmarłego w tym roku Mariana Pietruszewskiego istnieje od ponad 20 lat. Od 5 lat prezesem jest Leszek Pikula, grający w orkiestrze od początku. Orkiestra w pełnym składzie liczy 22 muzyków, w tym piątkę studentów. Członkowie orkiestry są wykształconymi muzykami, często grającymi na kilku instrumentach. Mają swoje prace, rodziny, a mimo to znajdują czas na publiczne występy i cotygodniowe próby. To wszystko wymaga pasji, dyscypliny i poświęcenia. Polonia Brass Band jest profesjonalna. Świadczą o tym m.in. logo i uniformy. (Akcja rozpoczęta przez pierwszego prezesa, a sfinalizowana przez obecnego). Prezes Pikuła jest też znany z tego, że jeśli nie może skompletować odpowiedniego składu orkiestry, odmawia udziału na forum publicznym. Ale jeśli już godzi się na występ, to orkiestra przy ogromnym udziale dyrygenta, pana Zbigniewa Antoniaka, pokazuje kunszt. Muzyka ma pokazać nie tylko techniczne przygotowanie, ma respektować audytorium. Nawet jeśli są to przechodnie na ulicy, a nie słuchacze w sali koncertowej. 

        Orkiestra jest dobrze znana Polonii Toronto i okolic. Przede wszystkim dzięki włodarzom parafii świętego Maksymiliana Kolbe orkiestra korzysta z darmowej sali  na próby.  Obecny  proboszcz ks. J. Błażejak kontynuuje te tradycje. Prezes jest wdzięczny, gdyż jak mówi -”bez tego nie byłoby Orkiestry”.

        Przez te wszystkie lata Polonia Brass Band nie tylko bierze udział w religijnych uroczystościach, których ukoronowaniem jest wyjazd do Midland oraz coroczny udział w uroczystościach poświęconych zmarłym. 28 października orkiestra wystąpiła na cmentarzu Assumption. Tu warto wspomnieć, że Polonia Brass Band ma w swoim repertuarze 22 marsze pogrzebowe. W tym te wszystkie, w identycznej aranżacji, które były grane na pogrzebie prezydenckiej pary Kaczyńskich. Proszę kiedyś posłuchać ich interpretacji “W mogile ciemnej” i przygotować pudełko klinexów.

        Łącznie, orkiestra ma w repertuarze około 200 utworów zaaranżowanych przez profesjonalistów z Polski. Są wśród nich oczywiście marsze patriotyczne, ze sztandarową “Warszawianką”, marsze wojskowe, tanga, trochę rozrywkowej muzyki. Orkiestra stara się iść nawet w kierunku trochę jazzowo-swingującym. 

        Polonia zawsze doceniała orkiestrę. Bardzo przychylny jest orkiestrze oddział KPK w Mississaudze. Ludzie doceniają występy orkiestry. Nieraz widziałam reakcje ulicy, i to tej kanadyjskiej, na występy. A prezes Pikula do dziś z rozrzewnieniem wspomina, jak kiedyś po koncercie przed Copernicus Lodge na scenę wskoczyły młode dziewczyny i całusami wyraziły swoje uznanie dla występu. 

        Orkiestra nie myśli o zarobkowaniu, ale chociaż prezes Pikula wypowiada się wstrzemięźliwie, jest rozżalony brakiem sponsorowania ze strony polskich organizacji. I jak tu nie być rozżalonym? Przechodząc niedawno przez Roncesvalles, zauważyłam reklamy informujące o tym jakie to polskie biznesy i organizacje sponsorują (wśród nich figurował dobrze ustawiony Starsky) muzyków grających disco-polo. Disco-polo stało się już częścią kultury muzycznej i na pewno na imprezach typu Polish Festival jest mile widziane. Ale skandaliczne jest to, że organizatorzy festiwalu, który notabene coraz mniej ma wspólnego z akcentami polskimi, nie zaprosili Polonii Brass Band. Jeszcze bardziej skandaliczny jest fakt, że prezes Pikula usiłował skontaktować się z organizatorami festiwalu i nikt nawet nie raczył oddzwonić. Już trochę lepiej zachował się oddział KPK Toronto, kiedy prezes oddziału Mississauga usiłował uzyskać jakąś dotację dla orkiestry. Przynajmniej wysłuchali, chociaż mowa była może o 200 dolarach. Trochę lepiej, co nie znaczy, że nie skandalicznie. Po pierwsze prywatne składki od Polonii w przeszłości bywały większe. Po drugie, inne etniczne orkiestry, Włosi, Niemcy, Filipińczycy dostają za występy od 2000 – 4000 dolarów. I to jest standard. Ale pan Pikula nawet o tym nie myśli. Wszystko, co chciałby to zapłacić muzykom honorarium w wysokości 50 dol. i zwrócić koszty benzyny i parkingu. A niektórzy muzycy dojeżdżają z Keswick, Milton, St.Catharines. Mowa raptem o 600 – 700 dolarach. Kwota, która rozśmiesza kolegów z innych etnicznych orkiestr. Brak zainteresowania ze strony polskich sponsorów, w tym KPK Toronto i Zarządu Głównego jest niewytłumaczalny. Przecież wszystko można odjąć od podatku lub uzasadnić większy grant. Przykładowo też, jeśli nawet kolejny polski konsul lub ambasador RP nie jest zaznajomiony z istnieniem Polonia Brass Band (chociaż od tego jest attaché kulturalny), to obowiązkiem KPK jest dotarcie do przedstawicieli RP. 

        W końcu Polski rząd ma ustalony program współpracy z Polonią na świecie, nie powinno więc być żadnego problemu z uzyskaniem naprawdę małego grantu. Ale jak widać, panie i panowie z KPK Toronto i Zarządu Głównego wolą koncentrować się nie na promocji życia polonijnego, ale na frazesach i zdjęciach z mniej lub bardziej ważnymi posłami lub przedstawicielami kanadyjskich organizacji. Od kogo, jak od kogo, ale od KPK w Kanadzie musi się wymagać mądrej dalekowzrocznej akcji ugruntowującej miejsce Polonii w kanadyjskim życiu politycznym, społecznym, kulturalnym. Może w końcu znajdzie się ktoś kto to potrafi? 

Ewa Bednarska

1 listopada znicze zapłonęły przy polskich kościołach i pomnikach w Brampton, Mississaudze i Toronto.

czwartek, 01 listopad 2018 17:49

91. rocznica powstania Polskiego Towarzystwa Wzajemnej Pomocy

Napisane przez

        21 października 2018 r. PTWP, pierwsza i najstarsza organizacja polonijna w Brantford, obchodziła 91. rocznicę swego założenia. Jest to jedna z najstarszych etnicznych organizacji w Kanadzie. 

        Komitet Obchodów, a raczej MC John Wdowczyk, przygotował specjalny program a John Krol wygłosił referat – historię organizacji. Jubileusz zaszczycili swą obecnością MP Phil McCuleman, major miasta Chris Friel, obecni byli także przedstawiciele lokalnych organizacji polonijnych i klubów. Całość uroczystości prowadził John Wdowczyk, a krótkie przemówienie wygłosił i perspektywy rozwoju Towarzystwa przedstawił Ed Chrzanowski, obecny prezes. 

        W dalszej części poseł McCuleman przekazał list gratulacyjny oraz wyraził uznanie za wkład organizacji w wielokulturowość życia Brantford. Major miasta Chris Friel z uznaniem mówił o żywotności towarzystwa w mieście Brantford i okolicach. Podczas uroczystości Prezes Ed Chrzanowski wręczył stypendium dla Alanah Spieran, zaznaczając, że młodzież co roku otrzymuje stypendia. John Wdowczyk w imieniu Komitetu obchodów serdecznie podziękował za wkład pracy w organizację i za obecność. 

 

Trochę historii 

        27 lutego 1927  roku Polskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy otrzymało tzw. charter i zostało oficjalnie zarejestrowane, jako stowarzyszenie, którego statutowym zadaniem była troska o zachowanie polskiej kultury języka i tradycji oraz prowadzenie działalności pomocowej w lokalnym środowisku polskich emigrantów. To historyczne, inauguracyjne spotkanie, przeprowadzili: Jan Nizioł – prezes, Bronisław Spychaj – skarbnik, Piotr Wiącek – organizator oraz Michał Nizioł i Andrzej Mróz, jako członkowie Zarządu. 

        Zgodnie z mandatem o utrzymanie języka polskiego, nauczanie historii i zachowanie kultury, zorganizowana została w następnym roku polska szkoła, w której kolejno uczyli: pani W. Wiącek, pan W. Waleszczyk i pani M. Juźwik. Ostatnimi nauczycielami była pani K. Gotkowska i pan Ryszard Jankowski. 

        Równocześnie zostało zaproszone Polskie Grono Młodzieży. 25 listopada 1934 roku po latach przebudowy i niezliczonych godzinach pracy, ofiarowanych przez ówczesnych członków, oficjalnie oddany został do użytku Dom Polski przy 154 Pearl St. w Brantford. 

        Wiele wysiłku i ofiarności wykazali członkowie Polskiego Towarzystwa Wzajemnej Pomocy w okresie II wojny światowej, w wyniku czego w czerwcu 1941 roku organizacja przekazała ambulans na potrzeby armii polskiej, a kilkunastu członków wstąpiło w szeregi wojska. W latach 1939 – 1946 rozdysponowano z konta Polskiego Towarzystwa Wzajemnej Pomocy 2500 dol. dla polskich żołnierzy, ludności cywilnej i uciekinierów politycznych z państw totalitarnych. Dodatkowo po 1945 roku Polskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy ofiarowało dla Polski 5000 dol., co stanowiło wysoką sumę pieniędzy w ówczesnym czasie. 

        W latach powojennych przybyły w rejon Brantford liczne rzesze polskich emigrantów, z których wielu wstąpiło do PTWP i zostało jego czynnymi działaczami. W latach 1957 – 1979 istniejący budynek towarzystwa został unowocześniona i powiększony. 

        Ze względu na fakt, że większość Polaków jest wyznania rzymskokatolickiego, PTWP w 1966 roku szczególnie uroczyście świętowało obchody Millenium – Tysiąclecia Chrztu Polski. W 1967 roku klub razem z resztą Kanady obchodził 100. rocznicę kraju. W 1969. roku Dolna sala – bar - otrzymała nowoczesne wyposażenie i meble. Klub był jednym z pierwszych posiadających klimatyzację. W 1974 roku PTWP, było jedną z głównych sił w organizowaniu Brantford Bell Centennial. To wydarzenie zadziałało jako twórczy imperatyw w stworzeniu Brantford International Villages Festival. W tej wieloletniej imprezie kulturalnej klub nasz bierze czynny udział od samego początku. 

        Pamiętając p statutowych zadaniach utrzymania i propagowania kultury polskiej, języka i tradycji został utworzony zespół Pieśni i Tańca “Hejnał”. Stało się to możliwe dzięki wsparciu finansowemu udzielonemu przez Katolicką Ligę Kobiet przy kościele świętego Józefa, Stowarzyszenia Polskich Kombatantów – Koło nr 4, Weteranów,  miejscowych Legionów i polityków oraz społeczności etnicznych: wietnamskiej ukraińskiej, estońskiej i innych organizacji. Nasz wiec protestacyjny z 1982 roku był także symbolem akceptacji programu społeczno-niepodlegościowego “Solidarność”. 

        Mając na względzie dobro użytkowników, budynek i pomieszczenia socjalne Towarzystwa są poddawane systematycznie odnowie. Wejście, sala główna i scena została odrestaurowane w 1980 roku. Bar, wejście do baru i winda odnowione zostały w roku 1990. Główne renowacje sali, urządzeń kuchennych nastąpiły w latach 1994 – 1996, a sala główna ostatecznej renowacji poddana została w roku 2003. W 1989 roku dzięki szczodrej dotacji Polskiego Towarzystwa Wzajemnej Pomocy w kwocie 15 tys. dol. zespół Pieśni i Tańca “Hejnał” brał udział w festiwalu Zespołów Polonijnych w Rzeszowie. Ponadto w roku 1992 członkowie zespołu Pieśni i Tańca “Hejnał” wystąpili w filmie “Deadly Matrimony”. 

        Przez cały okres swej aktywnej działalności PTWP współpracowało i w dalszym ciągu współpracuje z różnymi organizacjami polonijnymi, społecznymi, parafią świętego Józefa w Brantford. 

        Wśród organizacji działających w obrębie PTWP wymienić należy – Klub Polskich Weteranów, Polską Szkołę, Polski Klub Socjalny, Zespół Pieśni i Tańca “Hejnał”, Polski Klub Seniorów, Stowarzyszenie Polskich Kombatantów – grupa numer 4 i Klub Kobiet. 

        W ostatnich latach PTWP przeznaczyło 1000 dol.  na dotację dla kościoła św. Józefa, na potrzeby lokalnej instytucji, szpitali, drużyn sportowych i stypendia dla studentów, a także dla charytatywnych organizacji w Polsce. Trzeba też wspomnieć, że organizacja nasza przekazała 5000 dol.  na fundusz Katedry Historii przy Uniwersytecie Torontońskim. Również 5000 $ PTWP przesłało dzięki kanadyjskiemu Czerwonemu Krzyżowi na pomoc poszkodowanym przez powódź w Polsce. Od 1987 roku do chwili obecnej dotacje z naszego Klubu i Nevada Fund przekroczyły 750 000 dol.. Trudno jest wymienić wszystkich aktywnych członków których ofiarna praca i poświęcenie przyczyniły się do świetności polskiego Towarzystwa Wzajemnej Pomocy przez minionych 91 lat. Nie dość, że posiadali oni tak chlubne cechy, jak uczciwość i bezinteresowność, to jeszcze dzieci wychowywali w tym samym duchu, wierze katolickiej i znajomości języka, kultury i obyczajów. Polskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy jest członkiem Kongresu Polonii Kanadyjskiej. W ostatnich latach odznaczenia otrzymali; medal stulecia ZPWK John Styś i Frank Wdowczyk, złotą odznakę KPK John Styś i John Krol. Frank Wdowczyk otrzymał medal na 150-lecie Kanady. 

        Podczas bankietu Mary Zuber i Stanley Kukła otrzymali dyplomy za 50 lat przynależności do organizacji. Polskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w jubileuszowym roku 91- lecia swej działalności zamierza kontynuować chlubne tradycje pracy społecznej dla dobra Polonii i mieszkańców Brantford, a także dla dobra Kanady. 

        Zapraszamy w nasze szeregi – zapraszamy do PTWP Brantford. 

Foto i opr. John Krol

piątek, 26 październik 2018 16:30

Cud na plazie Wisła…

Napisał

        Bliżej nas Polaków mieszkających z Mississaudze działa dzisiaj Katolickie Radio Rodzina, które przeprowadziło się z dotychczasowej siedziby przy ulicy Roncesvalles w Toronto na plazę Wisła u zbiegu Brunhamthorpe i Dixie. Dyrektor Radia o. Marian Gil OMI podkreślał pomoc, jakiej udzieliły polonijne firmy, a także sympatię właścicieli plazy i wielu indywidualnych ochotników. Radio Rodzina czyli dawniej Katolickie Studio Młodych to rozgłośnia jedyna w swoim rodzaju powstał z inspiracji Ojca Świętego Jana Pawła II, dlatego też oficjalne poświęcenie studia i siedziby odbyło się 22 października, w dzień liturgicznego wspomnienia tego świętego.

O. Marian Gil: Katolickie Radio Rodzina wystartowało 25 lat temu, 25. rocznicę będziemy obchodzić akurat 6 stycznia 2019 po Światowych Dniach Młodzieży, kiedy z grupą młodych ludzi tutaj z Mississaugi i Toronto byliśmy w Denver w Kolorado w 1993 r. kiedy wracaliśmy to wtedy pojawiła się ta inicjatywa; co robić, w jaki sposób odpowiadać na potrzeby również młodego pokolenia.

        Wtedy wystartowaliśmy z programem, który miał 0,5 h na stacji 100.7 FM, a potem poprzez AM 1320 przeszliśmy na program, który jest nadawany codziennie. (...)

        Nasz program i nasze wejście tutaj na tę plazę nie jest jakąś konkurencją dla nikogo, a raczej będziemy promować produkty, które będą ekskluzywne, które będą niepowtarzalne, mam nadzieję że nasi słuchacze przychodząc tutaj będą czuli się jak u siebie w domu, a jednocześnie korzystali z biznesów, które są wokół nas. To jest również taki jeden z takich celów. 

        Na przestrzeni lat Katolickie Studio Młodych przeobraziło się właśnie w radio poświęcone całej rodzinie, dlatego też chcemy, w bardzo konkretny, dynamiczny sposób odpowiadać na potrzeby współczesnej rodziny. 

        Zauważyliśmy, szczególnie w ostatnich latach, jak bardzo ważne jest, żeby być taką ostoją solidnych, zakorzenionych bardzo w chrześcijaństwie treści  i nade wszystko przekazywać świadectwo małżeństw, rodzin. Myślę że stało się to naszym wyzwaniem, ale z drugiej strony ogromną inspiracją dla wielu rodzin, dla wielu słuchaczy. Naszym zadaniem i odpowiedzialnością jest żeby promować dobro, promować to co jest piękne, szlachetne i dlatego też chcemy wyłapywać takie wydarzenia i zachęcać naszych słuchaczy i biznesy, żeby dzwonić, powiedzieć, co fajnego wydarzyło się w naszym życiu. 

        Tak, jak na przykład, kiedyś Dariusz, który reprezentuje Supreme Pieroges - dziękuję ogromnie, bo oni są naszym wiernym sponsorem od lat od samego początku - powiedział mi niedawno, o tym co wydarzyło się na Kubie. Tak że, jeżeli ktoś chce posłuchać tego świadectwa, to w sekcji świadectwa na naszej stronie internetowej można powrócić do tych wydarzeń, które ludzie praktycznie codziennie opowiadają. (...)        

         Innym aspektem naszej działalności będzie promocja chrześcijańskiej sztuki i mam nadzieję że tutaj znajdziemy coś bardzo ambitnego, oryginalnego, niepowtarzalnego ponieważ są to prace wykonane przez konkretnego artystę, który żyje pośród nas, panią Kingę Faściszewską...

*** 

Goniec: Ojcze Marianie, jaki jest powód przenosin na plazę Wisła? 

o. Marian Gil OMI: Kiedy dowiedzieliśmy się, że budynek na Roncesvalles, w którym byliśmy od 2002 roku jest sprzedawany, zaczęliśmy szukać jakiejś nowej lokalizacji. 

        Były propozycje Brampton, Etobicoke, Mississauga i dzięki życzliwym biznesom, które powiedziały nam, że na pewno plaza Wisła to dobra lokalizacja; tutaj jest dużo Polaków, stąd jest blisko parafia Maksymiliana Kolbego, blisko Polonia, która zgromadzona jest w Mississauga no i oczywiście na tej plazie jest sporo polskich biznesów, stąd też decyzja, żeby tutaj być. 

        - Rynek mediów bardzo się zmienia, jeśli chodzi o gazety, ale też jeśli chodzi o radio i telewizję, jak to jest z tymi nowymi wyzwaniami, jak Katolickie Radio Rodzina sobie z tym radzi? 

        - Pomimo że wchodzą media społecznościowe i te cyfrowe media stały się dzisiaj, jakby taką powiedziałbym mainstreamową formą przekazu, to mimo wszystko, jeżeli chodzi o Polonię, patrząc na różne nasze próby i testowanie rynku, wciąż ta zasadnicza forma przekazywania programu na falach radiowych jest czymś bardzo istotnym i bardzo ważnym, szczególnie dla starszych osób, ale nie tylko dla starszych osób; ci, którzy podróżują, trakowcy, ci którzy wieczorem wracają z pracy - mówią, że słuchają naszego programu przez regularne fale. 

        Dlatego też chociaż sprawdzaliśmy ile osób słucha nas w Internecie, ile ściąga podcasty, to jednak jest zasadnicza grupa ludzi, która słucha nas przez regularne fale 

        - W dzisiejszych czasach rodzina jest przedmiotem ataku, jest to czas pełen wyzwań dla każdej rodziny, jak Ojciec by określił, czego się trzymać jakby Ojciec określił to gdzie szukać tej siły, żeby uratować własną rodzinę i uratować rodzinę jako taką? 

        - Myślę że w prawdzie jest umiejscowiona  cała siła, bo do prawdy dołączona jest łaska, więc jeżeli rodzina żyje w prawdzie, jeżeli rodzina przeżywa również autentycznie swoje wartości, to nie musi się martwić nie musi się w ogóle kłopotać, w jaki sposób przekazać swoim dzieciom również wartości chrześcijańskie. Łaska Boża działała w czasach Imperium Rzymskiego, działała również w czasach komunizmu i przeróżnych zawieruch historycznych i ta Łaska działa również dzisiaj, dlatego też cała siła jest w przeżywaniu prawdy, czyli odkrywaniu tego kim człowiek jest. 

        I tak, jak Jan Paweł II często mówił, że nie można zrozumieć człowieka bez Chrystusa i w tym kontekście człowiek musi się przeglądać i każda rodzina musi w tym kontekście odwiecznych praw sprawdzać swoją tożsamość, swoją drogę, i tam odnajdzie wiele mocy, wiele mądrości i odnajdzie szczęście. 

        Ojcze Marianie dziękuję bardzo, gratuluję jeszcze raz no i miejmy nadzieję że to miejsce tutaj umocni nas wszystkich, bo to jest serce naszej społeczności. 

        - Ktoś powiedział, że przeżywamy 100. rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę, wspominamy również Cud nad Wisłą, a my mówimy, że przeprowadzając się na plazę Wisła zrobił się też cud na plazie Wisła, cud, że jesteśmy tutaj.

        21 października, 2018 roku w Millenium Garden Banquet Center w Brampton, odbył się Bal Jubileuszowy pod patronatem  Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz Konsulatu Generalnego RP w Toronto dla upamiętnienie 25 rocznicy powstania Szkolnego Punktu Konsultacyjnego. 

        Obchody rocznicy rozpoczęły się Mszą świętą w kościele  p.w. św. Eugeniusza de Mazenod. W uroczystej mszy świętej w intencji szkoły oraz w balu wziął udział Konsula Generalny Pan Krzysztof Grzelczyk wraz z małżonką Panią Jolantą Grzelczyk. Bal został zorganizowany przez Radę Rodziców SPK  Toronto. W części oficjalnej balu głos zabrał Pan Konsul Krzysztof Grzelczyk podkreślając  rolę i znaczenie SPK Toronto, jak również składając  życzenia  dalszych owocnych lat działalności placówki. Podczas balu odczytano także list Kancelarii Prezydenta RP Pana Andrzeja Dudy zawierający gratulacje jubileuszowe dla SPK Toronto. Kierownik szkoły, Pani Sylwia Krupa podsumowała 25 lat działalności szkoły dodając na zakończenie: „Najlepsze dopiero przed nami!”.  

        Jubileusz był także okazją do złożenia podziękowań  Gronu Pedagogicznemu, Uczniom oraz Rodzicom. 

        Po przemówieniach przyszła kolej na ciekawą część artystyczną, w tym pokaz tańca towarzyskiego oraz loterię fantową a także zabawę z muzyką zespołu „Impuls”. Na zakończenie „wjechał”  jubileuszowy tort.

        Uroczystość 25-lecia Szkoły  stanowiła wspaniałą okazję do wzruszających wspomnień, podsumowań i refleksji.

        Szkolny Punkt Konsultacyjny w Toronto jest jednostką podlegającą polskiemu Ministerstwu Edukacji Narodowej. Pracę szkoły koordynuje Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą przy ul. Kieleckiej 43 w Warszawie. Bezpośredni nadzór nad działalnością Szkoły w Toronto sprawuje Konsulat Generalny RP w Toronto. 

        Szkoła mieści się w Bishop Allen Academy, 721 Royal York Road w Toronto. SPK Toronto to placówka edukacyjna o wieloletniej tradycji i dużym prestiżu w środowisku polonijnym. Szkoła została założona w 1993 roku.

        Jest miejscem, gdzie nowe pokolenia dzieci i młodzieży zdobywają wiedzę na poziomie zbliżonym do szkół w Polsce i poznają polskie dziedzictwo kulturowe przekazywane im przez zespół  wykwalifikowanych nauczycieli o dużym doświadczeniu zawodowym. Uczniowie uczęszczający do  szkoły mają takie same przywileje jak uczniowie uczęszczający do szkół w Polsce. Uczeń kończący naukę w danym roku szkolnym otrzymuje świadectwo szkolne według zasad i wzorów obowiązujących w systemie oświaty Rzeczpospolitej Polskiej. Szkolny Punkt Konsultacyjny przy Konsulacie Generalnym RP w Toronto prowadzi zajęcia na poziomie  Szkoły Podstawowej oraz Czteroletniego Liceum z możliwością zdawania polskiej matury. Zajęcia lekcyjne odbywają się w soboty w godzinach od 9:00 rano do 14:25. Nauczanie obejmuje przedmioty ojczyste, w tym: język polski oraz wiedzę o Polsce (historia i geografia Polski) toronto.orpeg.pl

        Szkolny Punkt Konsultacyjny współpracuje ściśle z  lokalnym środowiskiem polonijnym oraz instytucjami w Polsce; w tym  m.in.: ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego oddział Mississauga, katedrą polską University of Toronto, lokalnymi polskimi sekcjami bibliotecznymi, Komitetem Pamięci Rotmistrza Pileckiego, miesięcznikiem „Biblioteka w szkole”, itp.

Dyrektorzy Szkoły

Lech Mastalerz                      1993-1998

Witold Mańkowski               1998- 2002 

Joanna Skupiewska              2001- 2003

Ewa Janik                               2003 - 2006

Julia Konowrocka                  2006-2008 

Beata Jankowska                  2008- 2010

Marzena Baranowska          2010- 2012 

Piotr Rogulski                        2012-2016

Sylwia Krupa                          2016- obecnie

Honorowi  Goście  SPK Toronto  

Do chwili obecnej szkołę odwiedzili  /wpisali się do Księgi Gości :

Minister Edukacji Narodowej, pani Anna Zalewska

Minister Adam Kwiatkowski , Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP

Minister Andrzej Dera, Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP

Minister Anna Maria Anders , Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów

Ambasador RP w Kanadzie, pan Andrzej Kurnicki

Konsula Generalny RP w Toronto, pan Krzysztof Grzelczyk

Grono Pedagogiczne SPK Toronto

1.Krupa Sylwia

2.Kulikowska Bożena

3.Lepla Agnieszka

4.Mancewicz Krystyna

5.Miszewska Irena

6.Ostrowska Joanna

7.Para Elżbieta

8.Pestka Paweł

9.Popko-Łęcka Lidia

10.Sójka Krzysztof

11.Stachnik Irena

12.Styczeń Grażyna

13.Walczak Lidia

14.Krupa Sylwia

        W dniu 21 pażdziernika odbył się w Domu SPK  IV- ty Koncert Młodych Talentów organizowany przez ZG Federacji Polek w Kanadzie.

        Wystąpiło 14 młodych artystów od lat 12 do 24 w dwóch kategoriach : wokalna i instrumentalna. Były dwie grupy wiekowe : junior i senior.

Nagrody otrzymali:

Juniorzy vocal:. 

1 nagroda – Adam Jan Przyjemski.  $600.

2 nagroda – Adrian Kroczak  $400.

3 nagroda – Jessica Malek  $200.

Juniorzy instrumental:

 2 nagroda - Adam Górski  $400.

 3 nagroda - Andrzej Ośko  $200.

 Seniors vocal:

 1 nagroda -Matylda Błąkała  $600.

 2 nagroda - Ania Leszonska $400. + została wybrana do występu 11 listopada na koncercie  “ Droga do Niepodległej “w JPII Centre Mississauga.

 Seniors instrumental:

 2 nagroda - Adam Wojdecki  $400.

        Jury pod przewodnictwem dyrygenta Macieja Jaśkiewicza w składzie: Maria Leśniak, , Bartosz Hadala, Katarzyna Konstanty.

        Wszyscy uczestnicy Konkursu otrzymali Dyplomy uczestnictwa od Federacji Polek oraz książki i albumy  wręczone przez Konsula Generalnego RP Krzysztofa Grzelczyka, który także dał patronat nad Koncertem w ramach Polish Heritage Days - 100 letniej rocznicy Niepodległości Polski. Zaznaczone to zostało przez utwory muzyki polskiej granej przez występującą młodzież.

        Dziękujemy sponsorom fundującym nagrody: Fundacja Charytatywna KPK, Fundacja im. Jadwigi Dobruckiej Federacji Polek, Związek Polaków w Kanadzie, Polish Parishes Credit Union, Fundacja im. W. Reymonta, Związek Polaków w Kanadzie-Hamilton, KPK -Hamilton; Koło Pań “Nadzieja”

        Fundacja Dziedzictwa Polskiego (Ottawa); firma Supreme Pierogi, Grand Health Academy (Hamilton), Federacja Polek w Kanadzie - Ogniwo nr 8 (Ottawa), Ogniwo nr. 13 ( Mississauga); Ogniwo nr 18 (Hamilton), Ogniwo nr 21 (Toronto); Ogniwo nr 24 (Mississauga), Helen Głogowski, Polish Canadians.ca. Dziękujemy wszystkim mediom polonijnym drukującym wiadomości o Koncercie a szczególnie Polish Studio TV za nagrywanie całości koncertu. Dziękujemy osobom występującym gościnnie Anna Wojcik i Karolina Podolak oraz firmie Euroflowers za kwiaty dla członków Jury i za ciastka ze Staropolskich Delikatesów z Hamilton.

        Komitet Organizacyjny: Katarzyna Grandwilewska, Iwona Bogorya- Buczkowska, Anna Wolochacz

        Od Przewodniczącej: 

        Pragnę serdecznie podziękować wszystkim uczestnikom Konkursu Młodych Talentów za udział w Konkursie i wysoki poziom artystyczny, który zaprezentowali na Koncercie.  Decyzje o przyznaniu nagród należały do Jury, ale zarówno jurorzy jak i organizatorzy doceniają talent wszystkich uczestników oraz ich świetne przygotowanie programu konkursowego.  Zapraszamy uczestników, którzy nie otrzymali nagród, do udziału w kolejnym Konkursie organizowanym przez Federację Polek w Kanadzie. Życzę dużo sukcesów. 

                Katarzyna Grandwilewska

piątek, 26 październik 2018 16:57

Polscy pionierzy kanadyjskiej Prerii

Napisał

        Polacy mają olbrzymie zasługi w budowie Kanady. W XIX wieku w prowincjach preryjnych istniały setki osad polskich. Katalogowaniem ich historii i identyfikowaniem pozostałości - głównie kościołów od lat zajmują się państwo Grażyna i Lech Gałęzowscy. Efektem ich pracy jest pięknie wydana przez Kanadyjsko-Polski Instytut Badawczy książka pt. “In the Footsteps of Polish Pioneers on the Canadian Prairies”. W piątek 19 października w Konsulacie RP w Toronto odbyło się spotkanie z Autorami.


Jeśli możesz wesprzyj nas


        Lech Gałęzowski: Dlaczego akurat wybraliśmy temat o pionierach, w ogóle temat polskich pionierów. Dosyć dawno temu wpadła mi w ręce książka Edwarda Hubicza „Polish Churches in Manitoba”. Nigdy nie myślałem, że jest tyle miejscowości, tyle wiosek, gdzie Polacy się osiedlili. On opisuje dosyć sporo. Zaaranżowałem spotkanie z nim, już był w podeszłym wieku, chciałem się dowiedzieć jak je znaleźć. Zacząłem szukać, zacząłem od miejscowości, która się nazywa Zbaraż. Znalazłem ją. To tylko jest nazwa, tej wioski już nie ma, ale został też taki mały kościółek. Wchodząc do tego kościoła można zobaczyć, że byli tam Polacy, bo są akcenty polskie, jest obrus na ołtarzu, na którym napisane jest: „Panie Boże pobłogosław lud swój”. Były proporce z Matką Boską Częstochowską, były również stacje drogi krzyżowej napisane po polsku. Potem poszedłem na cmentarz i na cmentarzu były podpisane polskie groby.

        Od tego się zaczęło, zacząłem coraz więcej podróżować, zacząłem fotografować te miejsca wewnątrz, zewnątrz, potem zacząłem również fotografować cmentarze.

        Druga książka, która wpadła mi w ręce to jest księdza Walewandera z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Przyjechał do Kanady i on też opisał właśnie osady polskie w Kanadzie zachodniej i w Kanadzie wschodniej. W pewnym sensie ułatwił mi sprawę. Jego publikacja rozszerzyła to i mogłem zacząć jeździć do tych miejsc. Znalezienie ich jednak nie było łatwe. 

        Podam państwu taki przykład. Tylko dlatego że była napisana jakaś nazwa, jak Acadia Valley, w Albercie to nie znaczy, że polski kościół był w tej wiosce czy miasteczku. Kościół, który zbudowali pionierzy,  był 16 km poza. I wtedy ci tłumaczą; jedziesz 5 minut w prawo, trzy mile  w lewo i znajdziesz... No i tak znajdowaliśmy. Później robiło się notatki i można było łatwiej trafić. 

        Druga  rzecz, dlaczego wybrałem ten temat to pamiętniki emigrantów. Zachęcam do ich czytania. Instytut wydał kilka książek, bardzo dobre książki, i jak zacząłem czytać, to ten temat  tak bardzo mnie zafascynował, że połknąłem bakcyla. Chciałem więcej wiedzieć o tych pionierach.

Grażyna Gałęzowska: Na początku byłam sceptyczna... Ale wyjeżdżamy do Alberty, gdzie człowiek spojrzał jest pusto, szukamy tego kościoła i nagle podjeżdża samochód, pytamy, a pani popatrzyła na nas, jakby zobaczyła UFO... Skąd wyście się tutaj wzięli? Tutaj nikt nie przyjeżdża... Proszę sobie wyobrazić, jak daleko byliśmy od jakiegoś ośrodka. Ta pani powiedziała tak, tak jedźcie jeszcze 10 mil i znajdziecie. I znaleźliśmy! W innym przypadku jedziemy dosyć długo, już się obawiamy, że noc nas tam złapie, podjechaliśmy do stacji, no i mówią tak i tak. Znaleźliśmy ukraiński cmentarz, a po prawej jest las i nic więcej. Znaleźliśmy cmentarz, trawa wysoka po pachy,  napisane: „tu spoczywa świętej pamięci Tomasz taki taki”. No był kościół polski! Ale tego kościoła nie widać! Jedzie samochód, zatrzymujemy, czy pan wie czy tutaj był kościół? No tak, patrz! I rzeczywiście, jak wskazał, to wtedy zobaczyliśmy wieżyczkę zarośniętą. Wchodzimy tacy już podekscytowani, co to będzie. Otwieram drzwi wylatują jakieś ptaki, skrzypi wszystko, wchodzimy do środka i na wprost taka ogromna belka z napisem „Święta Boża Rodzicielko módl się za nami”.

        Taki polski napis! Aż mi skóra ścierpła. Oczywiście wszystko jest zniszczone, gołębie, myszy, wszystko porozwalane. Mąż robi zdjęcia,  mówi w pewnym momencie do mnie, zamknij drzwi. Z  tyłu jest napis „1973 r. z literkami Trzech Króli. 40 lat minęło i kościół kompletnie zarósł. 

        Wyobraźcie sobie, że w tych śmieciach  znaleźliśmy szarfę, na której było wyhaftowane 3 maja 1791. Obchodzili Konstytucję 3 Maja, ludzie wtedy w tej okolicy w tych czasach byli tak oddani swoim korzeniom.

        Co mnie urzekło, to że kiedy spotykamy ludzi to natykamy się na ogromną radość dzielenia się swoją historią rodzinną, historią okolic. Bardzo często pytają, a czy wiecie to, czy macie tamto? Często nie wiemy. Taką właśnie historia w Saskatchewan była w Wishart, gdzie „wylądowałam” na poczcie i pytam czy jest ktoś, kto mógłby nam dać klucz, żeby otworzyć kościół i zrobić zdjęcia, pani zaczyna mnie wypytywać, ja jej wytłumaczyłam, ona mówi, o to wy musicie przyjechać do nas, bo u mojej córki na jej polu jest polski kościół. A jak się nazywa? Biały orzeł. Nie do uwierzenia, że coś takiego jest, a my o tym nie wiemy. 

L.G.: Było wiele takich miejsc które były po prostu pominięte.

G.G.: Jedziemy w te punkty i ludzie nas wtedy zabierają do następnych. Zabierają nas na quad jedziemy tak przez wszystkie pola na skos, pytam czy to tak można? „A, czemu nie, przecież to mój sąsiad...”. Ta serdeczność. My w mieście zamykamy się w naszych domach nie odczuwamy tej bliskości z ludźmi. 

        Gdy wchodzimy, jak tylko przedstawimy cel naszej wizyty, to zapraszają, mówią teraz jest obiad, proszę usiąść, zjeść, a potem będziemy rozmawiać i nas zabierają, pokazują, dzielą się tym, co mają. Właśnie tam, daleko od miasta, w tych małych domkach, ludzie mają pamiętniki, dokumenty ojca, dokumenty pradziadków. I oni tego już nie umieją przeczytać i nie wiedzą co z tym zrobić. W jednej wsi, której żeśmy bardzo długo szukali, ktoś nam powiedział, że już nie istnieje. Wisła, to też przez przypadek, przez przypadek dojechaliśmy do tej wsi. 

        Nasz samochód stał się minihotelem, zwykły dodge caravan przeszedł do historii bo tam trzeba było i przespać się, i zjeść i trzymać wszystkie dokumenty. Jak się wyjechało ponad 400 kilometrów od miasta i tylko widać pola, pola, pola, no to hoteli nie ma. 

        Innym źródłem były oczywiście archiwa pojechaliśmy do biblioteki we Ottawie, gdzie mogliśmy skorzystać z niektórych fotografii. Ale najlepsze źródło to zawsze byli ludzie, potomkowie pionierów.

L.G.: Zasięgamy języka u takiego farmera, każe nam pojechać tam dalej, znajdujemy cmentarz, wchodzimy na cmentarz i ukazuje się pomnik, poświęcony polskim pionierom. To jest chyba jedyny taki pomnik w Kanadzie. Jest napis  i są nazwiska. I to robi wrażenie, że 440 km na północ od Winnipegu można znaleźć taki piękny pomnik. Ale to, co mnie najbardziej wzruszyło to, że kiedy spotkaliśmy się z tym człowiekiem on był chyba jedynym, który działał, żeby ten pomnik postawić tym pionierom. W 2007 roku było odsłonięcie i pokazuje kasetę, którą nakręcił. Takim wzruszającym momentem było to, że przyjechali zewsząd potomkowie, żeby ten pomnik odsłonić, dzieci i starsi. W pewnym momencie on mówi, żeby oni wszyscy wstali...

G.G.: Jak popatrzycie na to wideo, to rozpoczyna się uroczystość, wszyscy stoją, odśpiewują hymn Kanady i już jakby chcą usiąść, a wtedy ten człowiek mówi,  proszę stać, a teraz odśpiewamy hymn  naszych ojców, naszych dziadków, i śpiewają „Jeszcze Polska nie zginęła”. Mnie to po prostu dreszcze przeszły; tak daleko, gdzieś tam na tych Preriach, na tym cmentarzu śpiewają polski hymn. No to jak można to zignorować czy nieuszanować, kiedy oni tyle miłości w to włożyli. Pomnik jest piękny, duży, jak jedziemy gdzieś na jakiś cmentarz szukamy czegoś, to  potem taką jedną polską lampkę zapalamy. 

        Kiedyś pewien pan mówi nam, chyba tutaj byliście, bo ta lampka taka nietypowa... Ten pan jest teraz z nami w kontakcie, zainteresowany naszą pracą i jest bardzo dumny ze swojego dziedzictwa, swoich korzeni. Był jednym z tych, którzy brali udział w odsłonięciu tablicy, jaką w zeszłym roku odsłanialiśmy w parlamencie Manitoby zadedykowanej 200. rocznicy przybycia Polaków do Manitoby. Był, jako ten przedstawiciel ery pionierów 

L.G.: Odwiedzamy też miejsca gdzie były organizacje, które mogą mieć materiał, z którego będziemy mogli skorzystać. Jeżeli tam było organizowane dwudziestopięciolecie czy pięćdziesięciolecie. Niekiedy informacji jest brak, są skąpe i jedyna szansa to po prostu pojechać porozmawiać z tymi ludźmi, żeby te rzeczy nie przepadły, bo potomkowie mogą to trzymać przez pewien okres, a potem to wyrzucą, bo nie widzą wartości i stracimy tę historią i szkoda tego. (...)

        W książce mamy mapy, aby każdy mógł zobaczyć gdzie była dana wioska czy miejscowość którą żeśmy odwiedzali. 

(..)

        Inny przykład, to jest na przykład Sifton to jest 350 km od Winnipegu. Co jest ciekawe, tam na tym krzyżu po lewej stronie były takie metalowe emblematy. Jeden to był orzeł polski, a drugi był profil  Kilińskiego. Pytanie, kto to tam włożył i kiedy, z jakiej okazji? Podejrzewam, że to było przyczepione z okazji Konstytucji 3 Maja czy czegoś takiego. Bo nie ma żadnej informacji, Tutaj w środku ten pomnik poświęcony jest księdzu Franciszewskiemu, który pracował tam 17 lat. Niektórzy księża po prostu stracili życie przy takiej pracy, dlatego że to był ogromny wysiłek i olbrzymie odległości. Proszę zobaczyć to zdjęcie to było tabernakulum, a teraz jest to karmnik dla ptaków... 

(...)

        Proszę zwrócić uwagę, że na mapach jest dużo miejscowości, które są polskie, mają polskie nazwy, tak jak tutaj jest Kowalówka, są Dobrowody, jest Krasne. Niekiedy Polacy byli w stanie dostać polską nazwę, a niekiedy nie. Przykładem takim może być miejscowość, która nazywa się Candiac, Polacy zabiegali o to, żeby nazywała się Sobieski, jednak nie otrzymali tego pozwolenia i został się Candiac. 

        W każdej prowincji są nazwy miejscowości, gdzie Polacy mieszkali, czy też pracowali i tam było życie polonijne. Bo to życie polonijne nie kręciło się tylko wokół wielkich miast.   (...)

        Przenosimy się do Alberty i tam to samo, kilka miejscowości, które są polskie, mają polskie nazwy Nisku, Kopernik (Polska), Kraków. Taka anegdotka, jeżeli chodzi o Nisku. Przyjechał tam polski pionier nazywał się Sarnecki, idzie tam do administratora, rozmawiają o tym, że on chce nabyć ten homestead, no i pyta się go jak chcesz żeby się to nazywało, a on myśli, myśli i mówi nisko tutaj... 

        Kopernik (Polska), jak wyjeżdżamy do tej miejscowości,  jest napisane „Polska”;  tu na fundamencie jest napisane „Boże zbaw Polskę”. Mnie osobiście podoba się ta tablica pamiątkowa „In memory of the Polish pioneers of this nation and community who helped build the nation from the wilderness”. To mówi samo za siebie. Tutaj też była szkoła polska. Duże zasługi położył ksiądz Paweł Kulawy to jest znana postać jeżeli chodzi o Albertę.         

        Kościół, który polecałbym zobaczyć to jest w Wostok, w środku mają piękne rzeczy, mają też oczywiście tablicę pamiątkową, że nie zapomnieli o tych, którzy budowali.

        - Kto przyjeżdżał z Polski kim byli ci ludzie?

        - Przeważnie przybywali chłopi z Galicji. To byli analfabeci, a przyjechali dlatego, że w 1895 r. minister Clifford Sifton ogłosił taką ustawę że potrzebują zasiedlić Prerie, a ponieważ angielska, irlandzka imigracja już stanęły, więc patrzyli skąd by najlepiej zyskać nowych ludzi i spojrzeli na Europę centralną gdzie była Galicja. Posłali tam agentów, obiecywali złote góry, że są dobre zarobki, że można pracować w górnictwie, na roli, aby tylko ich tutaj sprowadzić. Realia okazały się inne, ponieważ, jeżeli chodzi o polską społeczność, to oni nie byli przygotowani. To, co tutaj zastali, to było całkiem co innego niż się spodziewali. 

        Mieli bardzo trudne życie, trudno sobie to dzisiaj wyobrazić, ale to byli zwykli rolnicy, chłopi którzy z Galicji wyjechali za chlebem. Większość przyjechała na Prerie dlatego że to byli rolnicy. Ziemia, którą otrzymywali była prawie pół darmo. Dla takiego zwykłego chłopa, jeżeli on otrzymał 160 akrów to było coś! Jak on napisał do domu, słuchaj kupiłem 160 akrów za 10 dolarów, to robiło wrażenie. Tam tylko dziedzic miał te 160 akrów. Dopiero później w okresie międzywojennym zaczęła przybywać emigracja bardziej wykształcona, a po wojnie to już całkiem co innego. Ale ci pierwsi to naprawdę nie da się opisać, jak mieli trudno. Niektórzy, jak się ich pyta jak było, w tym  czasie to siadają, łzy lecą, nie chcę o tym mówić. 

        - A czy są jakieś przejawy kultywowania tej polskiej tradycji w następnych pokoleniach? 

        G.G.: Jeśli Pan ma na myśli następne, pierwsze pokolenie, to tak, ale już trzecie, czwarte to tylko zostaje takie ciepłe miejsce w sercu, „bo babcia to mówiła”, „dziadek to mówił”. Trudno powiedzieć, że kultywują to. Ale mąż kiedyś czytał artykuł z 1920 r., kiedy już bardzo często to pierwsze pokolenie się asymilowało i ludzie pisali do gazety, że dzieci tak szybko zapominają mówić po polsku, nie dbają o to. Tak że, jak teraz narzekamy, że nasze dzieci szybko się asymilują, to proszę sobie wyobrazić, że wtedy były ciężkie warunki i  nie dziwię się, że chcieli jak najszybciej się wydostać z tego miejsca, gdzie byli. 

        Pamiętam takie jedno miejsce, gdzie byliśmy, są tam trzy cmentarze katolicki, ukraiński i greko-ukraiński. Te cmentarze były przedzielone płotem i taki pan jeździł tam kosiarką i mówi,  po co oni to tutaj dzielili, przecież wszyscy poszli w jedno miejsce. Zaczął wtedy opowiadać i mówi że z jego rodziny wszyscy są wykształceni, ale „ja tutaj zostałem, żeby tym cmentarzem się zająć, i chociaż tyle dla nich robię”. Taki był dumny z tego, że jego bracia, czy kuzyni są w mieście, chwalił się, że są na stanowiskach. To było też bardzo miłe usłyszeć. 

L.G.: Ta polskość docierała wszędzie takie silne centra to można wymienić, Brandon w Manitobie. Tak jak powiedzmy w Keld. Tam też była silna Polonia, oni pracowali na roli, ale organizowali różne imprezy czy to były pikniki czy jakieś zakładali organizacje. Oni chcieli mieć tę polskość. W Albercie na przykład Calmar, tam to rzeczywiście w okresie międzywojennym nastąpił rozkwit. Mieli swoją organizację, mieli kółko dramatyczne mieli 2 gazety, które ściągali, mieli bibliotekę i to dużą bibliotekę. Również i kościół. Tak że tam życie polskie tętniło. I to właśnie nie tylko w tych dużych miastach, ale również małych miasteczkach. Byłem zdziwiony, że tam na preriach jest organizacja i nazywa się Sokół.

        W jednych z takich miejscowości zbierali się żeby czytać Sienkiewicza. To było w 1914 r. Byłem zdziwiony zapamiętałem nazwisko, nazywał się Jeżewski i zorganizował wieczór poświęcony Henrykowi Sienkiewiczowi. Tam najbliższa miejscowość to nie wiem ile od Calgary będzie, chyba z 200 km, ale gdzieś tam na wiosce organizować wieczór poświęcony Sienkiewiczowi to jest niespotykane. 

        Ale to nie jest jedyna taka miejscowość, są inne, gdzie organizowali takie właśnie rzeczy. Dlatego w książce próbowałem ująć takie ciekawe rzeczy, o których nikt nie wie. Jest taka miejscowość w Saskatchewan, która nazwa Cedoux, kościoła już nie ma, dopiero później wpadł w moje ręce dokument, w którym człowiek pisze, że tam była szkoła imieniem Poniatowskiego. Skąd wzięli Poniatowskiego?! Nie wiem, będę musiał tam jeszcze raz pojechać i może jakieś informacje uzyskać.  

G.G.: Taka ciekawostka w Saskatchewanie w  Prudhomme jest muzeum, w muzeum jest jeden pokój poświęcony Polakom i w tych dokumentach odkrywamy, że organizacja, która tam istniała namawia, prosi, żeby kupować książkę Wańkowicza „Tworzywo” i żeby czytać, bo „on tutaj był i on tutaj zna wasze życie”. 

L.G.: Tam  widzieliśmy też ciekawą rzecz. Mieli tam takie karteczki przygotowane i na tych karteczkach były daty. Zacząłem czytać książkę w parafii; kiedy powstała parafia, to chodziło o to, żeby wszyscy pomagali finansowo, ale byli tacy którzy korzystali z  sakramentów i tak dalej, ale nie dokładali się, więc - tego nie wymyślił ksiądz,  to wymyślili parafianie - postanowili że będą mieć te kartki, każdy będzie je miał jeżeli opłacił co miał opłacić, to będzie mógł przystępować do Komunii św., będzie mógł chodzić do spowiedzi, a jak nie ma podstemplowanej kartki to ksiądz nie spowiada. I utrzymali ten kościół! Stoi do tej pory. To było skuteczne. 

        - Ile tych kościołów, misji, zostało przez państwa udokumentowane?

L.G.: Myśmy w tej chwili odwiedzili chyba ponad 230 miejscowości z czego około 100 w Manitobie,  w Saskatchewan jest 57 i w Albercie jest około 50. Na pewno, jest jeszcze więcej takich miejscowości, w których żeśmy nie byli, ale jak otrzymamy informację, to po prostu jedziemy tam od razu. 

        Niekiedy są błędy, kiedyś ktoś mówi, że tam jest polski kościół i miejscowość nazywa się Prosperity patrzę w książkę nie ma takiego Prosperity - ktoś napisał „b” zamiast „p”, ale pojechaliśmy i rzeczywiście znaleźliśmy. 

        Dużo jest takich miejsc, gdzie jest informacja że było tam społeczeństwo polskie, ale już tam nic nie ma. Ostatnio pojechałem do Saskatchewan szukać za 4 miejscami i niestety nie znalazłem prawie nic oprócz jednego. Po prostu to znikło; chodzi o to, żeby udokumentować, że tam byli Polacy, czy to było 5 rodzin czy 15, że oni tam byli; a dodatkowa informacja jest to jak tam działali, to już jest bonus. 

 G.G.: Od momentu kiedy zaczęliśmy zbierać dokumentację, robić zdjęcia, zdarza się potem, za 5 lat wracamy i okazuje się że już kościółek, który mąż sfotografował, już go nie ma, bo został spalony, bo zagrażał bezpieczeństwu albo były inne powody.

L.G.: To był taki kościół, próbowali go odrestaurować, ale zabrakło funduszy i zaprzestali  tam był azbest musieli to usunąć, bo to było niebezpieczne i  spalili ten kościół 

        Jest dużo ludzi, którzy,  jak jedziemy to zostawią wizytówki, jest dużo ludzi, którzy potem dzwonią, albo się kontaktują. Z natury jeżeli mają coś, to bardzo chętnie się dzielą, dlatego że chcą zachować to, co zostało po ich dziadkach, po ich pradziadkach. Uważam, że to jest ważne dla nas, to jest nasze dziedzictwo to, co pozostało po tych pionierach. A  powiedzmy za 5 - 10 lat to nie wiem co zostanie. Teraz ostatnio, w tym roku znikły 2 kościoły. 

G.G: Ale wydaje mi się że największy taką radością tej pasji jest to, jak widzimy, jak ludzie się cieszą. W czasie festiwalu w Manitobie  2 tygodnie, każdy naród prezentuje swoją kulturę, posiłki, tańce i mamy polski pawilon. Przechodzi jeden w miarę młody człowiek zobaczył tę naszą książkę. I ta jego radość, zaraz złapał za telefon i nakręcił wideo i mówi, tato to jest książka dla ciebie. Okazało się że był synem byłego premiera Manitoby.

        Ta właśnie radość, że przyznają się do swojej polskości, do swoich korzeni. Mąż brał kiedyś taki kurs jak przeprowadzać wywiady,  powiedział  że robi taki projekt o polskich pionierach  i wtedy zaraz wszyscy zaczęli się przyznawać, a to mój pradziadek, a to moja babcia, i tak dalej. Dlatego powinniśmy być dumni z tych naszych korzeni z naszych tradycji, z tego że jednak w Kanadę Polacy włożyli bardzo dużo pracy.  Nie tylko na Preriach.

        Jest dużo takich tematów, które niestety nie zostały opracowane. Na przykład cmentarze. Cmentarze polskie to jest tylko coś takiego, co występuje w zachodniej Kanadzie. We wschodniej Kanadzie chyba tylko na Kaszubach, a reszta to są cmentarze komunalne czyli nie ma wydzielonej sekcji dla Polaków. 

        Inną klasyfikację, którą należałoby zrobić to polskie szkoły w zachodniej Kanadzie. Tego też nikt nie opracował, to jest bardzo ciekawy temat.

(...)

         Dobrym źródłem była też gazeta katolicka tam jest też dużo informacji, ale co jest ciekawe, Polacy niekiedy jak nie dostali swojej nazwy to na przykład dodawali do istniejącej nazwy swoją,  na przykład w gazecie piszą że jest Trójczyn w Manitobie, ale gdzie jest, nie mam pojęcia, albo że tam jest Kantowo. Później zacząłem grzebać szukać, oni tak to zrobili że Angusville to był Trójczyn, między sobą mówili, idę do Trójczyna, albo że szedł do Oakburn Farms to mówili idę na Kantowo, albo była taka miejscowość Rossburn to była Antonówka, więc między sobą używali swoich nazw. (...)

        Życie obracało się wokół kościoła wokół parafii dlatego, że to było miejsce centralne, gdzie oni mogli się spotkać rozmawiać w języku polskim, wymieniać swoje poglądy i tak dalej i czuli się wtedy wygodnie. Bo w tym czasie ta grupa ludzi była bardzo silnie dyskryminowana to byli tak zwani undesirables. Z jednej strony, ich chcieli, ale z drugiej strony,  reprezentowali niższą klasę. Anglicy zawsze się wywyższali, bo przyjechali stamtąd, ale ci co przyjechali. 

        Na początku nie mieli żadnych pieniędzy więc te pierwsze kaplice były bardzo, bardzo biedne niekiedy msze odbywały się na zewnątrz, albo w prywatnych domach, dopiero później z biegiem czasu, budowali większe kaplice, kościoły.

        - Czy mieliście Państwo rozmowy jak ewentualnie zachować te miejsca? 

L.G.: Mogę odpowiedzieć, że są niekiedy osoby które są zainteresowane, żeby zachować kościółek, czy kaplicę, więc robią wszystko, żeby przetrwał. Takim przykładem jest miejscowość Tolstoi niedaleko  granicy amerykańskiej w Manitobie, gdzie 3 siostry odrestaurowują kościół. Biskup im to odstąpił za dolara pod warunkiem, że jeżeli będę używać te mogą używać, a kiedy przestaną, to przechodzi to na własność biskupa. Im chodziło o to, żeby zachować ten kościół, bo ich rodzice i dziadkowie tam chodzili. 

        Rozumiem pani pytanie, ja też bym chciał to zachować, żeby był to taki skansen; żeby te wszystkie kościoły tam dać w jedno miejsce, żeby można je było oglądać. 

        Innym przykładem jest kościół w Redfield, tam grupa Polaków przeniosła go do muzeum. I ten kościół tam stoi. Niestety nie ma  wiele takich  osób, dlatego niekiedy te kościoły się rozpadają. To jest tylko kwestia czasu zanim to się rozpadnie bo trzeba byłoby wydać kupę pieniędzy, żeby to odrestaurować. Niektóre rzeczywiście są piękne, ale nie ma na to funduszy. Mnie bardzo szkoda, ale nic na to nie poradzę. Mam udokumentowane, że był sfotografowany zewnątrz, wewnątrz... 

G.G.: Realia są też takie, że na tych Preriach jest coraz mniej ludzi, tzw. ghost towns to jest normalka. Przejeżdżamy, domy zabite deskami, pusto wszędzie, pamiętam jak szukaliśmy Dobrowody.  Kościół jest naprawdę piękny widać że tam jeszcze ludzie dbają koszą trawę, raz w roku spotykają się 29 czerwca na Piotra i Pawła, odbywają się wtedy uroczystości. Kościół naprawdę utrzymany, zadbany, ale tam opiekuje się kościołem 7 osób. Też czasem się zdarza, że jest to 1 osoba, jakiś staruszek, który ma dziewięćdziesiąt lat. Nie ma komu się tym zająć, żeby to utrzymać, i w pewnym momencie to zniknie.

        Przykre, że byliśmy w kilku miejscach, gdzie te kościoły zostały celowo zdewastowane. Czy młodzi, czy trudno powiedzieć kto, ale specjalnie zostały zniszczone, ktoś się włamał. Na cmentarzu łamią pomniki... W jednym kościele były organy zrzucone na podłogę, wszystko było zdewastowane, a kiedy byliśmy jeszcze kilka lat wcześniej wszystko było na miejscu. To boli. 

        Jednak Prerie zmieniają się i zaczynają być puste, w Albercie zaobserwowaliśmy, że teraz żniwa odbywają się na tej zasadzie, że farmerzy przyjeżdżają z miasta, mają swoje motorhomes, tam mieszkają na czas upraw, a potem wracają do miasta. Czyli to jest kompletnie inna wizja pracy na wsi.  Tak że znikają te domki i znika stara wersja farmera.  Zawsze się śmiejemy, jak szukamy informacji to gdy jest piękny dom, nawet nie ma co wchodzić, tam nikt nie ma żadnej informacji, bo to są ludzie młodzi, a gdy jest starsza farma,  no to jest kopalnia informacji.

(...)

        Dlatego ważne jest, by naszą książkę dostali politycy, aby wiedza o polskich pionierach nie zginęła...

notował Andrzej Kumor

Nasze teksty

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.