List do prof. Jacka Lohmana,
Przewodniczącego Rady Powierniczej Muzeum Narodowego w Warszawie
Warszawa dn. 8 września 2012 r.
Szanowny Panie Przewodniczący,
Zwracam się do Pana jako do osoby odpowiedzialnej za nową ekspozycję w Muzeum Narodowym w Warszawie.
W ubiegłym tygodniu, korzystając jeszcze z wakacji, wybrałam się do Muzeum z wnuczką, aby jej pokazać po raz pierwszy malarstwo polskie i jestem zaszokowana, jak wiele obrazów z poprzedniej ekspozycji ukryto i jak trudno jest znaleźć obrazy polskich malarzy przemieszane w europejskim chaosie. Dodatkowo ekspozycje tematyczne (np. galeria portretów) są nużące.
Jak w takiej sytuacji mam uczyć dziecko kierunków w malarstwie, pokazać obrazy najwybitniejszych twórców polskich i zaciekawić je właściwą każdemu z nich tematyką i techniką malowania? Tak niewiele jest Matejki, Malczewskiego, Wyspiańskiego, Mehoffera, Wyczółkowskiego, Chełmońskiego, Grottgera i in.
A gdzie się podziały obrazy pokazujące np. siłę Polski, albo ciężki los zesłańców: Matejki – Bohdan Chmielnicki z Tuhaj-bejem pod Lwowem, Król Zygmunt August, Carowie Szujscy wprowadzeni przez Żółkiewskiego na Sejm warszawski przed Zygmunta III; Malczewskiego – "Na etapie" i "Niedziela na Syberii"; a gdzie Bitwa pod Orszą?
Wyszłam z wystawy zawiedziona i zdenerwowana, tym bardziej że znam francuskie i włoskie muzea, gdzie zawsze, w tym samym miejscu, na tych samych salach, na tych samych piętrach, nawet po remoncie, można odnaleźć znane obrazy i rzeźby.
Wychodząc do głównego holu, zobaczyłam na ścianie dwa ogromne portrety Mikołaja II. Czy doprawdy nie mamy portretów swoich bohaterów, które w tym miejscu powinny być eksponowane, i musimy podlizywać się Rosji. Czy w Ermitażu na ścianie wisi np. portret marszałka Piłsudskiego, Kościuszki albo choćby Stanisława Augusta?
Rada Powiernicza pod Pana przewodnictwem jest odpowiedzialna za ten nieudany kształt ekspozycji. Wiem, że moją opinię podzielają nie tylko zwiedzający, ale i przestraszeni pracownicy Muzeum Narodowego. Pani Agnieszce Morawińskiej, która do niedawna raczyła nas kiepskimi wystawami w Zachęcie, przydzielono stanowisko dyrektora. Czy to nie jest pomyłka?
Wierzę, że pomimo nowych kosztów i trudów zdecydujecie się Państwo na powrót do starej ekspozycji, wypróbowanej i akceptowanej przez warszawiaków-miłośników sztuki.
Dla przypomnienia podaję, że na wystawę Malczewskiego przyszło do Muzeum Narodowego 58 tys. osób. Pragniemy malarstwa polskiego i nie zrezygnujemy.
Z poważaniem
dr Magdalena Jęczmykowa
Do wiadomości:
Ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zrojewskiego,
Prezydent m. st. Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz
Wybrzeże gdańskie tyglem zmian pozytywnych i negatywnych
http://www.goniec24.com/listy/item/1224-forum-z-nr-39#sigProId1b2cb93d0f
Gdy obserwuję inwestycje w Gdańsku, zastanawia mnie, skąd biorą się tak nieprzemyślane (zbyt często) pomysły, graniczące ze zwykłą bufonadą. Szczytem marnotrawstwa pieniędzy może być rozpoczęta w latach siedemdziesiątych budowa hotelowców na Podłężu dla Stoczni Gdańsk. Hotelowce sprowadzane były z NRD za duże pieniądze. Gdańsk chciał mieć największy zakład produkcyjny w Polsce.
W latach osiemdziesiątych zainicjowano budowę hali sportowej na Wybrzeżu gdańskim. Kiedy prezydent Gdyni zorientował się, że władcy Gdańska i Sopotu chcą zbudować gigantyczną halę na nieodpowiednim miejscu, wycofał się ze współpracy i szybko wybudował funkcyjną halę u siebie w Gdyni. Hala widowiskowo-sportowa na pograniczu Gdańska i Sopotu powstała trochę później. Sęk w tym, że nie ma ona gospodarza i mimo dużych wysiłków przynosi straty finansowe, a po rozbudowie i modernizacji Opery Leśnej w Sopocie wykorzystanie w samej rzeczy pięknej hali może być jeszcze trudniejsze. Warto też przeanalizować kosztowne "cudeńka" pobudowane w pobliżu hali. Myślę tu o luksusowym przejściu podziemnym pod podrzędną drogą i kosztownej osłonie przeciwdźwiękowej za drogą użytkowaną, ale przed inną, która nie wiadomo kiedy będzie otwarta dla ruchu, ponieważ potrzebny jest przekop (tunel) pod torami kolejowymi i górkami oliwskimi.
Szlachetna myśl budowy Centrum Solidarności i Muzeum II Wojny Światowej może być wielkim niewypałem przez bufońskie podejście do sprawy. Trudno też przewidzieć coś dobrego dla dużego i pięknego stadionu zbudowanego na Euro 2012. Jest to bardzo drogi w utrzymaniu obiekt. Zatem nie dziwi mnie rezygnacja z umowy klubu sportowego Lechia Gdańsk.
Opóźniająca się i trudna do zrozumienia odbudowa Wyspy Spichrzów na starym mieście nie przynosi sławy Gdańskowi. Współczuję młodym gdańszczanom, bo będą musieli przez długie lata spłacać kosztowne i w samej rzeczy mało użyteczne obiekty. Zebranie pieniędzy od naiwnych obywateli, jak to zrobił słynny Marcin P., chyba nie będzie możliwe.
Dotychczas Wybrzeże gdańskie kojarzyłem z pozytywnymi wydarzeniami historycznymi. Tutaj bowiem padły pierwsze strzały hitlerowców na Westerplatte i tu świat zanotował heroiczną obronę polskiej strażnicy przed przeważającymi siłami niemieckimi. A na Oksywiu załoga pod dowództwem płk. Stanisława Dąbka aż do października 1939 dzielnie stawiała opór hitlerowcom. Wreszcie w Gdańsku spontanicznie utworzona wielomilionowa "Solidarność" walnie przyczyniła się do obalenia komunizmu światowego.
Ostatnie afery finansowe i sądownicze trochę zmąciły moje pozytywne nastawienie i tym się martwię. Dlatego też pozwalam sobie na napisanie niniejszego listu do prasy. Nie bez powodu pragnę pochwalić władców Gdyni. Sopot może uzyskać powodzenie i renomę również w zimie, gdy zacznie wykorzystywać ciepłe wody podziemne jak Bukowina Tatrzańska.
Z poważaniem i pozdrowieniami
Wawrzyniec Łęcki
Gdańsk, 22.09.2012