Miasto moje rozplakatowane. Tak wielkiej reklamy do tej pory nie było. Reklamowano usługi, towary, a tu dochodzą ludzie, którzy chcą być radnymi, burmistrzami itd. Tamte reklamy już są mało widoczne, za to patrzą na nas twarze ludzi, którzy na pewno będą umieli mówić. Są znani, bo może przedtem byli nauczycielami, albo lekarzami. Są reprezentantami jakiejś grupy ludzi, partii, chociaż wielu pisze, że są bezpartyjni, niezależni. Ja w to nie wierzę.
Jedynie PiS nie wstydzi się być PiS-em, ich plakaty są jakby mniejsze, skromniejsze. Ktoś je w nocy oszpecił czarną farbą. Platforma Obywatelska weszła pod Koalicję Obywatelską, czyli dołączyła do sobie podobnych, ale o innej nazwie.
Zwykli ludzie nie przyznają się do tego, na kogo głosują, zwłaszcza, jeśli głosują na PiS. To zachód Polski, tu zawsze było dużo wojska i nastroje lewicowe.
Pamiętam wprowadzenie stanu wojennego rok 1981, nastrój w zakładzie pracy. Nie było z kim na ten temat porozmawiać, tylko z bliska rodziną.
Dzisiaj weszłam do sklepu mięsnego. Słyszę, jak pan wysoki bardzo zaczyna mówić - Ja nie idę na wybory. Najlepiej zostać w domu. Na co rozdarła się na niego jedna z klientek sklepu – Co? I za wodę jeszcze więcej będziemy płacić? Trzeba tej kliki się pozbyć!
Pomyślałam …, mąż też, ale nic nie powiedzieliśmy- ani ja, ani mąż.
Ten, który zaczął dyskusje, to podejrzany człowiek, tacy ludzie są podejrzani, możliwe, że robią wywiad.
Ludzie patrzą tak – PiS. albo nie PiS. Tak, jakby inne partie zlewały się w jedno, a przecież tak nie jest.
Na stronie comedywildlifefotos oglądam komiczne zdjęcia. Konkurs odbywa się co roku, można wysyłać zdjęcia. Wyślemy naszego łabędzie na rok 2019.
Już po wyborach. Byliśmy, głosowaliśmy. W lokalu wyborczym nie było już tak uroczyście, jak zawsze było. Członkowie nie byli rozlokowani na długość sali. Stoliki, przy których siedzieli były bliżej siebie, panował jakiś bałagan. Nie zauważyłam plakietek z nazwiskami. Jeden pan wyraźnie spojrzał na moje złożone kartki. Wpadły w róg, od jego strony. Gdyby chciał, to by mógł wiedzieć, na kogo głosowałam.
Mówią o tym, że za mało było osób chętnych do komisji, ale nie słyszeliśmy o naborze na nie. Może i byśmy się zgłosili.
Oglądamy stare odcinki Awanturę o kasę. Wcześniej tego nie widziałam, bo przecież jeździłam do Niemiec, do pracy. Program prowadził Krzysztof Ibisz, a on jest klasa. Jest uprzejmy, ale zdecydowany. Wczoraj oglądaliśmy odcinek 110 i 111. Każdego dnia 2 odcinki. Kiedyś wydawał mi się ten pogram za hałaśliwy i nie wiedziałam, o co w nim chodzi. Ci ubrani na czarno, to mistrzowie, czyli grupka 4-rech ludzi, którzy wygrali program i będą walczyć z jedną z trzech grup, które w każdym odcinków są nowe. Każda grupa to 4 osoby - sami się dobierają i sami się zgłaszają. Ludzie są w każdym wieku. Byli i biedni studenci, którzy chcieli, jak najwięcej zachować z 5 tysięcy złotych, przyznawanych na początku przez Ibisza, każdej z tych trzech drużyn. Jedna z tych trzech wygrywa i będzie walczyć z drużyną mistrzów.
Najciekawiej jest, gdy Ibisz wylosuje kategorię – czarną skrzynkę. W niej może być m.in. ogórek kiszony, albo samochód. Niektóre grupy walczą do upadłego, czyli za wszystkie ich pieniądze. Wolą odpaść z programu, niż oddać tę możliwość wygrania samochodu lub samochodów. Bo raz było ich kilka. Drużyna mistrzów wygrywa około 10 tysięcy złotych na odcinek.
Za pół godziny mam łyżwiarstwo figurowe - na pewno będę oglądać, bo zawsze chciałam być taką łyżwiarką. Zawsze marzyłam o łyżwach figurowych nasi znajomi, których poznaliśmy na wyjeździe, na naszym wspólnie wyjeździe/ … to nie był wyjazd do Niemiec. W celu zarobienia trochę pieniędzy, które miały starczyć rodzinie na ten miesiąc na połowę następnego, Oni mieszkają pod Warszawą. Ona zbiera grzyby. Ona robi śliwki i gruszki w occie
Myśmy wyjechali wcześniej, a podobno następne dni padało i wiało mocno, ale potem były dni bardzo ciepłe. Pusto były wtedy na plaży i oni opalali się nago. Nago?! Mają ponad 70- tkę, ale czemu nie?
Oglądałam łyżwiarstwo, bardzo podobała mi się Japonka, ale też chłopak z Doliny Krzemowej, który skacze sobie całkiem łatwo i lekko, a z trenerem widzą się przez Internet tylko, bo chłopak studiuje.
Jest środa, pojawiają się nasze regionalne wyniki wyborów. Widzimy głosy na ludzi, których mały procent znamy, inni są nam nieznani. Większa ilość głosów jest na ludzi, którzy już wcześniej działali politycznie. Myślę, że za 4 lata, postaram się wejść do polityki.
Nasz krewny w Kalifornii opowiadał nam dzisiaj, a właśnie jechał samochodem. Samochody wolno się posuwały, czterema pasami, wyprzedzanie nie ma sensu Tak to wygląda jego jazda do pracy, w USA.
Opowiadał nam, że zbliża się halloween, a Meksykanie, których jest tu dużo. Oni przygotowują dużo jedzenia dobrego i wierzą w to, że jeśli wystawią w ten dzień zdjęcie zmarłego, to on do nich przyjdzie, odwiedzi ich i trzeba się cieszyć z tego, i w tym dniu trzeba się cieszyć.
Te dzieci meksykańskie, gdy się tam spotkają, to rozmawiają po hiszpańsku, podczas gdy dzieci polskie rozmawiają po angielsku ze sobą. Może dlatego, że są mniejsze, gdy tu przyjeżdżają. Za to meksykańskie gorzej sobie radzą w szkole, bo tam wszystko po angielsku.
My już znicze mamy kupione. Zawsze wybieram te nie za smutne. Jeszcze kwiaty i będzie normalne polskie Święto Zmarłych, za którym tak bardzo tęskniłam w Niemczech, gdy musiałam tam być w tym czasie, tam pracować. Jako pomoc - 24 godziny na dzień, jako opiekunka ludzi starszych, zamiast w tym czasie zajmować się moimi dziećmi, jako matka wielodzietnej rodziny. Dlatego uważam, że ostatnie kilka lat polepszyło byt polskich rodzin i kto tego nie docenia, to znaczy, że bardziej był skupiony na kupnie nowych szpilek, albo kupnie rasowego pieska.
Myślę, że za długo polskie dzieci były głodne, a bezrobocie w tym rejonie na zachodzie Polski było już w roku 1990 i to było olbrzymie bezrobocie, bo zlikwidowano PGR-y i ludzie ci też przyszli do miasteczka, za pracą.
Dlaczego tak musiało być? Chodziło może o to, aby polskie opiekuńcze matki i żony pomogły starszym ludziom niemieckim. Szkoda tylko dzieci polskich, którym brakowało matki. Niezamężne i bezdzietne kobiety trzymały się swoich miejsc pracy i nie musiały jeździć.
W tv mówią o tym, że polskie bociany, który lecą na południe, w Burgas są rażone prądem elektrycznym, gdyż nie ma tam potrzebnego zabezpieczenia słupów wysokiego napięcia. Bociany tam odpoczywały przy wysypisku śmieci, a porażone bociany zauważyła Polka, tam mieszkająca
Moja kolacja, to daktyle, pogryzane gorzką czekoladą. Po śniadaniu też to jem.
Ufarbowałam sobie dzisiaj włosy. Sama, a właściwie mąż mi nakładał farbę, tylko na moje siwe odrosty, które nie były za długie, ale dość miałam już mojego za jasnego blond. W sklepie jest z 10 różnych firm, w cenie za jedna farbkę od 10 złotych do 60 złotych. Te droższe, to te bardziej nowoczesne, co nie znaczy, że lepsze.
Koleżanka, która z siostrą zawsze olśniewały swoimi włosami, spotkana niedawno powiedziała, że maluje swoje włosy Londą. Byłam zdziwiona, bo Łonda jest najtańsza. Kupiłam więc, zużyłam tylko połowę. Połowę farbki zostawiłam na potem, za jakieś 6 tygodni. Po 15 minutach od nałożenia farby. przeczesałam włosy grzebieniem wtedy rozprowadziłam farbę po włosach, ale na końcach są nadal białe.
No i fajnie. Fajnie to wygląda. Czasami sobie myślę, że moja mama sama włosów nie farbowała, że wracała od fryzjerki - późno już było, my w łóżkach, a mama miała czarne włosy lub ciemno kasztanowe. Spytałam się jej niedawno, dlaczego nie farbowała na blond, bo jej włosy właściwe był ciemno blond. Powiedziała, że tamte kolory fryzjerki polecały, bo farby lepiej się trzymały, były mocniejsze. Mnie nie stać na fryzjera, bo kosztuje on około 150 złotych, a za to można kupić na ryneczku 100 kg jabłek lub 100 kg ziemniaków. W tym roku warzywa w Polsce są drogie, a owoce tanie. Warzywa ceną dogoniły owoce, a nawet je prześcignęły. Lato było bardzo suche i słoneczne i najedliśmy się i truskawek, potem wiśni i na końcu śliwek. Teraz pozostały nam polskie jabłka, no i powidła śliwkowe, których dużo narobiłam i są w szufladach pod łóżkiem.
Owoce marketowe w tym czasie były nieważne - jakieś tam banany, pomarańcze, nawet winogrona, na których był widoczny biały nalot, jakby proszek. Wiadomo było, że polskie owoce na polskiej ziemi są najzdrowsze i właściwe. No i cena była dwukrotnie wyższa. One przyjechały z daleka, więc nie ma co się dziwić.
Jednak nie zawsze polskie lato jest tak ciepłe, jak było w tym roku. To lato było wprost cudowne. Mąż kupił sobie w szmateksie całkiem fajną kurtkę za 10 złotych, kurtka używana. Pewnie jakiś Niemiec, albo Anglik ją nosił. Nie rozwijamy już wyobraźni, w tym kierunku, coraz więcej ludzi kupuje w szmateksie. Było zimno i wietrznie, a on pod swoją letnia kurtkę nie wziął swetra. Wiec założył tę kurtkę, jedną na drugą i było mu ciepło. Kaptur miał z tej kurtki pod spodem
Moich dwóch znajomych nie widzę, na pewno wyjechały do Niemiec. Jedna, bo musi, bo mają do spłaty kredyt. Do tego mąż jej nie pracuje, ani nie ma emerytury, ani żadnej renty.
Ta druga, bo wciągnięta jest w to wyjeżdżanie. Zmienia się kilka lat co 6 tygodni z inną opiekunką i całkiem dużo zarabiają. Z mężem się rozwiodła, więc nic jej tu nie trzyma.
Jeszcze zapomniałam o trzeciej, którą pchnęłam w ten zawód, nauczyłam podstaw niemieckiego. Jej mąż umarł, a dwaj synowie pracują i mieszkają za granicą.
Już nie pamiętam tego, jak kiedyś zapatrywałam się na noszenie po kimś ubrań, czy butów. Polska jest nimi zarzucona Przyznaję, że więcej towarów na rynku i to jest luksus. Jednak na porządne ubrania nas nie stać, przy normalnych emeryturach typu nauczycielskiego, czyli około 1500 złotych. Zubożeliśmy, jako małomiasteczkowe społeczeństwo i dostosowaliśmy się do tego, jesteśmy zadowoleni z tego, co mamy. Aby na chleb starczyło i na opłaty. Reszta, to pogoda polska, a więc łagodna - taka nasza i to powietrze cudowne i ławeczki nad jeziorem. Lasy, lasy naokoło. Można być tu szczęśliwym, oby nie trzeba było do Niemiec jeździć, na zarobek, bo pracy tutaj nie ma dla osoby po 50- tce.
Tak, brak pracy, to jest duży minus. I tylko brak pieniędzy na podstawowe potrzeby, może wygonić ze swojego ciepłego domu, w obcy dom niemiecki.
Długa jazda autobusem, bo 18-godzin w jedną stronę i niewiadoma, jaką się zastaje. Są to najczęściej trudne przypadki, bo jak rodzina niemiecka bierze firmę, to już musi być ciężko. Najgorsze są dźwigania lub nieprzespane noce. Dzisiaj dzwoniły dwie firmy, chciały mnie złowić, jednak zostaję w domu. Oby do maja, bo mąż w maju dostanie emeryturę. Dzięki, że w wieku 65 lat, a nie w wieku 67 lat, jak to było zrobione, zmienione, dopasowane do Niemiec. Jednak Niemcy mają pracę, a u nas jest inaczej .
Tak, nowy rząd polski zmienił to, wrócił do lat 60 dla kobiet i 65 dla mężczyzn. Wiec jakoś doczekamy do maja, nie kupując bananów nowych butów, czyli trzeba wytrwać.
Dołączę kilka zdjęć, z naszych lasów. Cudowna górka. Jest naprawdę cudowna i naprawdę jest to górka, chociaż samochód na luzie wjeżdża pod nią, jakby zjeżdżał i my też tak się czujemy. Zamykam oczy, biegnę pod górę, a wydaje mi się, że zbiegam z góry. Próbowałam tego na okolicznych leśnych górkach i nie ma tego uczucia.
wandarat
23.10.2018, Polska
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!