farolwebad1

A+ A A-

Zdjęcia polskiego ubóstwa – Gabriela Zimmer

Oceń ten artykuł
(2 głosów)

 

RatajewskaGabriela Zimmer, czyli Gabriela Pokój. Jej nazwisko znaczy po polsku "pokój" w mieszkaniu, nie taki "pokój" na świecie. W języku polskim mamy tu nieścisłości, bo nasze słowo pokój ma dwa znaczenia.
I ten pokój w domu, który ma cztery ściany, i ten pokój na świecie, który ścian nie ma… chyba nie ma. To zależy, czy świat jest ograniczony. Ja tego nie wiem, a wy? Kończy się ten nasz świat gdzieś?


Ta pani, ta Niemka Gabriela Zimmer od wiosny tego roku urzęduje w Unii Europejskiej. Z ramienia partii lewicowej. Są tam dwa jakieś odłamy. Interesują ją tematy ubóstwa w Unii Europejskiej. Ostatnio zamieściła zdjęcia z naszego polskiego podwórka. A nasze podwórka są różne – są wykaflowane, takie mają bogaci, i są zaśmiecone, takie mają szczególnie biedacy. Bo biedak biedakowi nie jest równy. Są biedacy skromni i bardzo czyści, takich jest w Polsce wielu. Bezdomni w ogóle nie mają podwórek.
Więc uciekam od tematu podwórkowego, bo nie jest dobry.
Pani Gabriela wypatrzyła biedę w Polsce. Ona, z tak daleka, z innego kraju ją wypatrzyła. Bo ona po prostu patrzyła. Jeśli ktoś patrzy, to i widzi.
Nasi w kraju są oburzeni, bo oni z bliska, od siebie, żadnej biedy nie widzą. Na ulicach ludzie ubrani znakomicie, kto to wie, gdzie te stroje kupili? My wiemy, w szmateksie.
No to Polacy nie są tacy biedni, ubrać się mają w co. Czasami lepiej wyglądają niż Zachód. Wyraźnie widać, że są szczuplejsi. Buty na nogach też mają. To widzimy na ulicach, polskich ulicach. A czy mają coś w żołądku, tego nie zobaczymy. Kto tu głodny, a kto syty... kto je drogo, wartościowo, a kto żywi się samymi ziemniakami. Kto ma długi, a kto nie. Kto ma oszczędności i kasę na koncie, a kto nie ma złamanego grosza, tego też nie widzimy. A mimo to, ta pani biedę pokazała, polską biedę.
Nie widziałam, niestety, tych zdjęć. Ale jak w roku 2003 pojechałam do Łodzi na wesele i nocowałam u wujka, który mieszka w Łodzi na dużym osiedlu, to rano obudziły mnie hałasy ze śmietnika. Wstałam i patrzyłam zdziwiona na ludzi tam buszujących… takiego widoku z mojego miasteczka na zachodzie Polski nie widziałam może i dlatego, że u nas biedniejsze są śmietniki. Bo i tak może być.
Tak, bieda w Polsce jest. Na pewno w Warszawie mniejsza niż w Łodzi. Są ludzie, którzy nie mają środków utrzymania. Są rodziny, które nie mają na chleb i wcale niewielodzietne... Są dzieci głodne. I dużo jest ludzi głodnych w Polsce. I dobrze, że pani Gabriela Zimmer tę polską biedę zauważyła. Trzeba polepszyć byt naszego narodu. Ludzie biedni, nie wstydźcie się swojej biedy.
Niech bogaci, którzy są przy władzy, dostrzegą polskie głodne dzieci w polskich superubogich rodzinach, którym żadna pomoc społeczna nie jest w stanie pomóc, bo nie ma na to środków. Za mało ma środków.
Nie oburzajmy się na panią Gabrielę Zimmer. Ja wiem, że my nie chcemy wracać do socjalizmu, do komunizmu, bo to już było… Ale to było przy tych drugich sąsiadach.
Krzyczmy głośno, Polacy, tak jak Grecy… nam też trzeba pomóc. Nasze społeczeństwo dusi się, już koniec zaciskania pasa!
Nie pokazujmy światu, jacy jesteśmy bogaci, jeśli jesteśmy biedni. Nie pokazujmy światu, jacy jesteśmy wspaniali, jeśli tak nie jest. Polska potrzebuje pomocy. Nie możemy wspierać innych krajów europejskich, gdzie bieda, jeśli u nas bieda jeszcze większa.
To nasi politycy się chwalą i polskiej biedy nie chcą widzieć. Dobrze być politykiem w Polsce, na pewno po śmietniku nie trzeba grzebać. Co zrobić, żeby być długo politykiem? Trzeba nie wykazywać minusów, tylko same plusy.
I dlatego polscy politycy chwalą się Polską.
• • •
Od tygodnia jestem znów w Niemczech. Zostawiłam kłopoty domowe mężowi, zostawić musiałam moją rodzinę i przyjechałam w całkiem nieznane mi miejsce. Jest to połowa małego wiejskiego domku, z trawiastym ogrodem i czterema jabłoniami. Jabłonie te są skarbem chyba, bo przyszły dwie panie, Niemki, pomagały przez dwie godziny zrywać jabłka, wchodziły nawet na drabiny. Jako zapłatę otrzymały spady. Widać było, że tak jest od lat.
Pogoda była słoneczna i wyciągnęłam dla pani starszej, ona ma 93 lata, plastykowy fotel ogrodowy. Ona lubi komenderować, więc zadowolona siedziała sobie w cieple, na słoneczku. Potem to wspominała ze dwa dni, dziękowała za mój pomysł. Pomysł mój był prosty. Po co ona ma siedzieć w domu, jak piękna pogoda. Ale ona ma zawroty głowy, więc stać nie może.
Niemki pięknie poukładały jabłka w skrzyneczkach i pani starsza ma za spady robotę zrobioną. Ja nie wchodziłam na drabinę, tylko je asekurowałam. Przyjechałam tu opiekować się starszą panią, nie mam też tak dobrego ubezpieczenia jak Niemki. Muszę też zarabiać pieniądze na rodzinę, a nie wchodzić na drabinę. O, jak mi się zrymowało! Na początku mojej pracy opiekunki w Niemczech, trzy lata temu, nie byłabym taka roztropna, wyrachowana, można by powiedzieć. W pierwszym domu niemieckim, a był to olbrzymi dom, pomyłam wszystkie okna. A były to wielkie okna, do samego sufitu. Mogłam wypaść, niebezpieczne to było. Zrobiłam to z nudów, z tęsknoty za moimi dziećmi, za mężem, za Polską. Tylko robota zabijała wtedy myśli o najbliższych. Nie byłam przyzwyczajona do rozłąki. I chyba tak nie powinno być, żeby matka pięciorga dzieci musiała wyjeżdżać za chlebem do Niemiec.
Ostatnie trzy małżeństwa niemieckie były podobne. Byli to wykształceni ludzie, w wieku średnio 85 lat i bardzo oszczędni. Nigdy nie zapomnę wzroku Niemki, jak poprosiłam o jajko na śniadanie. Jak mogłam chcieć jajko, jak oni i ich synowie, nawet jak byli młodzieńcami, tylko jedli na śniadanie chleb z dżemem i masłem. Tak było zawsze i tak musi być. Ale za moimi plecami stanął dziadek niemiecki, mąż tej pani, któremu pomysł na jajko bardzo się spodobał. Pani starsza niemiecka aż płakała potem i wymówki mu robiła.
Ale jestem teraz przy jednej starszej pani, na wsi, mam Internet, mam telewizor w pokoju i mam takie alarmowe połączenie, a właściwie podsłuch. Jestem na górze i słyszę wszystko, co robi starsza pani. W dzień i w nocy. Słyszę każde kaszlnięcie. Poprzedniej opiekunce bardzo to przeszkadzało. Już więcej tutaj nie przyjedzie, zapowiedziała.
Mnie nie przeszkadzało do wczorajszej nocy, gdy chodziłam do niej dwa razy nad ranem, a ona mówiła chyba przez sen, bo zastawałam ją śpiącą. Potem już nie mogłam zasnąć, słyszałam zegar w jej pokoju, wybijający godzinę – czwartą, piątą... Następna noc znów była spokojna.
Pani jest właściwie zdrowa, tylko źle widzi. Światła muszą być wszędzie pozapalane i każda najdrobniejsza rzecz na swoim miejscu. Moje rzeczy mają nie przeszkadzać i nie zmieniać nic w otoczeniu. Moja szczoteczka do zębów stoi więc na półce pod sufitem, ręcznik mam brać do swojego pokoju itd.
Cały tydzień się wszystkiego uczyłam. I teraz już wszystko wiem. Nie mogę włączyć prania, bo pralką ona rozporządza. Jej siostrzeniec przeegzaminował mnie z moich umiejętności jazdy samochodem. Jako pierwsza z opiekunek zdałam, nawet powiedział starszej pani, że bardzo dobrze jeżdżę. Pomimo to pani klucza jakoś mi nie chce dać. Jeżdżę na zakupy do sąsiedniego małego miasteczka na rowerze. Rower jest superstary, muszę każdorazowo przed jazdą pompować przednie koło, z tyłu po bokach wiszą czarne torby, zamykane na zamek. Wczoraj trochę zmokłam. Dobrze, że wzięłam z Polski kurtkę z kapturem i taką ciepłą opaskę – taki komin. Zakłada się to na szyję, a można też zaciągnąć na głowę i nawet na czoło.
Fajnie mi się jechało, pomimo siąpiącego deszczu, samochody mnie mijały, ja mijałam kolejne laski i pola... Tak, tutaj są uprawne pola. W Polsce to widok rzadki, przynajmniej w moim popegeerowskim terenie. Unia dopłaca rolnikom za trzymanie łąk i odpowiednie ich koszenie. Dopłaca się np. za koszenie od środka i idąc ślimakiem na zewnątrz, bo wtedy wszystkie myszki, szczurki czy kreciki mogą sobie pouciekać.
Tutaj nikt nie oszczędza na moim jedzeniu. Od razu, pierwszego dnia otrzymałam pieniądze na zakupy, a także kieszonkowe. Za kieszonkowe chciałabym kupić czarną walizę, która widziałam przecenioną w markecie. Ale jak ją przywieźć na tym rowerze, musiałabym czymś przywiązać… Nie wiem, jak długo moja stara waliza wytrzyma comiesięczne wojaże i przeładowywania.
Pani starsza niemiecka nigdy nie była mężatką ani nie miała dzieci. Była córką posiadaczy ziemi. W czasie wojny przybyło tutaj dwóch młodych Francuzów na roboty. Pracowali tu kilka lat. Potem, po wojnie, jeden z nich naraz pojawił się tutaj przed drzwiami, zaprosił starszą panią do siebie, do Francji. Pojechała, ale zastrzegła, żeby wynajął jej hotelik. Była tam trzy tygodnie.
Wieczorem mielę dwie łyżki pszenicy – bardzo dokładnie, i zalewam wodą. Rano dodaję do tego mleka, gotuję to w szerszym garnuszku z wodą. Wtedy się nie przypali. Garnuszek wkładam w garnuszek. Taka chemiczna łaźnia wodna. Ona to je przed umyciem się, przed właściwym śniadaniem.
Na obiad zawsze ziemniaki i na śniadanie też zawsze ziemniaki. Ja mogę sobie gotować, co chcę. Nie korzystam z tych możliwości, kupiłam sobie śliwki suszone, orzechy włoskie i pogryzam.
Po ziemniaczanym tygodniu ziemniaków mam już dość. Może by kupić jakiś makaron czy ryż? Ale nie chce mi się specjalnie dla mnie gotować. Mam pyszny razowy chleb. Wypatrzyłam go w piekarni, jak kupowałam zamówiony chleb jęczmienny dla pani.
Pierwszy raz widzę osobę, która tak rygorystycznie wręcz podchodzi do swojego jedzenia. Obiad ma być zawsze na 12, dzisiaj ziemniaki i fasolka szparagowa. Obok kładę maselniczkę z masłem i pani sobie sama to masło dawkuje.
Prawie ze sobą nie rozmawiamy przy jedzeniu. Nie można jej rozpraszać. Mam przy sobie kawałek gazety i sobie poczytuję i czekam, aż ona skończy. Dzisiaj wyczytałam, że jakiś tutejszy człowiek, czyli Niemiec, 59-letni zauważył rannego ptaka w gąszczu. Chciał mu pomoc, ptak nie zrozumiał, że to pomoc, i zaatakował tego pana, uczepił się jego ramienia. Nie mogli go odczepić sanitariusze, cały wieczór trwało rozdzielanie ich. Dopiero półgodzinna praca weterynarza dała efekty. Chciałam to opowiedzieć starszej pani, ale nie umiała się skupić na moich słowach. Przeczytać też nie mogła, bo źle widzi.
Dzisiaj urodziny starszej pani. Rano przyszedł ktoś z władz tego regionu rolniczego. Młody człowiek, bardzo grzeczny. Rozmawiał z panią prawie godzinę. Pani opowiadała mu, jak teraz aktywnie żyje.
I przed domem siedziała na fotelu, jak zrywano jabłka, i codziennie teraz spaceruje po południu, aż inne sąsiadki też zaczęły wychodzić z domu. Mogą się pospotykać, porozmawiać jak wczoraj. To mnie cieszy. Spacerują zazwyczaj ludzie w miastach. Tu, na wsi, każdy ma swoje obejście.
Pan ten przyniósł duży kosz, a w nim kwiaty słonecznika, trzy różne puszki z mięsem, miód, duży kawałek kiełbasy i kawałek mydła szarego w folii z wstążeczką. Władze regionu każdemu składają życzenia co 10 lat, a ludzi ponad 90-letnich odwiedzają co roku. Miło więc tutaj. Zupełnie inaczej niż w Polsce. Ludziom wiele do szczęścia nie potrzeba. Tylko to minimum im zapewnić. Żeby mieli najtańsze jedzenie, na leki i na opłaty. A tego w Polsce ludzie nie mają.
Jakiś plan zagospodarowania ludzi byłego socjalizmu na pewno jest. Jeśli nie może ich wykorzystać rodzima ziemia, trzeba ich zmusić, aby dobrowolnie wyruszyli na inne ziemie, za chlebem. Będą tam pełnić służalcze funkcje, wtapiać się w luki. Tam, gdzie praca jeszcze jest.


Wanda Rat


Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!

Zaloguj się by skomentować

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.