A+ A A-

Zobaczyć drugiego człowieka

Oceń ten artykuł
(2 głosów)

Z o. Marcinem Serwinem OMI z parafii św. Kazimierza w Toronto rozmawia Andrzej Kumor.

– Proszę Ojca, skąd powołanie?


– Można powiedzieć, wszystko zaczęło się tutaj, w Mississaudze. Najpierw poprzez pracę przy parafii czy ministranturę, poprzez wolontariat, udzielanie się społecznie czy to w grupach parafialnych, czy poza nimi.


– Ojciec się tutaj urodził?


– Urodziłem się w Polsce, w Tuchowie. Mieszkałem w Tarnowie i później w 1992 roku cała moja rodzina wyemigrowała, praktycznie można powiedzieć, od początku do Mississaugi. Tu wzrastałem – podstawówka, potem liceum...


– Rodzina normalna polska, katolicka...


– Tak, chodząca do kościoła św. Maksymiliana po dzisiejszy dzień. Jestem jednym z pięciorga rodzeństwa. Mam dwóch starszych braci, młodszego brata i młodszą siostrę.
I właśnie gdy się tak udzielałem, zacząłem widzieć, że ludzie potrzebują dobrego słowa, wsparcia, nadziei. Czym bardziej w ten wolontariat wchodziłem, zauważałem, że to coś daje zarówno mi, jak i drugiej osobie. Ale to jeszcze nie to – to jest takie chwilowe szczęście, a nie docieranie do głębi, jaką daje spotkanie z Bogiem Jedynym.


– Czy Ojciec poczuł to dotknięcie powołania?


– Najpierw musiałem poczuć pustkę. Zrozumieć, że jeśli będę angażował się w wolontariat, żeby uszczęśliwić samego siebie, czuć się dobrym wewnętrznie, bo coś dobrego zrobiłem, to tak naprawdę mogę nieustannie myśleć, jaki to ja nie jestem dobry, jaki ja nie jestem hojny. Tymczasem gdy człowiek wejdzie w oddawanie się, ofiarowanie – w życiu zakonnym, świeckim, w rodzinie – zacznie dostrzegać, że daje coś z siebie nie dlatego, że dobrze się potem czuje, ale znajduje przyjemność w tym, że dzieli się Chrystusem. Dzieli się sobą i w drugim człowieku zaczyna dostrzegać Chrystusa. W ten właśnie sposób hierarchia wartości zaczyna się ruszać i wtedy odnajduje się tę głębie w drugim człowieku. Przez nią odkrywałem też coraz bardziej jedność nas wszystkich, którą daje Pan Bóg. To był taki pierwszy krok.


– Ile Ojciec miał wtedy lat? Czy to był jeden moment, czy to dorastało w Ojcu?


– Nie, to dorastało. Ale był moment, kiedy pojawiła się myśl, że może kapłaństwo. W moim przypadku nie było to w wieku "klasycznym" dla naszych czasów, bo podjąłem tę decyzję mając 15 – 16 lat. Gdy skończyłem 16. rok życia, wstąpiłem do seminarium. Najpierw pojechałem do mniejszego seminarium w Polsce, bo tutaj nie było takiej możliwości, no i później po kolei.


– Powiedział Ojciec – w naszych czasach. No właśnie są to czasy szczególne i praktycznie żyjemy w świecie, który z nazwy jest chrześcijański. Tu są nawet szkoły katolickie. Europa ma korzenie chrześcijańskie... Ale jednocześnie chyba ten świat wymaga niesamowitej reewangelizacji, bo przestaje żyć wartościami wiary.


– Jak najbardziej – wartości się zacierają, często wychodzi taka mieszanka dobrych intencji, ale tak naprawdę nie tego, co powinno być. Jest problem, to dostrzegam, nawet pracując z młodzieżą. Widzę, że oni chcą dobrze, ale ten zewnętrzny świat konsumpcji mówi im, że aby być dobrym, musisz najpierw mieć, zdobyć to i to – wtedy dopiero będziesz kimś.


– Czyli ta filozofia konsumpcji każe człowiekowi budować swoją tożsamość poprzez posiadanie.


– Dokładnie tak. Widać, że młodzież, chcąc dobrze i mając wiele wspaniałych inicjatyw, jednocześnie mówi, że najpierw potrzebuje czegoś dla siebie, a potem dopiero myśli o zrobieniu czegoś dla innych.


– Tak, najpierw muszę być milionerem, żeby potem móc robić dobre rzeczy.


– A wiadomo – to tak nie pracuje. Człowiek w swej naturze nigdy nie będzie spełniony. Nigdy nie powie: już wszystko mam. Jak kupi jeden samochód, to inny zacznie mu się bardziej podobać. Tak jak tu w Kanadzie – ten dom kupię, ale tamten będę chciał. I tak dalej...
Więc to jest trudność, do której dochodzi pseudoreligijna myśl, w Kanadzie szczególnie, że jesteśmy mozaiką wielu kultur, więc wszystkie religie, wszystkie myśli, duchowości są równe. A skoro są równe, to możemy wybierać z jednej to, z drugiej coś innego, i każdy ma swoją prawdę.


– Każdy ma swoją prawdę i zrelatywizowane wartości.


– Tak. Ale właśnie – przyjeżdżając tutaj po 11 latach i wyrastając stąd – widzę, że jest nadzieja. Teraz szczególnie, jak pracuję z młodzieżą licealną i starszą, to widać, że oni są chętni.


– Każdy człowiek szuka prawdy, każdy chce być szczęśliwy. Pamiętam Jana Pawła II, który tu był na Światowych Dniach Młodzieży, i właśnie ten stary, schorowany człowiek, który stał praktycznie już nad grobem, zapytał młodych: czy chcecie być szczęśliwi? I był oczywiście wielki aplauz – każdy chce być szczęśliwy, tylko gdzie to szczęście?


– I ciekawe jest to, że Jan Paweł II, będąc tutaj na Downsview i zadając to pytanie, nie powiedział młodym, że cieszy się, iż każdy chce być szczęśliwy. Zaczął mówić, jakie są wymagania tego szczęścia. Mówił bardzo twardo, bez żadnych otoczek, że musicie zrezygnować z konsumpcji i zobaczyć drugiego człowieka obok. To było rzucenie ziarna. To była ta rzecz, którą bardziej lub mniej świadomie widzi młodzież, wie i chce, żeby ktoś od nich wymagał. Żeby im stawiał poprzeczki wyżej, nie tylko zgadzał się, że tak jest dobrze.


– A czy to, że młodzieży się nie stawia wymagań, że w kulturze masowej jest kompletny permisywizm, to nie jest element manipulacji całym pokoleniem młodych ludzi?


– To jest robienie w dużej części takiej masy, która później idzie...


– ...która jest bezwolna i łatwo nią powodować różnymi bodźcami konsumpcyjnymi.


– Tak, ale młodzież też zaczyna wymagać od siebie właśnie poprzez to, że np. nie chce kogoś zawieść, bo otrzymała coś od tej osoby – jakieś dobro, nawet niematerialne – i wie, że to dobro trzeba pomnażać. Widzę to u młodzieży, z którą zaczynam pracować.
Był właśnie w waszej gazecie artykuł o ich wyjeździe integracyjnym. Trochę humorystycznie im to przedstawiłem, że to będzie taki survival – że nie ma prądu, nie ma wody, wszystkiego tego, co tutaj mają na co dzień. Ale chciałem ich nauczyć podczas takiego intensywnego weekendu, co to znaczy pracować jeden dla drugiego. Jeśli ja nie przygotuję wody, bo mi się nie chce po nią iść kilometr, to nie tylko ja nie będę miał co pić, ale cała reszta grupy nie będzie miała herbaty. Czy jak nie wstanę rano, żeby zrobić te 120 kanapek, to inni też nie będą mieli co jeść. Pierwszej nocy na przykład wszystko było atrakcją dla nich, więc doszło do tego, że nie wiedzieli, jak się pracuje z ogrzewaniem i mieli zimno w pokoju. Ale to dało im do myślenia.


– To są podstawy wychowania, które każdy człowiek dawniej odbierał w swojej rodzinie, wychowując się z rodzeństwem. To są podstawy obowiązków domowych.


– W dużej mierze tak.


– Więc jaka jest młodzież dzisiaj, że to Ojciec musi na te rzeczy zwracać uwagę?


– Często między domem a szkołą, między ulicą, życiem społecznym jest takie rozdwojenie. W domu młodzi wiedzą, że muszą spełnić obowiązki, bo mama będzie krzyczała, bo tata wyciągnie konsekwencje, szczególnie w tych naszych tradycyjnych rodzinach. A w szkole – jeśli czujesz się źle – masz prawo nie robić. Więc tam jest inny świat i tak naprawdę nie ma tego obowiązku społecznego, poczucia, że ja odpowiadam też za społeczeństwo w skali mikro i makro.
To później widać w starszym wieku, że młode małżeństwa np. w Downtown nie sprzątają wokół. To swoje minimum sprzątają, ale nic dalej, chyba że są jakieś prawa.
Dlatego bym powiedział, że młodzież w domu jeszcze wie, jak się zachować, póki są rodzice wokół, a jak ich nie ma, to wchodzi myśl, że już mogę i nikt mi nie może nic powiedzieć. A jeśli zauważą, że postępując tak między sobą, nic im nie wyjdzie, to zaczynają dostrzegać inną perspektywę, przynajmniej taką mam nadzieję.


– I gdzie w tej perspektywie jest miejsce na Boga?


– Bez pokazania tego Boga młodzi nie zrozumieją wymagań. Nie zrozumieją, że robi się to wszystko nie dlatego, żeby jakaś organizacja działała, ale dlatego, że dostrzegam, iż drugi człowiek jest moim bratem i wiem, dlaczego nim jest – bo jest jeden Bóg, który nas wszystkich łączy, i do którego się zwracamy. Trzeba wytłumaczyć, jak wszystko się łączy, i żeby to wypełnić, trzeba czerpać siły od Boga, klękać i uczyć się w jego szkole miłości. On mnie kocha, jestem jego dzieckiem, a skoro ja jestem jego dzieckiem, to wszyscy inni wokół mnie też.


– I przez tego Pana Boga szanujemy się nawzajem?


– Tak, przez Boga te wszystkie praktyczne, codzienne, błahe sprawy łączą się i nabierają sensu. Tym bardziej jeśli później wzmocnimy naszą duchowość i zobaczymy, jak do tego wszystkiego dochodzi jeszcze ofiara Pana Jezusa – czyli nie tylko robię tylko minimum, bo jesteś moim bratem, ale jeszcze z miłości do ciebie jestem gotów zrobić więcej – to wtedy zaczynamy formować społeczeństwo, w którym można budować coś razem.


– Czy ma Ojciec przypadki, że ci młodzi idą w tę dalszą drogę, czy są zainteresowani stawianiem pytań?


– To jest bardzo piękna rzecz wśród młodzieży i w ogóle społeczeństwa po Kancie, że stawia się pytanie "dlaczego?". Wiadomo, jest negatywna strona...


– ...ale Pan Bóg dał nam rozum, i Boga mamy prawo pytać również.


– Po to jest fides et ratio. To jest właśnie ten plus, że młodzież się pyta. Wiadomo, młodzi oczekują często odpowiedzi czarno na białym i nie chcą formacji, żeby dojść do odpowiedzi.
Żeby odpowiedzieć na pytanie, czy idą dalej... Dopiero jestem kilka miesięcy z tą młodszą młodzieżą, dopiero ją poznaję. Ale pracuję też ze starszą młodzieżą, która już swoją drogą miała formację, w dużej mierze już w parafii była bliżej albo dalej. Widzę, że u nich wiele treści można szybciej przerobić, pokazywać w codziennym życiu, którego oni już doświadczyli nieco bardziej. Oni są chętni i chcą to robić. Sami pytają, jak mogą pogłębić swoją relację z Bogiem. Czyli jest ta chęć, zaczynają dostrzegać połączenie, o którym mówiliśmy wcześniej.


– Dostrzegać szczęście i czerpać z tego.


– Jak już mają to połączenie Bóg – człowiek – codzienne życie, to chcą to zgłębić. Wiedzą, że życie jest zagłębianiem się i, jak byśmy powiedzieli w naszym świecie, kwalifikowaniem się coraz bardziej. To dotyczy też relacji z Panem Bogiem.


– Wróćmy do tego, co Ojciec konkretnie robi w parafii św. Kazimierza. Jakie grupy młodzieżowe tam działają, jak można się tam zgłosić, zapisać i co te grupy oferują?


– Jest grupa czwartkowa, młodzieży starszej, po angielsku byśmy powiedzieli young adults, czyli od 18. do 35. roku życia. i jest piątkowa grupa dla licealistów, czyli od bierzmowania (koniec 8 klasy) do końca liceum.


– Więc osoby zainteresowane pogłębianiem wiary i odpowiedzią na różne pytania, nawet egzystencjalne, które młodych ludzi trapią, mogą przyjść.


– Jak najbardziej. Można powiedzieć, że takim bardzo ogólnym programem jest to, że najpierw chcemy się formować do bycia ludźmi, żeby człowiek był człowiekiem ze swoją godnością, później – do bycia chrześcijanami, i później – do bycia świętymi. To jest taki potrójny krok.
Robimy to poprzez codzienną formację, czyli czytanie części katechizmu dla młodzieży "Youcat" i omawianie tego na spotkaniu (obowiązkiem młodzieży jest przeczytać w domu wyznaczone 5 – 10 stron). Pokazujemy, jak dane zagadnienie wygląda lub ma wyglądać w naszym codziennym życiu. Nie jest to łatwe, ale bardzo dobre, zwłaszcza w pracy z młodszą grupą, choć starsza też ma zawsze dużo pytań. W młodszej jest tak, że jak się mówi i oni mają jakieś wątpliwości, to od razu je wypowiadają. Może zakłóca to rytm katechezy, ale widzę to jako dobre, bo to pokazuje, że oni zaczynają myśleć i żyć tymi treściami. Oprócz tego są wyjazdy czy inne inicjatywy.


– Bo takich wyjazdów jest więcej...


– Jest więcej, ma być więcej. Naszym koronnym wyjazdem, który mam nadzieję, że dojdzie do skutku, jest z uwagi na rok wiary wspólny wyjazd jednej i drugiej grupy do Rzymu. Chcemy zobaczyć tam właśnie kolebkę wiary. Przejść drogami, którymi szli męczennicy. Pójść tam, gdzie wszystko było i stawało się. To jest nasza największa nadzieja na ten rok formacyjny.
W międzyczasie co dwa miesiące będziemy mieli rekolekcyjny dzień skupienia. Jeśli będą takie możliwości, to też planujemy wyjazdy rekreacyjne, żeby było i coś dla ducha, i coś dla ciała.
Chcę im pokazać, że jeśli nauczą się teraz ze sobą żyć, to posiądą skarb na dalsze relacje, też w społeczeństwie, tutaj jako Polonia, wspólnota. Znając się i wzrastając razem, będą mogli się wspierać później, gdziekolwiek życie ich nie wyśle. Mam nadzieję, że to wyjdzie, bo wiadomo – księża opiekunowie się zmieniają – ale jeśli oni się zgrają jako grupa, zobaczą sens wartości i relacji między sobą, to pomoże.


– W chwilach rezygnacji, zwątpienia...


– To wie także Polonia, która imigrowała tu wcześniej. My mamy tę samą bazę wartości i wychowania. I u młodzieży jest tak, że oni będąc już dziećmi imigrantów, rozumieją się dużo lepiej.


– Też wyrastają z pewnych wartości, które podzielamy wszyscy.


– To ich może scalić.


– Czyli jeśli ktoś ma wątpliwości, pytania, jest człowiekiem poszukującym, nawet jeśli nie jest praktykujący...


– ...nawet jeśli jest niepraktykujący, takich też mamy. Niech śmiało przyjdzie. Po to jesteśmy. Niezależnie, czy lepiej się czuje w angielskim, czy polskim. Zapraszam serdecznie – starszych w czwartki na 8 wieczorem, a młodszych – w piątki, też na 8.


– Parafia świętego Kazimierza przy Roncesvalles. Dziękuję bardzo.


– Bóg zapłać.


Rozmawiał Andrzej Kumor

Ostatnio zmieniany niedziela, 17 luty 2013 09:17
Andrzej Kumor

Widziane od końca.

Strona: www.goniec.net/
Zaloguj się by skomentować

Nasze teksty

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.