A+ A A-

Skorzystajmy z pomocy z wysoka - Wywiad z ks. Stanisławem Małkowskim

Oceń ten artykuł
(9 głosów)

Ks. Stanisław Małkowski pochodzi z rodziny ziemiańskiej. Jest wnukiem po mieczu polskiego geologa, profesora Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i założyciela Muzeum Ziemi w Warszawie, Stanisława Małkowskiego oraz wnukiem po kądzieli przedwojennego polityka, senatora Władysława Malskiego. Pierwsze miesiące swojego życia spędził w majątku ziemskim w Woli Korytnickiej. W grudniu 1945 przeprowadził się wraz z rodziną do Warszawy. W 1961 ukończył VI Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Reytana w Warszawie. Po szkole średniej rozpoczął studia na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1964–1966 przerwał je i przebywał w nowicjacie w klasztorze benedyktynów w Tyńcu. Przed przyjęciem habitu zakonnego opuścił zakon i powrócił na studia. Ukończył je w 1969 w Instytucie Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego z tytułem magistra socjologii. Promotorem jego pracy magisterskiej był profesor Adam Podgórecki. W 1970 wstąpił do Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie. W czasie formacji kleryckiej zajmował się pracą naukową. Publikował opracowania z zakresu socjologii na temat subkultur młodzieżowych oraz nieletnich i młodocianych zamkniętych w zakładach wychowawczych, poprawczych i karnych.

Przez wiele lat współpracował z czołowymi przywódcami polskiej opozycji spośród intelektualistów warszawskich. Podczas studiów w seminarium duchownym poznał Jerzego Popiełuszkę, w kilka lat później został jego przyjacielem, a następnie również współpracownikiem. Za swą działalność, kazania oraz kontakty z opozycją był wielokrotnie nękany, zatrzymywany, przesłuchiwany i poddawany rewizjom przez Służbę Bezpieczeństwa. Na początku lat osiemdziesiątych XX wieku znalazł się na liście niewygodnych księży sporządzonej dla zastępcy dyrektora Departamentu IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, pułkownika Adama Pietruszki, których zamierzano skrytobójczo zgładzić. Figurował na niej pod numerem pierwszym, przed księdzem Jerzym Popiełuszką. W lecie 2010 roku brał udział w zgromadzeniach i przewodniczył wieczornym modlitwom przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. 3 sierpnia 2010 poświęcił tzw. krzyż smoleński, który w kwietniu 2010 roku postawili przed pomnikiem księcia Józefa Poniatowskiego polscy harcerze. 13 września 2010 roku postępowaniem tym ściągnął na siebie ostrzeżenie kurii archidiecezji warszawskiej i groźbę obłożenia karą suspensy. Mimo upomnień pozostał nadal sympatykiem Społecznej Inicjatywy Obrońców Krzyża, dla której poświecił nowy krzyż. W 2011 roku wszedł w skład Rady Stowarzyszenia Solidarni 2010. Był także członkiem honorowego komitetu poparcia Marszu Niepodległości. Publikuje m.in. w "Naszej Polsce" i "Warszawskiej Gazecie".


Skorzystajmy z pomocy z wysoka

– Jak Ksiądz ocenia obecną sytuację w Polsce?

– Widzę swoją rolę w Polsce jako miejsce w Kościele i zadania, które stąd wynikają – jestem księdzem rzymskokatolickim.

Widzę też swoją rolę, gdy chodzi o pewne działania umacniające Polskę i Polaków, a także manifestacje patriotyczne, bo to też jest ważne, na które jestem zapraszany i w których chętnie uczestniczę. Widzę też pewną możliwość kontynuowania posługi kapłańskiej przede wszystkim, ale też patriotycznej błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. I to, że nie jestem sam. Raz w tym sensie, jak powiedział Jego Świątobliwość Benedykt XVI, Józef Ratzinger, ktoś kto wierzy i modli się, nigdy nie jest sam. No ale ponadto mam przyjaciół i różnych ludzi, którzy tak czy inaczej uczestniczą w dobrych przedsięwzięciach, do których się w miarę możliwości dołączam.

A gdy chodzi o ocenę sytuacji Polski, to widzę niebezpieczeństwo zguby Polski, zagłady Polski. I w sensie duchowym, i w sensie kulturowym, i w sensie materialnym, ekonomicznym, i w sensie demograficznym również. I widzę czynniki i wewnętrzne, i zagraniczne, które bądź traktują Polskę jako pionka, bądź jako przeszkodę w realizacji swoich globalistycznych celów. Widzę siłę Kościoła w Polsce i pewne zdolności mądrych Polaków, którzy poprzez działalność społeczną, publicystyczną, a nawet ekonomiczną sporadycznie – o ile w tym układzie to jest w ogóle możliwe – próbują Polski bronić w skali lokalnej, czy nawet szerszej, w skali państwa. I wszelkie takie działania, choćby wydawały się niewystarczające dla uratowania Polski, trzeba wspierać na miarę swoich skromnych możliwości. Czy to słowem, czy obecnością staram się takie poparcie wyrażać.

Natomiast w sensie politycznym, te trzy czynniki rozgrywki przeciwko Polsce – jeden wschodni, drugi zachodni, niemiecki, a szerzej w postaci Unii Europejskiej, w tej postaci, jaką ona przybrała zwłaszcza po traktacie lizbońskim; czynnik amerykańsko-żydowski trzeci, no i obecność zdrady wewnętrznej w Polsce – stawiają Polskę w sytuacji podobnej, a może nawet gorszej niż w drugiej połowie XVII stulecia, gdy ze strony czynników zagranicznych i ze strony wewnętrznej zdrady Polska była zagrożona jako państwo czy jako naród również.

Rozglądam się za jakimś czynnikiem, nazwijmy to czwartym czy tam kolejnym, przewyższającym te dotychczasowe, działające na szkodę, albo wręcz na zgubę polskiej siły. Widzę to w Kościele szeroko rozumianym i w tych ingerencjach z góry, które są możliwe, gdy my o nie prosimy i gdy my wierzymy w skuteczność tych ingerencji. Ja wierzę w skuteczność ingerencji z wysoka, zresztą historia, fakty historyczne to potwierdzają. Znaczy możliwy jest cud dotyczący nie tylko poszczególnych ludzi czy jakichś lokalnych wspólnot, ale wręcz odnoszący się do narodu, do państwa. Pytanie, czy Syn Boży, który stał się człowiekiem, Jezus Chrystus, chce, by Polska żyła, czy nie chce. Te sygnały czy słowa Jezusa spisane w "Dzienniczku" świętej Faustyny Kowalskiej, "Polskę szczególnie umiłowałem", czy słowa, które przekazał słudze Bożej Rozalii Celakównie Pan Jezus, czy inne słowa z tamtej strony Jezusa i Matki Najświętszej, zwłaszcza Matki Najświętszej, która wyraźnie czuje się za Polskę odpowiedzialna jako Królowa Polskiej Korony wybrana w roku 1656, 1 kwietnia, w katedrze lwowskiej przez przedstawicieli obu władz, i kościelnej, i państwowej z królem Janem Kazimierzem na czele.

Ja bym nadzieję pokładał oczywiście w działaniach społecznych, także politycznych, ekonomicznych, kulturowych, edukacyjnych – tak, ale w sumie oceniam je jako niewystarczające. Dlatego bez tego czynnika nadprzyrodzonego – wydaje mi się – że ocalenie Polski, jeżeli jeszcze brać pod uwagę czynnik pewnego uśpienia, pewnego oszukania Polaków, pewnego zobojętnienia wielu Polaków na to, co będzie, co może być – wkroczenie tego czynnika jest koniecznie potrzebne nie tylko ze względu na cel zasadniczy i sens ludzkiego życia, które polega na przyjęciu daru odkupienia i zbawienia poprzez nawrócenie i dążenie do świętości teraz i udział we wspólnocie Kościoła w całej pełni, Kościoła Eucharystycznego Ciała Jezusa Chrystusa jako ludu Nowego Przymierza.

Te czynniki nadprzyrodzone grupuję w takich trzech działaniach. Pierwsze – i mówię o tym przy każdej okazji, tak że ja się trochę powtarzam w tej chwili – działanie to udział w krucjacie różańcowej za Ojczyznę, drugie działanie to intronizacja Chrystusa Króla na Króla Polski, i trzecie działanie, najtrudniejsze zresztą, ofiarowanie Rosji Niepokalanemu Sercu Najświętszej Marii Panny. Pierwsze działanie wynika z tradycji sprawdzonej historycznie, zwycięskich krucjat różańcowych.

– Choćby węgierskiej.

– Aż po węgierską, dziewiątą. Liczy się, że to jest dziewiąta w dziejach krucjata, od pierwszej dominikańskiej z XIII stulecia. W tym polskie takie znane, jak poprzedzająca wiktorię wiedeńską, jak poprzedzająca zwycięstwo nad bolszewikami w roku 1920. I wszystkie te krucjaty mają pewien jeden wspólny mianownik, taki mianowicie, że słabsi po stronie dobra odnoszą zwycięstwo nad silniejszymi po stronie zła. Silniejsi po stronie zła w sposób oczywisty dla kogoś, kto wierzy, korzystają z pomocy demonicznej. Czy są tego świadomi, czy nieświadomi. Pomoc demoniczna przewyższa zdolności ludzkie, w związku z tym nie tylko politycznie i społecznie silniejsi, są silniejsi też o ten czynnik demoniczny, który przesądza o ich zwycięstwie, gdy po stronie dobra są ludzie słabsi, a nie korzystają z pomocy z wysoka.

Skorzystanie z pomocy z wysoka sprawia, że nasze siły przeważają. Jeżeli po naszej stronie jest Pan Jezus, a On jest wtedy, kiedy Go o to prosimy, On przemocą nie ingeruje w nasze sprawy, tak jak byśmy chcieli, bo warunkiem tej ingerencji jest nasza modlitwa, nasza wierność, nasze nawrócenie.

Podobnie Matka Najświętsza, szanuje naszą wolność. I jeżeli za pomocą sprawdzonego narzędzia zwycięstwa, jakim jest różaniec, i krucjaty różańcowej, w dziejach szereg razy zwycięskiej, w sytuacji gdy właśnie dobrzy przegrywają, a źli zwyciężają, taka krucjata, gdyby się należycie rozwinęła w Polsce – na razie jej rozwój jej słaby, trwa od przeszło trzech lat, a objęła sto kilkanaście tysięcy, może więcej, bo nie wszyscy się deklarują jako uczestnicy krucjaty, chociaż do niej należą tysiące Polaków w kraju i za granicą. Dlatego widzę swoje zadanie w propagowaniu krucjaty i uzasadnianiu słuszności tej drogi jako czynnika zwycięstwa Polski. Nie tylko Polaków, bo Polacy mogą zwyciężyć w każdych warunkach, jeżeli chcą. I w warunkach piekła – no, piekła na ziemi – zsyłki, łagrów, obozów koncentracyjnych, obozów zagłady, można osiągnąć świętość i można osiągnąć zbawienie. Natomiast w tej drodze ku wiecznej ojczyźnie Polska, która byłaby i wolna, i sprawiedliwa, i suwerenna...

– ...i katolicka...

– ...i katolicka jeszcze do tego, i byłaby rzeczywistym królestwem Chrystusa i Matki Najświętszej, ma szanse istnieć, i być może nawet do końca świata. Wydaje się, że Pan Bóg chce, żeby Polska żyła, i to długo. Znaczy Polacy żyją dłużej lub krócej i poprzez to swoje życie osiągają wieczność szczęśliwą w niebie, albo i nie, zależy od tego, jak się postępuje. W najgorszych warunkach można osiągnąć zbawienie wieczne. Ale nie jest obojętne, czy warunki doczesne sprzyjają, czy nie sprzyjają osiągnięciu wiecznego zbawienia.

Otóż, przeciwnik w tej chwili chce Polskę przerobić, a nawet zniszczyć. Usiłuje stworzyć, choćby przez system edukacyjny, przez kulturę, przez sztukę, przez publikacje, przez media, przez edukację w wyższych uczelniach, nie tylko w przedszkolach i szkołach podstawowych czy średnich, przeciwnik chce tak ukształtować człowieka i stworzyć takie warunki, żeby pytanie o prawdę, pytanie o wiarę, pytanie o Boga, pytanie o świętość i o życie wieczne było uznawane za nonsens. O to się w ogóle nie pyta, o tym się w ogóle nie rozmawia, to nie jest w stylu ludzi poprawnych politycznie przecież. Ludzi, którzy rozeznają sytuację, w jakiej żyją, i ich główną troską jest uchronić się przed niebezpieczeństwem doraźnym i osiągnąć doraźne korzyści. Czyli poddanie się tej metodzie, która jest nazywana zwyczajową metodą kija i marchewki. Znaczy władza trochę straszy, trochę daje, trochę obiecuje, i może i nie daje, ale obiecuje. Jak to było u Mickiewicza? Śmieszy, tumani, przestrasza.

– Za PRL mówiło się: władza kontra społeczeństwo, ale już są inne czasy. Dlaczego ta władza się zachowuje w podobny sposób, co to jest za władza?

– Ta władza w jawny sposób ludźmi gardzi i ludziom szkodzi. Nie wszystkim, bo ma swoją kadrę, która jest zainteresowana w tym, żeby tę władzę wspierać i ją trzymać. Jest to kadra znacząca w skali kraju, ale to nie jest większość.

Natomiast większość jest na tyle oszukana, ogłupiona i uśpiona, że poddaje się temu oddziaływaniu, nie widząc możliwości innej alternatywy – no, polityka taka już jest, jest z gruntu zła, polityką nie trzeba się zajmować, do polityki nie należy się mieszać, zostawić politykę innym. Ale pytanie komu?

– Powtarzane są te same mechanizmy, że religia jest czymś prywatnym.

– Tak samo, no tak, ale ta ingerencja destrukcyjna idzie nie tylko w stronę życia społecznego, publicznego i politycznego, ale idzie również w stronę prywatności. Przerabianie człowieka to znaczy przerabianie indywidualnych istot ludzkich, a nie tylko spraw społecznych. W głębszym, duchowym sensie chodzi o to, żeby zatrzeć, zniszczyć jakikolwiek wymiar obrazu Bożego w człowieku. Znaczy Bóg Stwórca stworzył człowieka na swój obraz. Jest to podstawowa prawda wiary zawarta w "Piśmie Świętym", księdze Rodzaju.

Następnie, do czego Bóg Stwórca człowieka powołał, i w ogóle co to znaczy, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz? To znaczy, że podzielił się z człowiekiem swoją mądrością i uzdolnił człowieka, żeby tę mądrość jakoś przyjął i swoje myśli w pewnej mierze do myśli Bożej, no, nieskończenie przewyższającej nasze myślenie, jednak dostosował. Czyli dał Bóg człowiekowi rozum, dał Bóg człowiekowi wolność – człowiek może Bogu powiedzieć tak, może powiedzieć nie, to jest ten pierwszy stopień wolności. A dalszy stopień wolności to jest wytrwanie do końca, potwierdzanie tego "tak" na wiele sposobów. Człowiek jest coraz bardziej wolny, im bardziej jest wierny dobru, wierny prawdzie.

Następnym bardzo istotnym wymiarem Bożym w człowieku, podobieństwa Bożego w człowieku, jest wspólnota, poczynając od małżeństwa. Zanim nasi prarodzice zgrzeszyli, Bóg, który stworzył człowieka jako mężczyznę i jako kobietę, dwoje ludzi, Adama i Ewę, powołał ich od razu do małżeństwa i oboje byli szczęśliwi z tego powodu. I oboje powołał do rodzicielstwa: napełniajcie ziemię. I obojgu powierzył ogród rajski, ufając, że jako gospodarze tego ogrodu, będą szanowali wolę Boga, pożywali owoce, które dają nieśmiertelność, a nie pożywali owoców, które oznaczają samowolę, decydowanie o tym, co dobre, a co złe, wbrew Bogu, i będą gospodarzami.

To znaczy będą współuczestnikami dzieła twórczego Boga. Czyli praca jako współudział w dziele stwórczym Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Gdy prarodzice się temu sprzeniewierzyli, okazało się, że raj utracili, ale nie utracili życia doczesnego, chociaż utracili wieczne, i nie utracili powołania do miłości małżeńskiej, rodzicielskiej, chociaż to powołanie zostało jakoś zranione, w pewnej mierze pomniejszone jakoś przez ten czynnik grzechu i dziedzictwa grzechu, który z pokolenia na pokolenie trwa, i skłonności do grzechu, która trwa. Ale tutaj przychodzi obietnica Boża zwana Protoewangelią, wprowadzę nieprzyjaźń między ciebie wężu i niewiastę, między potomstwo twoje a potomstwo jej, ono lub ona zmiażdży tobie głowę, ty zmiażdżysz jemu, jej piętę. Jemu – Chrystusowi, jej – Matce Najświętszej. Czyli Bóg zapowiada zwycięstwo nad grzechem, piekłem, śmiercią i szatanem. I to się spełnia w osobie Jezusa Chrystusa i Najświętszej Marii Panny, matki Syna Bożego, i w Kościele Chrystusowym.

Siostra święta Faustyna Kowalska zapytała kiedyś Pana Jezusa, dlaczego aniołowie zbuntowani przeciwko Bogu od razu utracili szczęście i możliwość pobytu w niebie, i to na zawsze, w sposób radykalny, nie mogą tam wrócić, natomiast ludzie nie. Ludziom Pan Bóg dał pewną szansę. I na to odpowiedź, o ile pamiętam, zapisana w "Dzienniczku" jest taka: bo natura anielska jest inna od natury ludzkiej.

Anioł, jako duch, podejmuje decyzje w sposób radykalny i ostateczny. Bierze pod uwagę pewne przesłanki, które go skłaniają do tego, żeby Boga kochać i mu służyć, albo może powiedzieć nie, nie będę tobie służył. I z tej decyzji, można powiedzieć, jest do tego stopnia zadowolony, że w tej decyzji trwa i nie ma żadnych szans, żeby tę decyzję zmienił. Natomiast co innego człowiek. Natura ludzka jest duchowo cielesna i siła ludzkiej decyzji nie jest taka silna jak siła decyzji anioła. Jest słabsza. Człowiek, póki żyje w doczesności, może Bogu powiedzieć tak, może Bogu powiedzieć nie. Może Bogu powiedzieć najpierw tak, a potem nie, może Bogu powiedzieć nie, a potem tak, może powiedzieć tak jak Wałęsa, jestem za, a nawet przeciw.

Można łączyć tak i nie w taki dziwny konglomerat sprzeczności wewnętrznych.

– Pan Bóg daje szansę.

– A Pan Bóg daje każdemu szansę, i temu co odszedł, i temu co wraca, i temu co jest tak wewnętrznie powikłany, że w ogóle nie wiadomo, kto to jest, no ale w jakimś momencie życia człowiek może się określić i wybrać drogę z ziemi do nieba, którą otworzył Chrystus przez swoją śmierć i swoje zmartwychwstanie.

Czyli los człowieka nie jest ostatecznie przesądzony, póki ktoś żyje. Natomiast co do losów narodów to nie oznacza on przejścia narodu w pewnym momencie do wiecznej ojczyzny, bo tutaj chodzi o ludzi, a nie o całe narody, tylko oznacza właśnie możliwość tworzenia pewnych warunków, które św. Jan Paweł II określał cywilizacją miłości. 

Chyba już Paweł VI użył tego określenia, cywilizacja miłości i życia. I w tej cywilizacji miłości i życia, obejmując oczywiście narody i państwa, i te struktury społeczne, polityczne, jakie istnieją na świecie, w tej cywilizacji, która jakby promieniuje z Kościoła, tej istoty w Kościele zawartej, wierności Bogu, przykazaniom Bożym i obecności Chrystusa i Matki Najświętszej z nami po wszystkie dni aż do skończenia świata, chociaż niewidzialnej, ale jakoś uobecnionej choćby w sakramentach świętych, w Słowie Bożym, we wspólnocie Kościoła niezniszczalnego – moce piekielne, czyli siły zła go nie przemogą – i narody, które odpowiadają na Boże wezwanie, Boże powołanie "tak", mają szanse, nie wiem, czy aż do końca świata, ale długiego istnienia, jeżeli taka jest wola Boża. Różne znaki historyczne o obecne, dawane z wysoka, powinny przekonać Polaków, że różne czynniki zagraniczne i wewnętrzne nie chcą, żeby Polska żyła, a Pan Bóg chce, żeby Polska żyła jako Polska. Wierna swojej tradycji, swojej kulturze, swojej wierze, wierna Kościołowi, budująca właśnie tę cywilizację miłości i życia, niepodległa, suwerenna, wolna, sprawiedliwa, solidarna. No ale żeby to osiągnąć, właśnie trzeba sięgnąć po różaniec, włączyć się do krucjaty różańcowej.

W różnych swoich wystąpieniach, jeżeli mam szansę coś powiedzieć, to staram się to uzasadnić, także odwołując się do faktów historycznych, no i zachęcając wszystkich, żeby krucjatę różańcową za ojczyznę podjęli i w niej trwali, żeby Polska była wierna Bogu, Ewangelii, żeby spełnione były w Polsce Śluby Jasnogórskie nawiązujące do Ślubów Lwowskich. A jedne i drugie łączą się z osobą patrona Polski św. Andrzeja Boboli, bo rotę Ślubów Lwowskich on opracował, natomiast rota Ślubów Jasnogórskich była ułożona przez sługę Bożego księdza prymasa Stefana Wyszyńskiego w uwięzieniu, w Komańczy, w czasie internowania, 16 maja 1956 roku właśnie w dniu wspomnienia św. Andrzeja Boboli, tak się złożyło. Czyli obecność naszych świętych patronów, Andrzeja Boboli, Stanisława Kostki, króla Kazimierza i wielu, wielu, wielu innych, św. Faustyny Kowalskiej. Obecność i wstawiennictwo patronów to jest też warunek ocalenia Polski, tak jak Polacy w niebie tego pragną i wielu Polaków na ziemi też tego pragnie. I chodzi o współpracę jednych z drugimi. Są jeszcze dwa czynniki, o których mogę powiedzieć za chwilę.

– Czy nie jest czasem tak, że niedotrzymanie ślubów np. kazimierzowskich, było przyczyną rozbiorów Polski?

– Chodzi o Śluby Lwowskie?

– Tak.

– Owszem, niespełnienie tych ślubów jakimś cieniem potem legło na historię naszej ojczyzny aż po rozbiory i niewolę i różne klęski, które Polskę dotknęły, ale to nie unicestwiło królewskiej władzy Najświętszej Marii Panny nad naszą ojczyzną. Matka Boża na wiele sposobów potwierdza to, że mimo naszej słabości, a nawet niewierności nie przestała uważać siebie i być uważana przez wielu Polaków za Królową Polskiej Korony.

Natomiast pytanie, czy Matka Najświętsza dalej będzie siebie uważała siebie za Królową Polskiej Korony z całymi konsekwencjami tego, czy też nie, może to zależeć od tego, czy Chrystus będzie uznany za Króla Polski. Argument przeciwko królowaniu Matki Najświętszej w wymiarze narodowym, jeżeli taki się pojawił w XVII w., mógł być ten: czego Ty Matko Najświętsza właściwie jeszcze chcesz? Jesteś Królową Nieba i Ziemi, Panią Wszechświata, to po co ci królowanie nad tym czy innym narodem, choćby nad Polską, przecież Polska jest jakąś cząstką wszechświata, cząstką ziemi.

I na to Matka Najświętsza odpowiada: ja na innej zasadzie jestem Królową Wszechświata, Panią Nieba i Ziemi, a na innej zasadzie chcę być Królową Polski. Królową Wszechświata jest z woli Boga Ojca i tu Polacy nie mają nic do powiedzenia, stało się, jest. Natomiast Królową Polski mogę być tylko w wyniku wiary, pragnienia i dobrej woli Polaków, którzy tego chcą. I wydaje mi się, powiedziała na początku XVII stulecia, nawet jestem pewna, że Polacy mnie bardzo kochają, więc przypuszczam, że tego chcą, ale niech potwierdzą to jakimś uroczystym aktem. I po kilkudziesięciu latach Polacy się wreszcie zdecydowali, w sytuacji, jaka wtedy była, na taki akt, który można nazwać intronizacją Matki Najświętszej na królową Polski i Korony.

I znowu, gdy teraz powstał problem intronizacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski, określony bardzo precyzyjnie przez Pana Jezusa w przesłaniu, które skierował do sługi Bożej Rozalii Celakówny w latach 30. ubiegłego stulecia. Wyraźnie powiedział, o co Jemu chodzi i co Polska może na tej drodze osiągnąć, a co bez tego może stracić, łącznie ze swoim bytem państwowym i narodowym.

I znowu może się pojawić taki argument , którego nadużywają ci biskupi, którzy są intronizacji przeciwni. Znowu, Panie Jezu, jesteś Królem Wszechświata, Panem Nieba i ziemi, to po co Ci jeszcze królowanie w Polsce? Może to jakaś magia, może to jakiś szowinizm, że niektórzy Polacy się uparli, że może uważają się za lepszych albo może magicznie sądzą, że się wszystko w Polsce odmieni z dnia na dzień, kiedy Ty będziesz Królem.

Czyli niektórzy biskupi stwierdzają też nie po myśli Episkopatu i już. Nie, bo nie. Nie chcemy, żeby Chrystus w Polsce królował, bo wystarczy, że jest Królem Wszechświata.

A już jeżeli koniecznie chcecie jakąś intronizację przeprowadzić, no to przeprowadźcie intronizację Serca Bożego. A jest to w innych słowach powtórzenie tego, co jest już przyjęte w Polsce i w Kościele powszechnym na całym świecie, czyli kultu oddania się Najświętszemu Bożemu Sercu w takich formach, jakie Pan Jezus przekazał św. Małgorzacie Marii Alacoque pod koniec XVII stulecia. I ten kult też powstał z pewnymi oporami, bo nie od razu był zatwierdzony, zatwierdzony był zresztą na prośbę biskupów polskich przez Ojca Świętego. Najpierw w Polsce był wprowadzony, potem w Kościele powszechnym na świecie i się przyjął. No to skoro ten kult jest, to nazwijcie to jeszcze intronizacją. Tak mówią niektórzy biskupi popierający kult Serca Bożego, i się sprzeciwiają intronizacji Jezusa Chrystusa jako osoby. Słowo intronizacja po prostu w tych dwóch przypadkach co innego znaczy. To samo słowo, a ma różne znaczenia, z tym się często przecież w naszym języku spotykamy.

Istotą tej intronizacji określanej "na króla narodów", poczynając od Polski, jest poddanie się społecznemu panowaniu Jezusa Chrystusa w sprawie polityki, kwestii narodowych, państwowych, publicznych. A przeciwnik, który prowadzi działania służące detronizacji Jezusa Chrystusa, działa od dawien dawna. Takim szczególnie drastycznym przejawem detronizacji Chrystusa jako Króla narodowi jest protestantyzm, jest filozofia Oświecenia, jest masoneria, która powstała jako organizacja światowa w 1717 roku, jest rewolucja francuska, jest liberalizm XIX-wieczny, jest socjalizm jako owoc liberalizmu, komunizm. Następnie są totalitaryzmy z I połowy XX wieku, których konsekwencje przecież trwają. Jest jakieś takie przepoczwarzenie się totalitaryzmu w demokrację w taki sposób, żeby ta demokracja mogła bardzo prędko wrócić do totalitaryzmu. To jest fasada, to jest nazwa. Św. Jan Paweł II przecież przestrzegał wielokrotnie, że demokracja bez prawdy, bez oparcia się czymś stałym, obiektywnym, przekształca się w zakamuflowany bądź jawny totalitaryzm. Tak się dzieje.

Ja tutaj nawiązywałem szereg razy w kazaniach i w czasie stanu wojennego w latach 80., później i teraz, do obrazu apokaliptycznego. Najpierw ogniście czerwonego smoka, a następnie dwóch bestii, którym przekazuje on władzę, pierwszej i drugiej. I chociaż te symbole mają swoją głębię i swoją aktualność poprzez całe dzieje Kościoła, od początku do końca świata, to jednak można w tych symbolach odnaleźć pewne znaczenie aktualne.

No więc ja byłem skłonny aktualizować znaczenie ogniście czerwonego smoka jako symbolu działania komunizmu, systemu bolszewickiego komunistycznego, czy też socjalizmu w szerszym sensie.

Natomiast działanie obu bestii skłonny byłem jakby aktualizować poprzez odniesienie pierwszej bestii do masonerii, a drugiej bestii, która udaje Baranka Bożego, do fałszywych katolików.

Potem jest jeszcze kolejność 11. rozdziału Apokalipsy, bo te są z 12. i 13., zwłaszcza 13.

– Fałszywi katolicy, fałszywa część Kościoła?

– Współpracują z bestią, udając, że należą do Kościoła, a nie należą, bo się z Kościoła wyłączyli przez apostazję. Apostazja polega na takim postępowaniu i takiej manifestacji swoich postaw, które są jawnie sprzeczne z wiarą i moralnością, z przykazaniami, z prawdami wiary. I to widzimy u niektórych duchownych i u niektórych hierarchów Kościoła, biskupów, kardynałów.

Na przykład, konkretyzując już sprawę, jeżeli taki fałszywy katolik jak prezydent, który jest w stanie ekskomuniki latae sententiae, czyli obowiązującej ipso facto, która nie musi być ogłoszona, świętokradzko przyjmuje Komunię św. i znajduje duchownych, nie wyłączając kardynała, którzy chętnie mu Komunii św. udzielają, wiedząc, jaka jest jego postawa w różnych sprawach. Nie wnikając w te sprawy, które zna i opisuje pan redaktor Wojciech Sumliński, wystarczy się zatrzymać na sprawie aborcji i in vitro. Jeżeli ten człowiek popiera aborcję w pewnych przypadkach i mówi to jasno i popiera in vitro, też to mówi, nie ukrywa swego poparcia...

– In Vitro samo w sobie zakłada aborcję

– Zakłada niszczenie co najmniej dziewięciu dziesiątych istot ludzkich poczętych na szkle, tylko po to żeby je potem selekcjonować i w znacznej większości zniszczyć, czyli zabić – no, utylizować, to się tak dzisiaj ładnie mówi – traktując te zarodki jako przedmiot, albo użyteczny, albo nieużyteczny. No więc, jeżeli on udziela takiego poparcia, a udziela i nie odwołuje swojej manifestacji, postawy, to będąc w stanie ekskomuniki, przyjmuje Komunię św. świętokradzko, a grzeszy, i to obawiam się ciężko. Ten, który wiedząc o tym, duchowny, takiej Komunii św. mu udziela.

Prezydentowi, premierowi Tuskowi, w swoim czasie bardzo lubił Komunię św. przyjmować, a jest apostatą, jest fałszywym katolikiem. Są to Komunie św. świętokradcze. Podobnie można powiedzieć o pani marszałek Sejmu, już chyba premier, wszystko jedno, skok wzwyż, kopniak wzwyż, nagroda za jej służbę złu, czy pani prezydent Warszawy, fałszywy katolik oczywiście przez swoje różne decyzje. Choćby ostatnia – jej upór gdy chodzi o instalację genderową, sodomską na placu Zbawiciela w Warszawie, gdy po kilku próbach podpalenia tęczy, zniszczenia tej genderowej tęczy na placu, w środku placu przed kościołem św. Zbawiciela. Powiedziała bezczelnie, że będzie finansowała kolejne naprawy, do skutku, aż ta tęcza będzie w ogóle nienaruszalna. Będzie takim jakby wiecznym symbolem zwycięstwa diabła nad Chrystusem, detronizacji Chrystusa, Zbawiciela, który ma tuż obok kościół, ale my tutaj panujemy nad sytuacją. Kościół może jeszcze sobie być, w swoim czasie postaramy się, żeby ten kościół i inne opustoszały, pozostały jako zabytek.

Buta, tupet niesłychany, bezczelność, arogancja, cynizm tych ludzi, którzy udają katolików i korzystają, bo bałamucą wielu prostych ludzi w Polsce swoją pseudokatolicką postawą, przyjmowaniem Komunii św. I znajdują wielu duchownych, którzy Komunii św. udzielają, nie widzą w tym nic złego.

– Na koniec chciałbym zapytać, jak się miewa ksiądz Małkowski dzisiaj, bo słyszeliśmy różne niepokojące rzeczy, o napadzie?

– Miewa się świetnie. Ma wielu przyjaciół widzialnych i niewidzialnych, ma co jeść, ma gdzie mieszkać, ma z czego żyć, tak że czego można więcej pragnąć. A poza tym ma pewne środki, sposoby oddziaływania na te sprawy, które uważam za ważne, cenne, więc i z punktu widzenia dobra wiecznego, i dobra doczesnego, ocalenia naszej Ojczyzny; więc staram się mieć jakiś wpływ na sprawy polskie, zawsze zgodnie z wolą Pana Boga, że Pan Bóg chce się mną posłużyć w taki sposób, a może chce się posłużyć w inny sposób. Komuś da zdrowie, a komuś da chorobę. Komuś da możliwości działania społecznego, a komuś te możliwości odbierze, ale da możliwość modlitwy wewnętrznej, rozwoju duchowego.

No więc trzeba nawet teraz, w warunkach pewnej swobody działania, zachować jakąś równowagę między życiem wewnętrznym a działalnością zewnętrzną, żeby nie ograniczyć się do tego, że ja się będę modlił, a resztę zostawiam innym. Póki jeszcze mogę zrobić coś ora et labora, w duchu tych słów. Natomiast tego ora będzie coraz więcej, a labora coraz mniej, no to też, Panie Boże, dobrze, że póki żyję, mogę się przynajmniej modlić za ojczyznę, za moich bliskich, za zmarłych. Teraz mam takie możliwości działania, które mnie w pewnej mierze satysfakcjonują i nawet kiedy się sprzeciwiałem dosyć konsekwentnie nawet aż do 70. roku życia wszelkim wyjazdom zagranicznym, to sobie mówiłem, gdzieś wyjadę, nie wiadomo dokąd, po co, co tam będę miał do zrobienia, może będą od razu odstawiony gdzieś na bok, niby mnie zaproszą, a potem powiedzą: księże, dobre że jesteś, ale poodpoczywaj sobie, a tu mamy pieska, może wyprowadź go tak chociaż ze dwa razy dziennie na spacer... Z jakimś księdzem było w Kanadzie podobno tak, że skierowano go do jakiejś bardzo miłej pani, która mówi tak: ksiądz mi z nieba spadł, ja właśnie chcę gdzieś wyjechać, a tu mam pieski i nie wiem, co z nimi zrobić. Niech ksiądz je karmi, wyprowadzi, a poza tym robi, co chce. Mszę św. ksiądz sobie odprawi i będzie dobrze, ja będę zadowolona i ksiądz będzie zadowolony.

– Ale chyba ten wyjazd nie jest taki?

– No nie jest, wiem, że nie jest taki, chociaż może niezupełnie taki, jaka była obietnica, jakie były spodziewania. Ale trzeba się poddać pewnym niespodziankom i takim działaniom, których nie da się zaplanować i przewidzieć, a które się potem okazują korzystne. Tak było w przypadku Belgii, do której się udałem, do Brukseli, Antwerpii i Leuven, tak było w przypadku Paryża, potem Londynu. To były bardzo ciekawe wyjazdy, chociaż ten pobyt był nie taki, jaki miał być. Ale nie żałowałem w żadnym przypadku, i tak, jak sądzę, nie będę żałował tego, że znalazłem się na kilka dni w Kanadzie.

Chociaż początkowe moje opory, przez szereg lat, kiedy co i raz mi proponowano wyjazdy zagraniczne – ja mówiłem nie, między innymi dlatego, że wiedziałem, co mam robić w Polsce, a nie wiedziałem, czy cokolwiek sensownego będę mógł zrobić tam, dokąd mnie ktoś tam zawiezie.

– Proszę Księdza, dziękuję za piękny wykład polskiej wiary.

– Bóg zapłać, to ja dziękuję, i wszystkim gospodarzom tutaj również.

 

Z ks. Małkowskim śladami Polskości w Kanadzie

Ostatnio zmieniany środa, 01 październik 2014 08:45
Zaloguj się by skomentować

Nasze teksty

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.