A+ A A-

"Goniec" rozmawia z Przemysławem de Skuba Skwirczyńskim, ubiegającym się o mandat poselski z listy KORWIN: Polonia musi mieć głos w Warszawie

Oceń ten artykuł
(3 głosów)

Andrzej Kumor: Nasi czytelnicy znają mniej więcej pana postać, ponieważ publikowaliśmy jakiś czas temu list od pana. Wiemy, że jest pan z wykształcenia ekonomistą, że pan studiował i mieszka w Londynie, jest pan z przekonania człowiekiem zbliżonym do reaganomiki, któremu odpowiada polityka Margaret Thatcher itd. Jak się pan znalazł w Wielkiej Brytanii?

Przemysław de Skuba Skwirczyński: Przyjechałem do Wielkiej Brytanii jako nastolatek, w połowie liceum, miałem 15 lat. Byłem w szkole średniej dwa lata i zrobiłem maturę. Po maturze zdałem na studia, na ekonomię w London School of Economics. Po studiach zostałem już na stałe w Londynie.

– Co pana skłoniło do zainteresowania się polityką?

– Od dłuższego już czasu interesowałem się polityką. Tak naprawdę od czasu, gdy mieliśmy ten kryzys finansowy, kiedy to wszystko się rozpętało. Zauważyłem, jak duże są powiązania między polityką a ekonomią, bo mniej więcej do roku 2007 zajmowałem się głównie finansami, rozwijałem karierę w bankowości.

– A gdzie pan pracuje?

– Nie chcę wymieniać firmy, nie chcę wiązać pracy z kampanią. Pracuję w City od ponad dziesięciu lat, w różnych bankach. Natomiast do 2008 roku tak w miarę bezkrytycznie, nie zastanawiając się, jak polityka wiąże się z gospodarką... W roku 2008 w Wielkiej Brytanii mieliśmy rząd Partii Pracy, poniekąd uważany przeze mnie i przez wielu innych za jeden z powodów tego wielkiego załamania w Wielkiej Brytanii. Ja oczywiście mam prawicowe poglądy.

– Czy pan nie sądzi, że polityka zbytnio ingeruje w rynek, że tego rodzaju idee, jakie podzielał Ronald Reagan czy Margaret Thatcher, idee neokonserwatywne, w zasadzie to utopia, a w rzeczywistości to polityka decyduje o kursach, o cenie ropy, tak jak dzisiaj; decyduje o tych megaregulacjach, które wolny rynek sprowadzają – jak to się mówi po polsku – do parteru, że przestaje być ważny?

– Oczywiście polityka ma ogromny wpływ na finanse, na gospodarkę, i stąd właśnie moje zainteresowania. Natomiast jeżeli chodzi o te osoby, które pan przytoczył, Reagana albo Thatcher, to są przedstawiciele polityki, która chce jak najmniej kierować rynkiem. To są politycy bardzo wolnorynkowi. Ja podzielam właśnie wolnorynkowość, jestem przedstawicielem partii libertyńskiej – tak ją można nazwać – i chcemy jak najmniejszych podatków, jak najmniejszej regulacji państwowej.

– Mówi pan o partii KORWIN?

– Tak, znaczy ja jestem bezpartyjny, ale jestem na ich listach z powodu tego, że po prostu podzielam ten światopogląd, mieszkając w Wielkiej Brytanii – jak najmniej kierować rynkiem itd. itd.

– Pan Korwin-Mikke podziela pogląd, że kapitał nie ma narodowości. Czy rzeczywiście tak jest, kiedy wielkie potęgi ingerują w sytuację, promują swoje korporacje, działają na ustawodawstwa mniejszych krajów, po to żeby te korporacje miały lepsze warunki. Czy wolny rynek, w którym nie ma ceł, wszyscy mają równe szanse, to utopia? Choćby dlatego, że na przykład regulacje pracy w Chinach czy regulacje ochrony środowiska w Chinach pozwalają na wiele lepszą opłacalność produkcji, niż produkcja w Wielkiej Brytanii, gdzie te wszystkie regulacje obowiązują.

– Oczywiście, że to co mówi Janusz Korwin-Mikke jest ideałem, on czasami przedstawia taki obraz idealny. Wiem, że w życiu tak nie jest. Ale wydaje mi się, że tak czy inaczej powinniśmy dążyć do jakiegoś ideału. Czyli w tej chwili, jeżeli patrzymy na Polskę – bo na Polsce się tutaj skupiamy – to w Polsce nadal mamy przerost biurokracji. I to się może nawet pogłębiło, przez to że do tej komunistycznej biurokracji dołożyła się biurokracja unijna, Unii Europejskiej, która też jest strasznie zbiurokratyzowana. Tutaj jest duże pole do popisu właśnie, dla polityków, którzy chcą to trochę poluzować, żeby łatwiej było biznesom, żeby łatwiej było ludziom po prostu żyć i funkcjonować w kraju.

Jeżeli chodzi o podatki, to również jesteśmy zwolennikami raczej niższych podatków niż wyższych, albo też żeby podatki, które są zbierane w jednym województwie, w tym województwie zostawały, nie w całości oczywiście, ale żeby większość z tych podatków szła do lokalnego budżetu. Ja myślę, że tutaj jest duże pole do popisu, patrząc na to, w jakiej sytuacji Polska się znajduje, a gdzie by mogła być.

– Zgadza się. A jak do tego ma się to, że pan chce reprezentować Polonię? Mówi pan, że będzie mieszkał w Wielkiej Brytanii, a uczestniczył w Polsce tylko w ważnych dla Polonii głosowaniach. Jak pan sobie wyobraża tego rodzaju pracę posła? I druga rzecz, jak pan ocenia pozycję Polonii w Polsce, tzn. dotychczasową politykę polskiego rządu wobec nas?

– Jeżeli chodzi o moje plany, to mieszkam w Londynie, chciałbym stworzyć siatkę biur poselskich. Byłem posądzany o to, że to jest rozrzutność itd. Natomiast ja nie chciałbym tworzyć tych biur w oparciu o pieniądze podatnika, tylko chciałbym je stworzyć w oparciu o współpracę z regionalnymi instytucjami polonijnymi, które by może wygospodarowały na przykład część lokalu na jeden dzień w tygodniu czy na kilka godzin w tygodniu, jak również może by ochotnicy ze środowiska polonijnego poświęcili parę godzin w tygodniu, na to żeby to biuro było otwarte, i oni by po prostu pomogli przyjmować petentów. Przy pomocy tej siatki możemy zbierać informacje na temat tego, co jest Polonii rzeczywiście potrzebne, w których regionach. I na podstawie tych informacji mógłbym tworzyć wtedy projekty ustaw.

– Mówi pan o biurach na całym świecie, nie tylko w Wielkiej Brytanii?

– Tak, oczywiście, w największych skupiskach polonijnych. Bo mnie się wydaje, że w tej chwili to jest tak, że Warszawa myśli, że Polonia potrzebuje A, B i C, i oni przykładają do wszystkich jedną miarę. Przecież wiemy, że każda Polonia jest inna, prawda?

– Jest Polonia, jest wychodźstwo, są Polacy na Kresach. Pan też deklaruje, że ich interes będzie miał na uwadze.

– Tak. Myślę, że Polonia na Kresach jest najbardziej zaniedbana, ona ma największe potrzeby i jest najmniej poważana wśród polityków. Widzimy, dokąd się politycy udają na kampanię. Nikt przecież nie lata do Kazachstanu, a tam pewnie najbardziej kogoś potrzebują z Warszawy.

Natomiast jeśli chodzi o Polonię z Kresów, myślę, że na pewno trzeba uprościć nadawanie obywatelstwa polskiego osobom pochodzenia polskiego i trzeba uprościć procesy repatriacyjne. Na przykład ja się kompletnie nie zgadzam z tym, że rząd PO nagle zmienił kurs o 180 stopni w zeszłym tygodniu i postanowił przyjąć falę nielegalnych ekonomicznych imigrantów do Polski, tylko dlatego że Niemcy nam to narzuciły. A w międzyczasie wiele osób się bije o to, żeby na przykład repatriować ludzi ze wschodniej Ukrainy do Polski, Polaków ze wschodniej Ukrainy, gdzie jest wojna. Według mnie, takie priorytety, jakie się teraz okazało, że ma obecny rząd Polski, są po prostu karygodne. Oni niestety nie bronią interesu naszego narodu.

– Czy, pana zdaniem, ci Polacy, którzy mieszkają na Kresach, powinni mieć prawo do polskiego paszportu? Czy nie sądzi pan, że tak jak Węgrzy, którzy członkom swojego narodu mieszkającym czy to w Rumunii, czy na Ukrainie, wydają paszporty, Polska nie powinna po prostu dawać paszportów, uznawać obywatelstwa tych ludzi?

– Tak myślę, szczególnie jeśli spojrzymy na fakt, że Polska ma tak strasznie niski przyrost naturalny, jeden z najniższych na świecie – przewiduje się, że chyba do końca tego wieku będzie w Polsce 25 milionów ludzi. Jest to naprawdę straszne. Więc to nie jest tak, że Polska się musi bronić przed tym, że ma za dużo ludzi, wręcz przeciwnie, musi przyciągać. I teraz jest pytanie, kogo przyciągać? Czy powinna Polska przyciągać ludzi, którzy może nie zawsze będą kompatybilni ze społeczeństwem, tak jak teraz to ma miejsce, kiedy Polska zapowiadała przyjęcie niesprawdzonych ludzi, którzy dostali się nielegalnie do Europy, czy może powinna sprowadzać takich ludzi, którzy są kompatybilni, bo są Polakami. A co jeszcze jest ważniejsze, według mnie. Często ci ludzie, którzy są właśnie na Syberii gdzieś czy w środkowej Azji, oni się tam znaleźli, ponieważ byli zbyt patriotyczni kiedyś, bo to często byli zesłańcy. My mamy po prostu dług wdzięczności wobec nich jako kraj.

– Zgadza się. I trudno nawet wobec nich używać słowa Polonia, które zostało ukute dla określenia Polaków mieszkających w Stanach Zjednoczonych w pewnym czasie. Tam raczej są Polacy, których Polska w pewnym sensie opuściła czy zostawiła.

– Tutaj, niestety, problem jest taki z nazewnictwem, ale próbowałem się skupić na czymś, co jest ogólnie zrozumiałe.

– Wróćmy do pana kampanii. W Polsce niedawno była sprawa związana ze zmianą ordynacji wyborczej. Czy pan by chciał zmiany ordynacji wyborczej? Jak by pan widział głosy Polonii, która w dzisiejszej sytuacji kuriozalnie głosuje na kandydatów z jednego okręgu, cała zagranica głosuje na jeden okręg w Warszawie?

– Patrzę na to z perspektywy Polonii czy Polaków za granicą, bo to mnie głównie interesuje, i myślę, że to najbardziej interesuje mój potencjalny elektorat. Jestem zwolennikiem tego, żeby w Polsce były okręgi zagraniczne, tak jak to jest we Francji, gdzie tych okręgów jest jedenaście. Jest jedenastu posłów do Zgromadzenia Narodowego i każdy poseł ma swoje terytorium, które reprezentuje.

Wiem, że na przykład we wschodniej Europie, czyli to jakoś bardziej można przyrównać do Polski, Rumunia ma również taki system, gdzie jest iluś tam przedstawicieli okręgów zagranicznych. Według mnie, biorąc pod uwagę to, że naród polski tak szybko się przekształca w diasporę – w tej chwili już mówimy o tym, że 20 milionów Polaków jest za granicą, a 40 w kraju. Myślę, że na pewno warto byłoby, żeby byli przedstawiciele Polaków rozsianych za granicą i mieli nie jeden okręg ani nie cząstkę, jak w tej chwili – w tej chwili te wszystkie głosy idą na okręg warszawski – natomiast powinniśmy mieć po prostu kilka okręgów zagranicznych.

Ja to tak widzę. Do Warszawy wybiera się 20 ludzi, 20 posłów w tym okręgu warszawskim. Polonia zwykle oddaje od 10 do 20 procent głosów. Czyli wydaje mi się, że nawet biorąc pod uwagę tę liczbę głosujących, należy nam się kilku posłów i oni powinni reprezentować różne okręgi. Na pewno powinien być ktoś na Amerykę Północną, ktoś na Europę, może jeszcze jedna czy dwie osoby w takiej minimalnej wersji. Ale tak naprawdę, im więcej, tym lepiej. Nie widzę przeszkody, żeby to było dziesięć osób.

– Jaki jest pana stosunek do jednomandatowych okręgów wyborczych? Pan mieszka w Wielkiej Brytanii, zna ten system z doświadczenia.

– Jednomandatowe okręgi wyborcze – według mnie, ta koncepcja jest dobra, bo wtedy się wykształca lepszy stosunek pomiędzy politykiem a elektoratem. Nie ma tak, jak jest w tej chwili w Polsce, że jest kilku posłów odpowiedzialnych za jakąś jednostkę administracyjną, tylko jest jeden. Więc ponieważ jest jeden człowiek odpowiedzialny, to on się wtedy bardziej stara. Bardziej się stara, bardziej dba o potrzeby swoich wyborców itd., czyli jest to na pewno bardziej pozytywne.

Niestety, w tej chwili, gdyby weszły JOW-y, tak jak było planowane, to by strasznie zabetonowało scenę polityczną, bo wtedy na scenie politycznej byłby system, w którym wygrywają zawsze tylko największe partie. Tak jak to pewnie pan obserwował w wyborach majowych w Wielkiej Brytanii, gdzie te mniejsze partie się praktycznie nie dostały do parlamentu. Na przykład UKIP miał cztery miliony głosów, z czego dostał jednego posła. Tak że to by zabetonowało tę scenę polityczną. Na następne kilkadziesiąt lat zostałoby tylko PO i PiS. Czy to jest korzystne dla Polski, nie wiem, trudno powiedzieć, byłyby dwie partie centrowe.

Myślę, że dopóki nie wykształci się prawdziwa prawica i prawdziwa lewica, i prawdziwe centrum w Polsce, to szkoda to byłoby zabetonować w obecnym kształcie, tak uważam.

Natomiast kolejny problem z postulatem JOW-ów był taki, że oni nie planowali okręgów zagranicznych. Pojawiłem się na spotkaniu dotyczącym JOW-ów, gdzie mówił prof. Kazimierski, który jest podobno jednym z większych autorytetów. Wprost się zapytałem, czy oni planują okręgi zagraniczne. On powiedział, że nie. To ja powiedziałem, że jeśli nie, to po co tu przychodzicie po głosy. Gdyby była taka wersja okręgów jednomandatowych, JOW-ów, gdzie byłaby część okręgów zagranicznych, to pewnie, czemu nie.

To byłoby dla mnie jak najbardziej odpowiednie.

– Polska ma często złą prasę za granicą. Jesteśmy oskarżani – pan to doskonale wie w Wielkiej Brytanii, na tym kontynencie też – o udział w holokauście, o współpracę z Niemcami hitlerowskimi (ostatnio przez Rosjan), no a także wobec Polski wiele środowisk wysuwa roszczenia, wysuwają je środowiska żydowskie o rzekome odszkodowanie za pozostawione mienie itd. Jak, pana zdaniem, powinny się wobec tego ustosunkowywać i władze polskie, i parlament polski?

– Ja przede wszystkim widzę tutaj trochę inny problem, bo zawsze jest jakaś potyczka pomiędzy narodami, pomiędzy krajami. Tylko to zależy od władz danego kraju czy narodu, jakie te władze są silne, czy one będą w stanie się przeciwstawić takiej napastliwości, czy nie.

W Europie mamy właściwy przykład, ze względu na kryzys imigracyjny. Mały kraj, Węgry, potrafił postawić się Niemcom. Węgry powiedziały – nikogo nie przyjmiemy, Niemcy powiedzieli Węgrom – musicie otworzyć granice, Węgry powiedziały – nie otworzymy. I wygrały taką potyczkę.

Natomiast rząd Polski, czyli kraju, który jest kilkakrotnie większy, podobno silniejszy też strategicznie, militarnie, gospodarczo, jednak ugiął się. Myślę, że z takiej słabości wynika to, że te środowiska czują się na siłach, żeby Polskę i atakować, i wysuwać różne roszczenia. Gdyby był silniejszy przywódca i silniejszy rząd, to myślę, że takich problemów by nie było albo byłoby ich mniej. Tak to widzę.

To, o czym pan mówi, to jest stały problem. Mnie się wydaje, że jest coś takiego, jak rewizja historii, która się dzieje, gdy próbuje się na przykład zdjąć winę za holokaust z Niemiec. Na początku zmieniano wszędzie Niemców na nazistów, teraz z kolei tych nazistów zmienia się na Polaków. To jest, według mnie, rewizja historyczna, nie wiem, jak to inaczej ująć.

Jeżeli natomiast chodzi o roszczenia stowarzyszeń żydowskich, ja do tego podchodzę zupełnie inaczej. Dla mnie ta Polska przedwojenna była krajem wielonarodowym. Ona była zupełnie innym tworem niż w tej chwili. I według mnie, ci Żydzi, którzy mieszkali w Polsce przed wojną, też byli Polakami, i dlatego nie powinno się rozróżniać jednych od drugich, bo wtedy pojawia się problem, jaki mamy w tej chwili. Oni byli Polakami, tak samo jak inni...

– ...i na tych samych prawach jak każdy obywatel polski, powinni funkcjonować dzisiaj, czyli ich roszczenia powinny mieć ten sam status.

– Oczywiście. Tak samo jak Polak może rościć prawo, na przykład jak mój pradziadek coś tam stracił, to ja wysuwam roszczenia wobec tego. Natomiast zupełnie nie zgadzam się z tym, żeby jakieś większe organizacje wysuwały roszczenia, dlatego że to nie ma żadnych podstaw prawnych.

– To nie ma podstaw prawnych prawa międzynarodowego, bo to jest wprowadzanie praktycznie rzecz biorąc pojęcia własności etnicznej, tzn. usiłuje się postawić argument, że spadkobiercami własności pozostawionej w Polsce przez Żydów są dzisiejsze organizacje żydowskie.

– No więc właśnie o tym mówię. Ja się w ogóle z takim patrzeniem na to nie zgadzam, bo w samej nazwie Rzeczpospolita jest stwierdzenie, że to jest rzecz wspólna. Tak samo jak jakiś Polak zmarł tutaj w trakcie wojny, nie miał potomstwa lub potomstwo również zmarło, to przecież ja nie dostanę tego jako Polak. To dlaczego ktoś, kto jest współ-Żydem, miałby to dostać. To nie ma sensu, dlatego że wszyscy ci ludzie byli obywatelami polskimi, i tak naprawdę – to chyba jeszcze ważniejsze – większość tych ludzi czuła się Polakami. I pewnie wielu z nich przewraca się w grobach w tej chwili, widząc, że wykorzystuje się teraz takie dziwne przynależności do jakichś politycznych przepychanek.

– Pierwszy raz pan się angażuje w ten sposób w politykę polską?

– W polską tak. Byłem wcześniej zaangażowany w brytyjską politykę. Jestem bardzo aktywny w polonijnym środowisku od jakichś pięciu lat, ale zawsze działam w nurcie konserwatywnym i eurosceptycznym...

– Skąd prowadzi pan kampanię? Jest pan w Polsce w tej chwili?

– Zajmuję się głównie Wielką Brytanią, jeśli chodzi o wyjazdy w teren, dlatego że zostałem ogłoszony jako kandydat tydzień temu, więc mam raptem miesiąc na całą kampanię. Skupiam się na Polonii tutaj, tak że do Polski raczej nie latam.

– Na koniec chciałem zapytać pana o nazwisko. Podpisuje się pan de Skuba Skwirczyński, skąd to de Skuba, jakieś hiszpańskie związki?

– Właściwie to jest Skwirczyński, ale ponieważ moja rodzina była w Galicji, to się to trochę zgalicyzowało, więc to jest nazwisko polskie. Natomiast to jest taki przydomek, z zaboru austriackiego zdaje się.

– Dziękuję panu za wypowiedź i życzę powodzenia.

Ostatnio zmieniany piątek, 02 październik 2015 13:37
Zaloguj się by skomentować

Nasze teksty

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.