farolwebad1

A+ A A-

Samochody Maćka Czaplińskiego

Oceń ten artykuł
(1 Głos)

Maciek Czapliński jest popularnym w naszym środowisku pośrednikiem w handlu nieruchomościami, prowadząc wraz z żoną Agnieszką i córką Katarzyną firmę Domator, sponsorującą liczne polonijne imprezy artystyczne. Niebawem swych klientów Domator zaprasza na coroczne losowanie mercedesa B200. W związku z tym postanowiliśmy zapytać Maćka o jego samochody...

czap1


Sobiesław Kwaśnicki: Maćku, ludzie podchodzą do aut bardzo różnie i często na podstawie tego można wiele o człowieku powiedzieć; jedni szanują i pieszczą, inni traktują auto jak zwykły trampek – rzecz ułatwiającą przemieszczanie się; moja żona - na przykład – myje samochód, w porywach, raz do roku – a najważniejszy jest dla niej działający sprzęt cd; czy Ty zwracasz uwagę na samochody?

Maciek Czapliński: Tylko i wyłącznie jako narzędzie do pracy, aby nim przejechać z miejsca A do miejsca B. A ponieważ jeżdżę z klientami i ludzie lubią komfort, więc muszę mieć coś wygodnego.

– Czyli nie zwracasz uwagi?

– Generalnie, ważny jest dla mnie komfort i wymiary – jak wiesz, używam samochodu głównie do biznesu – czasami – jeżdżę z jedną osobą, ale zdarza mi się, że z całą rodziną.

– Ale zdarza Ci się, widząc na ulicy samochód, zwrócić uwagę, że jest w tym coś ładnego, co odzwierciedla jakiś pomysł, ideę, że widać w tym myśl?

– Oczywiście, jestem estetą; i tak samo jak reaguję na piękne kobiety, tak reaguję na piękne samochody (śmiech). Czasami obejrzę się za pięknym samochodem. Są samochody, które mi się podobają; oczywiście, że to, czym jeżdżę, to nie jest najlepszy samochód, jest to po prostu wygodny samochód, który mi pasuje...

– Skoro tak mówisz, to jednak samochody jakoś oceniasz, nie tylko pod względem wygody...

– To znaczy, wiesz, to jest takie ogólnoludzkie; mamy lepsze samochody i gorsze, mniej prestiżowe i bardziej.

– Ale coraz częściej samochody są do siebie podobne, składane z tych samych części...

– Zgadza się. Agnieszka przez jakiś czas jeździła acurą mdx, którą bardzo lubiła, i gdy przyszedł moment, żeby zmienić auto, to była skłonna wziąć taki sam, jednak cena acury była wyższa od mercedesa, którym teraz jeździ. W związku z tym wzięliśmy mercedesa, bo okazało się, że jest diesel i za te same pieniądze kupujesz więcej samochodu.

– Diesel – bo mniej pali?

– Diesel jest wygodny i mniej pali, co w naszym biznesie ma znaczenie.

– A jak z odpalaniem zimą?

– Nie ma żadnego problemu... Diesle w dzisiejszych czasach są jak benzyniaki, nawet powiedziałbym, są lepsze. Miałem poprzednio X5 bmw, czyli auto zrobione dosyć sportowo, i powiem ci, że jeżdżę teraz mercedesem GL i ma większe kopyto niż ten poprzedni samochód. Dużo wygodniej się jeździ.
Ponadto, zwracam też uwagę na napęd na cztery koła, a nauczyłem się tego przypadkowo na samym początku pobytu w Kanadzie. Naszym pierwszym samochodem była używana toyota tercel. Okazało się, że miała taki śmieszny przełącznik pozwalający włączyć napęd na cztery koła. W pierwszym roku tego nie widziałem i nie używałem. W kolejnym, zimą, jak włączyłem to na autostradzie i nagle zaczęło mi się wspaniale jechać bez żadnych problemów i poślizgu, to od tej pory zakochałem się w samochodach napędzanych na cztery koła.

Potem zmieniłem samochód, kupiłem toyotę previę, takie jajeczko – minivan. Toyota tercel była bardzo niezawodna, jak skończyłem nią jeździć, miała chyba 350 tys. km, to było gdzieś w 1989 roku. Jeździłem nią ze dwa lata i nie mogłem jej "zajeździć", była tak "żywotna"; gdy ją kupowałem, miała chyba 150 tys. km i myślałem, że będzie to samochód, który będę musiał od razu remontować, bo miałem w pamięci polskie fiaty, które kapitalny remont silnika przechodziły przy 25 tys. albo 35 tys. km i byłem kompletnie zaskoczony – była nie do zdarcia, szkoda mi ją było oddać na złom, a była już trochę pordzewiała, więc dałem ją znajomemu studentowi, a ten jeździł chyba jeszcze z 5 lat bez problemu...

Więc kupiłem od dealera biały minivan – pamiętam tę previę – chyba za 20 tys. dol., to był model demo i akurat jak ją odebrałem, to kilka dni później wybuchła pierwsza wojna nad Zatoką Perską i firma, w której pracowałem, musiała się skurczyć straciła dużo kontraktów – myśmy wtedy dużo budowali w Kuwejcie i Arabii Saudyjskiej. Zostałem bez pracy ze spłatami nowego samochodu – nie wiedziałem, jak sobie wtedy z tym poradzę, ale poradziłem sobie, stanąłem na nogi, zacząłem zajmować się nieruchomościami i pamiętam tą previą pojechaliśmy na Florydę. To był cudowny samochód do prowadzenia. Ale potem pamiętam zimą pojechaliśmy na narty i to był koszmarny samochód. Bo miał napęd na tylne koła i tak ustawiony silnik, że podjechanie pod najmniejszą górkę sprawiało kłopoty. Koła buksowały, nie było siły wyjechać. Powiedziałem sobie, że nigdy więcej nie kupię samochodu bez napędu na cztery koła.

Następny samochód kupiłem chryslera town and country. Miał napęd na cztery koła, był fajnie wyposażony, przyjemny, bardzo lubiłem to auto i miałem dwa takie pod rząd. Był to samochód rodzinny – duża rodzina wygodnie jechała; z dwóch stron można było otworzyć odsuwane drzwi.

Powiedziałeś, że tak, jak za ładnymi kobietami, za niektórymi samochodami się oglądasz. Za jakimi samochodami ogląda się Maciek Czapliński?

– Zasadniczo lubię samochody terenowe, męskie, bo one pasują do mojej psychiki – jeżdżę nie tylko po drogach, ale też na budowy, które czasami prowadzę.

– Nie sądzisz, że te dzisiejsze jeepy są "sissy", takie udające męskość, a podmalowane?

– Masz rację, bo jak by się nimi chciało rzeczywiście jeździć terenowo, to niespecjalnie się pojedzie i o tym się przekonałem. Ale z tych jeepów to właśnie podobają mi się mercedesy, bmw, duże amerykańskie escalade, które są całkiem niezłe, ale to tyle. Podobają mi się czasem auta dwudrzwiowe, bardziej sportowe, za którymi wszyscy się oglądają – ferrari, lamborghini, takie sympatyczne zabawki, mam sentyment do antycznych samochodów, starych porsche...

– A do starych jeepów, toyot landcruiser?

– Też, tylko – powiem Ci – nie jestem specjalnie wielkim samochodziarzem.

– Mówiłeś o sentymentach; chodziłeś do liceum, na studia, czym wtedy podjeżdżało się po najlepsze dziewczyny?

– Wtedy, w Polsce, wystarczało czymkolwiek podjeżdżać! (śmiech). Nie miałem bardzo zamożnych rodziców, którzy by mnie rozpuszczali; pierwszy własny samochód kupiłem po wyjeździe do Niemiec. Miałem szczęście, że przez przypadek dostałem, pracę w biurze architektonicznym – poznałem wcześniej we Wrocławiu niemieckiego architekta, który kupił ode mnie kilka akwarelek. Rok później wylądowałem w Monachium, zaprosił mnie do pracy do jego biura. Przez miesiąc zarobiłem wtedy 3 tys. marek, wróciłem do Polski, gdzie jak wiesz samochody były na talony, czekało się latami. Kupiłem wtedy malucha z Peweksu chyba za 1700 dol. Pamiętam, że mój tato się wtedy popłakał, powiedział: synu – a mój tato też jeździł małym samochodem – ja musiałem na samochód pracować 20 lat. Takie były w Polsce warunki.

– Ale wiesz co i tak dałeś mało za malucha, bo ostatnio widziałem na kijiji malucha, którego ktoś sprzedawał w Ottawie za 5,5 tys. dol.!

– No tak, ale to jako sentymentalną pamiątkę.

– I dobrą powierzchnię reklamową...

polskifiat1


– Natomiast to był samochód, który zrewolucjonizował polską motoryzację, bo myśmy wtedy wszyscy nim jeździli. Pamiętam jak rok później jechałem nim do tego niemieckiego architekta, tym właśnie samochodem. Obejrzał go i powiedział, wy w Polsce chyba bardzo lubicie ten model (śmiech).

Gdy już miałem tego malucha to rzeczywiście odczułem poprawę. W maluchu byłem mistrzem kierownicy i tym samochodem wyjechałem z Polski.

Wyemigrowałem maluchem z przyczepką. Zresztą wydaje mi się, że dużo Polaków tak emigrowało.

– Nadal masz sentyment do tego modelu?

– Nie. Pamiętam, że po latach pojechałem do Polski, wsiadłem do malucha i szybko wysiadłem. Czułem się w nim niebezpiecznie. A przecież przejechałem maluchem całą Europę po Hiszpanię, Francję, Benelux i nawet w nim czasami spałem.

– No to możemy sobie podać ręce, też należę do tego klubu, też spałem w maluchu!

– Ten samochód to było takie nasze okno na świat.

– Ale teraz musisz mieć bezpieczne auto?

czap2


– Wiesz co, nigdy nie byłem w takim wypadku, żeby groziło to mojemu życiu – byłem w stłuczkach – ale Agnieszka była w wypadku, w którym o mały włos nie straciła życia i od tego momentu obydwoje chcemy, żeby nasze samochody były bezpieczne, duże.

– To jedna z tych rzeczy, na którą zwracacie uwagę, kupując?

– Zdecydowanie tak, bezpieczeństwo, komfort jazdy na pewno – pracujemy z samochodu, nasz samochód to jest miejsce pracy, nasze biuro. Zresztą uważam, że producenci ciągle nie nadążają za tym, co powinniśmy mieć w samochodzie. Są już pewne ułatwienia, jeśli chodzi o możliwość pracy, jak urządzenia głośno mówiące czy jakieś namiastki komputerów, ale sądzę, że powinno to być bardziej rozwinięte. Jeszcze nie widziałem samochodu, który miałby docking station na smartfony, tak żeby mi iphone nie latał po aucie. W dzisiejszych czasach każdy jeździ z komórką, a to taki prosty pomysł, że wkładasz telefon, który automatycznie podłącza się do całego systemu, żebyś mógł do niego mówić, łączył się. Podobnie nawigacja powinna być bardziej wygodna; powinno być wiele rzeczy w samochodach dla komfortu pracy, bo naprawdę spędzamy w nich mnóstwo czasu. A na razie zauważyłem, że głównie koncentrują się na uchwytach do kawy, tak że pewnie sponsoruje to Tim Hortons (śmiech).

– Twoja firma oferuje klientom udział w losowaniu samochodu; dawniej była to honda, teraz jest mercedes. Dlaczego mercedes?

– Hondę losowaliśmy przez chyba 14 lat i chcieliśmy samochodu, który stanowiłby dla ludzi większą zachętę. Tak się złożyło, że szukaliśmy samochodu dla córki, dla Kasi, i wpadł nam w oko mercedes B200.

– Polubiłeś go?

– Polubiłem, bo gdy się przejechałem tym samochodem, stwierdziłem, że ma świetne rozwiązania – jest mały, ale bardzo przestronny, dobrze zaprojektowany bardzo ekonomiczny. Gdy zobaczyłem, jaki jest komfort jazdy uznałem, że to kapitalny samochód i dlatego się na to zdecydowaliśmy.

– Kiedy zapraszasz?

– Losowanie jest już za kilka dni, 19 kwietnia.

– Jak zwykle, we Fregacie?

– Nie, w tym roku akurat robimy to w Centrum Jana Pawła II, dlatego że jest więcej ludzi i obawiamy się, że we Fregacie wygodnie nie zmieścilibyśmy się. Będą występy artystów, pan Gromada przygotowuje dla nas poczęstunek, tak że wydaje mi się, że będzie sympatyczna atmosfera.

- Dziękuję bardzo!

Rozmawiał Sobiesław Kwaśnicki

Ostatnio zmieniany sobota, 13 kwiecień 2013 04:46
Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.