farolwebad1

A+ A A-


Kiedy ja emigrowałem z Polski w roku 1963, Lech Wałęsa uczęszczał jeszcze do technikum mechanizacji rolnictwa. Obydwaj jesteśmy elektrykami, co prawda on od wózków akumulatorowych, a ja inżynier elektronik, od przyrządów medycznych.
Z zainteresowaniem obserwowałem jego karierę jako przywódcy Solidarności i życzyłem mu jak najlepiej w obaleniu sowieckiego systemu, metodami pokojowymi. Kiedy spotkałem Lecha Wałęsę w zeszłym roku (2012) w Miami na Florydzie, na spotkaniu organizowanym przez Biankę Rosental i American Institute of Polish Culture, zdecydowałem się wtedy osobiście mu pogratulować sukcesu w obaleniu systemu komunistycznego. Jego sukces polegał na pokojowej metodzie, dzięki której udało mu się obalić system sowiecki w Polsce, bez rozlewu krwi. Metodzie, która stała się modelem do rozpadu sowieckiego systemu w nie tylko w Polsce, ale w całej Europie Wschodniej, łącznie z ZSRS. Teraz patrząc na tamte wypadki z perspektywy 23 lat i obserwując krwawe wojny w Afganistanie i Afryce Północnej, należy dziękować Wałęsie, że przewrót w Polsce odbył się prawie że bez ofiar.
Młode pokolenie, które wyrosło już w demokratycznej Polsce, nie rozumie realiów tamtych komunistycznych czasów. Tamtejsza nomenklatura, włącznie ze Służbą Bezpieczeństwa, panicznie bała się powtórzenia wypadków z Budapesztu w roku 1956, kiedy to komunistycznych działaczy wieszano na przydrożnych latarniach. Wielu z nich zapisało się do tych służb nie tyle z przekonania, co z powodu lepszego, a raczej lżejszego kawałka chleba. Tym razem tych ludzi trzeba było uspokoić, że zmiana systemu nie równa się dla nich karze śmierci. Także nomenklaturę przemysłową trzeba było upewnić, że zmiana systemu będzie dla nich nawet korzystna. Nie będą już popychadłami stającymi na baczność przed miernotami z komitetów wojewódzkich PZPR.
Gdyby wypadki potoczyły się inaczej i gdyby zamiast Wałęsy na czele ruchu Solidarności stanęli ludzie, których celem byłaby konfrontacja i "krwawe rozliczenie" z władzami komunistycznymi, doszłoby do wielkiego rozlewu krwi. Tamci ludzie nie rozumieli, że osaczone zwierzę, którym stała się nomenklatura komunistyczna, było ciągle niebezpieczne i nieobliczalne w momencie, kiedy ich życiu i bytowi zagrażało niebezpieczeństwo. Jeden z mych amerykańskich znajomych, prof. Stephen P. Dresch, ekonomista z Michigan State Technical University, jeszcze przed powstaniem Solidarności rozumiał tę sytuację i napisał nawet memoriał do ówczesnych władz komunistycznych, w którym sugerował prywatyzację przemysłu z udziałami zastrzeżonymi dla partyjnej i technicznej nomenklatury. Wedle niego, w tamtym czasie ważniejsza była dla Polski zmiana systemu ekonomicznego, z sowieckiego, centralnie sterowanego, na rynkowy, niż fakt, kto obejmie własność gospodarki. Niestety, jego uwagi były przedwczesne i jego sugestia pozostała bez odpowiedzi. Będąc ostatnio w Polsce, obserwowałem z bliska wielką demonstrację związków zawodowych łącznie z Solidarnością, która miała miejsce 14 września 2013 r. w Warszawie. Na transparentach widziałem hasła, w gruncie rzeczy jak gdyby wzięte z zeszłej epoki, w postaci: "Stop prywatyzacji zakładów pracy". Pomyślałem sobie, że równie dobrze na transparentach demonstranci mogliby napisać: "Leninie wróć!". Wygląda na to, że ludzkie żądania w ciągu ostatnich 25 lat zmieniły orientację. Może wtedy, kiedy Wałęsa podpisywał w Stoczni w Gdańsku porozumienie z rządem PRL-u, ludzie nie zdawali sobie sprawy, co znaczy wolny rynek. A może chcieli komunizmu z "ludzkim obliczem", coś jak Dubczek w Czechosłowacji, w roku 1968? Na szczęście demonstracja, jaką widziałem w Warszawie, była pokojowa. Nie widziałem rozbitych szyb lub podpalonych samochodów. Zastanowiło mnie jednak, skąd znalazły się pieniądze na przywiezienie do Warszawy 100 tysięcy ludzi, pięknymi autobusami, zaopatrzenie demonstrantów w czerwone trąbki i petardy do robienia hałasu, zakwaterowanie i wyżywienie? Może w "Nowej Polsce" nie jest tak źle, jak wykrzykiwali demonstranci. Może Polaków stać na marnotrawstwo pieniędzy, miast przeznaczyć je, na przykład, na kulejące lecznictwo?
Co do zarzutów "agenturalnej" działalności młodego Wałęsy pod pseudonimem "Bolek", to była ona krótka i blada w porównaniu z innymi politykami, jak na przykład działalność prezydenta Kwaśniewskiego, którego biografia sięga czasów PRL-u jako członka KC i wielokrotnego ministra od młodzieży i sportu w kilku komunistycznych rządach. Fakt, że Kwaśniewskiemu nie udowodniono działalności agenturalnej, jest nieistotny. Ludzie na czołowych stanowiskach w PRL-u, jakie zajmował Kwaśniewski, korzystali z wiadomości dostarczanych przez Służbę Bezpieczeństwa i nie musieli się sami trudzić ich zbieraniem. Jakoś Aleksandrowi Kwaśniewskiemu udało się uniknąć publicznej krytyki, a nawet, ku memu zdumieniu, Polacy wybrali go dwa razy na prezydenta już w demokratycznej Polsce. Ostatnio Kwaśniewski bryluje, jako humanista i demokrata, zarówno w Polsce, jak i na Zachodzie, gdzie na prestiżowym George Town University wykłada amerykańskim studentom arkana dyplomacji w Europie Środkowej. Można o nim powiedzieć, że ma pokrycie teflonowe, którego ani woda, ani obelga się nie ima. Może niedługo się dowiemy, że stał się on zaufanym amerykańskiego prezydenta, któremu doradza w sprawach sportu, pokoju, no i oczywiście stosunków rasowych i religijnych, w których ma wielkie doświadczenie. A więc tyle o politykach, agentach i donosicielach, którzy właśnie dzięki Wałęsie, ale także samym Polakom, kwitną i "demokratycznie" się rozwijają.
Jeśli chodzi o me własne akta z SB, które otrzymałem z IPN-u, to zawierają one około 200 stron raportów na mój temat i z rozmów, jakie agenci SB przeprowadzali ze mną po moich powrotach ze Szwecji. Wśród tych donosów znajduje się także charakterystyka mej osoby sporządzona przez mego przyjaciela, którego "proszono" o jej sporządzenie. Komicznym faktem jest, że to ja sam napisałem tę charakterystykę, a mój przyjaciel skopiował moje wypracowanie i dostarczył do SB. Za przykładne wykonanie powierzonego zadania mego przyjaciela pochwalono i dano mu paszport do Francji, z której do PRL-u już nie powrócił. Dzisiaj, 50 lat później, dowiaduję się z tych donosów, co wtedy o sobie dla SB pisałem. Fakt jest, że w roku 1976 Wałęsę skreślono z ewidencji współpracowników, z powodu "niechęci do współpracy". Trudno o lepszą dla Wałęsy laurkę. Jeśli nawet Wałęsa rozmawiał z tajniakami SB, to byli to ludzie, z którymi należało rozmawiać i ich upewnić, że Solidarność nie powywiesza ich na latarniach. Wałęsie to się udało. Należy się Lechowi uznanie, że nie posłuchał podżegaczy do konfliktu i wybrał drogę, jaką na pewno sugerował mu Papież Jan Paweł II. Tych z Państwa, którzy są zainteresowani, jak wyglądało życie w PRL-u w tamtych latach, zachęcam do lektury mej biografii, pod tytułem "Do sukcesu pod wiatr", dostępnej na Amazon.com. W tej właśnie książce znajdą Państwo wyjątki z raportów SB począwszy od roku 1960 i wiele innych ciekawostek z mego życia w Polsce (PRL), Szwecji i USA, gdzie z kolei podejrzewano mnie o wykradanie wysokiej technologii dla byłego ZSRS z powodu wysłania do Moskwy, na wystawę medyczną, "Super Komputera" (PC-klona), wartości 400 dol. robionego na Tajwanie. A więc, nic nowego pod słońcem, jako że historia kołem się toczy.
Jan Czekajewski
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 11 październik 2013 22:08

Listy z nr. 41/2013

Sprzeciw wobec stalinizacji nowego Kodeksu postępowania karnego

Uwaga: w sierpniu Sejm RP zamierza uchwalić nowy Kpk – druk 870. Od 1.01.2015 będzie obowiązywał!!! Zbliżają się czasy procesów stalinowskich. To zwykłe oszustwo. Teraz wszystko zależy od podpisu Prezydenta. I ta petycja jest skierowana do niego.

Ostrzegamy wszystkich przed wprowadzeniem nowego Kodeksu postępowania karnego, bowiem znacząco utrudnione zostanie prawo oskarżonego odwoływania się do sądu wyższej instancji. W konsekwencji po uchwaleniu nowych procedur będzie jeszcze gorzej.

Tymczasem "Gazeta Wyborcza" z 1.06.2013 r. z triumfem informuje nas o sukcesie polskiego prawa karnego, bo oto zbliżają się do Polski "sądy po amerykańsku", w których redaktor Bogdan Wróblewski prowadzi wywiad rzekę z przyszłym wiceministrem sprawiedliwości Jerzym Kozdroniem, zachwycając się wielką rewolucją zmiany modelu dotychczasowej procedury karnej. Nowa procedura karna ma wejść w życie od 1 stycznia 2015 r.

Rzeczywistość jest jednak bardzo ponura. Od powstania pomysłu bijemy na alarm, że nowa profesorska reforma prawa karnego zawarta w druku sejmowym 870 to bubel prawny, a proces karny zmierza do procesu stalinowskiego.

W przyszłej nowelizacji:

1. brak nagrywania postępowań;
2. nie ma udziału organizacji społecznych;
3. ogranicza się jawność posiedzeń sądowych, do których wraca się wbrew uchwale SN, że posiedzenia sądu są jawne;
4. nie zmieniono zakresu możliwości składania subsydiarnych aktów oskarżenia, wtedy kiedy prokuratura ukrywa przestępstwa;
5. nie ma nadal możliwości składania zażalenia na bezprawne kierowanie obywateli na badania psychiatryczne;
6. znacząco utrudnia się składanie apelacji od wyroków I instancji (utrudnienia podobne do kasacji);
7. apelacje rozpoznawać będą sądy w składzie ławniczym – czyli sędzia i dwóch ławników – to już chyba żart z obywateli. Co wie ławnik o sprawie w odwołaniu, który nie ma pojęcia, co jest w aktach;
8. kasacja, i to wielokrotna, będzie w praktyce wyłącznie uprawnieniem prokuratora.

Niestety, pomimo wielu naszych publikacji my wszyscy nadal siedzimy po cichu i czekamy, aż obudzimy się z rękami i nogami w nocniku.

W przyszłej nowelizacji: kolejny raz państwo polskie i posłowie fundują nam bubel prawny! Jest co prawda kilka propozycji interesujących, ale większość zmian

spowoduje dalszą bezkarność polskiej prokuratury i polskich sądów.

Przeczytaj nasze stanowisko z grudnia 2011 r. – Projekt KPK to bubel prawny.

Skróceniu postępowania sądowego ma służyć m.in. to, iż sąd nie będzie już mógł w trakcie procesu odesłać sprawy prokuraturze do uzupełnienia – lecz będzie musiał ją osądzić taką, jaką prokuratura przygotowała – co zachęci jeszcze bardziej prokuraturę do tworzenia bubli prawnych zwanych aktami oskarżenia.

Ponadto sąd II instancji także nie będzie mógł uchylić sprawy do ponownego rozpoznania w I instancji, a jedynie – w razie takiej potrzeby – będzie "zmieniał merytorycznie wyrok", mogąc prowadzić postępowanie dowodowe w szerszym zakresie niż obecnie. Spraw karnych po nowelizacji miałoby być mniej, bo do sądu nie trafiałyby błahe sprawy o nieznacznej szkodliwości społecznej.

Aby podpisać petycję, idź na stronę http://www.petycjeonline.com/sprzeciw...

O sprawie nowego Kpk pisał również – http://faxe1.blogspot.ca/2013/09/kpk-i-ameryka-w-sadach-czyli-dalej.html. Polecamy przeczytać. Sprawa jest bardzo poważna.

Z poważaniem
Grażyna Romanowa

Od redakcji: Protestujmy, bo jak tak dalej pójdzie, to już niedługo będzie to ustawowo zakazane...


 

Poniższe komentarze dotyczą felietonu A. Kumora "Fiasko polityki zagranicznej braci Kaczyńskich"

 

Guła:

Tylko ta federacyjność ma szanse obronić nas i pozostałych w Środkowej Europie przed tym naciskiem rusko-niemieckim, który już tradycyjnie w awangardzie, jako i zwykle, za tradycyjne mrzonki (?) zatrudnia wagabundo Europy.

Prosto od J. Piłsudskiego. I słusznie. Geopolityka Dziadka sama udowadnia własne racje. Tylko czerpać bez uprzedzeń, bo cel jest nadrzędny.


Jacek:

Bardzo dobra krytyka "polityki" pp. Kaczyńskich. Pokazująca tę politykę jako irracjonalną. Oczywiście ta irracjonalność jest względna. Jeżeli przyjąć "dozgonną miłość do Izraela" za rzeczywistą jej przesłankę, to jest ona zupełnie racjonalna. Łącznie z "polityką" względem Białorusi, Ukrainy i Litwy. Tak daleko (czy tak blisko do racjonalności) jednak autor się nie posuwa.

Niestety, ta krytyka nie jest doprowadzona do pełnej konkluzji. W części postulacyjnej nie wyjaśnia sytuacji trzech wrogów: Niemcy, Rosja, międzynarodowy talmudyzm; i nie uwzględnia "rozwiązania problemu polskiego" w postaci Judeopolonii.

Polska racja stanu jest prosta:

– maksymalna niezależność gospodarcza w oparciu o liczbę ludności i zasoby naturalne i intelektualne;

– efektywna siła zbrojna, łącznie z powszechną obroną terytorialną, czyniąca atak militarny na Polaków nieopłacalnym;

– oparcie ustroju politycznego i prawnego na prawie naturalnym (które wyraża między innymi ten podstawowy fakt, że państwo polskie jest państwem Narodu Polskiego, wynikającym z tego Narodu niezbywalnego prawa), dla zapewnienia rzeczywistej siły duchowej, moralnej i w konsekwencji materialnej koniecznej do życia i rozwoju Narodu Polskiego.

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 04 październik 2013 22:15

Listy z nr. 40/2013

Szanowni Państwo,

Dziś mijają dokładnie dwa tygodnie od "Spotkania Wrześniowego" z Ojcami Franciszkanami z Niepokalanowa w Misterium Męki św. Maksymiliana Kolbe "I każdą łzę otrze Bóg z ich oczu" wg tekstu K. Brauna i w reżyserii A. Osławskiej, także filmu "Rycerz Niezłomny", którego byliśmy świadkami 15 września w Centrum Jana Pawła II.

Proszę pozwolić, że podzielę się z Państwem wzruszeniem i radością, podziękowaniami płynącymi z serca naszych Gości z Niepokalanowa i Krakowa, którzy 24 września wylecieli do Ojczyzny, tęskniąc za nami, tak jak i my za Nimi... już na lotnisku.

Oto fragmenty listu z Niepokalanowa: "nie ma końca pytaniom współbraci o Kanadę, Polonię, wrażenia, o Franciszkanów w Montrealu, o odbiór spektaklu... kiedy właśnie dotarliśmy do Niepokalanowa. Tyle znaków przywoływało chwile bycia razem, tyle wyjazdów, tyle spraw, tyle nazwisk ludzi zasłużonych... i tylu kochających Ojczyznę, aż trudno to wszystko objąć… zresztą każdego dnia od Ołtarza w czasie Mszy św. polecam Was wszystkich, którzy tak nagle zaistnieliście w naszym życiu, z ogromną wdzięcznością za każdy odruch Waszego serca… Polonio…", a w innym "bardzo jeszcze raz i pewnie nie raz za wszystko dziękujemy…".

Z Krakowa... "bardzo jestem wdzięczna... Polonio… życie ma sens, ale wtedy, kiedy ludzie są właśnie tacy..." i dalej… "żeby jakoś powiedzieć, co czuję i jak postrzegam… robotę w tej Winnicy na Obczyźnie... zacytuję św. Maksymiliana «wszystko, co czynimy, jest tylko pochodną tego, co w duszy mamy...», całuję Was Polonio... i powiem, że trudno się przestawić na codzienność...".

Ale także wzruszające listy otrzymujemy od naszych Sióstr i Braci na Obczyźnie… Oto fragmenty: "pragnę wyrazić najserdeczniejsze podziękowanie za wzruszający hołd złożony Bogu i św. Maksymilianowi przez twórców i autorów Misterium Teatralnego«Męka św. Maksymiliana», a w szczególności autorowi, Panu Profesorowi Kazimierzowi Braunowi, jednemu z naszych wielkich duchowych przewodników. Wyrazy wdzięczności kieruję do Duchowieństwa polskiego w Kanadzie i wszystkich Organizatorów świeckich, każdego Uczestnika tej krucjaty polonijnej, bez których ta odnowa duchowa i braterska nie byłaby możliwa.

Pragnę przekazać moje gorące życzenia Bożego błogosławieństwa dla dzieła budowy Muzeum Martyrologii Narodu Polskiego, którego podjęli się Bracia Franciszkanie w Niepokalanowie.

Ponadto, Pani Profesor Annie Osławskiej i Theatrum Mundi im. Mieczysława Kotlarczyka, o którym mieliśmy okazję usłyszeć i go podziwiać w Kanadzie dzięki św. Maksymilianowi, składam najlepsze życzenia pomyślności i opieki Bożej".

I dalej… "niewymierne są owoce duchowe Misterium, zaś jego wymierne dzieło niechaj wspomoże oddziaływanie Matki Bożej, Królowej Polski, i św. Maksymiliana – wielkiego nauczyciela Polaków, szczególnie polskiej młodzieży i polskich dzieci, poprzez wychowawczą i edukacyjną moc projektów organizacyjnych Jego Współbraci w Niepokalanowie".

A to następny: "dziękujemy ogromnie za tę duchową ucztę. To był piękny wieczór, który dał nam możliwość zatrzymania się, refleksji i pogłębienia naszej wiary".

Z wielką radością dzielę się z Państwem tymi myślami… Pamiętając o słowach błogosławionej M. Darowskiej "wdzięczność jest skalą duszy", pragnę, jako organizator wolontariusz, podziękować jeszcze raz Państwu, którzy tak licznie odpowiedzieli na moje zaproszenie... do "Daru Serca Polonii Kanadyjskiej A.D. 2013" i tak licznie zjawili się w Centrum Jana Pawła II.

Dzięki Państwu możemy przekazać całość funduszy dla Ojców Franciszkanów w Niepokalanowie, w tym na Centrum Muzeum Martyrologii Narodu Polskiego oraz na rozwój Theatrum Mundi w Krakowie.

To pierwsza taka cegiełka z Obczyzny – od ludzi, którzy miłują Ojczyznę, bez względu na to, gdzie mieszkają. Serdeczne Bóg zapłać Państwu.

Pozwolą Państwo, że imiennie podziękuję "sztabowi" radosnych, a czasem zatroskanych, niedospanych wolontariuszy, którzy współpracowali... by te Spotkania Wrześniowe były takim wielkim sukcesem… Może rozpocznę od "Aniołów Stróżów" z biur parafialnych, w kościele św. Maksymiliana – Panie Krystyna Grzywalska i Agata Cisek, w kościele św. Stanisława Kostki – Pani Krystyna…, w kościele Królowej Polski – Pani Iwona Iacobucci, a także Panie z Chrystusa Króla, św. de Mazenod, św. Kazimierza. Panie te wspomagali nasi Przyjaciele... Jancia Pierzchała z Barrie, Lidia Cybart-Sokołowska, Majka Bochnia, Bożena Gascewicz, Irena Jeżewska, Ania Nawalany z Toronto.

W Hamilton poprosiłem o pomoc Państwa Zofię i Zdzisława Kata, którzy wespół z Prezesem 2 Grupy ZPwK – oddział w Hamilton Panem S. Głogowskim, zorganizowali wspaniale spotkanie w dniu 14 września… na które przybył J.E. ks. Biskup Ustrzycki, jako Gość Honorowy... wespół z Duchownymi z Hamilton. W Peterborough – Ida i Maciej Sokołowscy. Specjalne dla Pani B. Kudlik.

Chciałbym serdecznie, jeszcze raz podziękować mediom – Radio Maryja – Toronto, Państwu Krystynie i Ryszardowi Piotrowskim, Panu Tadeuszowi Lisowi, Panu A. Kumorowi, Panu W. Magierze, Pani V. Kardynał, Panu A. Rybczyńskiemu, KSM, Radiu Oblackiemu, E. Czyżo, Wiadomości – www.bejsment, Panu Markowi Kornasiowi z zespołem, Panu Sewerynowi Reszce. Nikt z tych Państwa nie poprosił o żadną opłatę... wszystkie reklamy pochodziły "od serca".

Chciałbym swe wyrazy wdzięczności złożyć także na ręce Ojca Dyrektora C. Pulchnego "Queen of Apostles" i Pani Kathleen Smith, dzięki którym nasi Ojcowie Franciszkanie mieszkali po przyjeździe, bezpłatnie, do 13 września, potem byli przyjęci na plebanię św. Maksymiliana dzięki życzliwości ks. Proboszcza J. Błażejaka, a także do dwóch domów – Rodzin Parafian św. Maksymiliana, serdeczne Bóg zapłać Państwu. A także pp. Irenie i Krzysztofowi Zarzeckim, u których mieszkali Państwo A.Z. Osławscy. Słowa wdzięczności kieruję także na ręce Pani prof.Tamary Trojanowskiej oraz Pana A. Kowalskiego, a także Pani Lidii Trojanowskiej, którzy "zorganizowali" wykład na UofT dla Pani prof. A. Osławskiej, serdecznie, wielokrotnie opiekując się Gośćmi z Polski, także w drodze do Hamilton.

Pragnę podziękować darczyńcom, dzięki którym mogliśmy opłacić wynajem sali w wysokości 2420 dol. Oto oni – W. Bryk, R.M. Marchut, W.R. Żebrowski, J.W. Lalik, Tymek's Natural Foods Ltd., T. Fujarczuk, F. Sobolak, W. Fujarczuk, oczywiste także D.A. Jamróz.

W ten sposób wszystkie zebrane fundusze zostały przekazane, zgodnie z tym, co widniało na biletach "DAR SERCA POLONII KANADYJSKIEJ A.D. 2013 DLA OJCÓW FRANCISZKANÓW W NIEPOKALANOWIE, W TYM NA MUZEUM MARTYROLOGII NARODU POLSKIEGO ORAZ NA ROZWÓJ THEATRUM MUNDI W KRAKOWIE". Pamiętając o znacznie ważniejszym darze moralnym, przywiezionym przez naszych Gości z Polski… dla nas jako wspólnoty, ale także indywidualnie… o którym tak pięknie napisała Pani Lidia Cybart-Sokołowska, powyżej… A także była w swym liście wyrazicielką naszych wspólnych myśli, serdeczności i modlitw, którymi obejmujemy adresatów tego Jej listu... Dziękuję za Pani list… jeszcze raz.

Serdeczne Bóg zapłać składam ks. A. Mandreli, który także zawiózł "naszych" Ojców do Montrealu, oraz Panom, którzy poświęcili swój czas, zawożąc Gości do Windsor. Także Panu Georgowi Preszowi i Krzysztofowi Sajdakowi wraz z załogą, która przygotowała JPII.

Także wspaniałym Paniom przygotowującym posiłki, od których czasem nie mogli oderwać się Ojcowie, także na nasze wyjazdy robocze. Wszystkim Państwu, których nie wymieniłem jeszcze, a wiele osób przecież… serdeczne Bóg zapłać.

Pozwolą Państwo, że podziękuję swej Żonie Dorocie, która zawsze wspierała mnie w tym wartym każdej chwili "projekcie", który zrodził się po otrzymaniu listu od mego Przyjaciela Tomka Szylara z Wrocławia. Tomek "rzucił perły", a ja dzięki Państwu... podniosłem je.

Pamiętając, że "wtedy dla Boga wszystko, kiedy nic dla siebie", dziękuję Bogu Wszechmogącemu, że czuwał i kierował wszystkim... na Chwałę Bożą w Trójcy Jedynej, Matki Boskiej Królowej Polski, Ojczyzny naszej, a także Maksymiliana – Syna i Brata naszego.

Serdecznie dziękuję za Państwa uwagę i zaufanie, którym nas Państwo obdarzyliście

Aleksander Jamróz z Żoną Dorotą – wolontariusze organizatorzy

PS Ktoś podczas przerwy podszedł do mnie i dyskretnie zapytał "po co pan zostawił tyle miejsca dla «VIP-ów», przecież my wśród Polonii takich nie mamy". Pomyślałem, rzeczywiście było wiele pustych, a przygotowanych krzeseł w "VIP-owskim" rzędzie.

A przecież widziałem "Ich" jeszcze kilka godzin wcześniej, na Mszy św. o godz.11. Także przy "zdjęciach z łopatą" czy w nowo otwieranym oddziale Credit Union w Centrum JPII. Może ci Państwo po prostu nie wiedzieli, że w Centrum JPII o godz. 16 odbędzie się spotkanie dla całej Polonii z "Toronto i okolic", by złożyć hołd Maksymilianowi... naszym Ojcom i Dziadom... budując-dając dar naszego serca pod Muzeum Martyrologii Narodu Polskiego w Niepokalanowie. Szkoda, naprawdę wspólnie z Księżmi i mediami starałem się z tą wiadomością do wszystkich dotrzeć. Dzięki Bogu, tylko 1 osoba to zauważyła i zapytała o VIP-ów.

PS2 Wrażeniami ze wspólnego czasu podzielili się Pan Wiesław Magiera w "Głosie Polskim" z dnia 18 września oraz Pan Alek Rybczyński na stronie "Marsz Polonia" – Emigracja dla Polski (którą już dawno skreował) w dniu 16.09. Dziękuję bardzo Panom.

 

Od redakcji: Wszyscy Panu dziękujemy, Panie Aleksandrze, tak trzymać!

•••

Gdańsk, 28.09.2013

Wracają czasy Nikodema Dyzmy

Patrząc na działalność elit III RP na polu Lecha Wałęsy, przychodzi mi do głowy taki właśnie wniosek. Elity polskie uważające się za wysoce intelektualne wybrały i hołubią, ile się, da niedouczonego politycznie kameleona, który często wypowiada się w sposób trudny do zrozumienia.

Gdy się weźmie pod uwagę, w czyich rękach są wpływowe media radiowo-telewizyjne i niektóre opiniotwórcze gazety, sprawa Lecha Wałęsy staje się jasna, jak to ostatnie hasło L.W. o połączeniu Polski i Niemiec w jedno państwo pod szyldem Unii Europejskiej.

Żyjąc ponad osiemdziesiąt lat, miałem okazję przeżyć wielu wpływowych działaczy o randze krajowej i europejskiej. Na całe szczęście życie i czas korygują wpływy i działalność różnej maści geniuszy. Myślę, że i obrany trend będzie skorygowany i uczciwie oceniony. Póki co, lud ma zabawę, a elity III RP niezdrowo ekscytują się i rozgłaszają sukces za sukcesem, pomimo poważnego zagrożenia upadkiem Stoczni Gdańsk, uważanej za kolebkę "Solidarności" i sztandarowy zakład pracy Lecha Wałęsy. Nie da się ukryć, że naiwność ludzka nie zna granic, ale czas mimo wszystko koryguje błędy, choć często za późno.

Z poważaniem i pozdrowieniami

Wawrzyniec Łęcki

Od redakcji: Spsienie.

Opublikowano w Poczta Gońca
sobota, 21 wrzesień 2013 07:21

Listy z nr. 38/2013

Witam,
kilka dni temu odkryłam Waszą stronę i jestem zachwycona!
Wyruszamy do Toronto 24 września i mamy dwa tygodnie na poznanie okolicy. Przy planowaniu trasy niesamowicie pomocne okazały się Wasze teksty w dziale Turystyka. Szczególnie jestem zachwycona wyprawami Pana Jasińskiego i Pani Wasilewskiej.
Ale z racji tego, że jedziemy z roczną Malwinką, bardziej skorzystamy z tras opisanych przez Panią Kasię Nowosielską-Augustyniak.
Mam wielką prośbę do Pani Kasi – co jeszcze może nam polecić do zobaczenia w tym krótkim czasie. W planach mamy oczywiście Niagarę, wieloryby, wizytę w St. Jacob i głównych miastach – Toronto, Quebec, Montreal(?) i Ottawa(?). Bardziej jednak zależy nam na przyrodzie i zobaczeniu choć trochę prawdziwych kanadyjskich widoczków. Na cudne kamienie w Georgian Bay – Awenda wybierzemy się na pewno.
Mam też pytanie o noclegi – widzieliśmy dość tanie noclegi w motelach. Opinie były jednak dość skrajne – od pozytywnych po całkowicie negatywne – czy macie jakieś zdanie na ten temat?
Pozdrawiam serdecznie z Krakowa
Kasia Pustelny-Szewczyk


Od redakcji: Dziękujemy za list, wspaniałych wrażeń z tego olbrzymiego kraju. Motele – sieciowe są całkiem dobre te na obrzeżach miast po całkiem przystępnych cenach. Proszę poszukać w necie.

Opublikowano w Poczta Gońca

Posłowie na Sejm
Rzeczypospolitej Polskiej

Pan
Stephen Harper
Premier Rządu Kanady
Szanowny Panie Premierze!

W polskich mediach katolickich zostały opublikowane informacje o 38-letniej Kanadyjce Mary Wagner, która została skazana przez Sąd w Kanadzie na więzienie za to, że jako katoliczka broniła prawa dzieci nienarodzonych do życia. Pani Wagner już ponad rok odsiaduje wyrok w Vanier Center for Women w Milton (Ontario).
"Przestępstwo" Pani Wagner polegało na tym, że zgodnie ze swoją wiarą i sumieniem pokojowo pikietowała pod prywatną kliniką aborcyjną w obronie życia dzieci nienarodzonych, modliła się, a także prowadziła rozmowy z wchodzącymi do kliniki kobietami. Starała się je przekonać, aby odstąpiły od zamiaru zabicia swoich poczętych dzieci. W niektórych przypadkach wspaniała postawa tej kobiety okazywała się skuteczna.
Sędzia, który skazał Panią Wagner na więzienie, nie uznał jej racji moralnych, odrzucił argumenty sumienia, nie wziął pod uwagę dogmatów religii katolickiej, które ukształtowały jej poglądy. Stwierdził, że narażała "pacjentki" kliniki na dodatkowy stres. Tymczasem ta niezłomna kobieta, broniąc życia dzieci nienarodzonych, broniła zarazem fundamentów cywilizacji łacińskiej, tej cywilizacji, która ukształtowała także Kanadę.
Jest dla nas – polskich posłów, niezrozumiałe, że w Kanadzie, kraju, dla którego ważna jest wolność, demokracja i pluralizm, są więźniowie sumienia. Wiemy, że zgodnie z obowiązującym w Kanadzie prawem można zabijać poczęte dzieci, ale nie możemy zrozumieć, dlaczego w wolnym kraju odmienny pogląd i jego publiczne wyrażanie są uważane za przestępstwo karane więzieniem. Jest to bardzo niesprawiedliwe i krzywdzące, szczególnie dla Pani Wagner, która daje świadectwo, że piękny kraj – Kanada nie musi podążać drogą cywilizacji śmierci.
Dlatego zwracamy się do Pana Premiera jako lidera Partii Konserwatywnej w Kanadzie, aby podjął Pan starania, by Pani Mary Wagner jak najszybciej mogła opuścić więzienie. Mamy nadzieję, że wstawi się Pan za tą dzielną kobietą i podejmie działania, które przywrócą jej nie tylko wolność, ale także godność.
Z wyrazami szacunku
Posłowie na Sejm RP
/-/ Arkadiusz Czartoryski
/-/ Jan Dziedziczak
/-/ Artur Górski
Do wiadomości:
Pani Alexandra Bugailiskis
Ambasador Kanady w Rzeczypospolitej Polskiej

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 13 wrzesień 2013 23:02

Listy z nr. 37/2013

Trzy pokolenia kobiet z naszej rodziny wybrały się na film Pawlikowskiego "Ida" prezentowany na Toronto International Film Festival.

Mama przeniosła się na chwilę do lat swego dzieciństwa. Opowiadała, ze łzami w oczach, że Jej ojciec i matka, a moi Dziadkowie, pomogli wielu Żydom w czasie drugiej wojny światowej i po wojnie. Ja znałam ten okres z przekazu rodzinnego i lekcji historii, na której uczono nas, że Niemcy mordowali Żydów, a Polacy narażali własne życie i życie swych rodzin, ukrywając żydowskie rodziny i pomagając im przetrwać ciężkie czasy.

Moje córki urodzone w Kanadzie i pokolenie ich rówieśników uczone są czegoś zupełnie innego, a mianowicie, że to Polacy mordowali Żydów w brutalny sposób, byli ich oprawcami. Dlaczego nie pokazuje się filmów ukazujących Polaków, którzy ratowali Żydów bezinteresownie, narażając własne życie i niejednokrotnie je tracąc. To przykre, że rząd polski daje pieniądze na produkcję filmów, które nas oczerniają na arenie międzynarodowej. Film "W ciemności" oczerniający Polaków prezentowała również na TIFF pani Agnieszka Holland dwa lata temu. Podobnie jak pan Pawlikowski spuściła głowę i wymijająco odpowiedziała na kilka moich niewygodnych pytań. Zachęcam wszystkich Polaków, aby pisali do gazet i wszędzie gdzie się da z prośbą o zaprzestanie oczerniania nas i naszych dzieci. Apeluję do wszystkich artystów polonijnych, aby wreszcie zdobyli się na odwagę i zaprezentowali coś, co ukaże Polaków jako humanitarny naród pomagający Żydom i ratujący ich życie. Pamiętajmy: tak daleko wejdą nam na głowę, jak sobie na to pozwolimy.

Pozdrawiam,
Aneta R.-Woznowski

Odpowiedź redakcji: Szanowna Pani, róbmy swoje, budujmy polską siłę.

•••

Dzień dobry Wszystkim Czytelnikom "Gońca".

Piszę do Państwa z Toronto, gdyż tu spędzam wspaniałe chwile z Rodakami z Polski, którym się nisko kłaniam, podziwiam, po latach rozłąki.

Przyjechałam do Znajomej, dla spotkania po latach, ale też korzystam z okazji poznawania tego wspaniałego kraju, drugiej Ojczyzny moich Przyjaciół.

Z zainteresowaniem przyglądam się życiu ludzi, którzy z wielu powodów opuścili niegdyś Polskę, by podjąć trud życia za oceanem. Moja Przyjaciółka wyjechała za synem, który jako małolat nie godził się z polską rzeczywistością lat 80.

Ryzykując swoją przyszłość, przedarł się przez wiele granic, by się zatrzymać tam, gdzie cieplej zabiło Jego serce. Jest w Toronto.

Poważny współwłaściciel firmy, mąż i ojciec gromadki dzieci, mieszkający w pięknym domu zacisznego kącika metropolii. Imponuje hołdowaniem uniwersalnym wartościom, polskiej tradycji, ciepłem, serdecznością i niebanalną gościnnością. Zadziwia postawą, której nie utrwalił jako siedemnastolatek w swoim kraju, a jednak ją prezentuje podobnie jak żona, dzieci, rodzina.

Nie wiem, czy mi uwierzą znajomi w Polsce, że tak może być, że godność jest najwyższą wartością dla Polaków pozostających daleko od Polski.

Moje spostrzeżenia potwierdziła obserwacja spotkania rodaków zorganizowanego w minioną niedzielę przez m.in. Redakcję "Gońca". Ileż tam było patriotyzmu, ile szacunku dla weterana wojny, ile ciepłych serdecznych uścisków, serdeczności jakby nieco niemodnej w moim kraju.

U nas ludzie częściej w niedzielę bywają w marketach, aniżeli na towarzyskich, bezpośrednich spotkaniach znajomych, sąsiadów. Liczne weekendy to ucieczka z domu, miasta, daleko przed siebie, do obcych, a to oznacza tkwienie w korkach i pozostawanie głównie w kontaktach telefonicznych. Tu wszyscy się znają! Ludzie rozmawiają ze sobą bez pośredników, tańczą, śpiewają, słuchają polskich przebojów, racząc się polskimi potrawami, napojami. Utrwalają tradycję? Jakby nigdy z niej nie zrezygnowali!

Dobrze się poczuć w takiej atmosferze, gdzie każdy z każdym rozmawia, po polsku, gdzie ludzie pamiętają o drugim człowieku, jego problemach, schorzeniach, doradzają sobie, wspierają się uwagami. Skąd ja to znam?

Pamiętam dzieciństwo, poranne pogawędki sąsiedzkie, choćby o pogodzie, spotkania przy wspólnych zajęciach typu żniwa, sianokosy, darcie pierza, serdeczne pogaduchy pod kościołem, do którego wszyscy szli pieszo i nikt nie spieszył się do domu. Te wszystkie zdarzenia przyszły mi na myśl w wielkim mieście na najwyższym światowym poziomie.

Tu zatęskniłam do dawnych obyczajów Polaków, niezwykłej gościnności "czym chata bogata"... Dlaczego tu?

Mój kraj się mocno zmienił. Sąsiad nie zna lokatora za ścianą, do kościoła chodzą nieliczni, głównie wiekowi, często niepełnosprawni. Inni jeżdżą samochodami. Po nabożeństwie wszyscy się spieszą. Dokąd? Raczej nie jest to na spotkanie bliskich, sąsiadów, a wyjazd gdzieś tam, by zrobić zdjęcia, błysnąć w poniedziałek w pracy atrakcją zastaną podczas weekendu.

Nikt od dawna nie spiera się z racjami np. głoszonymi przez księdza, nie dyskutuje się o sprawach ważnych dla godnej egzystencji, ale za to często liczy się pieniądze, urządza popisy majętności, mówi się niemal wyłącznie o samochodach, firmach, często o polityce, która sprowadziła się do jednej dewizy: kto nie z nami, to jest be, to jakiś moher, pisior itp.

Biznes, sukces, to terminy, które wyparły z mediów cały zasób rodzimego słownictwa. A przecież mój naród jest w Polsce zdominowany przez bardzo dorosłych. Dojrzałe powojenne pokolenie zdominowało resztę populacji 21. wieku. Nic to jednak nie znaczy dla rządzących. Geriatryczne pokolenie jest zbyteczne i dość kosztowne. Niskie świadczenia nie przynoszą dobrych dochodów.

Ludzie wiekowi nie zdobią salonów, a często stanowią problem. Trzeba w tym wieku mieć znacznie więcej na leki, rehabilitację, zęby, okulary, często też na kule czy wózki ortopedyczne. Skąd? Tego nikt nie wie. Głodowe świadczenia izolują pokolenie seniorów od kultury, wypoczynku, podróży.

Przewaga tych ludzi wadzi młodym dorobkiewiczom, zwłaszcza gdy babcia już nie musi być nianią dla potomstwa, gdy nie ma z czego dołożyć do nowego auta. Rysuję bardzo smutny, jednak mocno prawdziwy obrazek dzisiejszej Polski. W miastach coś tam się dzieje, jakoś działają kluby seniorów, gdzieś tam funkcjonują tzw. uniwersytety III wieku. To dobre inicjatywy, ale uczestnictwo w nich nie istnieje na skalę masową z powodu ograniczeń materialnych, trudnych dla pokonania przez ludzi samotnych, ledwo dotkniętych groszowym świadczeniem, które często nie wystarcza na nic, poza obowiązkowymi płatnościami. Jakże często chory pacjent w aptece zaczyna realizację recepty od pytania: ile to kosztuje? – by następnie odejść od okienka z niczym. Polska miała być drugą Japonią, zieloną wyspą i jeszcze innymi barwnie określanymi miejscami, a jest?

Moja Ojczyzna to smutny skrawek ziemi, na którym spora część społeczeństwa stoi w kolejce do "TAM" – ostatniej drogi, ostatniego miejsca. Cierpliwie i pokornie.

Przykre jest to, że wśród tych smutnych "kolejkowiczów" są ludzie, którzy dźwignęli kraj z powojennej ruiny, którzy miesiącami nie otrzymywali wynagrodzeń za pracę, bo nie było pieniędzy, którzy wierzyli, że wygrana wojna przyniesie wolność i rozwój dla potomnych.

Repatrianci z wielu stron świata zjechali do kraju, wioząc w walizkach ogromne nadzieje, które brutalnie zatopiono najpierw w wyniszczającym sojuszu z sąsiadem, dziś w pogrzebanych wartościach, które zakopali niecni ludzie, żądni władzy i pieniędzy, kłaniający się wszystkim, tylko nie rodakom, szanujący obcych, a nie tych, którzy ten kraj postawili na nogi. Nasi rodzice, potem my – pokolenie urodzone po wojnie, stawialiśmy na naukę, na wiedzę. Wszelkimi sposobami, wyrzeczeniami szukaliśmy wykształcenia zarówno na tajnych kompletach, jak po wojnie w polskich szkołach, budowanych rękami rodziców, czynami społecznymi.

Dziś wykształcenie nie ma znaczenia w Polsce. Dobry absolwent wyższej uczelni, często z kilkoma fakultetami, myje garnki w londyńskich barach na równi z tymi, którzy nauki nie podjęli. Jakże inaczej jest tu, gdzie jestem. Słyszę, że dobra uczelnia, dobre wyniki nauczania to gwarancja sukcesu na starcie dorosłego życia młodego człowieka. Jakaż piękna motywacja do troski o rozwój, a jednocześnie jakby nic nadzwyczajnego, bo komu oddać decyzje w sprawach kraju, miasta, firmy, jeśli nie mądremu, dobrze wykształconemu człowiekowi. Szkoda, że już ta dewiza nie obowiązuje w Polsce.

Jestem szczęśliwa w Kanadzie, mam jeszcze 20 dni pobytu w dobrym miejscu na ziemi, a potem muszę wrócić do siebie i znosić kłamstwa, obietnice bez pokrycia i milczeć, żeby nie usłyszeć, że należę do pisiorów, czy tego, że jestem tylko moherem.

Zostawię tu szczęśliwych ludzi, moich Przyjaciół, Polaków, i będę do Nich tęsknić, będę wzdychać do tego wspaniałego, bogatego kraju, dostępnego także Polakom. Dobrze, że im się zdarzyło szczęście, że pokonali wszelkie bariery i zakotwiczyli tu trwale. Myślę, że zacnie służą tej nowej Ojczyźnie jako wartościowi obywatele. Dobrze, że już nie muszą uczestniczyć w notorycznych sporach i nieustających wyborach tych samych ludzi, którzy zmieniają barwy, przynależności, na użytek chwili także poglądy, ale raczej Polski nie kochają.

Pozdrawiam Redakcję "Gońca" i Wszystkich Polaków obecnych na pikniku i mieszkających w Toronto. Bóg Wam sprzyja i niech tak zostanie.

Wacława Jankowska
Lądek Zdrój, Polska

Odpowiedź redakcji: Dziękujemy za miłe słowa.

•••

Czy wyjaśniona będzie rekordowa zachorowalność na raka w Gdańsku?

W "Dzienniku Bałtyckim" z 6 września 2013 roku opublikowano obszerny wywiad z prof. Jackiem Jassemem, kierownikiem Kliniki Onkologii i Radioterapii gdańskiego UCK, pt. "Onkologiczny chaos". W wywiadzie profesor J. Jassem potwierdza niechlubny rekord zachorowań na raka na Pomorzu oraz nieracjonalne wykorzystanie istniejących ośrodków onkologicznych w Polsce, głównie z powodu braku pieniędzy i niedostatecznych zleceń udzielanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Nie przeszkodziło to Przewodniczącemu Polskiego Towarzystwa Onkologicznego w postawieniu wniosku powołania nowego Centrum Onkologicznego w Gdańsku oraz Narodowego Instytutu Raka.

Nie te wnioski mnie bulwersują, ale jakaś dziwna niechęć wyjaśnienia przyczyn niechlubnego rekordu zachorowalności na raka głównie w Gdańsku i jego okolicach. W wywiadzie stwierdza się dużą umieralność mężczyzn, nie podając, o jaki teren chodzi i wiek zmarłych. Jestem pewien, że prowadzi się badania statystyczne, które w tej sytuacji są ważne, ponieważ ta sprawa istnieje już wiele lat. Wydaje mi się, że usuwanie przyczyn zachorowalności jest równie ważne jak leczenie.

Ostatnio wiele się mówi i nawet pisze o szkodliwości hałdy fosfogipsów usypanej przez Fosfory Gdańsk w Wiślince (pod Gdańskiem) nad Martwą Wisłą. Naukowcy badający szkodliwość tej hałdy wykazali, że zawiera ona między innymi około 890 ton promieniotwórczego uranu. Dla "Dziennika Bałtyckiego" nie jest to wdzięczny temat, ponieważ jest za budową elektrowni jądrowej na Pomorzu. Sądzę, że dla dobra żyjących w Gdańsku ludzi sprawa rekordowej zachorowalności na raka musi być rzetelnie przebadana i wyjaśniona.

Z poważaniem i pozdrowieniami,
Wawrzyniec Łęcki, Gdańsk

Odpowiedź redakcji: Jesteśmy "za"!

Opublikowano w Poczta Gońca

Krzysztof Zagozda: Ruch narodowy. Zagrożenia i szanse

Choć ostatni komuniści wyjechali z Polski w 1968 roku, to właśnie oni stali się wygodnym kozłem ofiarnym, którego obciąża się odpowiedzialnością za pustoszone dziś państwo. Wygodnym, bo nieuchwytnym w myśl zasady: "nie chodzi o to, by złapać króliczka, ale by gonić go".

Polityczne marzycielstwo i uczuciowy patriotyzm, wsparte chaosem poznawczym, kreują dziś skrajnie niebezpieczne miraże sprowadzające kwestię odbudowy państwa polskiego do poziomu prawdopodobieństwa teorii samorództwa. Oczekiwanie na to, że coś dobrego uczyni się samo bądź rękoma skompromitowanego establishmentu, jest konsekwencją naszego cywilizacyjnego lenistwa. Za równie niebezpieczne w skutkach, bo opóźniające moment zorganizowania się narodu, należy uznać prężenie się na hiperracjonalizm, którym próbuje się tłumaczyć własne słabości. Chodzi tu nie tylko o destrukcję skrajnego pesymizmu, ale przede wszystkim przywdziewanie quasi-wallenrodycznych kostiumów przez polityków przesiąkniętych pokusą władzy. Każda z tych postaw działa jak katalizator w procesie rozkładu państwa i jest umiejętnie inspirowana z zewnątrz.

Jakkolwiek polityka narodowa nie musi być wyłącznie domeną kontynuatorów oryginalnej doktryny wszechpolskiej i niektóre jej elementy mogą być skutecznie realizowane poprzez inne opcje polityczno-ideowe, to nie sposób znaleźć choćby ich namiastek w działaniach dzisiejszych elit. Żadna z partii parlamentarnych ani ich środowisk satelickich zdaje się celowo nie dostrzegać tego, co dla Polski jest najżywotniejsze. Mało tego: wszystkie przyczyniają się do degradacji państwa i narodu, czyniąc z niego bezwolną masę upychaną w kącie Paneuropy. Nie istnieją najmniejsze przesłanki do podejmowania prób wdrażania polityki narodowej w oparciu o którekolwiek z mainstreamowych, zewnętrznie umocowanych stronnictw politycznych i tworzenia u ich boku regularnych frakcji. Ci, którzy głoszą sens takich działań, w pogardzie mają jakikolwiek – skądinąd wypisany na własnych sztandarach – realizm i w imię swoich partykularnych interesów zamierzają uwiarygodnić zwykłych politycznych bandytów.

Żałosnym przykładem takiego nieliczenia się z okolicznościami był ich triumfalizm zauważalny po złożeniu kwiatów przez rządzących pod pomnikiem Romana Dmowskiego. Akt dokonany w myśl – skutecznej poniekąd – zasady: "ciemny lud wszystko kupi", był wyłącznie rytualnym policzkiem wymierzonym twórcy idei Wielkiej Polski i w żadnym wypadku nie może być pretekstem do budowania poważnej frakcji politycznej u boku – niesamodzielnej przecież i niereprezentującej polskich interesów – partii rządzącej.

Za z gruntu nieodpowiedzialne i całkowicie bezzasadne uznać należy również frazologiczno-rewolucyjne zaangażowanie niektórych środowisk nominalnie narodowych w niekończącą się agitację na rzecz debolszewizacji kraju. Choć ostatni komuniści wyjechali z Polski w 1968 roku, to właśnie oni stali się wygodnym kozłem ofiarnym, którego obciąża się odpowiedzialnością za pustoszone dziś państwo. Wygodnym, bo nieuchwytnym w myśl zasady: "nie chodzi o to, by złapać króliczka, ale by gonić go".

Energia wymanewrowanych aktywistów trawiona zostaje na walkę z wiatrakami i w żaden sposób nie zagraża zaprzańskim koteriom dławiącym Polskę. Dodatkowym nieporozumieniem jest włączenie się tych środowisk w "dyskurs smoleński" i mitologizację ofiar tej katastrofy. Bliska współpraca z irracjonalnymi celebransami upuszczania polskiej krwi, a zarazem zaprzysięgłymi wrogami idei narodowej, stawia pod dużym znakiem zapytania źródło tychże inspiracji i jednocześnie przekreśla nadzieję na odrodzenie się obozu narodowo-demokratycznego przez tę konfigurację.

Ostatnie tygodnie zdają się zaświadczać o tym, że myśl narodowa wreszcie trafiła pod polskie strzechy. Po pijarowskich sukcesach listopadowych pochodów nastąpił gwałtowny przyrost przyznających się do idei wykutej przez Romana Dmowskiego. Złudny to i niebezpieczny fenomen. Wśród endeckich nuworyszów znaleźli się dziś w dużej mierze ci, którzy zbyt wiele mają białych i czarnych plam w swoich życiorysach, by nagłe ich nawrócenia można uznać za całkiem szczere. Polscy narodowcy mają w tej materii mnóstwo złych doświadczeń, a dzisiejszy chaos organizacyjny i intelektualny jest tego najlepszym przykładem.

Rok, który właśnie się rozpoczął, zweryfikuje powyższe zagrożenia. W żadnej mierze nie wolno na to biernie wyczekiwać. Należy zmobilizować siły polskich patriotów w najważniejszych obszarach publicznych i państwowych, a takim bez wątpienia jest zagadnienie suwerenności naszej ojczyzny i jej uwikłanie w struktury Unii Europejskiej. Trzeba jasno sformułować i szukać społecznego poparcia dla aksjomatu: ustroju Polski nie da się uzdrowić w realiach unijnych, konieczne jest jak najszybsze opuszczenie jej struktur. W publicznym dyskursie musimy położyć kłam tym wszystkim, którzy karmią Polaków ułudą reformy funkcjonowania europejskiego superpaństwa.

Zbliżające się wybory do europarlamentu dają nam szansę nie tylko na przemówienie potężnym głosem do coraz bardziej rozgoryczonych rodaków, ale i na zapoczątkowanie poważnego dyskursu dekompozycyjnego we wszystkich państwach unijnych.

W kontekście wielce prawdopodobnego sukcesu wyborczego roku 2014 – otwierającego przed nami nowe przestrzenie polityczne – nadchodzące miesiące musimy przeznaczyć również na rzeczową dyskusję nad wizją Polski "pounijnej". Wystarczająco dużo mamy już opisów dramatycznej rzeczywistości. Potrzebujemy propozycji konkretnych rozwiązań ustrojowo-systemowych i wynikających z nich regulacji praktycznie wszystkich obszarów. Życie nie znosi próżni i nieuchronny spadek społecznego poparcia dla partii systemowych musi zostać natychmiast wypełniony przez dobrze zorganizowaną i merytorycznie przygotowaną opcję narodową. Nasze zaniechanie umożliwi kolejną, symboliczną zmianę warty w obozie "białej flagi".

Swoją tożsamość i siłę na nowo musimy oprzeć na duchowości rzymskokatolickiej. Martwić muszą symptomy odchodzenia – szczególnie młodych – narodowców od respektu dla tego genetycznego wręcz powiązania idei narodowej z nauką Kościoła. Znakiem czasu jest to, że kolejne uliczne ich parady charakteryzują się zanikiem akcentowania tej niespotykanej nigdzie indziej koegzystencji prądu ideowo-politycznego z religijnym. Mało tego, pojawiają się hasła stricte neopogańskie i ateistyczne. To wielki błąd aktywnie wpisujący się w odwieczną filozofię działania wrogów Polski, polegającą na odseparowaniu narodu od Kościoła katolickiego. Bezdyskusyjną koniecznością jest energiczne włączenie się wszystkich środowisk narodowych w obronę katolicyzmu, tak bezwzględnie dziś w Polsce atakowanego i poniżanego.

Ruch narodowy potrzebuje sukcesu politycznego, który z jednej strony rozpocznie jego faktyczne odrodzenie, a z drugiej – przywróci Polakom wiarę w możliwość wewnętrznej, nierewolucyjnej zmiany stosunków politycznych, społecznych i gospodarczych, do ukonstytuowania się silnego rządu i parlamentu jako organów zdolnych do kierowania się polskim instynktem państwowym. Sukces taki jest możliwy pod warunkiem mobilizacji całej naszej mądrości politycznej, a ta sprowadza się dziś do aktywności głównie w dwóch przestrzeniach: wystąpienia z Unii Europejskiej i obrony katolicyzmu. To one muszą stać się punktami stycznymi licznych rozdrobnionych grup narodowych i patriotycznych. Ich akceptacja to warunek sine qua non poszczególnych akcesów i porozumień środowiskowych, a także budowy wspólnego frontu wyborczego. Nasz cywilizacyjny marsz na Warszawę prowadzi przez Brukselę!

Krzysztof Zagozda
Przewodniczący Błękitnej Polski

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 06 wrzesień 2013 21:21

Listy z nr. 36/2013

Nie wiem, czy moja opinia przejdzie cenzurę "Gońca" do wydrukowania. Ostatni mój list nie zakwalifikował się przez tę waszą cenzurę.
Mianowicie, chcę powiedzieć, że Obama zostanie surowo ukarany za ociąganie się z bombardowaniem Syrii.
Stanisław Wójtowicz

Od redakcji: Jak Pan widzi, przeszła. Nasza cenzura nie istnieje ze względu na letni bałagan.


•••


Szanowny Panie Redaktorze,
Za pośrednictwem Pana gazety "Goniec" chciałbym podziękować p. Jerzemu Dąbrowa oraz państwu Beacie i Piotrowi Lach za umożliwienie mi wzięcia udziału w XVI Światowych Letnich Igrzyskach Polonijnych zorganizowanych w Kielcach, moich rodzinnych stronach, oraz za okazaną mi troskliwą opiekę. Było dla mnie zaszczytem reprezentować ekipę Polonii kanadyjskiej jako najstarszy uczestnik.
Wspaniałe wrażenie robili sportowcy z 31 państw z dumą prezentujący flagi swoich drugich Ojczyzn. Większość uczestników bardzo żałowała, że tak ważnej dla Polonii uroczystości otwarcia nie zaszczycił swoją osobą Pan Prezydent RP Bronisław Komorowski.
Brałem udział w turnieju szachowym, niestety pierwszeństwo musiałem oddać młodszemu pokoleniu.
Uroczystość otwarcia igrzysk, zapalenie znicza były wspaniałym i niezapomnianym przeżyciem. Około sześciu tysięcy osób uczestniczyło w rozpoczęciu XVI Światowych Letnich Igrzysk Polonijnych. Powiewały biało-czerwone chorągiewki. Podczas ceremonii otwarcia rozłożono największą na świecie biało-czerwoną flagę sektorową. Relacje z tego wydarzenia mogli śledzić Polacy na całym świecie.
Miałem zaszczyt przyjąć z rąk Prezydenta Kielc Wojciecha Lubawskiego puchar za zajęcie przez Kanadę trzeciego miejsca w igrzyskach, w asyście przemiłych córek państwa Lach, Wiktorii i Anny. Igrzyska zaszczycił i wręczał medale konsul z Toronto p. Grzegorz Jopkiewicz.
Chciałbym serdecznie pogratulować wszystkim sportowcom reprezentującym Kanadę w tej wyjątkowej imprezie sportowej. Jeszcze raz dziękuję za troskliwą opiekę. Życzę wielu sukcesów i złotych medali w następnych Igrzyskach Polonijnych.
Z weterańskim pozdrowieniem


Mieczysław Lutczyk
z małżonką Eugenią
Oshawa, 29.08.2013 r.


Od redakcji: Jest nam bardzo miło, i my też bardzo dziękujemy organizatorom Igrzysk!

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 30 sierpień 2013 15:28

Forum z nr. 35/2013

Szanowni Państwo,
mam kolegę, Tomasza Sz. z Wrocławia, który każdy swój list do nas rozpoczyna pozdrowieniem: ''Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Jego Matka Maryja!'' Ale jest jeszcze inny powód, dlaczego piszę o liście od Tomka z października AD2012.
Pozwolą Państwo, że podzielę się jego fragmentem.''Do Niepokalanowa pojechałem na zaproszenie p. Anny Osławskiej w rocznicę kanonizacji Ojca Maksymiliana Kolbe…W niedzielę mieliśmy się spotkać z nowo wybranym gwardianem - Ojcem Mirosławem Bartosem i przedstawić propozycję [pomysł p.Anny Osławskiej] stworzenia przy Muzeum św. Maksymiliana w Niepokalanowie centrum gromadzenia świadectw i pamiątek po byłych więźniach obozów hitlerowskich. Dla p. A. Osławskiej jest to punkt wyjścia dla przebudowy i reorganizacji Muzeum na bardzo dużą skalę… w Muzeum Martyrologii Narodu Polskiego. Spotkanie z Ojcem Gwardianem odbyło się po wystawieniu ''Męki Św.Maksymiliana'' wg tekstu K. Brauna w pierwszej kaplicy budowanej także przez M. Kolbego. Możesz sobie tylko wyobrazić, jakie to robi wrażenie… Po sztuce - cisza absolutna. I jeszcze raz cisza. Bez oklasków. Cisza.''
Po tym liście zrodziła się myśl zaproszenia Ojców Franciszkanów do nas, do Polonii w Kanadzie. Byśmy także mogli i podziwiać, i uczestniczyć w przeżyciu misterium teatralnego"Męki św. Maksymiliana". Ale także, by uczestniczyć w budowie tego Muzeum, które będzie darem serca Poloni Kanadyjskiej AD 2013.
Zebrane fundusze przekazane będą także na rozwój Theatrum Mundi z Krakowa im. Mieczysława Kotlarczyka, który został założony przez p. Annę Osławską, i jest duchową kontynuacją Teatru Rapsodycznego, powstałego w okupowanej Polsce-Krakowie w 1941 r.
Teatr Rapsodyczny stworzony przez Mieczysława Kotlarczyka działał w warunkach konspiracyjnych do końca okupacji. Wiadomo, że był to okres, w którym życie narodu musiało zejść do podziemia, zeszło tam również żywe polskie słowo i to w jego najwyższych przejawach, od Pana Tadeusza, do Samuela Zborowskiego... Dla podniesienia ducha narodu polskiego. Sam Mieczysław Kotlarczyk był przyjacielem i nauczycielem sztuki aktorskiej Karola Wojtyły wtedy jeszcze… W przedmowie do dziela M.Kotlarczyka - ''Sztuka żywego słowa'', w 1974 r., jako Metropolita Krakowski tak pisze Karol Kardynal Wojtyła:' 'słowo, żywe polskie słowo - pozostało zawsze centralnym osiągnięciem teatru Mieczysława Kotlarczyka. A było to słowo w jego szczytowych osiągnięciach''. I dalej: ''był zawsze wierny temu przekonaniu ,że teatr, wielki teatr, ma swoją misję i misji tej musi wytrwale i bezkompromisowo służyć. Przekonanie to zjednaczało Teatrowi Rapsodycznemu wielu zwolenników, ale także nie mniej przeciwników. Dość stwierdzić, że Teatr ten był 2 razy likwidowany, w 1953, po 1956 przywrócony, powtórnie zlikwidowany w 1967 r. i jak dotychczas nie odzyskał prawa do istnienia''. Dopiero w AD 2000 powstał teatr Theatrum Mundi, duchowa spuściznaTeatru Rapsodycznego, założony przez Annę Osławską, którego koncepcja została pobłogosławiona w listopadzie 2000AD przez Ojca św. Jana Pawła II w Rzymie. Do dzisiaj to ponad 50 premier…, z tego najważniejsze ''Quo vadis,Domine"[2000], ''Przed sklepem jubilera''[2001], "Wspomnienia robotnikow Solvayu o Karolu Wojtyle''[2002], Największy sukces… upór płynięcia pod prąd kulturze masowej i kulturze ''złej nowiny''.
Już wkrótce sami możemy być świadkami… Zapraszam serdecznie Państwa na Spotkanie Wrześniowe '' i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu'', w dniu 15/09 - niedziela, do Centrum Kultury im. Jana Pawla II o godz. 16, z Ojcami Franciszkanami i Theatrum Mundi z Krakowa. Proszę o zarezerwowanie czasu na to wyjątkowe Spotkanie i dzielenie się z najblizszymi…


Aleksander Jamroz
organizator-wolontariusz


Bardzo proszę byśmy byli także aktywnymi uczestnikami budowania Muzeum Martyrologii Narodu Polskiego, mam nadzieję, że jako Polonia wypełnimy salę w Centrum JPII - 700 miejsc jest przygotowanych, bilety w cenie 30$ na terenie Parafii Sw. Maksymiliana, Sw. Kazimierza, w Kościele Chrystusa Króla, św. Stanisława Kostki, także w sklepie Cepelia koło Sw. Kazimierza oraz w sklepie muzycznym ''Something Special'' na plazie WISLA. Bilety także w CentruJPII - od niedzieli 18 /08, po Mszy św. Info 416-621-3008. Być może będą chcieli Państwo uczestniczyć w dofinansowaniu wynajmu sali i kosztów związanych z przylotem Gości z Polski, apeluję szczególnie do biznesów, które działają w Polonii. Można wystawiać czek do odpisu podatkowego na ''Fundacja Maksymiliana Kolbe'' z dopiskiem w ''memo'' Maksymilian Kolbe Story-15/09/2013, a także do tych z Państwa, którzy będą chcieli w ten sposob także uczestniczyć, dziękuję bardzo.


Pragnę poinformować, że również odbędzie się SPOTKANIE Z POLONIĄ W HAMILTON w dniu 14 września o godz 18.30, zorganizowane przez Grupę 2 ZPwK I PP.Z.Z Kata - tam sztuka 'Męka św.Maksymiliana'' wg tekstu K. Brauna w sali Grupy 2 ZPwK przy 1015 Barton Str E .
Pragnę serdecznie podziękować Księżom wszystkich parafii, którzy nie tylko uczestniczą w organizowaniu tego spotkania w JPII poprzez pozwolenie na druk w biuletynie, zaangażowanie pań sekretarek do dodatkowej dla nich pracy - Bóg Zapłać,dziękuję pięknie paniom, ale również wspominają o tym spotkaniu swoim parafianom po Mszy św. To bardzo ważne. Honorowym organizatorem jest Ks. proboszcz Janusz Blazejak z parafii Sw. Maksymiliana, gdzie termin 30-lecia konsekracji kamienia węgielnego pod kościół Sw. Maksymiliana zbiegł się przypadkowo z terminem przyjazdu Ojców Franciszkanów. Czuwającym - ks. prowincjałowi Marianowi Gilowi ,a także ks. Adamowi Filasowi i księżom z parafii, na których ''ręce i serca'' przekazałem list w dniu 50-lecia Sakramentu Kapłaństwa wspaniałego ks. Józefa Wąsika.


Pragnę podziekować mediom, które serdecznie włączyły się w przygotowanie tego spotkania KSM, ''Goniec'',' 'Głos Polski'', Credit Union z "Polish Studio'' , ''Radio Polonia Toronto'',' 'Poloniatube'', ''Wiadomości-bejsment.com'', także' 'Nova Printing'',' 'Smart Design'', jednocześnie zapraszam media, które chcą brać udział w tym wspólnym DARZE SERCA POLONII KANADYJSKIEJ AD2013 DLA OJCOW FRANCISZKANOW W NIEPOKALANOWIE-W TYM NA MUZEUM-CENTRUM MARTYROLOGII NARODU POLSKIEGO ORAZ NA ROZWÓJ THEATRUM MUNDI W KRAKOWIE.
Pragne zaprosić również wolontariuszy do pomocy paniom sekretarkom w razie takiej potrzeby, by właśnie może po Mszy św. przygotowanym na to parafianom rozprowadzać bilety… Dziękuje panstwu z ''Cepelii'' i ''Something Special'' za okazana pomoc.
Ostatnie pragnienie… zorganizowanie spotkania Ojców Franciszkanów z polską młodzieżą, ze studentami Uczelni Wyższych… Mam cichą nadzieję, że do takiego Spotkania dojdzie również...


Aleksander Jamroz

Opublikowano w Poczta Gońca
sobota, 24 sierpień 2013 11:01

Listy z nr. 34/2013

Jan Pawel II: “Nigdy nie jest tak, żeby człowiek, czyniąc dobrze drugiemu, tylko był sam. Jest równocześnie obdarowywany tym, co drugi przyjmuje z miłością.“

Jestem Marta Malec, mieszkam w Rzeszowie. Dziecięce porażenie mózgowe to droga, z którą borykam się przez życie. Dzięki specjalistycznym, ale bardzo drogim rehabilitacjom już dzisiaj mogę wykonywać podstawowe czynności. Jednak na dalsze turnusy rehabilitacyjne po prostu nie ma kasiory. Każdy z nas ma marzenia, a ja mam to tylko jedno, abym mogła chodzić. Moja wiara w Pana Boga, w ludzi życzliwych, w siebie i w uporczywą rehabilitację zapewne sprawia, że też dotrę do celu.

Bardzo proszę Was, Kochani, o wsparcie finansowe poprzez darowiznę na rzecz fundacji/adres i nr konta na facebook/. Naprawdę będę Ci wdzięczna nawet za jednego dolarka, którego możesz przesłać również na mój PayPal Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.. Za każde dobre serce z góry serdecznie dziękuję i proszę koniecznie o kontakt na facebook lub na mój e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..

Marta Malec

Od redakcji: Szanowni Państwo, prośby o wsparcie podajemy bez weryfikacji, proszę zawsze sprawdzić tego rodzaju listy kontaktując się z osobą wiarygodną w otoczeniu potrzebującego.

•••

Poniższe uwagi są komentarzami do tekstu A. Kumora "Zaprzańcy" z poprzedniego numeru Gońca.


Analityk powiedział:

Cytat
(…)
Zamiast budować narodową solidarność, warstwy wyższe po prostu się Polską zawstydziły.
(…)
Panie Andrzeju, te „warstwy wyższe” w Polsce to przeważnie zdrajcy i wszelka żydobolszewicka swołocz, i każdy to wie. Pan te zdanie po prostu napisał bez zastanowienia. Ci, co wstydzą się polskiej głośnej mowy, to oczywiście produkt propagandy takich Tusków i wyżej wymienionych, że polskość to nienormalność.

Od autora: warstwy wyższe w Polsce prócz wymienionej grupy, to również zakompleksieni Polacy, cała armia różnych cyników, pożyteczni idioci i wreszcie ludzie uczciwi, którzy racjonalizują swoje uczestnictwo tym, że mogą coś w tym wszytskim ugrać dla Polski... Sytuacja jest więc bardziej złożona.

•••

Re Artykuł…

Panie Andrzeju Kumor, myślę, że napisał Pan w swoim artykule jedno zdanie dotyczące spraw finansowych, a ściśle mówiąc “gotówki” (pieniędzy)…
Oto te zdanie: “Kraj można podnieść, infrastrukturę gospodarczą odbudować, kapitał – wyemitować (pożyczyć pod przyszłą pracę). …(…)…
Otóż NIE Panie Andrzeju, gdyż gotówka NIE JEST KAPITALEM, ale jedynie jego odzwierciedleniem.

Czy odbiera Pan zapłatę za pracę przed jej wykonaniem, czy po jej wykonaniu???

Czy “gotówka” tworzy pracę, czy praca jest tworzycielką gotówki???

Czym byłaby gotówka bez realnie wykonanej pracy czy usługi???

Czy usługa lub praca jest kapitałem czy wciąż upiera się Pan że “gotówka” jest kapitałem???

Od autora: Nie upieram się; oczywiście, że w znaczwniu ekonomicznym, zwłaszcza marksowskim, kapitał to praca, użyłem słowa "kapitał" w znaczeneiu potocznym - mam kapitał = mam pieniądze. Prawo emisji - jak Pan wie - pozwala na tworzenie pieniądza kredytowego.

•••

Piotr Pacak:

Dobry tekst, ale pozwolę sobie na komentarz do pierwszego zdania. Polskim problemem nie jest brak "silnej polityki historycznej", ale wogóle brak takiej polityki, rozsądnie zdefiniowanej i realnie służącej interesom państwa. Po tym, co PO zrobiła z nauczaniem historii, z polskiej polityki historycznej zostały tylko zgliszcza. Dlatego czeka nas przed wszystkim praca u podstaw.

Od autora: Zgadza się, polskim problemem jest brak państwa polskiego. To, co mamy teraz, to atrapa.

Opublikowano w Poczta Gońca
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.