Goniec

Register Login

 

W środę, 1 sierpnia, obchodziliśmy 68. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Kanadyjska Polonia oddała hołd Bohaterom tamtych dni i cześć Poległym w walce o niepodległą Polskę.
Uroczystości rozpoczęły się o godzinie 19.00 Mszą Świętą w polskim kościele im. św. Maksymiliana Kolbe w Mississaudze. Na Eucharystii, pomimo okresu wakacyjnego oraz dnia powszedniego, zgromadziło się wielu Polaków, którym bliskie są sprawy Polski, w tym członkowie Koła Sympatyków PiS w Kanadzie. Trzeba podkreślić, że większość świąt i rocznic ważnych historycznych wydarzeń obchodzona jest w Kanadzie w pierwsze niedziele po aktualnej dacie odpowiadającej danemu wydarzeniu. Inicjatywa obchodzenia rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego dokładnie 1 sierpnia, w środę, należy do rzadkości i trzeba wyrazić uznanie dla organizatorów, że zdecydowali się na taki krok. To ważne, aby czcić istotne święta właśnie w dniach, w których obchodzimy ich rocznice, gdyż są to daty symboliczne i przesuwanie obchodów na inne terminy dla wygody osób chcących w nich uczestniczyć jest błędem. Pozbawia bowiem Polaków tej istotnej dla historii Polski symboliki.


Kazanie wygłosił ojciec Wojciech Stangel, który opowiedział zgromadzonym wiernym historię swojego kolegi, któremu pewne życiowe wydarzenie zmieniło spojrzenie na rzeczywistość. W drugiej klasie szkoły średniej był pasjonatem sportu. Codziennie biegał po okolicznym lesie. Obok lasu znajdowała się mogiła Powstańców, którzy zostali rozstrzelani podczas II wojny światowej przez hitlerowców. Łukasz znał historię poległych tam pochowanych. Wiedział, co się wydarzyło, jednak wydawało mu się, że to go nie dotyczy, że jest to odległe i mało istotne. Żył teraźniejszością, skupiał się na tym, co będzie jutro. Któregoś dnia, kiedy mijał to miejsce, zauważył starszego, okołoosiemdziesięcioletniego mężczyznę stojącego z rękami podniesionymi do góry i modlącego się. Zdecydował się podejść do starszego pana. Ów mężczyzna zapytał Łukasza: "Młody człowieku, czy wiesz, co wydarzyło się w tym miejscu?". Chłopak odpowiedział, że wie, że uczył się na historii. Mężczyzna kontynuował: "Na pewno nikt ci nie powiedział, że też miałem tutaj zginąć. Niemal w ostatniej chwili udało mi się uciec, bowiem czuwa nade mną Opatrzność Boża. Dlatego każdego roku przychodzę tu i mówię Im, czego tu doświadczyłem. Staram się też żyć jak najlepiej, jestem Im to winien". Po tych słowach mężczyzna pochylił się, wziął do ręki trochę ziemi i podsunął mu pod nos i zapytał: "Czujesz? W tej ziemi jest pot, łzy i krew tych, którzy ponieśli śmierć dla ciebie po to, abyś mógł śnić, abyś mógł marzyć i abyś w wolnym kraju mógł te swoje marzenia realizować. Pamiętaj, że jesteś Ich dłużnikiem". Starszy pan spojrzał w niebo i powiedział: "Kiedy ginęli, też było takie piękne, słoneczne niebo, a oni tak bardzo chcieli żyć". Ojciec Wojciech zapytał wszystkich, czy wiedzą, jakie było niebo w czasie, kiedy za nas ginęli ci, którzy walczyli o Polskę. Podkreślał, że Niebo jest tym, do czego jako chrześcijanie dążymy. "Spójrzmy w Niebo z tęsknotą, tak jak patrzył król Władysław pod Grunwaldem, jak patrzył król Jan III Sobieski pod Wiedniem, jak patrzyli Powstańcy Warszawscy i wielu innych wybitnych naszych rodaków. Spójrzmy z wiarą i prośmy Boga o błogosławieństwo, aby każdy z naszych rodaków mógł cieszyć się pokojem, mógł cieszyć się radością z tego, kim jest, aby był dumny ze swojej historii. (...) nie wolno zapomnieć nam o tych, którzy nauczyli nas, co to znaczy kochać ojczyznę" – głosił ojciec Stangel.


Po Eucharystii odbyło się nabożeństwo do Matki Bożej Nieustającej Pomocy między innymi w intencji Ojczyzny. Następnie wszyscy odśpiewali "Boże coś Polskę" i udali się pod pomnik Patrioty mieszczący się obok Centrum Kultury im. Jana Pawła II. Pomnik ten "jest wyrazem hołdu i wdzięczności znanym i nieznanym rodakom, dla których służba Ojczyźnie, obrona wiary i wolności były najwyższym celem". Tak napisano na tablicy pamiątkowej. Został postawiony w 1987 roku w Place Polonaise w Grimsby przez Związek Polaków w Kanadzie, dedykowany bohaterom I i II wojny światowej, przekazany w 2008 r. Kongresowi Polonii Kanadyjskiej, Okręg Mississauga, z inicjatywy którego został ozdobiony godłem Polski i Kanady oraz słowami bł. Jana Pawła II. Następnie został przeniesiony na plac Jana Pawła II przy Centrum Kultury w Mississaudze. Na pomniku widnieją napisy w języku polskim i angielskim: "Za wolność Waszą i naszą. Dla uczczenia polskich uchodźców, imigrantów i ochotników z Kanady i Stanów Zjednoczonych, których wysiłki przyczyniły się do odrodzenia wolnej i niepodległej Polski w dniu 11 listopada 1918 roku; a także w hołdzie polskim żołnierzom, którzy podczas II wojny światowej walczyli o wolność w Polsce i w obcych krajach i których marzenie o wolnej ojczyźnie nigdy nie zgasło".


Pod pomnikiem zebrało się około stu osób, w tym wielu członków Koła Sympatyków PiS. Uroczystości zorganizowane zostały przez Kongres Polonii Kanadyjskiej, Okręg w Mississaudze, i rozpoczęły się zapaleniem zniczy oraz złożeniem kwiatów pod pomnikiem przez wiceprezesa KPK Okręg w Mississaudze Stanisława Kulinę oraz członka Zarządu Głównego KPK Henryka Gadomskiego. Po złożeniu kwiatów Prezesi Kongresu zabrali głos.
Kolejno przemawiali zaproszeni Powstańcy, którzy opowiedzieli o walkach w Śródmieściu Warszawy. Weteran, pan Andrzej Łysakowski ps. "Kozak" ze Zgrupowania AK "Chrobry", opowiedział o tym, jak cudem uszedł z życiem, kiedy to zamienił się z kolegą na łóżka, w miejscu gdzie nocowali, i pocisk, który wpadł do ich pokoju, zabił jego przyjaciela. Wspominał, jak został ranny, jak był w niewoli i jak był potraktowany przez miejscową ludność, która krzyczała "bandyci" na widok Powstańców. Mówił o tym, jak traktowali ich Niemcy, kiedy byli w niewoli, i jak wkroczyli Rosjanie. Opowiadał o amerykańskich samolotach i obozach jenieckich. Był wówczas młodym, kilkunastoletnim chłopcem. Kiedy jechał wraz z kompanami pociągiem do obozu, amerykański nalot spowodował, że wagon, który miał zostać odczepiony, pozostał z pociągiem i tym sposobem pan Andrzej pojechał wraz z innymi w głąb Niemiec i nie trafił do obozu. W dalszej drodze wojska angielskie bombardowały pociąg i nastąpił odwrót. Jeńców zabrano do obozu. Tam kazano im podpisać dokumenty w nieznanym dla nich języku, które później okazały się zrzeczeniem się praw kombatanckich. W obozie dla jeńców wszyscy witali Weteranów Powstania z wielką radością i nadzieją, gdyż fakt, iż bili się oni przez 63 dni z Niemcami, świadczył o słabości Niemców i przewidywał nadchodzący koniec wojny.


Po zakończeniu przemówienia Powstańca Łysakowskiego głos zabrał drugi zaproszony na tę uroczystość Weteran, pan Kazimierz Mikos ps. "Bażant" również ze Zgrupowania AK "Chrobry II", który rozpoczął swoje przemówienie od wyjaśnienia zebranym, dlaczego pisze się historię. "Historię pisało się dla władców, dla żołnierzy, kiedyś nazywali się rycerzami, i trzecia grupa, dla których pisali, to byli powstańcy. (...) władcą się jest zawsze, chociaż się nie pełni funkcji, to samo rycerzem (...), no a powstaniec dlatego, że w historii narodów w ogóle, duża część tych, którzy później władali tymi krajami, to właśnie byli powstańcy. Czym się różnią od tych rycerzy? Różnili się tym, że to byli ochotnicy i tak zostało do dzisiaj. I Powstańcy Warszawscy również byli ochotnikami." Pan Kazimierz udział młodzieży w Powstaniu przypisał jako zasługę II Rzeczpospolitej. Sam był 14-latkiem, kiedy brał udział w walkach w Śródmieściu Warszawy. "Powstaniec pozostaje Powstańcem do końca życia" – twierdzi Weteran. Podczas wojny wszyscy młodzi chcieli walczyć dla Polski. Przypominał o tym, że na około 30 powstań, które miały miejsce, tylko cztery były ogólnonarodowe, w których udział brali "Polacy wszystkich ziem", tj. Kościuszkowskie, Listopadowe, Styczniowe i Warszawskie. Powstaniec Mikos dostał się do oddziału po tym, jak znalazł paczkę 30 nabojów, którą przekazał żołnierzowi. Ten podał mu adres, gdzie się ma zgłosić, i tak został Powstańcem. Znał dobrze Warszawę, był początkowo przewodnikiem. W Powstaniu zginęło bardzo wielu ludzi, w tym 18 tysięcy Polaków i tyle samo Niemców. Jednak Niemcy mieli we władaniu czołgi, samoloty i artylerię, a Polacy tylko karabiny. Stał się cud – nieuzbrojeni ludzie walczyli 63 dni. Powstanie było moralnym zwycięstwem – zreasumował Weteran.


Pomiędzy przemówieniami zaproszonych gości harcerze ze Związku Harcerstwa Polskiego odśpiewali kilka znanych pieśni, między innymi "Hymn Szarych Szeregów", "Bagnet na broń" i "Pałacyk Michla". Uroczystości zakończyły się odśpiewaniem hymnu narodowego Rzeczypospolitej Polskiej.
Pomimo iż jeszcze w tym roku uroczystości odbyły się w kameralnym gronie i były skromne pod względem organizacyjnym, to jednak trzeba zauważyć, że sam fakt zorganizowania obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego zasługuje na uznanie dla organizatorów. Było to na pewno jedno z nielicznych, jeżeli nie jedyne, miejsce w okręgu torontońskim, w którym pamiętano o Bohaterach Warszawy. Jeżeli więcej osób się zmobilizuje do pomocy w organizacji takich przedsięwzięć, do nagłośnienia sprawy, do zapewnienia jeszcze lepszej oprawy, to będziemy mogli mieć pewność, że pamięć o Tych, którzy oddawali swoje życie za Niepodległą Polskę, nigdy nie zaginie, a następne pokolenia Polaków mieszkających w Kanadzie będą lepiej znały historię ojczyzny swoich przodków, a tym samym będą lepiej rozumiały polskość. Jeżeli chcemy, aby Polska nigdy nie zginęła, musimy nieustannie o to zabiegać, a jak trzeba to i walczyć. To od nas zależy. To my decydujemy tu i teraz o tym, co będzie później. To od nas zależy ,czy nasze dzieci będą dalej Polakami. Zachęcam wszystkich do wspólnej pracy dla naszej ukochanej Polski i przyszłych Jej pokoleń, również tych pokoleń, które żyją już na stałe gdzie indziej, ale w duszy i sercu wciąż mają polskość. Bardzo dziękuję wszystkim tym, którzy zorganizowali te uroczystości, właśnie 1 sierpnia, i wszystkim, którzy w nich uczestniczyli.


Barbara Rode – Toronto

Opublikowano w Życie polonijne
piątek, 27 lipiec 2012 16:58

Święcenie pojazdów

W niedzielę, 22 lipca, obchodziliśmy dzień świętego Krzysztofa, patrona kierowców i podróżników. W tym dniu tradycją jest święcenie pojazdów w polskich parafiach na terenie kraju i poza granicami. Imię Krzysztof z greckiego Christophorus oznacza "niosący Chrystusa". Święty Krzysztof z Azji Mniejszej żył w III wieku naszej ery. Był potężnym mężczyzną o brzydkiej twarzy, który zamieszkał nad rzeką Jordan i używając swojej siły, przenosił przez rzekę podróżników. Pewnego dnia przeniósł dziecko, które było nadzwyczaj ciężkie. Dzieckiem tym był sam Chrystus, który wyznał: "Dźwigasz cały świat, gdyż ja jestem ten, któremu służysz pomagając innym". Jezus przywrócił Krzysztofowi normalny wygląd. Od tamtej pory Krzysztof czcił Chrystusa i nauczał. Był poddawany torturom, które miały odwieźć go od wiary, ale on nigdy się nie poddał. Później stał się patronem mostów, miast położonych nad rzekami, żeglarzy i pielgrzymów, a obecnie jest znany jako patron kierowców i podróżników.


W kościele świętego Maksymiliana Kolbe o godzinie 16.00 olbrzymi parking należący do parafii i pobliskiego Centrum Kultury im. Jana Pawła II wypełnił się po brzegi samochodami. Były też ciężarówki, motocykle i rowery. Święcenie pojazdów rozpoczęło się modlitwą, której przewodniczył goszczący w tym dniu w parafii arcybiskup metropolita poznański Stanisław Gądecki. Po wspólnej modlitwie arcybiskup Gądecki oraz proboszcz parafii ojciec Janusz Błażejak wraz z innymi księżmi i ministrantami obeszli parking i po kolei święcili wszystkie stojące tam auta. Ministranci wręczali zebranym specjalne Różańce do samochodów.


Wcześniej tego dnia, o godzinie 11.00, arcybiskup Gądecki celebrował Mszę Świętą. W swoim kazaniu nawiązał do niedawno ogłoszonego wiernym planu pojednania Kościoła katolickiego i Cerkwi rosyjskiej i apelował o jedność wśród chrześcijan. W sierpniu br. ma zostać podpisany przez Kościół katolicki w Polsce i Kościół prawosławny w Rosji, przygotowany przez Konferencję Episkopatu Polski i rosyjski Kościół prawosławny dokument, który dotyczyć będzie perspektywy głębszego braterstwa między chrześcijanami i narodami. W celu podpisania dokumentu do Polski przyjedzie Cyryl I, patriarcha Kościoła w Rosji. Dokument ma być pierwszym krokiem do pojednania Kościołów polskiego i rosyjskiego, do słów: "wybaczamy i prosimy o wybaczenie". Cyryl I ma w planie podarowanie Kościołowi katolickiemu w Polsce ikony Matki Boskiej Smoleńskiej.


Arcybiskup Stanisław Gądecki głosił w swoim kazaniu, iż wszyscy chrześcijanie, bez względu na denominację, narodowość, rasę czy jakąkolwiek przynależność są uczniami Chrystusa, misjonarzami, których Chrystus obdarzył jednakową miłością. Podkreślił, iż pomimo często uzasadnionych niechęci w stosunku do innych narodowości ze względu na skomplikowaną historię Polski, musimy potrafić wybaczać i stać razem z innymi chrześcijanami w zgodzie, musimy wyciągać do innych rękę właśnie dlatego, że jesteśmy uczniami Chrystusa i to jest nasz obowiązek i nasza misja.


Tekst i zdjęcia
Barbara Rode

Opublikowano w Życie polonijne
poniedziałek, 16 lipiec 2012 09:59

Spotkanie z ks. Jaworowskim w Guelph

„WSZYSTKIE AKCENTY POŁÓŻCIE NA WALKĘ I TROSKĘ O RODZINĘ.”- Ojciec Święty Jan Paweł II POLONIA W KANADZIE GOŚCIŁA KSIĘDZA DR. BOGUSŁAWA JAWOROWSKIEGO- MISJONARZA ŚWIĘTEJ RODZINY.

ks

W niedzielę, 8 lipca br., w Kanadzie gościł ksiądz dr Bogusław Jaworowski, misjonarz Świętej Rodziny. Spotkanie z Polonią rozpoczęło się Mszą Świętą w kościele Sacred Heart w Guelph, podczas której Gość wygłosił przejmujące kazanie na temat błogosławieństwa i przekleństwa rodzin. Pomimo iż lipiec jest miesiącem wakacyjnym, kościół był wypełniony po brzegi. Spotkanie zorganizował redaktor naczelny dwumiesięcznika "Michael", Jacek Morawa.
    Po Eucharystii, w sali pod kościołem odbyło się spotkanie z Księdzem Misjonarzem, podczas którego opowiedział on o dzisiejszej sytuacji powolnego rozpadu Kościoła i rodziny, o nowoczesnych metodach wychowywania dzieci, które nie uczą młodych odróżniać dobra od zła, i o wielkiej wartości błogosławieństwa dzieci przez rodziców. Zgromadzeni wierni z zapartym tchem słuchali wzruszających świadectw, które przedstawiał Ksiądz.
    Po spotkaniu wierni mogli zakupić książki i dewocjonalia. Ksiądz Jaworowski udzielał też indywidualnego błogosławieństwa poszczególnym osobom i rodzinom.


    Ksiądz Bogusław jako misjonarz od 20 lat podejmuje tematy troski i walki o rodzinę. Jest to sprawa najwyższej wagi. "W 1982 roku, błogosławiony Jan Paweł II, wówczas urzędujący Papież, skierował do nas takie pismo, abyśmy jako główny podmiot ewangelizacji, my, misjonarze Świętej Rodziny, uczynili rodzinę i walkę o rodzinę, albowiem, mówi, zachowując cały talizmat, wszystkie akcenty połóżcie na walkę i troskę o rodzinę" – zacytował słowa Papieża Misjonarz. Jan Paweł II wiedział wówczas, że co jest i będzie teraz atakowane, to właśnie rodzina. Od tego czasu Misjonarze Świętej Rodziny zajęli się szczególnie rodziną, poprzez organizację rekolekcji, misji parafialnych, tworzenie ośrodków, gdzie przyjmują małżonków, organizują wieczory dla zakochanych i inne akcje wspierające małżeństwa i rodziny. Ksiądz Jaworowski zwrócił uwagę na to, iż nastąpiło ogromne zamieszanie w świecie katolickim, chrześcijańskim z pojęciem, czym jest chrześcijaństwo i wiara w Boga. Ludzie pogubili się w zrozumieniu, czym jest święty, apostolski Kościół i czym jest chrześcijańska, katolicka wiara.


    Misjonarz podkreślał, iż sama wiara w Boga nie jest chrześcijaństwem. "Ludzie uważają, że przekonanie wewnętrzne o tym, że Bóg istnieje, to już jest chrześcijaństwo. Czyli wiara w istnienie Boga, myślą, że sprawia, że są już chrześcijanami" – zauważył Ksiądz Misjonarz. Wiara w Boga nigdy nie sprawiała ludziom problemów w całej historii istnienia świata. Wszystkie kultury i cywilizacje wierzyły w istnienie Boga. Różnie sobie wyobrażały Boga, ale wierzyły w Jego istnienie. Ci ludzie jednak nie byli chrześcijanami. Gdyby taka wiara wystarczyła, to Chrystus nie przychodziłby na świat, nie umierałby na krzyżu.


    Chrześcijanie to nie ludzie, którzy tylko wierzą w istnienie Boga. Chrześcijanie to ci, którzy przyjęli Objawienie Boże. To wiara w Objawienie Boga, wiara w Słowo Boże, wiara w mękę i Zmartwychwstanie Chrystusa stanowi o chrześcijaństwie. Ksiądz Jaworowski dalej głosił: "Uznanie, że Bóg objawił nam swoją wolę, że odpowiedział na wszystkie fundamentalne pytania, jakie ludzkość sobie od wieków zadawała, a więc kim jesteśmy jako rodzaj ludzki, skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy, jaka jest nasza ostateczna godność jako ludzi, dlaczego na ziemi jest tyle niesprawiedliwości, cierpienia i bólu, dlaczego jest tyle krzywdy, czy trumna to koniec, ciemność, pustka i nicość, czy coś innego, czy rzeczywistość, która przekracza wymiar przyrodzony, dlaczego w moim sercu odczuwam dwa światy, z jednej strony żyje we mnie zwierzę i domaga się zaspokojenia wszystkich zwierzęcych pragnień (...), a z drugiej mam rozum i wolną wolę, sama świadomość istnienia, serce, które potrafi kochać. To mnie wynosi ponad świat stworzony. Jakże trudno mi należeć do tego drugiego świata. Na to pytanie mamy odpowiedź: że właśnie w dziele Stworzenia zostały w naszym sercu te dwa światy przecięte. Proch ziemi, z którego otrzymaliśmy ciało, i owo nieśmiertelne tchnienie posłane w nozdrza stworzonego świata, ciała człowieka, dzięki któremu staliśmy się istotami żywymi i rozumnymi, podobnymi do Boga i to my decydujemy, do którego świata należymy".
    Powinniśmy zadać sobie pytanie: do którego świata chcemy należeć, czy bardziej w nas żyje zwierzę, czy Anioł, czy utożsamiamy się bardziej ze światem materialnym i staramy się zapewnić sobie i swoim dzieciom wszelkie materialne pragnienia, czy ze światem duchowym, z pragnieniami serca?


    Chrześcijaństwo to odpowiedź człowieka na Objawienie Boże. Bóg stał się człowiekiem dla naszego Odkupienia. Bóg zapłacił cenę za nasze Zbawienie. Chrystus, cierpiąc, umarł na krzyżu dla nas. W dzisiejszych czasach można spotkać wielu ludzi uważających się za chrześcijan, którzy nie przyjmują Objawienia Bożego. Tak jak Aniołowie, którzy wierząc w Boga, odrzucili Słowo Boże, Objawienie Boże, plan Boży. Tak jak Adam i Ewa, którzy znali Boga, nie mieli problemu z wiarą w istnienie Boga, ale odrzucili Słowo Boże, Objawienie Boże. Kiedy aktem serca odrzuca się Słowo Boże i zawierza słowom demona, dokonuje się zdrada. Człowiek odrzuca Objawienie Boże i zawierza demonowi. Ludzie potrafią wierzyć w Boga i chcą wierzyć w Boga, ale często nie potrafią przyjąć Objawienia Bożego i Słowa Bożego. Można być świadkiem wielu cudów i to nie wystarczy. Najważniejsze jest, co jest w sercu. Człowiek sam musi wybrać. Jeżeli w sercu jest bałagan, to nie usłyszy się Boga.


    Ludzie chcą wierzyć, ale po swojemu. Nie mają już czasu dla Boga, nie chcą przed własnym Bogiem klękać. Mają wiele "przeszkód", które uniemożliwiają im znalezienie czasu dla własnego Boga. Taki sposób myślenia zamyka nas na błogosławieństwo Boże. Jeżeli nie ma pragnienia spotkania z Bogiem, jeżeli jest szyderstwo i kpina z Bożego błogosławieństwa, to tego błogosławieństwa nie będzie. Wszystkie te prawdy zostały nam objawione. "Chrześcijanie otrzymali zrozumienie tajemnicy ludzkiego życia głębiej niż inni. To my zrozumieliśmy, że wszystko oparte jest o miłość Boga do człowieka. (...) dlatego chrześcijanie od początku zrozumieli, że stworzeni zostali na obraz i podobieństwo Boże jako mężczyzna i niewiasta, uposażeni w fenomenalny dar, święty dar przekazywania życia" – przypominał Misjonarz. Tylko człowiek ten dar otrzymał, który jest związany tylko z życiem tu na ziemi. Bóg zaprosił człowieka do dzieła stworzenia świata i stworzył ludzi jako Rodzinę. W języku polskim jest to wyraźnie uwypuklone, gdyż słowo "rodzina" pochodzi od słowa "rodzić".
    Ksiądz Jaworowski przypomniał, że kobieta została stworzona z boku Adama, czyli z miejsca, gdzie znajduje się serce. Kobieta stworzona jest do miłości, do dawania życia. Imię "Ewa" oznacza: "matkę życia", "noszącą życie w sobie", "świątynię życia", "dającą życie". Jeżeli niewiasta godnie nosi życie i daje życie, to Aniołowie przed nią klękają, gdyż sami życia przekazać nie mogą. Jedno z najważniejszych przykazań, czwarte przykazanie z Dekalogu mówi o czci, jaką musimy darzyć naszych rodziców. Gdyż to oni przekazali życie, otworzyli się przed Bogiem na dar życia i wprowadzili człowieka na ten świat. Z rodzicami związane jest błogosławieństwo, to oni mają władzę. Błogosławieństwo rodziców jest niezwykle ważne, o czym dzisiejszy świat zapomniał. Często rodzice nie potrafią już pobłogosławić własnych dzieci. A to jest właśnie chrześcijaństwo. Misjonarz poruszył również temat oddawania czci Bogu. Wskazywał na to, iż w obecnych czasach coraz mniej ludzi jest prawdziwymi chrześcijanami. Coraz rzadziej można spotkać ludzi, którzy publicznie uklękną przed Bogiem. A jeżeli nie potrafimy klęknąć nawet przed własnym Bogiem, to będziemy klękać przed byle czym.
    Ksiądz Jaworowski wspominał także o swoich doświadczeniach życiowych. Mimo iż chodził regularnie do kościoła i obserwował własnych rodziców, ojca, który klękał do modlitwy, nie był prawdziwym chrześcijaninem. Trudnił się handlem, zarabiał duże pieniądze, myślał o sprawach doczesnych. Kiedy Bóg darował mu życie, kiedy widział swoje życie przed śmiercią, nawrócił się. Zrozumiał co jest najważniejsze w życiu. Przyjął też dar kapłaństwa.


    Pierwsze świadectwo to sytuacja, w której dziecko idące z babcią zbierać kasztany w czasie, gdy w kościele w tym czasie celebrowana była niedzielna Eucharystia, umiera tragiczną śmiercią w jednym z polskich miasteczek. Ludzie wstrząśnięci są ogromną tragedią. Całe miasto przychodzi na pogrzeb do kościoła. Przychodzą również ci, którzy nigdy tam nie bywają i pod wpływem kazania nawracają się. Kiedy pytamy się Boga "dlaczego?", nie rozumiemy, że dzieją się wielkie rzeczy, że może wielu w tym czasie nawraca się na wiarę i doczeka Zbawienia. To wszystko jest działaniem Ducha Świętego.


    Wszystko co otrzymujemy, otrzymujemy od Boga, od rodziców. Oni stają się dobroczyńcami. To można zrozumieć tylko w świetle wiary, kiedy rozumiemy, że Bóg tak kocha, że w każdy sposób odpowie łaską życia. Nie powinniśmy mierzyć naszych cierpień i problemów czasem ziemskim, porównywać się do innych, którzy mają lepiej od nas, łatwiej. Ksiądz Misjonarz odpowiada na takie pytania: "Pan Bóg nigdy nie będzie człowieka wynagradzał za to, co człowiek osiągnął w życiu (...) tylko za trud, który w to włożyłeś, za Twoją pracę Cię wynagrodzi". Życie to największy dar Boga dla człowieka. Raz poczęty człowiek nigdy już nie umrze.
    Rodzina to największa wartość. Dar życia to największy dar, największe upokorzenie dla diabła, który życia nie może przekazać. Dlatego diabeł rozpoczął tak wielką walkę z rodziną. W dzisiejszych czasach ludzie zaczęli głosować nad Prawem Bożym, nad prawem do życia, do małżeństwa, do rodzicielstwa, do rodziny. Odpowiedzialność spada na całe narody, które budują cywilizacje śmierci i ściągają na siebie przekleństwo. "Po stronie śmierci jest zawsze przekleństwo, po stronie życia jest zawsze błogosławieństwo" – powiedział Misjonarz. Ludzie w wielu miejscach świata w dzisiejszych czasach mają wszystko, opływają w dobrobyt, w wolności, w technologie, a cierpienia coraz więcej. Rzeczy materialne nigdy nie będą w stanie zaspokoić potrzeb ludzkich. Gubią się już wszyscy, nawet wybrani. Gubią się rodzice, dzieci, a nawet kapłani i biskupi, bo nie rozumieją, czym jest chrześcijaństwo. Tylko wybierając Prawo Boże możemy otworzyć się na błogosławieństwo. Tylko słuchanie Słowa Bożego, może przynieść błogosławieństwo.
    Ksiądz Jaworowski podkreślał znaczenie Modlitwy Pańskiej, w której modląc się, wymawiamy słowa: "przebacz nam nasze winy jako i my przebaczamy naszym winowajcom". Jeżeli my nie przebaczymy innym, Bóg nie jest w stanie przebaczyć nam, zamykamy się na Pana Boga. Druga istotna sprawa to uznanie grzechu i winy. Tylko wtedy kiedy uznamy, że coś, co robimy, jest grzechem, Bóg może nam wybaczyć. Jeżeli nie uznamy naszej winy, nie możemy uzyskać przebaczenia, wykluczamy się z miłosierdzia Bożego. Musimy gorąco pragnąć błogosławieństwa Bożego i otworzyć się na nie.
    Błogosławieństwo matki i ojca jest niezwykle istotne. Nie wolno go lekceważyć. Ksiądz Jaworowski przytoczył przykład syna pierworodnego, który oddał swoje błogosławieństwo rodzicielskie młodszemu bratu za talerz soczewicy. Natychmiast błogosławieństwo odsunęło się od pierworodnego. Jeżeli nie doceniasz, nie znasz wagi błogosławieństwa rodzicielskiego, lekceważysz je, nie będziesz go posiadać.


    Ksiądz Bogusław rozważał także modlitwę i nasze prośby kierowane do Pana Boga. Podkreślał, że należy modlić się o szczęście wieczne dla nas i dla naszych dzieci, a nie o osiągnięcie przez nas czy przez nie konkretnych wymiernych celów, jakie sobie założyliśmy na tym świecie. Musimy zaufać Bogu i wiedzieć, że chce dla nas jak najlepiej. I prosić Go o prowadzenie nas najlepszą dla nas drogą. Tu Misjonarz przytoczył przykłady rodziców proszących o modlitwy w intencjach ich dzieci, które chcą coś osiągnąć, na przykład zaliczyć egzamin czy uzyskać aplikację adwokacką. Ale czy zastanawiamy się nad tym, że po osiągnięciu tego celu nasze dziecko może stać się złym człowiekiem, może obrać niewłaściwą drogę, czy gdybyśmy wiedzieli o tym, co się wydarzy, nadal chcielibyśmy, aby za wszelką cenę ten egzamin zdało? Módlmy się zatem do Boga o Jego Miłosierdzie, o prowadzenie nas, o wsparcie i zaufajmy Bogu, uwierzmy, że wybierze dla nas to, co jest dla nas właśnie najlepsze. Nie próbujmy narzucać Mu swojej woli i swoich planów. Wierzmy, że nas kocha. I sami kochajmy.


    Niezwykle istotne jest być w zgodzie z rodzicami. Uzyskać ich przebaczenie i ich błogosławieństwo. Kiedy już nie ma przy nas nikogo, oni zawsze są. Misjonarz opowiedział zebranym świadectwo nawrócenia pewnego księdza. Jako młodzieniec był krnąbrny i niewdzięczny. Kłócił się z rodzicami. Wbrew woli ojca pojechał pracować na budowę, gdzie spadł z rusztowania i otarł się po raz pierwszy o śmierć. Nie nawrócił się. Potem poszedł do wojska, gdzie doświadczył "fali", co przypłacił pobytem w szpitalu, gdzie był już w stanie krytycznym. Rodzice klęczeli obok łóżka i modlili się. Kiedy Bóg po raz drugi podarował mu życie, dużo zrozumiał, ale nadal się nie nawrócił. Zrozumiał jednak, że musi przeprosić rodziców i pojechał do domu, ale nie przeprosił ani nie podziękował. Kiedy wreszcie postanowił, na polecenie spowiednika, pojednać się z rodzicami i pojechał do domu, ojciec jego już nie żył. Nie zdążył. Po tym nawrócił się na żywą wiarę. Spłynęło na niego błogosławieństwo. Jednak po raz kolejny walczył o życie. Po wypadku na boisku pękła śledziona, wdała się sepsa i szanse na przeżycie były bardzo nikłe. Kiedy na moment odzyskał przytomność, począł się gorliwie modlić. Przy łóżku modliła się matka. Wrócił do świata żywych. Wspólna modlitwa całej rodziny to klucz do przetrwania rodziny i do jej rozwoju i życia w miłości przez całe życie. "20 lat szukam takiego domu i takiego małżeństwa, które klękało razem do modlitwy z dziećmi i się rozpadło. 20 lat szukam" – wyznał ksiądz Jaworowski. I dodał: "Modlitwa jednych otwiera i przebacza grzechy drugich". Modlitwa jest podstawą wiary. Jest niezbędna do trwania w wierze.


    "Wiary nie da się wytłumaczyć słowami. Wiara to doświadczenie obecności Boga. Człowiek niewierzący nie zrozumie człowieka wierzącego, dopóki sam nie zacznie kochać" – ks. dr B. Jaworowski.

KSIĘDZA MISJONARZA WYSŁUCHAŁA BARBARA RODE

Opublikowano w Życie polonijne

9
Niedziela, 1 lipca, piękne, słoneczne, upalne popołudnie. W jednym z największych miast Kanady, Toronto, na ulicę wychodzą homoseksualiści. Właściwie to chyba nie jest już uznane za prawidłowe i politycznie poprawne określenie. Teraz jest bowiem sześć rodzajów płci. A jednak przez wieki całe, od początku istnienia tego świata istniały tylko dwa: żeński i męski. Wiadomo było kim jest mężczyzna, kim kobieta i jaką rolę pełnią na tym świecie. Nie było w tym nic nadzwyczajnego, również w świecie zwierząt podział był ten sam.


I pomimo zdarzających się odchyleń od normy kiedy to dana jednostka posiadała więcej niż przeciętnie cech męskich będąc kobietą czy też cech żeńskich rodząc się mężczyzną podział ludzi na mężczyzn i kobiet był naturalny i zrozumiały. Oczywiście znane były od wieków przypadki różnych dewiacji na tle seksualnym, fantazji czy obsesji. W niewielkim procencie zdarzały się jednostki, które pragnęły obcować z osobami tej samej płci. Właściwie w tym też nic wielce dziwnego zauważyć nie można. Natura bowiem jest przewrotna i czasem płata figle. W takich wypadkach każdy stara się zrozumieć pewne odchylenia od tzw. normy. Normą możemy nazwać sytuacje, które zdarzają się zazwyczaj, które stanowią większość. Wszystko co stanowi niewielki procent jest odchyleniem od tej normy.


Kiedy mamy do czynienia ze zjawiskami nienormalnymi akceptujemy je jako coś co zdarza się rzadko i coś co można próbować choćby w części zmienić czy też dostosować do istniejących norm. I tak na przykład kiedy poznajemy ludzi, którzy są w jakiś sposób upośledzeni staramy się im pomóc. Możemy zastosować terapię i leczenie, a żeby osiągnąć najdalej idące efekty przybliżenia danej osoby do istniejącej normy. Kiedy wyczerpiemy wszystkie dostępne możliwości wówczas akceptujemy osobę taką jaka jest jednocześnie pomagając jej żyć w świecie o określonych normach. Nigdy bowiem nie zmieniamy całego świata i stanowiącej większości do potrzeb nienormalnej mniejszości.
To samo dotyczy osób, których orientacja seksualna jest niezgodna z panującymi normami i które to osoby stanowią mniejszość. Owszem, mamy obowiązek otoczyć je opieką i pomagać im. Powinniśmy nieustannie zgłębiać przyczyny i starać się znaleźć możliwość zapobiegania takiemu stanowi rzeczy. Osobom, których orientacja seksualna odbiega od normy musimy zapewnić pomoc w postaci terapii, wsparcia i zapewnienia, że są akceptowane. Nie jest to jednak absolutnie równoznaczne z przekształcaniem istniejących norm, dostosowywaniem ich do mniejszości czy tez promowaniem nienormalności.


Każdego musimy miłować, tak nakazuje nam Bóg- nasz Stwórca. Jednak nie każde zachowanie mamy prawo akceptować, a tym bardziej popierać. Wręcz przeciwnie, jest naszym obowiązkiem przeciwstawiać się złu i piętnować je. Zło występuje wtedy kiedy dla swoich korzyści chcemy narzucić naszą wolę innym. Kiedy zmuszamy innych do uczestniczenia w sytuacjach, w których uczestniczyć nie chcą, które im szkodzą. I tak na przykład, nie wolno nam prześladować tych, którzy są inni, którzy odbiegają od norm, którzy nie mogą, bądź nie chcą przystosować się do istniejącego porządku świata. Ale wolno nam, a nawet jest to naszym obowiązkiem, aby nie dopuścić do tego, aby ci ludzie stanowili zagrożenie dla innych.
Sytuacja w Kanadzie jest bardzo poważna i chyba nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę. Zapatrzeni we własne sprawy, kręcimy się wokól własnego ogródka nie zauważając drastycznych zmian zachodzących w kraju, których konsekwencje poniosą nasze dzieci i wnuki. Jeżeli bowiem zostanie zniekształcony obraz świata, jeżeli rządzić zaczną mniejszości, które od normy odbiegają to ich decyzje nie będą korzystne dla dalszego istnienia ludzi.


Należy tu pochylić się nad dwoma możliwościami istnienia mniejszości seksualnych. Jeżeli przyjmiemy, że jest to ‘natura’ czyli biologiczne uwarunkowanie na jakie nie mamy wpływu wówczas nigdy nie będzie możliwe, aby mniejszości te stały się większością. A jeżeli zawsze będą one stanowić mniejszość to nigdy ich interesy nie będą spójne z interesami większości czyli jeżeli przekażemy im władzę, możliwość decydowania o porządku społecznym będą działali na naszą szkodę . Jeżeli natomiast przyjmiemy ‘środowisko’ jako mające wpływ na stanowienie o tym czy osoba będzie posiadała orientację homoseksualną wówczas również ni e wolno nam oddać władzy w ręce takich osób, gdyż doprowadzą one stopniowo do przekształcenia następnych pokoleń, a co za tym idzie całkowicie zmienią istniejący porządek świata. Jeżeli to uczynią to wyprą wiarę w Boga i doprowadzą do nieuchronnego końca świata. Tak czy inaczej, w żadnym wypadku większość, która stanowi normę nie może pozwolić na przejęcie władzy przez nienormalną mniejszość.


W tym miejscu należy zadać sobie pytanie co chce osiągnąć opisywana powyżej mniejszość. Można powiedzieć, że wychodząc masowo na ulicę, w dniu kanadyjskiego święta chcą oni pokazać się i walczyć o swoje prawa. Nasuwają się więc kolejne pytania: po co pokazywać swoją ułomność na ulicy? Czy jest to tylko chęć uzyskania akceptacji czy też walka o zmianę poglądów wiekszości? I drugie pytanie: w jakim celu chcą ci ludzie walczyć o swoje prawa i jakie to są prawa?


Możemy na wstępie skonkludować, że o samo pokazywanie się tu nie chodzi zebranym. Fakt, że parada odbywa się akurat w święto Kanady oraz, że całe centrum miasta tego dnia jest zalane symbolami homoseksualistów już pokazuje polityczność tego wydarzenia. Ostatnio kiedy parady przestały nazywać się ‘paradami gejów’, a zaczęły nazywać się ‘paradami dumy’ (pride parade) wydarzenia te nabierają niezwykłej wagi. Nie tylko z powodu tego, że należałoby się zastanowić z czego powinniśmy być dumni: czy z naszych wad czy osiągnięć dla ludzkości, ale również dlatego, że słowo ‘duma’ jest bezpośrednio związane z patriotyzmem. Kiedy obchodzi się święto danego kraju i mówi np. ‘jestem dumny, że jestem kanadyjczykiem’, a obok wisi napis ‘parada dumy’ czy też ‘jestem dumny, że jestem gejem’ to te dwie sprawy zaczynają się ze sobą łączyć, niejako zlewać i kojarzyć się, iż żeby być prawdziwym dumnym kanadyjczykiem muszę być dumnym homoseksualistą bądź też z dumą homoseksualizm popierać. To niejako zmusza ludzi do otwartego poparcia tych akcji, nie pozwala im na bycie sobą, na jakąkolwiek krytykę. Człowiek myśli: przecież ja jestem kanadyjczykiem, postępowym człowiekiem, wszyscy popierają, ja nie mogę nie popierać, bo kim wówczas będę?’ Stwarza to społeczną psychozę- wszyscy popieramy, choć większość zupełnie nie wie co tak naprawdę popiera. Symbole gejowskie stają się symbolami kanadyjskimi, flaga Kanady ma po bokach kolorową tęczę, autobusy wyświetlają napisy ‘proud service’, a tabliczki z nazwami ulic w tle wyświetlają kolory homoseksualistów. Wszyscy przy tym świetnie się bawią, tańczą, piją, dzieci w rękach trzymają baloniki z napisami ‘viagra’. Swoista sielanka? Nie, zaplanowana manipulacja i systematyczna demoralizacja.

Parada nie odbywa się już jednego dnia. Teraz cały tydzień świętujemy, że są wśród nas geje, lesbijski, transseksualiści, transwestyci i biseksualiści. Cieszymy się wszyscy razem, bo jesteśmy kanadyjczykami, otwartymi na świat, z szerokimi horyzontami, a nie jakimiś zacofanymi kościelnymi pomyleńcami. Po co ten tłum? Po co aż tyle dni celebracji? Po co zaangażowane są wszystkie największe, prowadozne lub wspierane przez rząd organizacje? Po to, aby zaczęło się to wszystko wydawać normalne, powszechne i modne. Większość ludzi chce być taka jak inni i chce robć to co inni, a w szczególności to co robią autorytety, ci, których podziwiamy ale wiemy, że nigdy nie będziemy tam gdzie oni. Jeżeli widzimy, że jakąś sytuację czy wydarzenie popierają rządzący, duże firmy i zawody zaufania publicznego jak banki czy lekarze, pracownicy oświaty, a nawet kościoły to czujemy, że to musi być dobre i prawidłowe, że my też tak powinniśmy. To jest oparte na zasadach społecznych, których świadomość istnienia mają organizatorzy tych wydarzeń. Bądźmy tacy jak wszyscy, bawmy się, bądźmy dumni i akceptujmy to będziemy tacy jak oni.
A o co w tym wszystkim naprawdę chodzi? Czyje interesy reprezentują ci, którym tak zależy na przekonaniu do siebie społeczeństwa?
Najpierw piątek- wiec i marsz transseksualistów i transwestytów. Na prowizorycznie zrobioną scenę w parku w centrum Toronto wychodzi mężczyzna przebrany za kobietę i zaprasza do głosu prostytutkę. Ta, przedstawiając się jako ‘pracownik sektora seksualnego’ po wzięciu mikrofonu od razu krzyczy: ‘cześć Wam skurwys....’ (hello, all you moth*r fu*kers’). W jeansowej sukience mini, z dekoltem do brzucha robi wrażenie jakby była na środkach odurzających. Samo jej wejście jednak przekonuje zebranych, że są we właściwym miejscu. Wszystko jest pod konrolą, nie muszą się obawiać, inni mają siłę i zapanują nad wszystkim. Pani ta, która jest dumna ze sprzedawania swojego ciała obcym mężczyznom, na samym początku swojej przemowy odrazu składa podzi ękowania za uczestnictwo, za pomoc, ale przede wszystkim za wprowadzenie kolejnej uchwały w sejmie przybyłemu na tę okoliczność Posłowi. Teraz już nie ma wątpliwości, są tam również ludzie władzy. Mniejszość może odczuć, że ma siłę. No i mamy oczywiście przedstawieciela kościoła żeby już wszystko było jak należy. Jest to kobieta ksiądz, w czarnej koszuli z koloratką i tęczowym wieńcem zawieszonym na szyi. Widok jest rzeczywiście nieco szokujący.

Sam wiec i przemarsz przebiega dosyć spokojnie tzn. nikt inny nie zakłóca wydarzenia, gdyż jest ono chronione przez kolorową policję z tęczowymi elementami przyczepionymi wszędzie tam gdzie się da, do munduru, do służbowych samochodów czy motorów, do kasków. Policja wyraźnie daje znać, że popiera i wspiera, więc czego się tu obawiać. Padają hasła typu: ‘chrońmy się przed tymi, którzy się nad nami znęcają’, ‘zwycięstwo już blisko’, ‘powstańcie’ czy też ‘nikt nam nie przeszkodzi, ani rząd, ani żadna inna władza’. Można też oglądać osoby z dziećmi, choć trudno jest określić jakie role te osoby pełnią w rodzinie, są nawet psy z tęczowymi chusteczkami.

Kolejny dzień to sobota kiedy to na ulicę wychodzą lesbijki, a w niedzielę, właśnie 1 lipca, w Dzień Kanady odbywa się największa parada. Ulice miasta są zamknięte, kolorowe flagi powiewają na wietrze razem z flagami kanadyjskimi, ludzie chodzą pół-nago albo nawet całkiem nago, obok przechadzają się rodziny z dziećmi. Co tam, jesteśmy postępowi. To nic, że 80-letni pan z przyrodzeniem na wierzchu budzi lekki wstręt dla dorosłej osoby,a w dziecku na pewno może wzbudzić dyskomfort i poczucie wstydu. To nic, nie długo wszyscy będą chodzić po ulicach rozebrani, a może nawet będzie można swobodnie odbywać stosunki płciowe, ale tylko jeżeli będzie się miało zaszczyt posiadać odpowiednią orientację seksualną. Jesteśmy przecież wszyscy nowocześni, wyzwoleni, obalamy cały porządek istniejącego od tysięcy lat świata.

Czego uczą się nasze dzieci? Dlaczego pozwalamy na przekazywanie im takich wartości, czemu nie walczymy o nasze, prawa, o prawa większości, dlaczego nie stawiamy oporu, dlaczego pozwalamy, aby odbiegające od wszelkich społecznych norm mniejszości edukowały nasze dzieci i forsowały swoje zboczenia na nich. Czy zdajemy sobie sprawę, że udział w tym projekcie mają instytucje edukacyjne, że w szkołach forsowane są programy przekazujące naszym dzieciom informacje oraz wartości, których my nie podzielamy i których przekazywać im nie chcemy? Dlaczego szkoły katolickie są zmuszane do nauczania dzieci o sześciu rodzajach płci i zakładania różowych koszulek na znak poparcia dla homoseksualizmu? Dlaczego pozwalamy na to, aby kościoły chrześcijańskie, ba nawet jakiś kościoł katolicki, twierdziły, że popierają homoseksualizm, a tym samym małżeństwa tej samej płci czy adopcję dzieci? Dlaczego stoimy obok, kiedy bezczeszczą naszą wiarę i religię, nasze tradycje, zwyczaje, normy społeczne i sprawdzony układ tego świata?

I na koniec klucz do całości. Prawa o które zabiegają środowiska mniejszości seksualnych to nie są ich podstawowe prawa takie jak każdy z nas posiada. Takie i oni posiadają. Oni tez mają prawo swobodnie żyć, decydować we własnych domach o tym co sobie życzą robić i z kim sypiać w jednym łóżku, o tym co zjeść na obiad czy gdzie i z kim pójść do kina oraz prawo, aby być bezpiecznym i chronionym przed przemocą. Takie prawa posiadają wszyscy bez względu na orientację.I bardzo dobrze, każdy człowiek powinien je posiadać. Policja nikogo nie pyta jakie ma preferencje seksualne kiedy przyjeżdża chronić przed złodziejem. Nie o takie prawa chodzi. Chodzi o prawa, które zmienią istniejący świat, które zburzą dotychczasowy porządek społeczny, które zmienią następne pokolenia. Oni już mają więcej praw niż normalni ludzie. Łatwiej obecnie pracę dostać w Kanadzie jak się jest gejem, łatwiej dwóm paniom, lesbijkom zaadoptowac dziecko niż normalnej rodzinie, łatwiej dostać się do mediów transeksualiście niż katoliczce. Oni nie tylko chcą prawa większości, oni chcą więcej praw, oni chcą być uprzywilejowani, aby przejąć władzę.

Pytanie jest więc zasadnicze: kto za tym stoi, czego chce i jakie są prawdziwe cele do osiągnięcia? Nie łudźmy się, my nie rządzimy tym światem. Rządzą nimi wpływowe grupy społeczne. One decydują o jego kolejnych etapach i zmianach. Ale robią to nie dla dobra ogółu tylko dla osiągnięcia własnych celów i dla własnych interesów. Zastanówmy się więc komu naprawdę zależy na tym, aby zmienić dotychczasowy ład, wykluczyć obecnie isntniejące konwencje, zaburzyć morale społeczeństwa, wyrzucić Boga i religię i pogrążyć ludzi w stan całkowitego zaplątania. Pary homoseksualne nie powołają na świat dzieci, a więc spadnie rozrodczość. Zniknie rodzina. Człowiek został stworzony jako istota społeczna. Wychowuje się w rodzinie. Jeżeli to zostanie mu odebrane zginie. Czy takiej przyszłości chemy dla naszych dzieci i przyszłych pokoleń? Brońmy swoich praw, wychodźmy na ulicę, piszmy petycje, protestujmy w parlamencie, róbmy coś wreszcie. Nie czekajmy, aż inni coś zrobią, bo obudzimy się w innej rzeczywistostości. Nie wstydźmy się, nie bójmy, to my walczymy o normalność.

BARBARA RODE

© tekst i zdjęcia

Opublikowano w Życie polonijne

W piątek, 22 czerwca br w parafii Sacred Heart w Guelph gościł ksiądz Isakowicz- Zaleski. Spotkanie Księdza z Polonią Kanadyjską rozpoczęło się mszą świętą w intencji Ojczyzny o godzinie 19:00, którą celebrował proboszcz parafii ksiądz Jacek Walkiewicz. Na Eucharystii zebrało się kilkadziesiąt osób, które dojechały nawet z odległych miast, z Toronto, Mississaugi, Brampton i Hamilton. Wśród zebranych pojawiła się delegacja Koła Sympatyków Prawa i Sprawiedliwości w Kanadzie pod przewodnictwem przewodniczącej Barbary Rode. Uroczystości zorganizowało Stowarzyszenie Józefa Piłsudskiego ‘Orzeł Strzelecki’ z prezesem Grzegorzem Waśniewskim na czele.


Po Mszy świętej odbyło się spotkanie z księdzem Isakowiczem. Gość z Polski przybył do Kanady promować swoją najnowszą książkę pt. „Chodzi mi tylko o prawdę” i promować dzieła fundacji im. Brata Alberta. Opowiadał również o innych swoich dziełach literackich, które można było nabyć po spotkaniu wraz z dedykacją autora. Tu warto zauważyć, że przychód ze sprzedaży książek przeznaczony jest całkowicie dla Fundacji. Każda książka to cegiełka.

Ksiądz Isakowicz – Zaleski rozpoczął swoje tournee po Kanadzie od wizyty w Ottawie. Następnie skierował się do Montrealu, Toronto , Hamiltonu i Guelph, a w niedzielę był w London. Gość rozpoczął spotkanie od przedstawienia się i przekazania zebranym kilku informacji ze swojego życiorysu. Urodził się w Krakowie gdzie został wyświęcony i obecnie jest księdzem archidiecezji krakowskiej. Jest proboszczem parafii w Gliwicach dla Ormian katolików oraz przez ostatnie 25 lat prowadzi fundację im. Brata Alberta, która zajmuje się osobami niepełnosprawnymi intelektualnie, a jej główna siedziba znajduje się w Radwanowicach pod Krakowem. Łącznie fundacja posiada 28 placówek dla około tysiąca osób. Fundacja prowadzi przedszkola, szkoły, świetlice dla młodzieży, warsztaty terapii zajęciowej, domy stałego pobytu oraz domy środowiskowe.

Ksiądz Isakowicz wyjaśnił zebranym dlaczego zajmuje się pisaniem i jak ważna jest współpraca z różnymi mediami, które mają ogromny wpływ na świadomość ludzką. Sam jest felietonistą Gazety Polskiej oraz Gazety Polskiej Codziennie. Prowadzi swoją stronę internetową oraz własny blog i współpracuje z Telewizją Polską. Gość podkreślał jak dużą wagę ma obecnie Internet i jak istotne jest, aby korzystać z tego medium. Polecał też korzystanie z różnych niezależnych źródeł informacji.

Autor książki „Moje życie nielegalne” przekazał zebranym jakie tematy zostały poruszone w tej pozycji. Między innymi w rozdziale ósmym znajdziemy wyjaśnienie dlaczego lustracja jest rzeczą bardzo ważną, są opowieści o Ormianach, o niepełnosprawnych i o działaniach fundacji oraz o własnych doświadczeniach na przykład z czasów kiedy ksiądz Isakowicz był kapelanem Solidarności.

Kolejne dwa dzieła dotyczą kresów wschodnich. Pamiętnik ojca księdza Isakowicza – Zaleskiego pt. „ Kronika Życia” opisuje jak wyglądały Kresy Wschodnie, z których pochodzi. Urodził się bowiem na Ziemi Tarnopolskiej. Czytelnik znajdzie tu opisy tego co się działo przed wojną, w trakcie wojny oraz podczas okupacji radzieckiej i niemieckiej, w tym o ludobójstwie dokonanym przez nacjonalistów ukraińskich UPA. Druga książka pt. „Przemilczane ludobójstwo na Kresach.” koncentruje się głównie na temacie Kresów. Warto zwrócić uwagę, iż : „Polacy, Żydzi, Niemcy, Ormianie, Rusini czyli Ukraińcy żyli w zgodzie. Dopiero niestety wojna przyniosła, a wcześniej ideologia Stepana Bandery. (...) Bandera był zbrodniarzem, który głosił obowiązek wyrżnięcia, wymordowania Żydów i Polaków i to doprowadziło do tego co się działo nie tylko na Wołyniu, ale również na Podolu, w latach 1930 – 47.” – powiedział ksiądz Isakowicz. Wspomniał również o tym, iż w Toronto do nie dawna żył śp. pan Wiktor Poliszczuk, Ukrainiec, który pisał prawdę o tym co się działo, był bardzo krytyczny wobec Bandery i pokazywał, że droga do pojednania Polsko – Ukraińskiego prowadzi poprzez prawdę. Ksiądz Zaleski nawoływał do mówienia zawsze prawdy. Podkreślał, że niczego nie da się zbudować na kłamstwie.

Ostatnia książka pt. „Chodzi mi tylko o prawdę” wywołała już wiele emocji w Polsce. Zaledwie dwie strony w tym dziele traktują o problemie homoseksualizmu, a samo poruszenie tego tematu wywołało lawinę krytyki. Pomimo, iż problem ten jest tu poruszony sama książka nie jest o homoseksualiźmie. Składa się z sześciu rozdziałów: o ludobójstwie na Ukrainie, o kościele Ormiańskim, o llustracji w kościele, a także poruszone są inne tematy społeczno – polityczne.

Po zakończeniu prezentacji swoich dzieł Gość przybliżył sytuację w Polsce. Ubolewał nad tym, iż zbyt mało obywateli bierze udział w wyborach. Wspominał etos Solidarności, wielki wybuch patriotyzmu w Narodzie, a potem fałszywy ‘okrągły stół’ i zdradę Wałęsy. „Obecnie wartości Solidarnościowe są rozmywane.” – stwierdził Ksiądz.

Kolejnym punktem spotkania były pytania od uczestników. Polonia chciała wiedzieć jak zakończy się sprawa Telewizji Trwam. Ksiądz Isakowicz przyznał, że wsparł swoim podpisem petycję do KRRT o przyznanie miejsca dla TV Trwam na multipleksie. Uważa, że wolność mediów jest rzeczą podstawową i należy o nią walczyć. Trzeba również tworzyć własne wolne media np. w Internecie. Prostesty w walce o wolność słowa są ważne i potrzebne.

Poruszona została sprawa ostatnich samobójstw w Polsce. Ksiądz Zaleski stwierdził, że do wyjaśniania tak poważnych spraw potrzebna jest komisja śledcza. Ostatnia liczba samobójstw jest szalenie niepokojąca. Niezależne media powinny patrzeć prokuraturze na ręce co w tej sprawie robi.
Z sali padło pytanie dotyczące Kresów. Autor książek zachęcał do ich czytania, tam znajduje się mnóstwo informacji na ten temat. Czym były Kresy? „Kresy od czasów Kazimierza Wielkiego i Jadwigi Andygaweńskiej, Władysława Jagiełły były przyłączone do Polski, oczywiście na drodze pokojowej. Były to tereny wielonarodowościowe, wielowyznaniowe, tereny na których oprócz Polaków mieszkało dwadzieścia różnych narodowości. I wiele narodowości uciekało na te kresy, bo tu panowała wolność. Między innymi Ormianie, którzy spod Świętej Góry Ararat, tam gdzie stanęła Arka Noego, prześladowani przez Turków, Muzułmanów uciekali do Europy, między innymi poprzez Krym, Bałkany trafiali do miast Rzeczpospolitej, Lwowa, Kamieńca Podolskiego i innych miast.”- opowiadał ksiądz Isakowicz. O Ormianach mówi ciepło, jako o wiernych Rzeczpospolitej, którzy nigdy nie kolaborowali z okupantem, katolikach z własnym obrządkiem. Przed wojną istniała diecezja we Lwowie z dziesięcioma parafiami. Po 45 roku Rosjanie wszystko zniszczyli, a Ormianie wraz z Polakami musieli uciekać na ziemie zachodnie, gdyż również Ukraińcy ich mordowali. Pozostała mała grupa. Ostatnio jednak do Polski napływa nowa emigracja Ormian. Warto podkreślić, że ksiądz Isakowicz – Zaleski jest przedstawicielem mniejszości ormiańskiej w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowościowych oraz duszpasterzem Ormian. Ormianie są bardzo pozytywnie nastawieni do Polaków. Opisy zwyczajów i obyczajów można znaleźć w książkach Księdza.

Temat niezależnych mediów oraz sprawy polityczne ponownie zostały poruszone przez zgromadzoną Polonię. Ksiądz Isakowicz opowiedział zebranym o swoim ostatnim artykule, w którym ukazuje manipulacje medialną. Sprawa dotyczyła kardynała Dziwisza. Kiedy Kardynał oficjalnie popierał Platformę Obywatelską był ceniony przez mainstreamowe media. W momencie kiedy poparł walkę telewizji Trwam o miejsce na multipleksie został brutalnie skrytykowany. Użyte zostały przeciwko niemu kuriozalne argumenty jak na przykład fakt, iż jego ojciec był kolejarzem. Był to celowy atak, aby poniżyć Kardynała, w zemście za poparcie jakiego udzielił TV Trwam.

Ksiądz przypomniał również sprawę nie zajęcia przez Episkopat stanowczego stanowiska popierającego obronę Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Ówczesne działania poniosły ze sobą konsekwencje. „ Uważam, że Episkopat powinien jasno i wyraźnie w wielu sprawach powiedzieć ‘tak’ albo ‘nie’, a nie próbować tak lawirować w pewnych sprawach i ta koncepcja, że się jakoś ze światem polityki dogadamy się spaliła czyli to jest tzw. sojusz ołtarza z tronem. Na krótką metę sojusz ołtarza z tronem jest dobry dla Kościoła, ale po pewnym czasie kończy się tak jak ten atak Newsweeka na Kardynała Dziwisza czyli trzeba pewnej mądrości.”- podsumował ksiądz Zaleski.

Poruszone były również tematy ‘okrągłego stołu’, ‘nocnej zmiany’ i lustracji, która nie została przeprowadzona ani w Polsce, ani w Polonii, a przeszła na przykład w Niemczech, co pomogło w uporządkowaniu wielu spraw. Wiele środowisk w Polsce nie chciała przeprowadzić lustracji, w tym Kościól. Jest to wielce niekorzystne. Zajęcie się tymi sprawami byłoby zdrowe i pomogłoby oczyścić wiele środowisk. Więcej o sprawie lustracji w kościele można wyczytać w książce „Księża wobec bezpieki.”

Tragedia Smoleńska była również tematem zainteresowania zebranych. Ksiądz Zaleski stwierdził, że jest zdecydowanym zwolennikiem powołania międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Po zakończeniu wykładu Gość Specjalny podpisywał zakupione przez uczestników książki. Spotkanie przebiegło w serdecznej atmosferze i było bardzo produktywne. Polonia miała szansę dowiedzieć się wiele ciekawych aspektów z naszej historii oraz ze spraw teraźniejszego życia codziennego w Polsce.

Warto również wesprzeć działania fundacji Brata Alberta, która pomaga osobom niepełnosprawnym intelektualnie prowadzić normalne, ciekawe życie. Osoby chętne do udzielenia wsparcia proszone są o wpłaty na konto: Bank PEKAO SA, ul. Pijarska 1, Kraków 21 1240 4533 1111 0000 5428 2421, a osoby zamieszkujące poza granicami Polski na konto: SWIFT (BIC) : PKOPPLPW IBAN: PL 21 1240 4533 1111 0000 5428 2421.

Dodatkowe informacje na temat działalności księdza Isakowicza – Zaleskiego można znaleźć na stronie: isakowicz.pl

Tekst i zdjęcia

Barbara Rode

Opublikowano w Życie polonijne
piątek, 22 czerwiec 2012 19:56

Czas seryjnych samobójstw

barbararodeW Polsce obecnie rozwinął się na dobre okres seryjnych samobójstw. Dosyć systematycznie, co pewien czas ktoś z niejasnych powodów nagle odchodzi z tego świata. Co ciekawe, te samobójstwa występują dosyć regularnie, a odstępy czasu pomiędzy nimi są całkiem właściwe, nie za krótkie i nie za długie, takie w sam raz.

      Dziwnym zbiegiem okoliczności ofiary nie pozostawiają listów, co jest dosyć nietypowe według teorii psychologicznych, bowiem bardzo niewielki procent samobójców takiego listu nie pisze przed pozbawieniem się życia. Z psychologii również wiemy, że większość samobójców planuje swój akt sporo wcześniej i czyni kroki przygotowawcze, to znaczy żegna się z rodziną i znajomymi, pozbywa się majątku poprzez oddanie lub sprzedanie go, organizuje życie najbliższych i generalnie realizuje plan przygotowawczy. Na ogół również, osoby mające popełnić samobójstwo są w stanie klinicznej depresji, co jest łatwo zauważalne przez otoczenie. Wyklucza się również z grona osób popełniających samobójstwo osoby głęboko wierzące, jako że taki czyn jest sprzeczny z wiary.

      Znamienne jest też tzw. ostrzeganie innych przed popełnieniem czynu poprzez zwierzanie się bliskim osobom z uczuć rezygnacji i beznadziei i ogólnie z poczucia braku sensu w życiu. Dlatego właśnie część samobójstw można przewidzieć i można im zapobiec. Chory ma powracające myśli samobójcze. Choć 40-80 proc. osób cierpiących na depresję ma myśli samobójcze, to tylko 15 proc. popełnia samobójstwo. Tu mówimy o tych chorujących na ciężką, kliniczną depresję, nie o zdrowych ludziach, którzy mają problemy.

      Osoby chcące popełnić samobójstwo na ogół posiadają słabą wytrzymałość na stres, są wrażliwe i często reagują emocjonalnie na napotykane w życiu przeszkody. Stan depresyjny z reguły trwa dosyć długo, chory nie zauważa żadnych zmian w swoim życiu, rezygnuje z normalnie wykonywanych czynności, np. z pracy, przestaje angażować się w aktywności, w których zazwyczaj brał udział, nic nie sprawia mu już przyjemności i unika kontaktów ze znajomymi. W zaawansowanych przypadkach przestaje wychodzić z domu, często śpi lub leży na łóżku z zaciągniętymi zasłonami, przestaje nawet wykonywać codziennie czynności higieniczne, to znaczy rzadziej się myje, może przestać jeść albo nadzwyczaj objada się, nie dba o swój wygląd, w tym ubiór, ma obniżoną szybkość ruchów, zaburzenia snu i mówiąc potocznie, jest mu wszystko jedno. Charakterystyczne są też zaburzenia koncentracji uwagi, sprawności myślenia i niemożność podjęcia decyzji. Należy dodać, że osoby skłonne do depresji zapadają na tę chorobę regularnie, tzn. stan depresyjny powtarza się co jakiś czas, przy czym pierwszy epizod ma miejsce zazwyczaj w wieku średnim chorego. To znaczy, że osoba, która jest w stanie klinicznej depresji w wieku np. 60 lat, najprawdopodobniej chorowała już wcześniej, o czym powinni wiedzieć najbliżsi.

      Badania dowodzą, że większość samobójstw jest popełniana w stanach klinicznej depresji, w której chory nie widzi już możliwości wyjścia z beznadziei i odbiera sobie życie. Przy czym należy podkreślić, że żaden, nawet bardzo przygnębiony człowiek nie odbiera sobie życia, jeżeli nie jest chory na depresję lub nie robi tego w afekcie.

      Mając na uwadze powyższe, możemy spróbować przeanalizować zachowania osób, które ostatnio popełniały samobójstwa, i próbować ocenić ich stan umysłu, aby uwiarygodnić bądź zaprzeczyć wersji, iż dana osoba popełniła samobójstwo. Same bowiem problemy życiowe, których każdy z nas ma niewątpliwie wiele, nie skłaniają zdrowych ludzi do targnięcia się na własne życie.

      Wiemy, że ludzie są w stanie walczyć o życie do ostatniej sekundy, że nie tracą nadziei nawet w sytuacjach już beznadziejnych i że mogą znieść bardzo wiele, ale życia sobie nie odbiorą. Miliony ludzi prześladowanych, więzionych i torturowanych w obozach koncentracyjnych, aresztach śledczych i innych miejscach kaźni nie odbiera sobie życia i cierpiąc potworne męki, do ostatniej chwili życie próbuje uratować. Są oczywiście sytuacje, w których ktoś świadomie oddaje życie za życie bliskiej osoby czy w imię wielkich idei, czy też w afekcie, ale to są przypadki szczególne, z którymi nie mamy tu do czynienia. Takie samobójstwa z reguły nie są popełniane w samotności i nie są zaplanowane. Najczęściej świadkami są osoby trzecie.

      Kiedy jednak mamy do czynienia z samobójstwami popełnianymi w odosobnieniu, bez świadków, czyli zaplanowanymi, musimy założyć, że ofiary były w stanie klinicznej depresji i były niepoczytalne. To znaczy gdyby zostały wyleczone z choroby, to pomimo tego, iż ich problemy pozostałyby takie same, te osoby samobójstwa by nie popełniły. Jak więc wyjaśnić sytuację, gdzie tyle osób, zdrowych mężczyzn, którzy do ostatniego dnia brali czynny udział w życiu społecznym i publicznym, utrzymywali rozliczne kontakty, nie wykazywali oznak depresji, nie napisali listu pożegnalnego, nie przygotowali na tę ewentualność bliskich im osób ani nie pozbyli się majątku nagle w zupełnie zaskakującej sytuacji, w odosobnieniu odebrało sobie życie? Już samo takie postawienie sprawy, taka analiza ofiar od strony psychiatrycznej powinna zaniepokoić i zmusić do zastanowienia się, czy to były na pewno samobójstwa?

      Jeżeli dodamy do tego liczne powiązania ostatnich ofiar ze sprawami wielkiej wagi i różnymi ważnymi osobami w państwie, możemy śmiało podejrzewać udział osób trzecich. W momencie kiedy zachodzi nawet najmniejsze takie podejrzenie, należy przeprowadzić śledztwo bardzo wnikliwie i całkowicie dowieść, że działanie osób trzecich nie było w żaden sposób możliwe. I tu nie tylko chodzi o bezpośrednie działanie, jak przystawienie do skroni pistoletu i wystrzelenie, ale również wymuszenie określonego zachowania poprzez szantaż, groźbę skrzywdzenia najbliższych, podanie środków chemicznych regulujących zachowania czy też bezpośrednie wpłynięcie w jakikolwiek sposób na postępowanie ofiary. Bez ewidentnych dowodów wykluczających takie działania nie możemy absolutnie stwierdzić, że którakolwiek z tych śmierci była samobójstwem. Czekamy więc na niekwestionowane dowody w tych sprawach, a przynajmniej w tej ostatniej.

Barbara Rode

Georgetown

 

Polecamy także

Opublikowano w Teksty

Żenujące są relacje mediów polskich i zagranicznych na temat tego co wydarzyło się 12 czerwca w Warszawie. Czyżby taki był właśnie cel tej manipulacji? By ośmieszyć i poniżyć Naród Polski na oczach całego świata?

      Analizując sprawy od początku można zauważyć logiczny ciąg następujących po sobie wydarzeń. Najpierw Minister Mucha zaproponowała Rosjanom hotel Bristol na Krakowskim Przedmieściu, po czym na kilka dni przed rozpoczęciem Euro zaoferowała im zmianę miejsca zakwaterowania. Czego oczekiwała? Jaki miała cel w takim postępowaniu? Jeżeli działała według staropolskiej zasady "Gość w dom, Bóg w dom" to przecież wiedziała, że co raz zostało uzgodnione nie może być odebrane, zwłaszcza Rosjanom, dla których zgoda na taką zmianę oznaczałaby tchórzostwo i ujmę na honorze. Wiadomo było, że na to Rosjanie się nie zgodzą. Czy pani Minister ma takie problemy z myśleniem czy może działała z pełną świadomością wiedząc, że tym sposobem Rosjanie pozostaną tam gdzie są, ale jeżeli cokolwiek się wydarzy to ona nie poniesie odpowiedzialności, bo przecież usiłowała temu zapobiec. Co chciała osiągnąć nagłaśniając sprawę w mediach? Czy takie działanie nie było prowokacją i zachętą do spowodowania zamieszek tego dnia w Warszawie?

      Można śmiało przypuszczać, że był to pierwszy krok ku wykreowaniu odpowiedniej atmosfery mającej na celu spowodowanie konfliktu. Nawet ci, którzy jeszcze wówczas nie mieli planów, aby atakować Polaków podczas Euro albo nawet nie wiedzieli, że dziesiątego czerwca przejdzie jak zawsze Marsz Pamięci ulicami Krakowskiego Przedmieścia, teraz dzięki pani Minister i mediom już mieli taką świadomość i mogli ewentualnie rozpocząć działania.

      Na szczęście 10 czerwca nie był jeszcze tym momentem. Widocznie słusznie uznano, że atakowanie modlących się rodzin z dziećmi i starszych kobiet czy też jakiekolwiek próby zamachu na lidera opozycji mogą być nieskuteczne i nie osiągną celu, a mogą przynieść odwrotny skutek. W końcu to jeszcze nie moment, aby wywołać otwartą walkę zbrojną z Polską. Prowokacja pani Minister nie osiągnęła zamierzonego celu, ale niewątpliwie była początkiem dalszych wydarzeń. Na pewno podsyciła atmosferę i tym, którzy jeszcze nie zdążyli o tym pomyśleć dała do myślenia.

      Potem było już prosto. Demonstracja rosyjskich kibiców na ulicach polskiej stolicy 12 czerwca przed meczem Polska – Rosja musiała przynieść oczekiwany rezultat. Po pierwsze data szczególna. Sam fakt ustalenia daty tego meczu w dniu święta Rosji, koniecznie w Warszawie nie mógł być przypadkiem. Wiadomo, że każdy organizator ma pełną świadomość kalendarza wydarzeń. W końcu rzadko można spotkać się z sytuacją kiedy jakieś ważne, narodowe wydarzenie odbywa się w Wigilię świąt Bożego Narodzenia, na przykład. Tak więc, możemy śmiało podejrzewać, że wybór daty i miejsca na mecz Polska – Rosja nie był przypadkowy.

      Nasuwa się pytanie skąd u Rosjan zrodził się pomysł urządzania demonstracji na terenie naszego kraju. Czy rzeczywiście możemy podejrzewać, że to kolejny przypadek i że tak akurat wyszło? Czy kiedy ustawiamy sobie termin naszych wakacji np. w Egipcie i w tym terminie przypada święto Niepodległości to zbieramy wypoczywającyh tam Polaków i idziemy maszerując po ulicach obcego nam państwa? To rzeczywiście byłoby wydarzenie bez precedensu i na pewno obiegło by medialny świat. Tym samym nie może nas dziwić, że goście z żadnego innego kraju nie wpadli na taki pomysł, pewnie im by to przez myśl nawet nie przeszło.

      Znamienne jest też miejsce w którym marsz ten rozpoczął się oraz trasa marszu wiodąca przez most nad Wisłą. Nie może więc dziwić fakt, że wiele z polskich gazet zamieszczało wizerunki z historycznymi podtekstami i podsycało atmosferę walki oraz wpływało na poczucie honoru polskich obywateli. Tak więc, śmiało możemy wierzyć w to, że ani data, ani miejsce, ani organizacja demonstracji przypadkiem nie były.

      Gdybyśmy nawet przyjęli hipotezę, że Rosjanie rzeczywiście chcieli tylko grupowo przejść na stadion musielibyśmy sobie zadać kilka następnych pytań. Na przykład, dlaczego uczestnicy marszu nieśli ze sobą zakazane symbole totalitarnego reżimu i dlaczego wznosili hasła o zwycięstwie. Ciekawe jest też samo zabezpieczenie marszu oraz nierówne prawa obowiązujące obywateli Rosji w porównaniu z tymi, które obowiązywały obywateli innych krajów w tym obywateli Polski. Przyglądając się wielu materiałom udostępnionym w mediach można zauważyć, że polska policja chroniła głównie Rosjan, zezwalała na propagowanie systemu totalitarnego oraz na picie alkoholu w miejscach publicznych na terenie RP. Wszystkie te zachowania są w Polsce zakazane. Nasuwa się więc pytanie: czy Rosjanie mają szczególne prawa w NASZYM KRAJU?

      Analizując powyższe możemy zgodzić się z tezą, że demonstracja Rosjan na ulicach naszej stolicy miała charakter polityczny, a więc była prowokacją. Jeżeli dodamy do tego, że kibice Federacji Rosyjskiej, za zgodą UEFA, wnieśli na trybuny ogromnny baner podczas meczu Polska – Rosja przedstawiający postać kniazia Dimitra Pożarskiego, dowódcy antypolskiego powstania w XVII wieku to jasno zauważymy, że Rosjanom zdecydowanie wolno więcej niż komukolwiek innemu. Należy dodać, że ugrupowania polskie otrzymały odmowę na jakiekolwiek manifestacje tego dnia w Warszawie.

      Nasuwa się więc pytanie najważniejsze: jaki był cel zorganizowania tej politycznej demonstracji przez polskie władze? Skutki już znamy. Cały świat opisuje wydarzenia w Warszawie. Nikt już nie mówi o tym jak w Polsce pięknie, jacy życzliwi ludzie, jakie sportowe emocje tylko o tym jakie burdy odbyły się na ulicach stolicy. Chodzi tu o to czy cel został osiągnięty czy też nie. Można założyć, że zorganizowana prowakacja miała doprowadzić do poważniejszych skutków takich jak ofiary w ludziach, a tym samym aresztowania niewygodnych Polaków . Były nawet tezy, przed rozpoczęciem Euro, że grozi nam stan wojenny. Jednak do tego nie doszło, a jak nie doszło, a wszystkie działania były wysoce kontrolowane to jaki był prawdziwy cel do osiągnięcia?

      Nasuwa mi się tu odpowiedź, że może pan Tusk chciał się popisać przed światem sprawnością służb mundurowych - tu takie zamieszki, a policja taka sprawna. Ale tak chyba świat tego nie odebrał. A może chodzi o zdegradowanie polskiego Narodu, zgnojenie polskich patriotów, pokazanie im: zobaczcie, jesteście nikim, nic nie możecie, nawet we własnym kraju nie jesteście u siebie? Ale czyż nie było w tych działaniach jakiegoś jeszcze głębszego celu? A może układ z Rosją jest tak poważny, że rzeczywiście nie możemy już mówić o Polsce niepodległej, że to nie były decyzje polskiego rządu tylko wykonywanie poleceń. Wynikałoby wówczas z tego, że niepodporządkowanie się żądaniom FR grozi wielkimi konsekwencjami dla rządu RP. Rząd w takim wypadku musiałby mieć bardzo poważne sprawy do ukrycia, których ujawnienie groziłoby końcem jego panowania, a może nawet niosłoby dla nas w tej chwili niewyobrażalne konsekwencje. Cóż musiałoby to być co mogłoby powodować tak bezkrytyczną, służalczą postawę wobec Rosji? I o co chodziło Rosjanom? Czy tylko o poniżenie nas czy tam też był jakiś inny cel? Pewnie za jakiś czas się dowiemy. Jedno jest pewne- Rosjanie znowu napluli nam w twarz. I tak widzi to cały świat.

BARBARA RODE

Georgetown - Ontario

Opublikowano w Teksty

PODCZAS WIELKIEGO ŚWIĘTA BOŻEGO CIAŁA W MODLITWIE PROSILIŚMY DOBREGO BOGA O ŁASKĘ I OPIEKĘ NAD WSZYSTKIMI, KTÓRZY 26 MIESIĘCY TEMU TRAGICZNIE ZGINĘLI W SMOLEŃSKU.

      Niedziela, 10 czerwca była dniem szczególnym dla nas Polaków mieszkających w Kanadzie. Było to bowiem Święto Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, popularnie nazywane Bożym Ciałem czyli Corpus Cristi w języku angielskim oraz 26. Miesięcznica Tragedii Smoleńskiej.

      W polskim kościele św. Maksymiliana Kolbe w Mississaudze odprawiona została uroczysta Msza Święta, a następnie ulicami miasta przeszła procesja. Udział w tym wielkim religijnym wydarzeniu wzięły organizacje parafialne i społeczne, harcerze, zespoły dziecięce, dzieci pierwszokomunijne oraz Bielanki. Procesja zatrzymywała się przy kolejnych, pięknie przygotowanych przez parafian, ołtarzach. Ulice były zamknięte dla ruchu samochodowego, a nad bezpieczeństwem czuwała policja.

      W tym samym dniu obchodziliśym 26 Miesięcznicę Tragedii Smoleńskiej. Mimo, iż odbywały się równolegle w tym dniu uroczystości święta Błękitnej Armii w Niagara on the Lake oraz spotkanie Skypowe z Państwem Gwiazdami organizowane przez "Tajne Komplety" pana Romana Dorny delegacja Koła Sympatyków PiS przyjechała o godzinie 16:30 pod Tablicę Smoleńską, aby oddać hołd Ofiarom z 10 kwietnia 2010 r. Sympatycy PiS zmówili wspólnie modlitwę, złożyli kwiaty i zapalili znicze.

      Następnie wszyscy udali się do Polskiego Centrum Kultury w Mississaudze gdzie o 17:30 wyświetlony został wzruszający film pt. "Gdzie był Bóg w Smoleńsku?", a po filmie odbyła się emocjonująca dyskusja. W tym dniu zyskaliśmy nowych członków, kolejne osoby podpisały się pod petycją do Najwyższej Izby Kontroli w sprawie Telewizji Trwam, a także omówliśmy nasz udział w nadchodzących uroczystościach. W spotkaniu, pomimo wielu innych równoległych wydarzeń oraz upalnej pogody uczestniczyło kilkadziesiąt osób, którzy pamiętali o poległych w Smoleńsku. Za to im dziękujemy.

BARBARA RODE - Georgetown

Opublikowano w Fotoreportaż
poniedziałek, 11 czerwiec 2012 11:18

CENZURA PODCZAS SADZENIA DĘBÓW KATYŃSKICH W KANADZIE

 Nic nie zapowiadało, owego pochmurnego poranka, wydarzeń mających nastąpić popołudniu. Od dziewiątej rano powoli zjeżdżali się do Parku Paderewskiego w Vaughan zaproszeni prominentni goście na uroczystości sadzenia Dębów Katyńskich. Przyjechali harcerze ze sztandarami, dzieci ze szkoły Polskiej im. Jana Pawła II, Rodziny Katyńskie, delegacje różnych organizacji polonijnych oraz księża.

      Uroczystości zorganizowane były przez Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce, Placówka nr. 114 w Toronto oraz Radę Programową Sadzenia Dębów Pamięci w Toronto i rozpoczęły się już w piątek, 1 czerwca, wieczorem. Piątkowy bankiet był niejako wstępem do głównych uroczystości w niedzielę, na które wszyscy z niecierpliwością czekali. Wysłuchując niezwykle patriotycznych i głębokich w swoim przekazie pieśni Makowieckich, w tym pieśni dotyczących powolnego upadku naszej Ojczyzny w czasach teraźniejszych nie można było przypuszczać, iż uroczystości, w których udział wezmą tacy artyści mogą zostać zakłócone poprzez skandal wywołany przez organizatorów.

      To wspaniałe, że po tylu latach mamy wreszcie możliwość głośno mówić o ludobójstwie w Katyniu. Mamy możliwość oddawać hołd tam pomordowanym. Mamy możliwość organizować akcje upamiętniające naszych Bohaterów i możemy swobodnie przekazywać wiedzę o tamtych tragicznych dla Narodu Polskiego wydarzeniach następnym pokoleniom.

      Tak właśnie myśleli wszyscy Ci, którzy lecieli 10 kwietnia 2010 roku do Katynia, aby uczcić Ich pamięć. Czy będzie powtórka z historii? Czy będziemy znowu czekać kilkadziesiąt lat, aby móc bez przeszkód mówić o tych naszych wspaniałych Rodakach, którzy zginęli w Smoleńsku tamtego dnia?

      Wydawało by się, że Tragedia Smoleńska jest nierozerwalnie związana z Tragedią Katyńską. Mimo, iż nie należy tych dwóch wydarzeń do siebie porównywać, gdyż miały one inny wymiar, inny charakter i zaistniały w innych realiach to jednak łączą się i wydaje się, że jedno bez drugiego istnieć już nie może. Kiedy dziesiątego kwietnia zginęła Elita Narodu Polskiego w drodze na groby Tych, którzy stracili swe życie siedemdziesiąt lat wcześniej Ich śmierć połączyła się na zawsze ze śmiercią Tych drugich. Oni na pewno się już spotkali i wpadli sobie w objęcia w tym wytęsknionym przez nas świecie Boga, który Ich do siebie wezwał.

      Dlatego nie ma tu miejsca na żadne dyskusje. Jest oczywiste, że każda uroczystość Katyńska jest uroczystością Smoleńską i każda Smoleńska jest też Katyńską. Niestety nie sposób nie zauważyć, że w wielu środowiskach i w kraju i za granicą działa to tylko w jedną stronę. Przy każdej uroczystości poświęconej Ofiarom Smoleńskim wspomina się o Katyniu, ale nie przy każdej uroczystości poświęconej Ofiarom Katynia można wspomnieć o Ofiarach Smoleńskich. Kiedy się o tym myśli to wydaje się to być tak nieprawdopodobne, że aż nierealne, a jednak ma miejsce.

      Tego doświadczyliśmy w niedzielę, 3 czerwca w miejscowości Vaughan w Kanadzie podczas podniosłych uroczystości sadzenia Dębów Katyńskich. Przynajmniej, tak sądziliśmy udając się na te uroczystości, że właśnie będą one podniosłe, godne Tych dla których są poświęcone. I choć początek ceremonii, z licznymi przemowami o tym, że "zgoda buduje", odznaczeniami dla "zasłużonych", listami z Polski od Prezydenta i tymi podobnymi akcentami kojarzyły się trochę z dawniejszymi czasami i wydawały się być trochę jakby "rączka, buźka, goździk" to nic jeszcze nie wskazywało na to co się wydarzy później. I choć jedna z moich znajomych nazwała całe wydarzenie "parodią uroczystości katyńskich" to jednak nie spodziewaliśmy się takiego zwrotu wypadków.To fakt, że nagrodzeni medalami dla "zasłużonych" zostali wszyscy organizatorzy z Rady Programowej i to fakt, że te nagrody, otrzymane od samego Prezydenta RP zobowiązują do posiadania określonych poglądów i również fakt, że nie wszyscy w pełni we Mszy Świętej mogli lub chcieli uczestniczyć, ale to jakby ma mniejsze znaczenie, bo do tego już kiedyś musieliśmy przywyknąć. Ale czy tu i treaz, w Polonii Kanadyjskiej, w 2012 roku istnieją tematy "tabu"?

      Otóż stało się właśnie to co niewyobrażalne. Ani podczas oficjalnych przemówień, w tym przemówienia Konsula Generalnego RP Marka Ciesielczuka, ani podczas kazania księdza w trakcie Mszy Świętej ani podczas licznych przemówień wielu osób podczas sadzenia dębów nie padło ani jedno zdanie o Tych, którzy lecieli na groby pomordowanych w Katyniu, a nie dane Im było tam dolecieć. Nie padło ani jedno słowo. Czy "Smoleńsk" obecnie to dawny "Katyń"? Czy wspominanie o Ofiarach Smoleńskich to zamach na własne zaistnienie? Czy ksiądz, który w modlitwie wiernych myląc się i mówiąc "módlmy się za Ofiary Smole.." przepraszam "za poległych w Katyniu" to zjawisko, którego powinniśmy nie zauważyć? Czy fakt, że taki artysta jak Lech Makowiecki, który decyduje się na niezaśpiewanie swojej pieśni czołowej "Patriotyzm" to jest wynik wywierania presji i ograniczania wolności słowa?


    
 Jednak najbardziej bulwersująca sytuacja miała miejsce przy Dębie Kapitana Józefa Mańczaka podczas przemówienia Prezesa Stowarzyszenia Józefa Piłsudskiego "Orzeł Strzelecki" Grzegorza Waśniewskiego. Pan Grzegorz, tak jak każdy przedstawiciel organizacji opiekującej się i sponsorującej dane drzewo poświęcone jednej Katyńskiej Ofierze, chciał zabrać głos. Jednak nie dane mu było w całości wypowiedzieć się. Kiedy podczas swojej przemowy doszedł do punku nawiązania do sytuacji obecnej w Polsce mikrofon został mu odebrany. Mimo prostestów różnych tam zgromadzonych osób, mimo apeli o pozwolenie na dokończenie tego co miał do powiedzenia, mimo argumentów, iż on ma prawo powiedzieć co uzna za stosowne, a my mamy prawo usłyszeć co ma nam do powiedzenia, organizatorzy zarządzili przejście do następnego Dębu i kontynuowali uroczystości wykluczając z nich Stowarzyszenie Józefa Piłsudskiego.

      Koło Sympatyków PiS głośno wyraziło swój pogląd na temat tego skandalicznego zachowania organizatorów. Przewodnicząca Barbara Rode została wezwana przez organizatorów na "dywanik" i poinformowana, że: "to oni są organizatorami i decydują co się dzieje i co kto ma mówić i że oni nie będą pozwalać na politykę oraz że to nie Radio Maryja". Zostało również zasugerowane, że obecność pani Barbary oraz Koła Sympatyków PiS nie będzie już mile widziana w parku w przyszłości, gdyż "to jest park weteranów".

      Nasuwa się tutaj pytanie: "czy to, że ktoś zaprotestuje przeciwko ograniczaniu wolności słowa i zwyczajnemu chamstwu (bo jak nazwać inaczej przerwanie komuś przemówienia i wyrwanie mikrofonu) jest równoznaczne z zakazem wstępu do parku, który de facto należy do całej Polonii gdyż jest przez nią finansowany i wspierany? Gdyby park był tylko własnością weteranów, a Polonia nie miałaby do niego wstępu to parku by poprostu już nie było.

      Jak połączyć ze sobą te wszystkie fakty? Jak to możliwe, że tak patriotyczna uroczystość podczas której wspominamy Ofiary sowieckiej okupacji i zamordyzmu może powodować jednocześnie celowe pomijanie Ofiar Smoleńskich, cenzurowanie wypowiedzi na temat obecnej sytuacji w Polsce, odbieranie głosu szanowanemu człowiekowi stojącemu na czele wartościowej organizacji, a nawet wpływanie na kazanie księdza czy ograniczanie repertuaru podczas koncertu? Jak można to wszystko wytłumaczyć? I czy właśnie takie sytuacje nie mają znamion politycznych: jeżeli wiemy, że coś nam nie odpowiada i nie będzie odpowiadać niektórym naszym gościom to musimy tego zakazać. Skąd my to znamy i czy pamiętamy? Czy to ta zgoda na tzw. współpracę właśnie buduje i co ma zbudować?

      Nie wiem, które z polonijnych gazet zdecydują się na opublikowanie tego tekstu i jakie czekają mnie reperkusje. Nie wiem, ale również nie interesuje mnie to. Nie można biernie patrzeć na zło i niesprawiedliwość. Nie wolno pozwalać na chamstwo i organiczanie wolności słowa. Nie wolno w imię spokoju ignorować zauważalnych zjawisk mających miejsce również tu w Polonii. I nie wolno też wmawiać sobie i innym, a zwłaszcza gościom z Polski, że cała Polonia to patrioci. Powiedzmy to głośno Polonia to taka mała Polska, ze wszystkimi jej problemami i wartościami. Są wśród nas agenci, zdrajcy i oportuniści. Jest też wielu, wielu wspaniałych Polaków. Bądźmy jednak uważni, nie dajmy się oszukać, nie dajmy sobie wmawiać, że zło nie całkiem takie złe, że dobro sobie poradzi, że lepiej w zgodzie... i tym podobne propagandowe brednie. Zło jest złem, a dobro dobrem. Nie reagowanie na zło czyni nas współwinnymi. Milczenie dla własnych korzyści, w imię rzekomej "zgody" czyni nas oportunistami. Pamiętajmy, że my też kiedyś będziemy osądzeni i nasze obowiązki względem naszej Ojczyny – Polski są takie same jak tych, którzy w tej ojczyźnie żyją na co dzień, jeżeli oczywiście czujemy się Polakami.

Tekst, zdjęcia i filmy BARBARA RODE

Opublikowano w Życie polonijne
poniedziałek, 21 maj 2012 07:03

Spotkanie z Grzegorzem Braunem w Scarborough

braunscarborough1

W sobotę, 19 maja br w kościele Matki Bożej Królowej Polski w Scarborough (Toronto) odbyła się projekcja najnowszego filmu Grzegorza Brauna pt. ‘Poeta Pozwany’, a po filmie odbyła się dyskusja Polonii Kanadyjskiej z reżyserem filmu. Spotkanie zorganizowała grupa ‘Tajne Komplety’ z inicjatywy pana Romana Dorny, a prowadził je Andrzej Kumor, redaktor naczelny tygodnika polonijnego ‘Goniec’.
W spotkaniu z Grzegorzem Braunem uczestniczyło prawie 100 osób. Licznie zgromadzeni Polacy zadawali wiele pytań na temat obecnej sytuacji w Polsce oraz wizji Polski na najbliższe lata. Dyskusja zakończyła się po wielu godzinach ok. 23:00.
BARBARA RODE


W najbliższym 21 numerze Gońca zamieścimy obszerną relację z tego spotkania - redakcja

braunscarborough3

braunscarborough2

Opublikowano w Życie polonijne
Strona 1 z 2