farolwebad1

A+ A A-

woznowski1619Po długiej i ciężkiej chorobie odszedł Do Pana nasz Najukochańszy Tatuś, Dziadziuś, Mąż, Brat, Kuzyn, Wujek, Przyjaciel, Kolega - Jerzy Ruciński. 

        Pozostawił w żałobie córki Anetę i Justynę z mężami Piotrem i Danielem. Ośmioro Wnuków: Victorię z Karolem, Julię, Michasię, Danelea, Deyilyn, Dalie i najmłodszego Wnuka Danielito, Rodzinę w Montrealu, w Polsce.

        Będzie nam Ciebie brakowało Tatusiu i Dziadziusiu. Odpoczywaj w Pokoju wiecznym.  

        Tata został zdiagnozowany prawie dwa lata za późno, do czego przyznał się jeden ze szpitali przepraszając Go za krytyczny incydent. Niestety. Nie zmieniło to Jego sytuacji zdrowotnej. 

        “Nikt nie jest  tak mały, aby Nie  móc zmienić świata”- mówiła Regina Brett w jednym ze swych audiobooków. 

        Myślę, że poszkodowani pacjenci i ich Rodziny powinni zgłaszać błędy lekarskie do College of Physicians and Surgeons. Nie tylko dla siebie, ale innych, dla lekarzy, aby byli bardziej dokładni w swej pracy. 

        Rutyna zabija. Zabiła Naszego Tatę. Skróciła Jego życie. 

Aneta Rucinska-Woznowski

Opublikowano w Teksty
czwartek, 18 kwiecień 2019 15:45

Maria Władysława Nowicka (1924-2019)

Maria Władysława Nowicka

urodzona we Warszawie 8-go września 1924r, 

zmarła spokojnie we śnie o 11:11 rano 6-go kwietnia br. 

w Mississauga, Ontario. 

Żona śp. kap. Mariana Nowickiego, matka Ani w Kanadzie, Zbyszka w Nowej Zelandii, Isi w Australii, ciocia Ewy w Kanadzie, Basi w Stanach, babcia trojga wnuków, Andrzeja, Moniki i Stefana, i dwojga prawnuków Kubusia i Alinki w Nowej Zelandii. 

        Żołnierka Armii Krajowej, pseudonim “Myszka”, brała udział w Powstaniu Warszawskim, później uwięziona w obozie Oberlangen, wyzwolonym przez Pierwszą Dywizję generała Maczka w 1945 r.  

        Później wieloletnia działaczka Polonii angielskiej, kanadyjskiej i australijskiej. Nauczycielka polskiego, historii, geografii i śpiewu. Wspierała działalności harcerstwa i SPK i kościoła przede wszystkim przy budowie i rozwoju kościoła Matki Boskiej Królowej Polski w Scarborough. 

        Pomagała nowoprzybyłym, starszym i chorującym. Podróżowała z wielkim entuzjazmem, zwłaszcza do rodziny i krewnych. Dotknęła wiele osób jej werwą, życzliwością, poczuciem humoru, a przede wszystkim jej pięknym i mocnym śpiewem operowym. 

        Msza pogrzebowa odbyła się w Kościele Matki Boskiej Królowej Polski w Scarborough o godzinie 11-tej 11-go kwietnia br. 

        Pochowana została razem z małżonkiem pośród kombatantów w Pine Hills Cemetery, Scarborough. 

        Rodzina serdecznie wyraża wdzięczność ośrodkowi seniorów “Wawel Villa” w Mississauga oraz Ewie Zakrzewskiej za pomoc i serce. 

Niech spoczywa w pokoju.

Opublikowano w Teksty

smietana        17 listopada zmarł Tadusz Śmietana. Miał 70 lat. 

        Tadeusza poznałem ponad 23 lat temu za czasów działalności Organizacji Pomocy Dzieciom “PROMYK”. Już wtedy na obozach Promyka Tadeusz pokazywał dzieciom modele samolotów. Tu w Kanadzie prowadził szkółkę modelarstwa samolotowego im. Jana Żurakowskiego przy Centrum JPII. Jak mi powiedział Tadeusz, to w Polsce również przy klubie młodzieżowym prowadził modelarnię. 

Opublikowano w Teksty
piątek, 24 marzec 2017 07:11

Zmarł zacny człowiek

DSC 0394        Kilka lat temu przeprowadziłem wywiad ze zmarłym 14 marca księdzem Ryszardem Kosianem.   Rozpocząłem też w ubiegłym roku następny wywiad, którego nie skończyłem. Jak to bywa w przypadku robienia wywiadu, starałem się czegoś więcej dowiedzieć o księdzu Kosianie, tak żeby sobie samemu przybliżyć jego osobę oraz żeby później łatwiej mi było uwypuklić rzeczy najbardziej istotne.

        Ksiądz Ryszard Kosian powiedział mi, że urodził się w rodzinie śląskiej, która jednak nie miała szczęścia po powstaniach śląskich znaleźć się w granicach Polski. Urodził się po niemieckiej stronie granicy, we wsi Trawniki koło Opola. Kiedy mi powiedział, gdzie się urodził, a później jeszcze kiedy opowiedział mi o swym dziadku zabitym przez żołnierza rosyjskiego, stanęły mi w oczach te wszystkie opowieści o Ślązakach, które słyszałem przez lata od swoich kolegów, znajomych, członków rodziny.

Opublikowano w Teksty
czwartek, 18 sierpień 2016 23:13

Wybitny Polak! ŚP. IWO CYPRIAN POGONOWSKI

ŚP. IWO CYPRIAN POGONOWSKI
* 3 IX 1921 Lwów, Polska
† 21 VII 2016 Sarasota, Floryda, USA
 
        Niedawno doszła do nas smutna wiadomość o odejściu do wieczności Profesora Iwo Cypriana Pogonowskiego, inżyniera budowlanego i przemysłu naftowego w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, wynalazcy, publicysty i autora wielu artykułów i książek z historii Polski, autora nieocenionych atlasów historycznych i słowników polsko-angielskich, wielkiego polskiego patrioty, wybitnego przedstawiciela odchodzącego pokolenia wojennej emigracji polskiej.

        Profesor Iwo Cyprian Pogonowski urodził się 3 IX 1921 we Lwowie jako syn Jerzego Pogonowskiego, h. Ogończyk, doktora filozofii i praw, i Wandy z Żygulskich, h. Półkozic, malarki, rzeźbiarki i pianistki. Rodziny zarówno po kądzieli, jak i po mieczu miały wielu wybitnych przedstawicieli w historii kultury polskiej. Podczas okupacji hitlerowskiej pp. Pogonowscy zamieszkiwali w Warszawie, gdzie byli dotknięci osobiście przez terror niemiecki. Ojciec Iwa był uwięziony przez Gestapo w alei Szucha, gdzie był torturowany, a matka była więziona na Pawiaku. Później Wanda Pogonowska walczyła w Powstaniu Warszawskim, w którym zginął jej drugi syn, Krzysztof Pogonowski, brat Iwa. W rodzinie Pogonowskich było wielu dzielnych żołnierzy i oficerów, którzy walczyli o wolność Ojczyzny.

Opublikowano w Życie polonijne
czwartek, 23 czerwiec 2016 23:25

Człowiek, który łączył. I śnił o Polsce

mariapyz 01        We wtorek w nocy obudził mnie grzmot i ogromna błyskawica, która zajaśniała i rozdarła niebo na pół. Różne myśli przez głowę mi się przewinęły. Jeszcze nigdy nie widziałam takiego zjawiska. Nie napisałam jeszcze nic o Włodku.

        Tak w sumie to od czasu... ogromnej niezastąpionej straty... nic nie napisałam. Ale po kolei. Jak to jest, że dwa światy przecinają się między sobą? Dlaczego tak bywa, że w tej pozaziemskiej przestrzeni coś się dzieje, a my to odczuwamy? Coś nas wiąże niewidzialną nicią. Jesteśmy zależni, choć na co dzień tego nie odczuwamy. Wymiar tego pojęcia jest niewytłumaczalny. To, co na co dzień jest niemożnością, zmienia się i jest odczuwalne w tym jednym momencie. To uczucie jest niemożliwe do zamiany na cokolwiek.

        Piątek był jakiś niespokojny. Szykowałam się do sobotniej audycji w radiu. Ale tak jakoś nie szło mi pisanie. Ani zapowiedzi sobie przygotować, ani normalnie pytań poukładać, choć wiedziałam, że są zaproszeni goście, którzy mieli mówić na żywo w eterze, razem ze mną oczywiście. Absolutnie nic nie mogłam zrobić. Nawet do redakcji nie szłam, myślałam, że w domu popracuję. Koło południa opanował moją głowę szalony ból. Przyszła niania i poszła z Sylwią (moją córką) na spacer. Byłam do niczego. Słowa nie układały się w zdania. Odpaliłam komputer. Chciałam porozmawiać z Włodkiem. Zawsze służył dobrą radą i pomagał. Bez niego w żaden sposób nie udawało się trudności przezwyciężać. Zaczęłam go szukać na Facebooku. Nie ma. Włączam Skype. Też go nie było. Ale to szukanie było jakieś nie takie jak zawsze. Nerwowe. Bardzo nerwowe. I w głowie było tylko jedno pytanie – gdzie Włodek? Dzwoniłam. Nie odbierał. Nie zostawiałam wiadomości, bo nie lubił ich odsłuchiwać.

        Próbowałam napisać coś dotyczącego audycji. Nie szło. Żadne zdanie, nie to co artykuł czy zapowiedź do radia. Litery i słowa same skakały. A jeszcze okropny ból i uczucie, jakby z moją głową coś się działo. Tylko nie wiedziałam co.  Już był wieczór. Mój wzrok padł na flaszkę wina stojącą na szafce w kuchni. Myślę – wypiję i powinno być OK. Wzięłam pierwszy łyk i przed oczyma same poleciały wspomnienia, jak to z Włodkiem i Marią przez Skypa piliśmy. Też wino. Starałam się sobie przypomnieć, o czym rozmawialiśmy. Ale nic. Tylko obrazek. Włodek. Gdzie on? Co z nim? Był w domu. Miał założone rurki. Był nawet przez nie karmiony. Ale był. Gdzie on, kiedy tak potrzebny? Dopiłam kieliszek. Poczułam się jak po dobrym pijaku. Co u licha? Przecież to był kieliszek! Napisałam kilka mało wiążących zdań. I to wcale nie przez wino. Spać też nie szło. Noc ciężka, a powietrze duszące. Gdzie Włodek?

        W sobotę obudziłam się zmęczona. Ale musiałam wstać i iść do radia. Eter ma się rozpocząć na czas. Tu już ani pogoda, ani nic nie może przeszkodzić. Włodek o tym też wiedział. Myślałam o nim od rana. On mnie rozumiał. Radził, co robić w tej czy innej sytuacji, pomagał, opowiadał czy rozweselał. Pytał o Lwów. To miasto było dla niego ważne. Odległość zbliża ludzi. Chcą coś robić razem, prawie codziennie rozmawiać i czas od czasu się spotykać.

        A w niedzielę rano wiadomość. Od naszej wspólnej koleżanki. Maria z żalem pisała, że mieli się spotkać za parę dni. Jak mógł nie zaczekać? I moje podobne pytania! Jak mógł nie zaczekać, aż przyjadę? Rozmawialiśmy, chciał, abym go odwiedziła. Mieliśmy się napić wódki lwowskiej, którą lubił. Coś dobrego ugotować. Mieliśmy razem jeszcze przejść się po Lwowie. Mieliśmy wespół z innymi przyjaciółmi zrobić sobie zdjęcia w centrum Lwowa, pod pomnikiem Mickiewicza, na balkonie hotelu George, gdzie śpiewał Jan Kiepura. Mieliśmy tak dużo planów. Nie tylko swoich. Dla Polski! Włodek, wszystko co robił, to było dla Polski. „Wyśmiewani za niemodny patriotyzm, wierni Bogu i ojczyźnie podnieśliśmy głowy”. To było hasło Włodka. Wszyscy je znaliśmy.

        Od razu zawiadomiłam kilku naszych wspólnych przyjaciół w Polsce. Szok! Na początku dla nas wszystkich. Jak to? Taki człowiek! Za wcześnie! Co dalej? Napisaliśmy na Facebooku. A później informacja na Wirtualnej. I zdjęcie Włodka. No tak, zdjęcie. Znalazłam kilka w swoim archiwum. Jakże bez tego? Ale Włodek nie lubił się fotografować. Robił wyjątek dla przyjaciół. Nie udzielał wywiadów. Po cichu prowadził swoje wielkie dzieło – Wirtualną Polonię. Przekazywał ważną informację. Puszczał ją w świat do ostatnich dni. Żył tym. I łączył patriotów.

        Patrzę na zdjęcie i widzę nas uśmiechniętych. Toć  tylko parę lat minęło. To były urodziny. Włodka i Stanisława Michalkiewicza. Zawsze obchodzili je razem i wiedziałam, jakie to dla Włodka miało znaczenie. Dzień? Trudno zapomnieć! 11 listopada. Nasza Niepodległość. To dlatego mu ta Polska marzyła się wolna i niepodległa. Śmialiśmy się, że z tym dniem mamy wszyscy coś wspólnego, gdyż ja swoje pierwsze dziecięce kroki zrobiłam właśnie w dniu 11 listopada. Cieszyliśmy się razem.

        Włodek, a my z nim, marzył o Polsce wolnej. Bez kłamstwa i obłudy. Z rządem, który dba o swoich obywateli. Gdzie przyświeca idea Polski wielkiej i niezależnej. Bez ubeckich i amerykańskich układów, których nie znosił. Niektórzy bali się podać mu rękę. Mógł głośno odpowiedzieć – „zdrajcom ręki nie podaję”. Miał na uwadze zdrajców Polski. I ten zdrajca czuł się przy nim,  jakby był nagi. Bo wszyscy patrzą, a Pan Kuliński ręki nie podał. Stał spokojnie i patrzył.

        Współfundator Nagrody Literackiej im. Mackiewicza, którą m.in. otrzymał reżyser najbardziej patriotycznego polskiego teatru „Nie Teraz” za książkę „Dom za żelazną kurtyną”. I mnie namawiał do napisania książki. Z bardzo prostym tematem – jak się żyje Polakom we Lwowie? Myślałam, że jeszcze mam czas. Powtarzał często – „mogę nie mieć co jeść, ale na tę nagrodę fundusze muszę mieć”. Wielu zabiegało o jego względy. Mam na uwadze nie tylko kobiety w tym wypadku. Jeżeli mówił o kimś dobrze, to było największym wyrazem uznania w oczach innych.

        To Włodek łączył wszystkich ludzi, którzy różnili się kardynalnie. To dzięki niemu spotykali się w jednym miejscu patrioci nie tylko z Polski, ale ze Szwecji, Węgier, Brytanii, Austrii, Ameryki czy Kanady.  No i plus Lwów oczywiście, bo jestem ze Lwowa – kolebki kultury polskiej, o czym nigdy nie zapominał. Przeżywał, jak sobie tu radzę. W tym roku Stanisław będzie po raz pierwszy obchodził swoje urodziny sam. Bez przyjaciela. W ubiegłym roku prawda też tak było, ale wiedzieliśmy, że Włodek ma badania. To nie tak dawno. To był listopad. Cześć Twojej Pamięci, Włodku!

        A teraz? Pustka. Żal i rozpacz. Włodku, co bez Ciebie zrobimy? Cała nasza grupa Orderu Patriota? Cóż bez ciebie poczniemy? To był order, który przyjąłeś z wielkim honorem. Cieszyłeś się. To było coś wyjątkowego. Wiem, że  rządowego byś nie przyjął. To był order za działalność. Dla Polski. O której marzyłeś. Aby była taka, jak należy. Której wszyscy chcemy. A bez Ciebie nawet nie wiem, jak to zrobimy...

        Chociaż nie! Wiem! Będziemy działać nadal. A jeszcze napiszemy książkę. Pod tym samym tytułem co artykuł. Dla przyszłych pokoleń. I spróbujemy ponownie po roku 2020. Tak przewidział pewien jasnowidz w wiosce Tego, co mógł już kiedyś zacząć pełnić takie funkcje, aby w Polsce działo się lepiej. Ten człowiek dał nam Ordery. I wtedy obiecaliśmy wspierać się nawzajem. Osobliwie w dążeniu do wolnej Polski. To nasz obowiązek. Teraz będziemy się jeszcze bardziej starać. Czas być może na partię Y? Bo X już było. Lub na coś równie dobrego, co by Polsce i Polakom służyło. I mamy nadzieję na twoją pomoc. Wciąż i nadal, bo bez twojej modlitwy za nami u Pana, sobie nie poradzimy. Masz teraz jeszcze poważniejszą funkcję. Wierzymy, że tak będzie. A zaczniemy działać już teraz. Połączymy jeszcze więcej ludzi. Tą książką. Bo taka była twoja funkcja. I tak już pozostanie.

        I niech te nasze sny o wolnej Polsce wreszcie się spełnią...

Maria Pyż

Opublikowano w Teksty
piątek, 15 kwiecień 2016 15:21

Arystokrata

kumor        Był arystokratą we właściwym znaczeniu tego słowa. Historia jego rodu sięga daleko w XV w.; skoligacony z książęcymi dynastiami Polski, urodzony w jednej z najbogatszych rodzin II Rzeczpospolitej, żył w czasach wielkiego tumultu i zamieszania, rewolucji i rabunków. Na początku II wojny światowej jego zakorzeniona w Wielkopolsce od wieków rodzina została przez hitlerowców za polskość wypędzona z pałacu w Uzarzewie, pozbawiona majątków i skazana na tułaczkę. Koniec wojny tej sytuacji nie tylko nie odmienił, ale jeszcze pogorszył.

        Żychlińscy byli typową szlachtą wielkopolską - wykształceni w najlepszych niemieckich szkołach, zaradni i gospodarni, gospodarczo wygrywali z niemieckimi sąsiadami. Byli przykładem tego, co w Polakach może być najlepszego - niemieckiej organizacji, wykształcenia oraz polskiej fantazji i rozmachu.

        Piotr Gerhart Żychliński-Mielżyński urodził się w świecie przywilejów i dostatku, ale w dorosłe życie wchodził w biedzie. Mimo to pokazał, że arystokracja nie sprowadza się do majątków i tytułów.

mielzynscyo        Arystokracja to stan ducha, to dziedzictwo wartości. Udowodnił, że jest w stanie poradzić sobie w każdej sytuacji, kiedy w pierwszych miesiącach po przyjeździe do Kanady pracował jako robotnik rolny w Manitobie, a następnie jako domokrążca sprzedawał Encyklopedię Britannica, czy później pracując w domu handlowym Eatona. Zdołał w Kanadzie zbudować swoją karierę. Ostatecznie stanął na czele potężnego przedsiębiorstwa, by później założyć własne.                

         Spełnił  marzenie dzieciństwa - aby być  pionierem, podobnym do tych z książek, jakie czytał w młodości. To on, Polak z Wielkopolski, pokazał, że ontaryjski region Niagara doskonale nadaje się do wytwarzania wysokogatunkowych win; on rozpoczął ich produkcję, sprowadzając z Niemiec specjalistów. Mając doświadczenie powojennej Kanady, kraju taniej whisky, piwa i burd w tancbudach w weekendy, zawsze podkreślał znaczenie kultury picia alkoholu.

        Przez wiele lat miałem honor i przyjemność spotkań i rozmów z Piotrem Żychlińskim-Mielżyńskim. Lubił opowiadać o przeszłości, bo chciał przekazywać doświadczenie niezwykłego i bogatego życia. Na różne sposoby pomagał wielu ludziom. W firmie Peter Mielzynski Agencies znalazło pracę liczne grono Polaków.

        Był człowiekiem rodzinnym, z dumą opowiadającym o synach, śledzącym z wielką radością osiągnięcia wnuczek i wnuka. Z jego słów wyłaniał się obraz polskiej atlantydy - świata, który zatonął pod hitlerowską, a następnie bolszewicką nawałą; świata wielkiej Polski, kraju, który - gdyby nie tragiczne wypadki historii - w oparciu o takich ludzi jak Piotr Mielżyński mógł się odbudować ku nowej chwale.

        Pan Bóg zdecydował inaczej i Piotr Mielżyński budował na innym kontynencie, ale budował zawsze “po polsku”, z polską kulturą i sercem. Pokazał, że po to by odnieść sukces, nie potrzebuje przywilejów i odziedziczonego majątku; wystarcza mu wyniesiony z domu szacunek do każdego uczciwego człowieka, ciężka praca i przywiązanie do wartości, jakie daje rodzina.

        Kresowa anegdota opowiada, jak to kiedyś podczas ucieczki przed bolszewikami służba chciała nieść przez bagna stareńką księżną Radziwiłłową, ta odmówiła, mówiąc, “przecież mnie dobrze wychowano”. Dobre wychowanie to umiejętność znalezienia się w każdej sytuacji. Piotr Żychliński-Mielżyński pokazał to swym przykładem. W swym długim życiu stanął na drodze bardzo wielu ludzi, oświetlając ją swoim sercem.

        Panie przyjmij go do swego Królestwa.

Andrzej Kumor

Opublikowano w Andrzej Kumor

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.