Goniec

Register Login

Z widokiem na jezioro Muskoka

Oceń ten artykuł
(4 głosów)

        Gdy kończą nam się pomysły na jednodniowe wycieczki w okolicach Toronto albo pogoda w naszej okolicy niespecjalnie zachęca do spacerów, wybiegamy myślami na północ. Do Algonquin trzeba by wcześnie wstać, a tu zmiana czasu, więc może na przykład… pojezierze Muskoka! Z Toronto do Bracebridge jest 170 kilometrów, potem jeszcze jakieś 20 drogą numer 118 na zachód – jak dla nas, może być. Wszystkim, którzy nie zniechęcają się dwoma godzinami jazdy, polecam szlak Huckleberry Rock Lookout w miejscowości Milford Bay. Jeśli wystarczy czasu, można się również wybrać na którąś z pętli w niedalekim Parku Prowincyjnym Hardy Lake.

        Szlak Huckleberry Rock Lookout jest łatwy i krótki – pętla ma 2,9 kilometra długości. Zostawiamy samochód na parkingu, obok którego znajduje się wiata. Jest tabliczka z mapą i oznaczenia szlaku na drzewach, a co jakiś czas przy trasie stoją ławki. Ścieżka na śniegu porządnie wydeptana – widać że trasa jest dość popularna, ale trudno mówić o tłoku. Najpierw idziemy przez las, przechodzimy przez strumyk, dalej skręt w lewo pod kątem 90 stopni, kawałek pod górę i już zaczynają się skały. Śnieg jeszcze gdzieniegdzie leży, ale oblodzenia nie ma. Dzięki temu idzie się łatwo i bezpiecznie. Ania i Jacek próbują lepić śnieżne kule i wrzucają je do kałuż powstałych w zagłębieniach.

        Pilnujemy oznaczeń szlaku namalowanych na drzewach i skałach i docieramy do punktu widokowego. Wokół widać ślady pożaru, na skałach stoją kikuty drzew. Otwiera się przed nami rozległy widok na jezioro Muskoka, o tej porze jeszcze skute lodem. Jak okiem sięgnąć jezioro, lasy i wzgórza wokół Gravenhurst. Różowawe skały, po których wędrujemy, należą do najstarszych na świecie. Mają ponad miliard lat, należą do tarczy prekambryjskiej.

        W drodze powrotnej zwracam uwagę na maszt, a raczej na dwa maszty. Jeden jest ordynarnie biały, a drugi zamaskowany. Pomalowany na oliwkowo-zielony kolor, z poprzyczepianymi gałęziami ze sztucznym igliwiem, udaje jodłę. Niestety zdradza go wysokość.

        Zanim wyjedziemy na autostradę numer 11, jeszcze w Milford Bay, przebiegają nam drogę dwa mulaki białoogonowe (white-tailed deers). Zwalniam i zatrzymuję się na ich wysokości. Zwierzęta na chwilę przystają, odwracają się, patrzą. A potem machają na nas swoimi długimi białymi ogonami i przez pole uciekają w las. My też odjeżdżamy.

        Zgłodniałym polecam zatrzymać się jeszcze w barze Webers w Orilli. Nasze dzieci rozpoznają dwie „hamburgerownie” na północ od Toronto i Webers jest właśnie jedną z nich (druga to Champ Burger za Orangeville, o której wspominałam, pisząc o miejscach na sanki). Przy Webers nad autostradą biegnie charakterystyczna pomarańczowa kładka dla pieszych, a obok baru stoją stare wagony kolejowe. Jeden przerobiono na salę jadalną, w drugim znajdują się toalety (standard oczywiście nieco wyższy niż kolejowy). Latem można jeść również na świeżym powietrzu. A potem z uczuciem dobrze spędzonego dnia wracać do domu.

Katarzyna Nowosielska-Augustyniak

Zaloguj się by skomentować