farolwebad1

A+ A A-
piątek, 07 grudzień 2012 14:57

Listy z nr. 49

Warszawa, 02.12.2012r.
Do: Sz. Pan Janusz Piechociński
Prezes Polskiego
Stronnictwa Ludowego

Dot: rolnik skrzywdzony przez samowolę biurokraty w ARR

Szanowny Panie Prezesie,
W związku z ogłoszonym przez Szanownego Pana programem działania pod hasłem: "koniec z chamstwem w polityce", uprzejmie proszę o zajęcie się poniżej opisaną sprawą, jako że działanie urzędników państwowych na szkodę obywatela też jest co najmniej chamstwem.
Wprawdzie opisana poniżej sprawa może się z Pana perspektywy wydawać małą, ale aby posprzątać dom rodzinny, trzeba zacząć od spraw małych, a duże znikną same.
Fakt:
W dn. 02.12.2012 TVP1 w programie "Magazyn Rolniczy" w godz. 8.00-8.20 przeczytano list rolnika, który zakupił ziemię od Agencji Restrukturyzacji Rolnictwa i po transakcji okazało się, że nabyta ziemia jest o 1/2 hektara mniejsza od zakupionej.
Rolnik ten zwraca się do TVP1 o pomoc, gdyż ARR uporczywie odmawia zwrotu nadpłaconej kwoty.
W odpowiedzi w TVP1 przeczytano opinię "eksperta", który twierdzi, że wszystkie standardowe umowy ARR zawierają paragraf odmawiający nabywcy prawa do odszkodowań i reklamacji (?!).
Na tym audycję TVP1 zakończono, jak gdyby nic się nie stało. A to, że instytucja państwowa, jaką jest ww. Agencja, ma obowiązek działania na korzyść obywatela, a zamiast tego działa na jego szkodę, to nikogo w TVP1 to nie obchodzi...
Komentarz:
W powszechnej praktyce handlowej, zawsze na zakończenie każdej umowy kupna/sprzedaży jest umieszczany paragraf: "sprawy sporne będą rozstrzygane przez sądy powszechne chyba, że Strony porozumieją się na drodze kompromisu".
Natomiast przytoczone przez tak zwanego eksperta TVP1 zrzeczenie się z góry przez nabywcę praw do reklamacji i odszkodowań jest bezprawne.
Wnioski:
1. Wnioskuję o spowodowanie niezwłocznego wypłacenia temuż rolnikowi i innym poszkodowanym przez ARR stosownych rekompensat.
2. Wszelkich funkcjonariuszy ARR , którzy dopuścili do umieszczenia w umowach z klientami paragrafu o zrzeczeniu się z góry prawa do jakichkolwiek reklamacji – proponuję natychmiast wyrzucić z posad na zbity pysk i pozbawić prawa do pracy w jakichkolwiek instytucjach publicznych. A to z uwagi na ewidentne działania na szkodę Obywateli RP.
3. Wyegzekwować od władz TVP1 zwolnienie z pracy redaktorów i lektora ww. audycji, za brak zrozumienia podmiotowości Rolnika, który zwrócił się z tą prośbą o pomoc. Zademonstrowane przez pracowników TVP1: patologiczny materializm i znieczulica, są nie do tolerowania w mediach publicznych.
Aby być pewnym, że ten list dotrze do Szanownego Pana Prezesa, pozwalam sobie rozpowszechnić ten tekst.


Z poważaniem,
Adam Ferch


Odpowiedź redakcji: Z przyjemnością rozpowszechniamy.

•••


Zło dobrem zwyciężaj
Ciekawym przykładem manipulacji w stylu poprawności politycznej może być np. oskarżanie Kościoła katolickiego o stosowanie przemocy podczas nawracania Indian w Ameryce Południowej.
Tak się jednak składa, że do dzisiaj żyją tam miliony Indian lub Latynosów indiańskiego pochodzenia wyznających katolicyzm (a są też kraje, jak Peru, Boliwia, gdzie stanowią oni większość). Natomiast w Ameryce Północnej, którą kolonizowali Anglosasi we współpracy z Żydami, pozostały nędzne resztki Indian w rezerwatach (zdegenerowani, alkoholicy, narkomani itp.), ale to nie przeszkadza antykatolickiej propagandzie ciągle oskarżać hiszpański Kościół katolicki. Jako ciekawostkę mogę podać, że władze miejskie Nowego Jorku nie zgodziły się na wystawienie pomnika królowej hiszpańskiej Izabeli w dzielnicy Queens. Latynoscy imigranci są dumni ze swojej kultury i głośno wyrażają swój protest przeciwko nahalnemu narzucaniu amerykańskiemu społeczeństwu progejowskich, antyrodzinnych i antychrześcijańskich pseudowartości.
Poza tym, czy trzeba przypominać zwierzęcą nienawiść do katolicyzmu, jaką przejawiali rewolucjoniści w Hiszpanii lub Meksyku.
Przypomnijmy film "Cristeros" z polskimi napisami: http://st.dwn.so/v/DS50444A0E.
Polecam również artykuł: Publicystyka – CZARNA LEGENDA – KOLONIZACJA AMERYKI do znalezienia na stronie http://www.weryfikatorium.pl.


Stan Sas

Odpowiedź redakcji: Polecamy "Christiadę"! Oglądaliśmy.

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 07 grudzień 2012 14:51

Forum z nr. 49

Największe honory odeszły

Nie wolno nam przejść nad sprawą Marszu 11.11 do porządku dziennego. Nie wolno dopuścić, by to zaangażowanie społeczne poszło na marne, a marsze zostały sprowadzone do naturalnego zaworu bezpieczeństwa, sterowanego przez agentów. Jest sprawą zupełnie jasną, że najwyższy przedstawiciel obecnej władzy jest również przeciw tym marszom pomimo oświadczeń zauszników, że uczestniczył w patriotycznych poczynaniach podczas "komuny". Przypuszczalnie, gdyby nie obawa przed wybuczeniem czy zdjęciem na tle transparentu "Tusk… itd.…", to może i dołączyłby do marszu, by poprawić swój "zbolały" wizerunek; podobnie jak pojawia się czasami w kościele nawet z żoną – choć i to stało się trochę niebezpieczne. Ponieważ dołączyć nie może, to marsz i jego organizatorzy stają się wrogami publicznymi nr 1. Paradoks polega na tym, że wszyscy ci rządzący pomimo posiadanego intelektu (przypisywanego im przez dworaków), nie dokonują konfrontacji intencji manifestacji czy uroczystości, w której uczestniczą, z własnymi poczynaniami i ich skutkami. Trudno się zatem dziwić, że jedni przypisują im brak intelektu, a inni twierdzą, że są zwykłymi kłamliwymi kanaliami (obecnie przyjęty termin – politykami). Spodziewać się można, że następne marsze "prezydenckie", niemające nic wspólnego z patriotyzmem czy czczeniem rocznicy, zamienione zostaną w pikniki z kiełbaskami i cyrkiem dla dzieci, o czym już zaczynają napomykać. Wszystko oczywiście za pieniądze podatników, koniecznie w dniu 11.11. i niekoniecznie w obecności prezydenta czy premiera; ale niech gawiedź ma – byleby nie poszli z transparentami. Kiedyś, podczas uroczystości Bożego Ciała puszczano najlepsze filmy kupione wcześniej od Francuzów czy Włochów – ale wówczas nazywaliśmy się "demokracją ludową". Teraz w czasie "wolności" odpowiednio dobrani dowódcy policyjni zadbali, by ich podwładni szybciej przegonili do kiełbasek matki z dziećmi, nie dbając przy tym, czy pocisk z tzw. broni gładkolufowej uszkodzi matkę czy dziecko. Jest to jednocześnie test sprawdzający reakcję na stosowanie traktatowego zapisu dot. strzelania do ludzi z broni zwykłej?


Kobiety z dziećmi stanowią nie tylko zły medialnie obraz, bo wskazują swą obecnością na ogólnospołeczny wyraz demonstracji, ale uczą też dzieci, co znaczy wspólnota narodowa i jak można wyrazić swoje poparcie lub niezadowolenie. Są one przeszkodą naturalną, bowiem cienka granica dopuszczalnych działań może zostać przez barbarzyńców przekroczona. Gdyby w tych prowokowanych akcjach zginęło choć jedno polskie dziecko, doszłoby do jatki, w której Tuskowi policji by nie starczyło – a ciężko uciekać w tym rynsztunku z tarczą i pałą w rękach.


Sądzić należy, że wśród policjantów jest wielu takich, którzy milczą, bo żyć trzeba, a pracy na prowincji nie ma. Podczas pierwszej próby usuwania krzyża sprzed pałacu namiestnika, w szpalerze stojących policjantów zobaczyłem paru, którzy wyprostowali się na baczność w chwili, kiedy z trzeszczącego głośnika na kiju (z którego przed sekundą płynął fałszywy dyszkant) usłyszeli Polski Hymn. Nie zrobili tego z przytupem, mieli łatwiej, bo stali w półmetrowych odstępach; gdyby szli, prawdopodobnie nie zatrzymaliby się, ale ten maleńki gest (jestem Polakiem) spowodował, że spojrzałem na tych ludzi inaczej. Po doświadczeniach z oddziałami MO i ZOMO widok policyjnych mundurów budził we mnie zachowania, nad którymi musiałem panować, a to doświadczenie przy krzyżu dokonało mojej wewnętrznej zmiany. Trzeba tym ludziom współczuć, bo to młodzi Polacy, otumaniani w każdej minucie i wszelkimi dostępnymi środkami – jako młodzi, są łatwowierni i ufni.


W nawale wpajanego im jadu nienawiści do własnego narodu nie zawsze mają czas pomyśleć nad tym, czy kibol to jest kibol, czy ta matka z dzieckiem to faszystka usiłująca wysadzić w powietrze ukochanego (przez tak wielu) premiera i siebie z własnym synkiem.
Jest pewne, że działania kolejnych rządów prowadzą do rozczłonkowania Polski, i jest pewne, że za to, co z Polską zrobiono, i za prowokacje w marszach 11.11 dotychczasowi organizatorzy naszego życia odpowiedzą – Polska jeszcze wolną będzie a grubych kresek już nie będzie.
Wracając jednak do myśli przewodniej, pozwolę sobie na parę uwag w stronę grupy organizatorów Marszu 11.11.12. Jak zdążyliśmy się przekonać, popełniono błędy przy doborze członków honorowych komitetu organizacyjnego, choć jak by powiedział jeden taki "prezy-dęty", stało się źle, a nawet dobrze.


Źle, że nie przewidziano tych rezygnacji, a dobrze, ponieważ nastąpiła przypadkowa selekcja. Jest to jednak ślad świadczący, że coś zakulało w tym ruchu i to w bardzo istotnym momencie narodzin – co budzi podejrzenie, że nowo narodzony może być kaleki. Na przyszłość należy takich potknięć unikać.


Są deklaracje:
– Jeden taki jest tylko przeciw prezesowi J. Kobylańskiemu, a nawet za jednomandatowymi okręgami wyborczymi. Jak stwierdził, reszta go nie interesuje (chciałby śpiewać w Sejmie "solo, ale w chórze", do tego na dowolną melodię i w dowolnej tonacji). W nagrodę za postawę kołchoźniki rozsławiły jego imię.
Gdyby chodziło tylko o drobne różnice w poglądach, a nie marketing, to podziękowałby w cichości panu Winnickiemu za propozycję udziału w komitecie honorowym i powiedział mu, co tak naprawdę myśli o marszu 11.11. Stało się jednak inaczej (prawdopodobnie te różnice poglądów były zbyt wielkie) i postanowił wywnętrzyć się przed "polską TV" – co było działaniem bezpiecznym i groszodajnym. I tu uwaga, że na muzyce też trzeba się znać, by ją prawidłowo interpretować (wiedzieć, co to np. partyjne staccato i nie mylić z partyjnym "skaka to", czy też co to ideologiczne piano).
– Marek Jurek wypowiedział się ostatnio, że jako marszałek Sejmu wydał polecenie, by parlament nie utrzymywał stosunków z organizacją pana Kobylańskiego (co stanowiło zresztą największy wkład marszałka w sprawę polską).
– Wypiął się na Polskę dziennikarz Marek Magierowski ("Uważam rze" i "Rzeczpospolita").
– Z ostatnich wypowiedzi R. Giertycha wynika, że nigdy nie był przeciwnikiem przystąpienia do UE, a jedynie występował przeciwko wspólnej walucie.
– Red. Sakiewicz znienawidził prezesa USOPAŁ za krytykę nieżyjącego prezydenta, ale tak naprawdę to kocha uczestników marszu. I tu ciekawostka, że nie wspomniał, czy z zarzutami Prezesa się zgadza, natomiast chodzi mu o to, że po śmierci to sza, sza. Dziwny to kult i niebezpieczny, bo normalny człowiek na takie dictum natychmiast dobiera przykład drastyczny, zadając pytanie: czy i o "nim" też nie wolno, bo nie żyje? – I łatwo wejść w zbyt surowe zestawienie.


Redaktor Sakiewicz powinien wreszcie zrozumieć, że o każdym żyjącym czy zmarłym należy mówić tak, jak na to zasłużył, i po każdym, włącznie z redaktorem, pozostanie smród albo kadzidło. Własne dzieci i wnuki muszą to potem wąchać i dorabiać sobie nazwiska bądź jakąś ideologię tłumaczącą haniebne postępowanie dziadka – co znów Ojczyźnie pożytku nie przyniesie.
– Pan Szejnfeld chce wpuszczać firmę Antifa, bo jak twierdzi, "my, Polacy" (ma siebie na myśli), i tak nie umiemy się pogodzić, by wspólnie czcić święto, zatem nie ma co zabraniać Niemcom przyjazdu, bo i tak przyjadą".



Wspomniałem tylko paru, ponieważ zdrowie mi nie pozwala na dzielenie się wrażeniami z oglądu Gugały czy Wujca – włos się jeży na wspomnienie, kto nami rządzi.
Jedną z podstaw powodzenia wykluwającej się organizacji narodowej musi stać się jej pełna klarowność. Polacy oszukiwani przez tak wiele lat są bardzo podejrzliwi. Jeżeli pan Winnicki stał się postacią kluczową i widoczną (nawet TV TRWAM przeprowadziła z nim wywiad), to powinniśmy natychmiast poznać jego pełną biografię (najlepiej do piątego pokolenia), jego dokonania i dokonania przodków. To samo dotyczy pozostałych organizatorów.
To, że takich biografii nie można się jeszcze doszukać, jest poważnym niedopatrzeniem, bowiem nawet na blogu pana Winnickiego już dawno odzywały się głosy na ten temat. Na narodowym świeczniku mogą stanąć tylko ludzie mający nieskazitelną przeszłość w aspekcie walki o naród polski. Jeżeli pan Winnicki postawi obok siebie człowieka, przeciw któremu uda się sformułować i udowodnić zarzut antypolskości, wówczas wszystko przepadnie.
Wiadomo, że będzie w tym względzie równoległe działanie zmierzające do dojścia prawdy zarówno ze strony narodowców, jak i ich przeciwników, podpieranych "mediami głównego ścieku".
Nie wolno przymykać oka na niezgodności czynów i poglądów wypowiedzianych przez osoby przystępujące do RN z hasłami i poglądami już ogłoszonymi przez inicjatorów RN. Chodzi oczywiście o różnice istotne. Zwrócić trzeba także uwagę, by w ścisłym kierownictwie RN znaleźli się ludzie kiedykolwiek związani z nauką, wielkim przemysłem, gospodarką ogólnie – ludzie zdolni do podjęcia trudu poprowadzenia państwa, i założyć, że ci młodzi inicjatorzy powinni stać tuż za ich plecami i patrząc im na ręce, uczyć się najprędzej jak można.
Oceniając obecny stan ruchu narodowego, pozwolę sobie na stwierdzenie, że najlepiej on nie wygląda.
Pomimo sympatii znacznej części społeczeństwa do tej propolskiej młodzieży, istnieje ciągle druga zaczadzona część wierząca w "maszerujących kiboli", w "marsz chuliganów", czasami w "faszystów". Są to ci, do których bieda jeszcze się nie dobrała i w swej głupocie nie są w stanie dostrzec nędzy i żebractwa tuż za miedzą. Powtarzają jak papugi, że to ci, co pracować nie chcą. Jąkała i ska. doprowadzili stan intelektualny tej grupy społecznej do poziomu gruntu i małpę trzeba uczyć pisania od początku, co pochłonie dużo czasu i energii.
Pan Winnicki i jego młoda armia nie stanowią jeszcze w oczach społeczeństwa samodzielnego zespołu, zasługującego na mandat pełnego zaufania. Dotychczas poza organizacją marszów i drobniejszych akcji MW i ONR nie zaprezentowały się jako siła polityczna. Zainicjowana organizacja Ruch Narodowy jest wielką nadzieją Polski, bo to organizacja młodzieżowa, która ma budować własne gniazdo o nazwie Polska. Jest także prawdą, że RN jawi się jako nowa siła, którą nazwać można "wykonawczą". Coś, czego dotychczas bardzo brakowało tym starszym narodowcom. Ruch powinien być w posiadaniu własnego ramowego programu politycznego, na podstawie którego można by już rozpocząć rozmowy z drobnymi organizacjami i osobami prezentującymi w dotychczasowych wypowiedziach czy twórczości światopogląd zbliżony do RN. Proponuję inicjatorom RN, by przeprowadzili rozmowy z Błękitną Polską, i zalecam ostrożność w ewentualnych rozmowach z LOS.
Prawo i Sprawiedliwość przegra polityczną wojnę, bo jego przywódcy mimo głoszenia sloganów o narodowości swojej partii, narodowców lekceważyli i zwalczali. Gdyby po nich sięgnięto wcześniej i posłuchano, co mówią, to sprawy polskie potoczyłyby się inaczej. Kierownictwo PiS w swej mózgowej niemocy, kontynuowało działania oparte na przeświadczeniu, że bez pomocy jakichś tam przyjaciół Polska stać na nogach nie może. Chroniąc ją przed potłuczeniem, gięto jej nogi do przyklęku, zdejmując jednocześnie z ramion własną armię i zmartwienia o własne zakłady pracy.Tu właśnie tkwi sekret, dlaczego tłumione są i były wypowiedzi narodowców. Dzięki takiemu postępowaniu PiS ma w Internecie niewiele "lepszą prasę" niż PO i dalej będą wyciągane prawdziwe grzechy, a nie wzrost prezesa.
Ten poniższy, mało dostrzegalny fragment naszego życia politycznego poddaję do przemyślenia wszystkim fascynatom tej niby drugiej strony – czyli strony mniejszego zła.
Orderem Orła Białego – Lipski Jan Józef,
Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski – Blumsztajn Seweryn… Wujec Henryk,
Ordery… – Lipska-Onyszkiewicz Agnieszka, Lipski Jan Tomasz,
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej: L. Kaczyński\\
Za co pan J.J. Lipski dostał?
1. "W eseju z 1981 r. »Dwie ojczyzny, dwa patriotyzmy« wydanym w podziemiu stwierdził: Polacy zawinili wobec Żydów obojętnością." "Gdyby nie zatruwano narodu polskiego przed wojną antysemityzmem – z pewnością mniej byłoby obojętnych. Nie byłoby też może tych mętów, które w miasteczkach Mazowsza zareagowały na wywożenie z gett ludzi, współobywateli – rabunkiem i brutalnością."
2. "Antysemityzm, ksenofobia idą w parze z megalomanią narodową – pisał Lipski. – Polski mesjanizm, który rozkwitł po upadku powstania listopadowego, przybrał żałosną, karykaturalną formę: Polacy mają poczucie jakiejś szczególnej wyższości. Wyżywają się w »narodowo-religijnej rekwizytorni«."
3. List Jana Józefa do "Tygodnika Powszechnego" w związku z procesem beatyfikacyjnym ojca Maksymiliana Kolbe, 1971 r.: "…O ludziach pewnego kalibru mówić trzeba – bez względu na okoliczności – całą prawdę, (…) Był twórcą i redaktorem »Małego Dziennika« (ta prasa). Była ona tubą skrajnego antysemityzmu, rozsadnikiem nienawiści i pogardy… Wiem, że wśród świętych Kościoła katolickiego jest wielu takich, którzy błądzili, często nawet zbrodniczo; potem przyszła ekspiacja… do swych świętych Kościół powinien mieć wymagania szczególne. Skąd mianowicie wiadomo, że ojciec Kolbe uznał swą działalność antysemicką za błąd wymagający ekspiacji?". Wszystko to jest poglądem wieloletniego przewodniczącego pozostającej w podziemiu wolnomularskiej loży Kopernik. Doktora, który w 1965 uzyskał stopień naukowy pod kierunkiem Kazimierza Wyki (wyroczni Geremka).
Zofia Celińska to siostra Jana Józefa, a jego siostrzeńcem jest Andrzej Celiński.
Rodzina Lipskich przyjaźniła się z rodziną Kaczyńskich. Nieodłącznymi "towarzyszami broni" Lipskich byli Michnik, Macierewicz i Kuroń – …ajajaj, tyle wspólnego, a tyle nienawiści?
Ktoś napisał, szkoda, że ich drogi się rozeszły… I masz babo placek… okazało się, że zeszły się, ale już na samej górze, tyle tylko, że jedni siedzą na lewym ramieniu gwiazdy, a drudzy na prawym, choć w woalce.


Ryszard Szkopowski
Kanada

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 30 listopad 2012 20:23

Listy z nr. 48

Panie Redaktorze,
dziękuję bardzo za wspieranie naszego koncertu "Niepodległość i Pamięć". Pozwoliłem sobie nabazgrać parę słów w odpowiedzi na list p. Basiukiewicza.
Pozdrawiam
Henryk Gadomski

Odpowiedź redakcji: Gdzie tam, żadne wspieranie, tylko informowanie.

Drogi Panie Sławku,
Dziękuję za przychylną opinię na temat koncertu "Niepodległość i Pamięć". Zgadzam się z Panem, że mamy zdolną i wykształconą młodzież (w koncercie brali udział studenci i absolwenci okolicznych uczelni wyższych i szkół średnich). Młodzież ta należy do Związku Harcerstwa Polskiego w Kanadzie bądź do Grupy Wokalno-Tanecznej "Radość-Joy" założonej i kierowanej przez Anię Piwowarczyk. Jestem szczęśliwy, że mogłem być świadkiem i w jakiejś części inspiratorem ich entuzjazmu i zaangażowania. Zdaje się, że znakomita większość widzów podzielała pańską opinię mówiącą o tym, że koncert był ciekawy, wzruszający, momentami zabawny. Myślę, że także w miarę atrakcyjny sposób przedstawiający niektóre fakty z historii, kultury, literatury i tradycji naszego narodu.
No właśnie, Panie Sławku, jak Pan zapewne wie, koncert nie powinien być: za długi, jednostajny, nużący – jednym słowem nudny. Znamy się od wielu lat i te tematy mogliśmy poruszyć gdzieś przy kawie lub piwie. Wybrał Pan Gońca, więc i ja odpowiadam Panu na jego poczytnych łamach, jednocześnie dziękując Redakcji za promowanie naszego koncertu. Co do pańskich zarzutów dotyczących pominięcia Romana Dmowskiego i organizacji o charakterze narodowym, a promowania Józefa Piłsudskiego, to myślę, że Pan trochę przesadził. O J. Piłsudskim była wzmianka przy okazji prezentowania pieśni "My Pierwsza Brygada", ale również prezentowana była "Rota" uważana za hymn niektórych środowisk o charakterze narodowym. Chciałbym zaproponować Panu zorganizowanie panelu historyczno-naukowego informującego o zasługach obu niewątpliwie wielkich Polaków. Chętnie na nim pojawię się, jako widz i słuchacz, ponieważ dokonania obu tych ważnych synów naszego narodu cenię sobie niezmiernie. Obiecuję namówić także młodzież do przyjścia na to ewentualne spotkanie.
Panie Sławku, przed pięćdziesięciu laty wstąpiłem do ZHP w Polsce, będąc dzieckiem, ideą harcerstwa jestem zafascynowany do dzisiaj. Z tego powodu przed kilku laty wzruszony i szczęśliwy odnowiłem przyrzeczenie harcerskie w obecności mojej żony i córek w nocnej scenerii na Ontaryjskich Kaszubach, zostając działaczem harcerskim Związku Harcerstwa Polskiego poza granicami Kraju. Piszę o tym dlatego, ponieważ chciałbym zadedykować Panu fragment zaprezentowany w trakcie koncertu, z którym utożsamiam się w całości, jako harcerz i Polak. "Harcerz polski przed wojną i w czasie wojny, zaciągając się dobrowolnie w apolityczne szeregi skautowe, przede wszystkim Ojczyznę miał na względzie. Młody umysł jego nie zagłębiał się nawet w rozumowe dociekania, po czyjej stronie miał stanąć, lecz gdy zaszła potrzeba, chwytał za broń przeciwko temu wrogowi, którego mógł zwalczać w danej chwili. Harcerz był niezależny od partii i stronnictw. Jeśli go w bitwie dosięgła kula, ginął z pogodą na twarzy i spokojem w duszy, bo odchodził z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku i z wiarą, że Ojczyzna plon z tego zbierze. Nie ulega wątpliwości, że w latach walki o wyzwolenie Ojczyzny spod zaborów, anastępnie o utrwalenie jej niepodległości i granic, harcerstwo z nawiązką wypełniło swoją powinność: SŁUŻBY BOGU, POLSCE I BLIŹNIM..."

Zdaje się, że to wszystko, co chciałem napisać, jakkolwiek nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy porozmawiali kiedyś przy kawie. Ja stawiam. Łączę pozdrowienia – Henryk Gadomski.

•••


Pomieszanie pojęć


Co powoduje, że osoby z nieprzeciętną inteligencją, na własne życzenie potrafią być naiwne, robić z siebie idiotów, są fałszywe i uparte, śmieszne. Oczywiście można podziwiać taką postawę, jeśli osoba sama sobie potrafi głupotę wmówić, nawet usprawiedliwić swoje zachowanie, to naprawdę dumna być nie powinna, nie ma z czego, udawadnianie sobie, że jest się zerem, do niczego pozytywnego nie może prowadzić. Pomijając słowo inteligencja, można tego tekstu użyć, pisząc o polskim rządzie, różnice cywilizacyjne między większością Polaków a reprezentujących ich rządem są widoczne wyraźnie.
Warto się w tym momencie, zastanowić, kto podszywa się w rolę Idi Amina, kto Lumumby, Klosa, Stirlitza, nawet Dzierżyńskiego, są pełniący takie role z upodobaniem, może nawet nie zdają sobie sprawy, jak się ośmieszają, ale robią to w swoim bardzo dziwnie pojmowanym interesie, przerabiał to naród polski wielokrotnie.
Położenie Polski między dwoma wrogimi cywilizacjami wymusza postawę taką, a nie inną, są oczywiście zawsze tacy dający się wytresować, przyjmujący postawę wytresowanej małpy skaczącej po drzewie jak każą, ale większość w głębi duszy się z tą postawą nie zgadza, co od razu powoduje powstania.
Opór te powstania powodujący jest wyrazem dążeń narodu, widocznie taka postawa przynosi rezultaty pozytywne, o czym znowu będziemy mieli okazję się przekonać.
W tym momencie znów powtarzamy błąd, wielu znowu liczy na Berlin, Moskwę, Paryż, nie pamiętając, że "cóś takie" przerabialiśmy już wielokrotnie ze skutkiem cały czas jednakowym, zostawaliśmy sami, okazywało się, że innego poza walką wyjścia nie ma, były powstania i lała się krew. Na szczęście, historia kołem się toczy i w naszych okolicach też się dzieje, tam też są środowiska niezadowolone, co jak zwykle pracuje na naszą korzyść, tak jest i teraz.
Takich upartych w życiu prywatnym, jak i w polityce mamy sporo, co pokolenie to się powtarza, zupełnie nierozumiejących, że jeden głupi krok na początku powoduje, że człowiek dostaje w dupsko bez przerwy, ale uparci i naiwni potrafią sobie wmawiać, że wszystko jest w porządku i zgodnie z planem. Był w moim życiu okres, gdy Mama pracowała w sklepie, zdarzało się, że dostawca, furman Julek, proponował, że zabierze mnie w trasę po sklepach, po kilku godzinach takiej wycieczki rodzice przez jakiś czas nie mogli zwracać uwagi 3-4-latkowi, który przez kilka godzin używał słów powszechnie uznawanych za niecenzuralne, grube. Po kilku godzinach zapominałem, ale do tej pory potrafię, z tym że umiejętności wykształciły się z czasem, "stary rower" jest wyjątkowo grzecznym określeniem, ot, taka ogłada wykształcona na ulicy, ale w tym momencie znam kobietę, mocno wykształconą, niepotrafiącą chyba obejść się bez grubych przerywników, są i takie, którym to imponuje, zupełnie jak wzorek lub kolczyk w widocznym miejscu... ale w tym wieku to raczej nie wypada, klnąca podstarzała pedagog jest jedynie śmieszna. Ciekawe swoją drogą, skąd te nawyki wzięła, środowisko czyni cuda. Zniżanie się do poziomu głupszych to tylko równanie w dół, czyli podobnie jak działa komuna. Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził... Ale UE stworzono właśnie w tym celu, tzn. że opowiada się dyrdymały, licząc, że głupole uwierzą, a to że kierownica powinna być we właściwych rękach, że z góry wiadomo, kto ma być karbowym... Oj, nie zda to egzaminu, nawet przez moment nie byłem za, od zawsze byłem w tej sprawie pesymistą. W tym samym czasie nastąpił w Polsce odwrót od tzw. polityki jagiellońskiej, co daje efekty tragicznie, próby śp. Lecha Kaczyńskiego zostały wyśmiane, mimo że wyraźnie widać, że nie ma innej możliwości jak współpraca Polski z sąsiadami z centralnej Europy. Wiele jest niedużych krajów, z którymi powinniśmy współpracować, ich niepodległość stanowi gwarancję naszej niepodległości, ale są mieniący się politykami polskimi, z jakichś powodów znowu stawiający na tych, na których liczyć nie powinniśmy, o czym historia przypomina świetnie... Ciekawe, swoją drogą, kto za tymi działaniami stoi, komu są na rękę, wyjaśnienie tych zależności daje odpowiedź, wyjaśnia powód trwania przy tym samym od lat błędzie, powtórka działań znowu powielana przez historyków z wykształcenia, bo takich mamy w rządzie kilku na stanowiskach głównych... Oj, to wykształcenie dało efekty mizerne, co biedaki poczną, gdy przegrają następne wybory, kto ich zatrudni. No i właśnie wszystko się zazębia, uczyli się, ale swojej wiedzy nie potrafią wykorzystać, zupełnie jak ci po studiach pracujący przy sprzątaniu... ile szkód mniej by było, gdyby i tamci nie mieli ułatwionego dojścia do polityki, ale układ ich znalazł, pokierował i dlatego mamy kupę smrodu.
Reasumując, to może i dobrze, że część naszych wykształconych nie potrafiła się znaleźć, że nie pracują w wyuczonym zawodzie, mogłoby być nam wstyd. Wygląda na to, że powinienem być im wdzięczny, bo obciach mógł być paskudny. A więc może nie warto zmuszać do nauki, wymuszać studiów, i tak każdy pójdzie swoją drogą, większość pragnie pracy w administracji, a rozrost administracji jest, jak wiadomo, głupotą.


Janusz Sierzputowski
Cambridge, 19 listopada 2012


PS Właściwy człowiek na właściwym stanowisku, nic na siłę, dopiero wtedy można gratulować, gdy człowiek robi, co potrafi, ja wiem, komu i za co gratuluję. Pawlak szykuje się na wspaniałego koalicjanta.

Odpowiedź redakcji: Zgadza się, nic na siłę.

•••


Listopadowe refleksje
Pozwolę sobie na kilka refleksji na temat naszej Ojczyzny Polski, cytując naszego współczesnego felietonistę i pisarza, Waldemara Łysiaka. Może przyjdzie kiedyś taki moment, że władze w tym dręczonym, ośmieszanym i prostytuującym się kraju przejmie siła honoru, wyznająca kult polskiej racji stanu oraz pryzmat służebności wobec człowieka.
Tymczasem teraz – budują złodziejsko – bananowy ustrój, w którym "folwark zwierzęcy" przybiera dla zamydlenia oczu trochę bardziej ludzką twarz dzięki humorystycznym elementom "komedii ludzkiej – Orwell-Balzak-Hugo", gdyż kapitanowie dryfującej łajby to nędznicy. Spryciarze, których przeszłością jest prosowiecka agentura bądź kolaboracja ideologiczna, a teraźniejszością jest napchana władza dzięki trikowi z "okrągłym stołem". Nie mają żadnych talentów do wznoszenia autentycznych struktur praworządności. Co gorsza, nie mają nawet chęci budowania czegoś przyzwoitego. Mają tylko genetyczne cwaniactwo, lepkie łapy, zgniłe sumienia i gęby pełne uspokajających frazesów. Ta sama co niegdyś "dyktatura ciemniaków" wzbogacona o współudział dyplomowanych szulerów. Zamiast pracy dla rozwoju, zamiast realizowania znośnej codzienności i projektowania szlachetnej wizji dla milionów Polaków – kompletny pat kreujący wszechobecną upiorność.
Upiorna gospodarka, upiorna administracja, sejmokracja, upiorna jurysdykcja, sprawiedliwość i moralność. Upiorne inwestycje, upiorne koleje i drogi z tysiącami ofiar. Upiorne śledztwo smoleńskie, upiorne samobójstwa "bez udziału osób trzecich". Wszelki brak zdrowego rozsądku oraz szacunku dla prawa i prawdy. Zjednoczony totalny front totalnego kłamstwa w mainstreamowych mediach. Upiorni spryciarze-grabarze zbezczeszczonych zwłok, na belwederskich, rządowych i bankowych tronach. Upiorny kraj, w którym życie to koszmarny sen – czysta upiorność.
Cóż zawiniła Polska losowi, że oddał ją w pacht takim ludziom.
Refleksja nasuwa się jedna – "OBUDŹ SIĘ POLSKO".
*
Wiesław Grochal

Wiesław był członkiem pierwszego Zarządu Regionu. Był przewodniczącym Solidarności w Hucie Stalowa Wola na dziale walcowni grubej. Internowany razem ze mną w Rzeszowie Załężu, a później w Czerwonym Borze. Zgadzam się całkowicie z Jego opinią na temat istniejącej sytuacji w Polsce.


Kazimierz Weber
Windsor

Odpowiedź redakcji: Dziękujemy bardzo za przekazanie opinii!

•••


Odezwa do braci emigrantów
Kochani bracia emigranci! Wyjechaliśmy z Polski w różnym okresie, rozjechaliśmy się do różnych krajów. Mieszkamy w większości w państwach demokratycznych, o wysokich standardach. W państwach, które nas przygarnęły, które bez pytania umożliwiły nam godne życie, zarabianie pieniędzy, robienie karier. W państwach, które umożliwiły nam wykształcenie naszych dzieci i zapewniły, że nasze dzieci ani my, rodzice, nie musimy się martwić o brak perspektyw. Świat dla nich stoi otworem.
Tak, na początku było ciężko, musieliśmy się przystosować. Często klepaliśmy biedę, zanim nauczyliśmy się języka, zanim nauczyliśmy się nowego zawodu, często było naprawdę ciężko. Ale daliśmy sobie radę, w wielkiej części dzięki własnemu uporowi i talentom, dyscyplinie wewnętrznej i pracowitości. Jednak to byłoby nic, gdyby kraje te nam nie dały tych wszystkich możliwości, nie traktowały nas równo i sprawiedliwie, fair, gdyby kraje te nie zaoferowały nam, przybyszom znikąd, z dalekiego kraju, o który nikt nie dba i nikt się nie troszczy, swojej demokracji, swojego poszanowania praw człowieka, swojego szacunku dla każdej jednostki bez względu na to, skąd pochodzi.
My ten szacunek dostaliśmy akonto, tylko dlatego, że jesteśmy po prostu ludźmi. Skorzystaliśmy z demokracji, skorzystaliśmy ze sprawiedliwości, skorzystaliśmy z równych praw. I nie walczyliśmy o nie, ani nasi rodzice, ani nasi dziadkowie. Przyjechaliśmy do obcego kraju, gdzie mimo początkowych trudności, a nawet często ciężkich chwil, dostaliśmy to, co każdy obywatel tu urodzony. Oni się z nami podzielili swoim dobrobytem, swoją wolnością, zaprosili nas do siebie i umożliwili, że wielu z nas stało się Amerykanami, Kanadyjczykami, Australijczykami czy Anglikami.
Akceptując to przyjazne zaproszenie tych społeczeństw do korzystania z ich demokracji i dobrobytu, przyjęliśmy na siebie zobowiązanie. A zobowiązanie to, według mnie, polega na szerzeniu słowa demokracji, słowa sprawiedliwości, słowa poszanowania praw jednostki.
To właśnie my, emigranci, którzy skorzystali z wolności i dobrobytu zaoferowanego nam przez państwa zachodnie, jesteśmy tym zobligowani do niesienia słowem i czynem idei, na których zbudowaliśmy nasze życie na emigracji. To MY powinniśmy stanąć twardo i bezkompromisowo w obronie poniżanych, w obronie kopanych i opluwanych, w obronie tych, którym się wygraża dorżnięciem watah czy zastrzeleniem i wypatroszeniem!
To na nas spoczywa obowiązek niesienia pomocy, w każdy możliwy sposób, słowem, a komu pozwala sytuacja życiowa również i czynem, tym, którzy są pozbawieni prawa do godnego życia, tym, którym się odmawia prawa do demokracji, tym, którym się odbiera wolność i sprawiedliwość. Kto, jak nie MY, upomni się o pokolenie oszukanych przez okrągły stół? Kto jak nie MY miałby wspomóc tych, co się odważyli na protest, na podniesienie z kolan, na utrzymywanie płomyka wolności w ich sercach? Płomyka, który w każdej chwili może być zdławiony butem postkomunistycznej hydry. I nie chodzi o jakąś spektakularną działalność, ale o zwykłe, ludzkie pochylenie się nad losem naszej Ojczyzny, a przede wszystkim nad losem tych, którzy mimo talentów, inteligencji i pracowitości zostali pozbawieni tego wszystkiego, z czego my korzystaliśmy w pełni na emigracji. Jeśli naprawdę chcemy być Amerykanami, Kanadyjczykami i Anglikami, to nie możemy przejść obojętnie nad gwałtem czynionym innym ludziom, a w naszym przypadku, Polakom.
Apeluję więc do Was, bracia emigranci, do włączenia się w walkę przeciw postkomunistycznej hydrze, w walkę swoją obecnością. Bądźcie obecni na spotkaniach, na demonstracjach i pikietach, na pokazach filmów i wieczorkach poetyckich, na portalach niepodległościowych. Organizujcie swoje własne spotkania, rajdy motocyklowe, regaty żeglarskie, imprezy walentynkowe i andrzejkowe. Piszcie komentarze krytykujące propagandę reżimową na portalach, wywieszajcie polskie flagi i rozmawiajcie ze swoimi sąsiadami i kolegami w pracy, tłumaczcie.
Bądźcie OBECNI, tylko o to do Was apeluję. To nasz, ludzi wolnych, obowiązek.


Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam
"Miecz Damoklesa"
www.ewastankiewicz.wordpress.com

Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, fajna odezwa, tylko kto za nią stoi? Oprócz rzeczonego "Miecza".

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 30 listopad 2012 20:19

Forum z nr. 48

Europa Wolnych Ojczyzn wobec możliwego wprowadzenia głosami parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości 10-procentowego progu wyborczego


Z informacji prasowych oficjalnie potwierdzonych przez aktywnych w tej sprawie posłów wynika, że w Sejmie RP trwają obecnie rozmowy na temat zmiany ordynacji wyborczej, której efektem miałoby być dalsze wyeliminowanie nie tylko bytów pozaparlamentarnych, ale wręcz monopolizacja władzy przez dwie obecnie największe formacje, tj. Platformę Obywatelską oraz Prawo i Sprawiedliwość.
W wyniku wprowadzenia przygotowywanych zapisów realny próg wyborczy wynosiłby 10 procent, co z dużym prawdopodobieństwem wyeliminowałoby z parlamentu i odebrało możliwość skutecznej działalności politycznej także niektóre partie, których posłowie zasiadają dziś w Sejmie.


Wg potwierdzonych doniesień prasowych, forsowana przez PO ordynacja przewidywałaby podział na sześć okręgów wyborczych z określoną liczbą mandatów w każdym z nich. Brana jest również pod uwagę koncepcja list krajowych: zamkniętej i otwartej, z których zwłaszcza ta pierwsza "pozwoliłaby partiom posłać swoich najlepszych ekspertów do Parlamentu Europejskiego". W związku z kalendarzem wyborczym prace nad zmianą ordynacji, prowadzone już w przewidzianym trybie, powinny się zacząć na początku przyszłego, tj. 2013 r.
Europa Wolnych Ojczyzn zauważa postępującą tendencję do ograniczania realnego wpływu obywateli polskich zarówno na kształt sceny politycznej w kraju, jak też kierunek zmian w systemie prawnym. Już dziś jakość pracy parlamentarzystów jest bardzo źle oceniana, a stanowione przez nich przepisy są wadliwe, nieżyciowe i coraz bardziej represyjne. Wielu obywateli nie ma też swoich przedstawicieli w parlamencie, gdyż listy, z których ci kandydowali, nie przekroczyły wymaganego dziś progu 5 procent.


Po planowanym dalszym zmonopolizowaniu władzy przez obecny, bardzo zmęczony moralnie układ, jeszcze trudniej będzie obywatelom dokonać zmian, które w zasadzie trzeba było zgodnie z polską racją stanu przeprowadzić już dawno. W warunkach de facto hermetycznego zamknięcia sceny politycznej, przy partyjnym zawłaszczeniu pieniędzy podatnika i utrzymaniu obecnego stanu upolitycznienia mediów polska demokracja stanie się oczywistą fikcją, a udział obywateli w wyborach kpiną z ducha ich konstytucyjnych praw.
Stosowne zapisy programowe Europy Wolnych Ojczyzn (dostępne na stronie www.partiapolska.eu) proponują zwiększenie aktywności obywateli w życiu publicznym kraju i urealnienie zasad demokratycznych poprzez wprowadzenie okręgów jednomandatowych w odpowiednim, uwalniającym od monopolu partyjnego trybie, ewentualnie zreformowanie sceny politycznej poprzez zniesienie obecnie istniejącego pięcioprocentowego progu wyborczego.


Z przykrością zauważamy, że przygotowywane zmiany idą wprost w odwrotnym kierunku, a przewidywany zamach na samostanowienie Polaków w wymiarze krajowym wpisuje się w tendencję uwidocznioną podczas gwałcącego wolę narodów Europy forsowania zapisów Traktatu konstytucyjnego UE, przyjętych na koniec pod nazwą Traktatu reformującego UE w Lizbonie.
Przewodniczący Europy Wolnych Ojczyzn


Jan Szczepankiewicz
Wiceprzewodniczący
Marek Kramarski
Kraków, 23 listopada 2012 r.

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 23 listopad 2012 17:23

Listy z nr. 47

Szanowny Panie Redaktorze,
Chcielibyśmy poczynić kilka uwag na marginesie tekstów ostatnio zamieszczanych w "Gońcu", a równocześnie korzystając z okazji, przedstawić się Pańskim Czytelnikom.
Jesteśmy stosunkowo niedawno powstałym Klubem Gazety Polskiej w Toronto. W chwili obecnej działa już ponad 300 takich klubów zarówno w Polsce, jak i wśród Polonii rozrzuconej po całym świecie (w Kanadzie oprócz nas istnieją w: Ottawie, Montrealu, London, Winnipegu, Vancouverze). Czytelników zainteresowanych celami i pracami Klubów zachęcamy do odwiedzenia strony internetowej Klubu Gazety Polskiej, gdzie można znaleźć nasz statut, tzw. Kartę Klubów oraz wszystkie niezbędne informacje – zarówno w języku polskim jak i angielskim. Również nasz Klub ma tam swoją "zakładkę".
Do napisania skłoniły nas Pański wywiad z nowym Konsulem Generalnym RP w Toronto oraz dwa teksty z wydania "Gońca" nr 44 z dnia 2-8 listopada: "MSZ płaci i będzie wymagać" i "Szerszy zakres zadań". We wszystkich pojawia się wspólny motyw; finansowanie działalności inicjatyw, organizacji i mediów polonijnych oraz ostatnio wprowadzone przez rząd PO zmiany w sposobie rozdzielenia pomiędzy nie pomocy finansowej z budżetu Państwa Polskiego.
Uważamy to zagadnienie za tak istotne, że poświęciliśmy mu październikowe wydanie naszego biuletynu. Wygląda na to, że wkrótce niestety będzie to temat jeszcze bardziej gorący, chociaż nie spodziewaliśmy się, że stanie się to tak szybko.
W zupełności zgadzamy się z Panem, że dżentelmeni dżentelmenami, ale o pieniądzach trzeba jednak mówić, i to im jawniej i głośniej, tym lepiej. A powodów po temu jest wiele.
Po pierwsze, aby być niezależnym w głoszeniu swoich poglądów, dobrze jest być niezależnym finansowo. Niestety, jak Pan zauważył, nic się nie bierze znikąd. Jeżeli chodzi o polonijne środki przekazu, działają one z reguły jako spółki prawa handlowego i są zmuszone zarabiać na siebie na wszelkie możliwe sposoby, a i tak mają szczęście, jeżeli wyjdą na zero. Nie ma nic złego w tym, że przyjmują one zlecenia na takie czy inne ogłoszenia. Wydawca nie musi lubić zleceniodawcy czy zgadzać się w stu procentach z treścią reklamy. Tylko w skrajnych wypadkach może on odmówić. Taka już jest natura tego biznesu.
Ma Pan rację, jeżeli chcemy mieć niezależne środki przekazu, musimy sami je wspierać poprzez ich kupowanie (najlepiej jeżeli to będzie prenumerata), zamieszczanie w nich ogłoszeń, uczestnictwo w publicznych zbiórkach funduszy czy nawet darowizny. Tylko tak możemy pomóc im przetrwać i nie być zmuszonym do przyjęcia funduszy od MSZ w zamian za, jak to określił wiceminister p. Cisek, "realizację celów wyznaczonych w resorcie" (pamiętacie Państwo jeszcze ten język?), czyli w istocie przekształcenia się w "organ prasowy" tegoż ministerstwa. Przyznajemy, w swojej naiwności uważaliśmy, że głównym celem mediów jest informowanie, czyli przekazywanie prawdy o otaczającym nas świecie.
Podobnie inne organizacje polonijne, aby prowadzić niezależną działalność, najpierw muszą zdobyć na to pieniądze. Wspierajmy więc te, które uważamy za wartościowe, kupując bilety na ich imprezy.Czasami pomaga już sama obecność na takich imprezach, bo mogą wykazać się dużą frekwencją, łatwiej o znalezienie sponsora dla następnych inicjatyw. Wspierajmy je też poprzez darowizny lub składki. Naprawdę nie trzeba wiele.
Traktujmy pomoc niezależnym polonijnym mediom i organizacjom jako inwestycje we własnym, dobrze pojętym interesie, abyśmy któregoś dnia nie obudzili się, stwierdzając, że do wyboru mamy tylko tak jak kiedyś, "Trybunę Ludu" i "W służbie narodu" oraz jedną jedyną, oczywiście "rządzącą" Partię.
Osobnym zagadnieniem jest również przez nas zgłaszany postulat jawności i przejrzystości finansowania inicjatyw, organizacji i mediów polonijnych. One same, we własnym dobrze pojętym interesie, powinny o to dbać, bo jak nas doświadczenie uczy, zarzuty nadużyć finansowych to był ulubiony sposób rozbijania takich organizacji. Wygląda zaś na to, że rząd PO, a zwłaszcza MSZ, zaczął korzystać z usług starych fachowców, którzy wrócili tam po objęciu kierownictwa resortu przez Radka Sikorskiego.
Jawność wewnętrzna zwiększa poczucie wspólnoty wszystkich członków każdej organizacji. Jawność zewnętrzna pozbawia istotnej broni tych źle nam życzących spoza organizacji. Po co im ułatwiać zadanie?
Wiemy, że w przypadku wielu bardzo cennych inicjatyw samofinansowanie, które zapewnia największą swobodę, jest niemożliwe i nie uda się uciec całkowicie od korzystania z pomocy budżetu Państwa Polskiego.
Chcemy być dobrze zrozumiani. My bynajmniej nie wzywamy do jakiegoś bojkotu takiej pomocy. Niemożliwe jest na przykład prowadzenie bez niej polonijnych szkół dla naszych dzieci. Czasami nie ma innego wyjścia i z grantów skorzystać trzeba. Mamy zresztą do tego jako obywatele polscy wszelkie prawa.
Takie decyzje każdy powinien podjąć samodzielnie. Jeżeli jednak przyznaniu dotacji przez ambasadę czy konsulat towarzyszą jakieś dziwne warunki, mogą się pojawić wątpliwości natury moralnej i wtedy najlepszą obroną jest ich upublicznienie.
Nie zgadzamy się na wykorzystywanie pieniędzy polskich podatników (rząd ma tylko pieniądze, które uprzednio nam odebrał w formie podatków) jako środka nacisku i ograniczania niezależności naszych mediów i organizacji, a zwłaszcza tłumienia wszelkiej krytyki wobec tej czy innej partii politycznej w danej chwili wchodzącej w skład rządu w Warszawie.
Aby temu zapobiec, powinniśmy domagać się, by polskie placówki dyplomatyczne podawały do publicznej wiadomości, komu i pod jakimi warunkami dotacje przyznano, a komu i dlaczego takiego wsparcia odmówiono.
Obowiązek publikowania wszystkich wydatków organów państwa i administracji w Kanadzie jest świetnym przykładem, jak można ograniczyć nadużywanie przez nie władzy, choć, jak wiemy, nigdy nie uda się ich całkowicie wyeliminować.
Na koniec małe sprostowanie. W swoim sprawozdaniu z obchodów Święta Niepodległości w Toronto zamieszczonym w numerze 46 z dnia 16-22 listopada Pani Joanna Wasilewska napisała jako o nowym akcencie, o samotnym przedstawicielu Klubu Gazety Polskiej rozdającym ulotki pod kościołem (św. Stanisława Kostki). Jako że było to miejsce zbiórki przed pochodem pod City Hall, tłum był spory i przez to widoczność nie za dobra, a akurat ten pan jest dosyć wysoki, więc widoczny z daleka, ale tak naprawdę to była tam wtedy pięcioosobowa delegacja Klubu. Kolportowaliśmy najnowsze wydanie naszego biuletynu przygotowane na 11 listopada oraz rozdawaliśmy darmowe, własnoręcznie przez nas wykonane przypinki "kwiaty polskie'' w naszych narodowych barwach. Te zapinki cieszyły się niebywałym powodzeniem wśród parafian i przechodniów. Było zdziwienie, wzruszenie i pytania. Dlaczego je rozdajemy? Skąd ten piękny pomysł? Wiele osób chciało za nie zapłacić. Mówiliśmy im: "Nie, barwy narodowe nie są na sprzedaż, to są polskie kwiaty i obdarowujemy wszystkich, aby uczcić ten wspaniały, wyjątkowy dzień i aby przypomnieć, że zawsze musimy być Polakami dumnymi z naszych wartości, tradycji i historii". W tym samym czasie podobne delegacje Klubu robiły to samo pod trzema innymi polskimi kościołami w Toronto.
Nasze biało-czerwone kwiaty zainteresowały i wzruszyły też wiele osób innej narodowości. Często słyszeliśmy: "Nie znamy dobrze historii waszego kraju, ale będziemy je nosić przez wielki szacunek dla Polski i polskich weteranów oraz aby uczcić wasze Święto Niepodległości".
Również ci tajemniczy panowie, którzy pozostali pod ratuszem po uroczystości z flagą i zdjęciami św. pamięci Lecha i Marii Kaczyńskich oraz wszystkich poległych w Katastrofie Smoleńskiej oficerów Wojska Polskiego, byli częścią delegacji Klubu Gazety Polskiej w Toronto. Łatwo nas poznać, bo zawsze nosimy duże identyfikatory.


Serdecznie pozdrawiamy
Klub Gazety Polskiej w Toronto
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
416-434-7942

Odpowiedź redakcji: No to fajnie, im więcej ludzi działa dla Polski, tym lepiej.

•••


Ruch bezwizowy Polaków do Kanady – Bajka o Jakubie część pierwsza…
Prawo prawem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie! Niestety, nie jest to cytat z filmu pod tytułem "Sami swoi", to tak funkcjonuje kanadyjski urząd imigracyjny, to on decyduje, czy może ktoś wjechać do Kanady, czy nie.
Ciągle niestety jeszcze bardzo często, bo kilkadziesiąt razy w roku, dochodzi do aresztowań obywateli polskich na lotnisku pod byle jakim pozorem. W czwartek, 15 listopada, na lotnisku w Toronto lądował samolot z Warszawy, którym pan Jakub R. przyleciał sobie do Kanady, do swojego przyjaciela, którego znał od przedszkola. Miało być polowanie, Góry Skaliste, odwiedziny u znajomych i przyjaciół, miały to być bajeczne wakacje. Pierwsze w jego życiu, jako że nigdy jeszcze za granicą nie był.
Niestety, nie spodobał się oficerowi imigracyjnemu. W portfelu miał tylko 100 dolarów, i nie pomogło tłumaczenie, że pieniądze ma na kontach bankowych, że posiada kilka kart kredytowych. Innym równie absurdalnym powodem zatrzymania był fakt, że on tu sobie na wakacje przyjechał do kolegi i zostawił w Polsce żonę samą na święta. Widocznie nie wolno już na wakacje osobno!
Spróbujmy sobie tylko wyobrazić koszmar całej tej sytuacji. Jak wiemy, zwykle podróż zaczyna się w jakimś mieście wojewódzkim, to stamtąd lecimy do Warszawy. Z Warszawy to jeszcze jakieś 8 godzin do Toronto, no i dalej następne 4 godziny, dajmy na to, do Edmonton w Albercie. Ale niestety pan Jakub do Edmonton już nie poleciał, bo dzielny pan oficer imigracyjny go na lotnisku w Toronto zaaresztował pod pretekstem, że nie jest on typowym turystą ("Genuine").
Jak się więc uchronić przed takim oskarżeniem? Ogłośmy może konkurs na jakieś pomysły! Albo po prostu wyraźmy swoje niezadowolenie władzom kanadyjskim, na które to płacimy podatki.
Art Nyga

Odpowiedź redakcji: Wie Pan, tak działa ten system, że ostateczną decyzję o wpuszczeniu podejmuje urzędnik imigracyjny, można więc trafić na idiotę albo takiego, który ma akurat zły dzień.

•••


Szanowny Panie Kumor,
Hołota komunistyczna, która obecnie rządzi Polską, jak Pan pisze, przeznaczyła znaczną sumę, by – jak mówią – wspierać polonijne media.
W Polsce ludzie cierpią z braku pracy, służba zdrowia jest w opłakanym stanie, ponad milion ludzi żyje w skrajnej nędzy. W dalszym ciągu stać tych szubrawców, by wydawać pieniądze na propagandę. Nie dość, że wyczyścili umysły Polaków mieszkających w Polsce, to jeszcze nas chcą karmić swoją śmierdzącą propagandą. Nie możemy pozwolić, by niezależne pisma takie jak pańskie przestały istnieć, bo wtedy będziemy pojeni tylko kłamstwami.
Bardzo dobrze, że nie wyrzuca Pan niesprzedanych egzemplarzy "Gońca", może niektórzy nie mają tych 1,50, a może chytrość, jak by nie było to dobrze, że chociaż z tygodniowym opóźnieniem dowiedzą się prawdy.
Przesyłam Panu skromny czek, by chociaż częściowo pokryć koszt tych niesprzedanych egzemplarzy.
Z poważaniem
Zygmunt

Odpowiedź redakcji: Bardzo dziękujemy! Nie zmarnują się!

•••


Afer właściwie nie ma
Wiele osób wiele straciło, powinien odbyć się proces głośny na cały kraj, ale w sprawie Amber Gold też, znowu zapadła cisza, wuwuzele tematem się nie interesują, widocznie znowu dostali instrukcje, lub po porostu wiedzą, że nie wolno tematu poruszać. Jeśli nie ma sprawy, to i winnych nie będzie, taka historia powtarza się od lat kilku, a że wielu straciło, no cóż, podwykonawcom za pracę przy autostradach też nikt nie zapłacił, chociaż główny inwestor pieniądze wziął, ale bankrutuje sobie, a takich jest coraz więcej i co im zrobisz, interes się kręci, oni są pod ochronnym parasolem i rozliczać się nie muszą. Wiele podobnych spraw Polacy mają za sobą, wiedzą, że milczenie jest złotem, a prawo niczym... Mam nadzieję, że w krótkim czasie nastąpi użycie rozumu i obu rąk, sytuacja wróci do normalności.
Kilka lat już minęło, gdy Tusk jako opozycja nawoływał do społecznego nieposłuszeństwa, niepłacenia zbędnego haraczu, czyli opłat RTV, ale minęło kilka następnych lat, teraz on stanowi prawa i okazuje się, że ten zbędny haracz jest niezbędny, by Tusk mógł egzystować, punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia, teraz w razie społecznego nieposłuszeństwa komornik ma prawo zająć emeryturę, rentę czy wypłatę... (???). No cóż, ludzie się zmieniają i nawet w kłamstwach często się gubią. Dali sobie Polacy wmówić, że bez bata sobie poradzić nie potrafią, sprzeniewierzają się swojej łacińskiej cywilizacji, nadstawiają zadki pod turański lub bizantyński bat i są zadowoleni, gdzie podziała się pamięć o wielkości Polski, dlaczego wielu dało się upodlić, w ten właśnie sposób pracuje zanik znajomości historii, zapomniano o przodkach, bohaterach, liczy się tylko koryto, starają się nie pamiętać o nieszczęściach, jakie przyniósł nam komunizm, turańszczyzna, są nawet tacy z rozrzewnieniem wspominający ten okres.
Jakiś czas temu jechałem autobusem Białystok-Warszawa, siedziałem ze starszą panią, oczywiście rozmawialiśmy, okazało się, że wykłada właśnie w Białymstoku, połechtała mnie, twierdząc, że bardzo dobrze jej się ze mną rozmawia. Była bardzo zdziwiona, gdy okazało się, że od długiego już czasu zachłystuję się, czytając prof. Feliksa Konecznego, pierwszy raz spotkała osobę po zawodówce czytającą tego autora, wyeliminowanego nawet z uczelni, zapomnianego. Zdaję sobie sprawę, że prof. Koneczny jest naukowcem wyeliminowanym, zakazanym, mogę się tylko dziwić, bo jego teorie są bardzo prawdziwe, powinien być znany i czytany, znany przez wszystkich, słuchany i rozumiany, powinien być autorytetem. Dobrze, że od jakiegoś czasu mamy uczonego, którego powinniśmy znać, czytać, zapoznać się z jego teoriami, wiedza o teorii cywilizacji powinna być dostępna ogółowi, wiele wyjaśnia, pozwala wiele zrozumieć. Teoria cywilizacji pozwala zrozumieć nawet zasady, jakimi kierował się sędzia Milewski, posłusznie wysłuchując "władzy", takie postępowanie nie jest przyjęte w cywilizacji łacińskiej, ale w turańskiej jest normą, jest zresztą wiele bardzo podobnych przykładów.
Podobnie dzieje się z narzucanymi przez UE przepisami, cóż to za cywilizacja wymaga posłuszeństwa wszystkich względem władzy, centralizacja jest systemem bizantyńskim, w Polsce działało to zupełnie inaczej, ale Europa w tym momencie musi być jednakowa, te same przepisy, kary nakładane na nieposłusznych, a wkrótce jednakowe mundurki.
Warto by było poprzeć Orbana w jego walce, razem z Węgrami zacząć wreszcie walczyć o swoje... ale kto ma chęć podjąć walkę w imieniu Polaków, jeśli nasi dzisiejsi przywódcy są szczęśliwi, gdy ich ktoś w Brukseli lub Berlinie poklepie plecach. Wygląda na to, że rząd, a właściwie partia, ma zamiar ubezwłasnowolnić NIK, uzależnić od siebie, wyraźnie nie lubią prawdy, która przedostaje się do społeczeństwa, trzeba w NIK-u umieścić swoich, takich co będą gwarantowali spolegliwość, ma zostać tylko fasada.
Zgadzamy się, by byli działacze komunistyczni, ich dzieci i wnuki doili Polskę na różne sposoby, w tym momencie nikt już nie wspomina o lustracji, rozliczeniu złodziejstwa... tak podobno wygląda polityka, ale wszyscy muszą wiedzieć, że ten krok jest nieuchronny i niezbędny.
Niemcy po rozpętaniu i przegraniu obu wojen wzięli się za ratowanie Europy przed następną, ale ten pomysł pracuje na tych samych zasadach, do jakich służyły wojny, dorabiają ideologię do swojej pazerności, a reszta ma być zadowolona. Biurokracja iście bizantyńska, ściśle powiązana z turańską moskiewską, robi bardzo silne wrażenie na polskich "Europejczykach", których dziadkowie i rodzice budowali Polskę pod opieką NKWD, do tej pory niewiele się zmieniło, ustawy podpisywane przez Komorowskiego swój rodowód mają w turańszczyźnie. Wymądrzają się też osoby w rodzaju Jerzego Gorzelika, ale wygląda, że pragną tylko zabłysnąć, dopchać się do koryta, czyli grantów z UE, to życie ułatwia, problemów finansowych jakby mniej, takich żyjących od lat z grantów i nagród różnych obcych organizacji mamy wielu, nawet wśród "profesórów".
Janusz Sierzputowski
Cambridge, 7 listopada 2012

Odpowiedź redakcji: Ludzie lubią się wymądrzać.

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 16 listopad 2012 16:54

Listy z nr. 46

Panie Redaktorze,
Autor "Wojna i sezon" był wujem mojego męża. Niestety, mąż nie poznał osobiście wuja, gdyż kiedy się urodził, wuj był już w Anglii, później w USA. Kiedy mąż wyjechał w 1976 r., Michał K. Pawlikowski już nie żył.
Zachowała się korespondencja kuzynów, czyli ojca mego męża z wujem i opowiadania rodzinne. Mam nawet na wideo, jak opowiada o zdjęciach, które trzymał na kominku w Zalesiu Górnym, no i są zdjęcia z przeszłości, bardzo udane. Opisy życia w dobrach Świętorzeckich, polowanie, wspomnienia pośmiertne, etc.
Zdjęcie na tle "rezydencji studenckiej" mego teścia z autorem ma pewną wymowę, bo w tym domu jest teraz muzeum Janka Kupały, wieszcza narodowego Białorusi, w Jachimowszczyźnie http://www.radzima.net/pl/image_miejsce/jachimowszczyzna.html?id_galley=866
Tu jest biografia Janka Kupały: http://pl.wikipedia.org/wiki/Janka_Kupa%C5%82a
Matka Michała, Tekla Świętorzecka, urodziła się w Malinowszczyźnie http://www.radzima.org/pl/miejsce/malinowszczyzna.html, dziadek męża Wacław Świętorzecki był jej bratem. Jest opisany w książkach. Michał był świetnym myśliwym i redaktorem pisma myśliwskiego.
Później trafił do Berkeley, gdzie był jeszcze później też Miłosz.
W Nowym Jorku jest w Instytucie Piłsudskiego pełne archiwum M.K.P., jak się czasami podpisywał. Wybieram się, aby poznać lepiej rodzinne elementy w jego życiu.


Dziękuję za zainteresowanie.
Maria Świętorzecka

Odpowiedź redakcji: Pielęgnujmy historię naszych rodzin!

•••


Szanowny Panie Redaktorze Kumor,
Nazywam się Andrzej Gielewski, mieszkam w Kitchener, Ontario i jestem stałym czytelnikiem "Gońca". Pański tygodnik przybliża nam w pewnym stopniu aktualności z różnych dziedzin życia, zarówno ze świata, jak i z Kanady, a także z Polski.
Niedawno otrzymałem z Polski b. ciekawy film na temat islamizacji świata. Podzieliłem się tą przesyłką z kilkoma kolegami tutaj w Ameryce. Jeden z nich świetnie zmodyfikował film, między innymi dodając podkład muzyczny i tłumacząc całość na język angielski. Pozwalam sobie przesłać na adres redakcji "Gońca" na razie wersję polską, licząc na szerszą możliwość upublicznienia problemu zawartego w filmie. A problem jest niezwykle poważny. Chodzi nie tylko o islam jako religię (sam jestem katolikiem i uważam, że każdy ma prawo do wyznawania religii, w której się urodził i wychował i którą uważa za swoją). Problem tkwi w postawie "szefów" islamu, a także w postawach wielu krótkowzrocznych i nieodpowiedzialnych polityków, zarówno europejskich jak i amerykańskich! Politycy dążący "po trupach" do władzy i pieniędzy mogą doprowadzić do tragedii wszystkich ludzi dobrej woli (w Kanadzie – m.in. B. Mulroney, J. Chretien czy tutaj w Ontario "teflonowy" D.D. McGuinty).
Łączę wyrazy szacunku i pozdrawiam Pana oraz całą "załogę" "Gońca".

Z poważaniem
Andrzej Gielewski
PS A propos wiadomości. Myślę, że poczytność "Gońca" jeszcze wzrośnie w związku z b. mierną (gorszą od poprzednich) polską audycją w TV. Tytuł audycji – "In Kultura"!? – bez sensu. Profil i redagowanie – na miernym poziomie. AG.

Odpowiedź redakcji: Zgadza się, islam usiłuje nas "nawrócić", słowem albo mieczem.

•••


W ostatnim numerze polskiego tygodnika ANGORA ukazał się list – apel czytelnika dotyczący ewentualnego poszukiwania szczątków bohaterskiego polskiego okrętu ORP "Orzeł", który broniąc naszego sojusznika – Brytyjczyków, został zatopiony na północnym Atlantyku.
Każdy kraj musi podkreślać własne zasługi m.in. wojenne, gdyż inaczej spychane one zostają w niepamięć. Np. w angielskich programach (bardzo ciekawych) o walce wywiadów i ich znaczeniu w wojnie – na równi z czołgami i samolotami – podawane są wiadomości o sukcesach Brytyjczyków w walce z niemieckimi U-bootami dzięki złamaniu tajnego szyfru "Enigmy"... przez Anglików! Że został on złamany przez trzech polskich matematyków i przekazany sojusznikom, jakoś nie uważano za stosowne wspomnieć.
Dlatego poszukiwania, a więc nagłośnienie historii naszego bohaterskiego ORP "Orła", byłyby bardzo ważne.
W swoich wojennych programach Kanadyjczycy zawsze podkreślają, ilu to ich "cywilnych" marynarzy ginęło w transportach przez Atlantyk ze sprzętem dla Wielkiej Brytanii. A co tam robił nasz "Orzeł"? Pytanie retoryczne. A odpowiedź? Nawet wielu naszych rodaków nie potrafiłoby na nie odpowiedzieć. O Kanadyjczykach, Amerykanach, czy nawet Anglikach nie wspominając. Byli tam też Polacy?
Proponuję, aby ten list otworzył dyskusję nad możliwościami zebrania odpowiednich funduszy na akcję poszukiwań i ewentualne wydobycie naszego dzielnego okrętu.
We wraku spoczywają też zwłoki naszych marynarzy, którym należy się przynajmniej pamięć – a może nawet uroczysty pochówek? To byłby piękny, głośny na pewno nie tylko w Polsce, ewenement pobudzający nasz patriotyzm i wiedzę historyczną.
Ze swej strony, jeśli akcja chwyci – deklaruję finansową dotację w wys. 100 dol. Nie jest to może dużo, ale nas tu, w Kanadzie, jest dużo, a przysłowie mówi: "Ziarnko do ziarnka...". Polonia mogłaby pokazać, jak wiele razy dotychczas, swój patriotyzm i ruszyła też naszych krajanów w Polsce. I jednoczyła nas. Gra warta świeczki. Korzyści oczywiste.


Jan Ostoja
Toronto


Odpowiedź redakcji: Pomysł, jak wiele innych.

•••


Dziś już nikt nie powinien mieć wątpliwości, że w samolocie prezydenckim z delegacją do Katynia był wybuch. Ile jeszcze trzeba dowodów, po udowodnieniu przez naukowców i ekspertów z Polski i innych krajów, w tym z Ameryki. Oni nie działają jako konspiracja polityczna i nie są oszołomami czy wariatami, jak to wszystkich przeciwników nazywa obóz Tuska. Dyskusja ostatnio nad wykryciem materiału wybuchowego, czy był to trotyl, czy nitrogliceryna, nie ma większego sensu i znaczenia. Wiadomo, że był wybuch i samolot rozleciał się na tysiące kawałków. To jest chyba logiczny dowód, że brzoza na wysokości pięciu metrów tego by nie zrobiła, zaczepiając skrzydłem o tę "pancerną" brzozę.
Tak samo spór, czyja wina, czy Polski, czy Ruskich, nie ma żadnego sensu. Oni zawsze współpracują, ale odpowiedzialność ponosi rząd Polski. Opozycje są na całym świecie w demokracji, ale nie rozprawiają się w ten sposób z opozycją. To są metody komunistyczne, hitlerowskie i totalitarne. Tusk obsadził Komorowskiego w pałacu za żyrandol, który teraz go broni i świeci.
Przyznanie się dziś do winy groziłoby im dopadnięciem tajemniczego "samobójcy". Ostatnio było wiele ofiar "samobójcy", które były świadkami zabójstw, afer itp. Tak też dopadł chorążego Musia, świadka katastrofy smoleńskiej.


Stanisław Wojtowicz
Mississauga

Odpowiedź redakcji: Niestety, niewiele wiadomo.

•••


Byłem Mississaudze na uroczystościach związanych ze Świętem Odzyskania Niepodległości 11 listopada 2012. Uczestniczyłem we Mszy Świętej, wysłuchałem świetnej homilii księdza profesora Kowalika przeciwstawiającej patriotyczne wypowiedzi papieża Jana Pawła II antypolskim wypowiedziom obecnego premiera Donalda Tuska.
Pośród innych wystąpień zaproszonych gości z władz miejskich, liderów naszej polonijnej społeczności byłem pod wrażeniem bardzo dobrego przemówienia pani prezes ZG KPK Teresy Berezowskiej i wzruszającej i od serca wypowiedzi radnej miasta Mississauga polskiego pochodzenia, Bonni Crombie, o losach swojej rodziny. Bardzo dobrze prowadził tę uroczystość p. Staszek Reitmeir. Dużo wkładu pracy wnieśli działacze Okręgu KPK Mississauga. Uroczystość uświęciły występy młodzieży z zespołu "Radość-Joy" i niezawodni harcerze.
Poszedłem na koncert w dolnej sali kościoła przygotowany przez harcerzy i grupę "Radość-Joy". Zachwycony byłem przedstawieniem, patriotyzmem i zaangażowaniem młodzieży, jej talentami i grą, wielką pracą kierowników przedstawienia.
Natomiast byłem zupełnie rozczarowany przesłaniem politycznym przedstawienia. W tym wspaniałym przedstawieniu nie było NAJMNIEJSZEJ WZMIANKI o rzeczywistych twórcach wielkiego dzieła odzyskania przez Polskę niepodległości, olbrzymiej rzeszy działaczy, patriotów i bohaterów narodowych związanych z różnymi ugrupowaniami narodowo-niepodległościowymi walczących i poświęcających swoje życie dla dzieła odzyskania przez Polskę niepodległości, tj. działaczy Ligi Polskiej, Ligi Narodowej, Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego i najbardziej znanej Narodowej Demokracji z jej najwybitniejszym z wybitnych Romanie Dmowskim. Nawet komuniści upamiętnili zasługi Dmowskiego, nadając rondu w centrum Warszawy imię Romana Dmowskiego. Zadziwia więc brak obecności tej postaci w przedstawieniu.
Całość przedstawienia obok wiązanki piosenek i pieśni zaprezentowana przez wykonawców, dobrze utrwalonych w polskiej obyczajowości, tradycji i kulturze, promowała osobę Marszałka Piłsudskiego jako twórcę odzyskania przez Polskę niepodległości.
To wymaga szerszego sprostowania i omówienia. Zarówno zaangażowana patriotycznie młodzież, jak i zgromadzona publiczność na pewno zasługują szerszy obraz wydarzeń wokół Święta Niepodległości.


Pozdrowienia
Sławomir Basiukiewicz

Odpowiedź redakcji: Zgadza się!

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 16 listopad 2012 16:46

Forum z nr. 46

Oświadczenie Zarządu Głównego Młodzieży Wszechpolskiej

W związku z doniesieniami medialnymi o zamiarze złożenia wniosku przez członków Sojuszu Lewicy Demokratycznej o delegalizację Stowarzyszenia "Młodzież Wszechpolska", władze Stowarzyszenia oświadczają co następuje:
1) Sojusz Lewicy Demokratycznej jest partią w prostej linii wywodzącą się z tradycji Komunistycznej Partii Polski, Polskiej Partii Robotniczej oraz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Ideowi antenaci dzisiejszego SLD od początku sprzeciwiali się niepodległości Polski, a w 1920 i 1939 roku popierali Armię Czerwoną walczącą z wojskiem odrodzonego po 123 latach zaborów Państwa Polskiego. Ich władza, przyniesiona w 1944 roku na sowieckich bagnetach, przez 45 lat mordująca polskich patriotów, zapisała się w polskiej historii jako jeden z najbardziej ponurych jej okresów. Jeszcze dziś na czele SLD stoją ludzie, którzy budowali system odpowiedzialny za stłumienie solidarnościowego zrywu, morderstwa na robotnikach i księżach, niszczenie polskości na każdym niemal polu. Najlepszym potwierdzeniem ideowej tożsamości SLD są słowa jej prezesa Leszka Millera, który nazwał żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych "sojusznikami Hitlera". Dla takich ludzi i takich środowisk politycznych nie powinno być miejsca na polskiej scenie politycznej.
2) Nie dziwi więc nas wcale, że działacze SLD oczerniają organizatorów największych, a zarazem społecznych i patriotycznych obchodów w kraju w Dniu Święta Niepodległości. Nie posiadają oni jednak moralnego prawa do jakiejkolwiek oceny organizowanych przez nas uroczystości.
3) Sukcesu Marszu Niepodległości i odzyskania młodego pokolenia dla ruchu narodowego nie powstrzymają ani prowokacje inspirowane przez rządzący system, ani tym bardziej jakiekolwiek pomówienia skompromitowanych polityków.


Zarząd Główny
Młodzieży Wszechpolskiej

***


Odezwa Prezesa Jana Kobylańskiego w przededniu Święta Niepodległości


Kochani Rodacy!
Jutro obchodzić będziemy Święto 11 Listopada, wielką uroczystość dla nas wszystkich Polaków. Dzień, w którym wspominamy odzyskanie wolności przez Polskę po wielu latach okupacji. Od 11 listopada 1918 roku upłynęło wiele czasu.
Po tym wielkim wydarzeniu, mieliśmy 20 lat prawdziwej wolności, demokracji, rozwoju ekonomicznego i kulturalnego. Byliśmy dumni z osiągnięć naszej kochanej Ojczyzny. Polska była demokratyczną Rzeczypospolitą, w której wszyscy mieli te same prawa i obowiązki. Kraj posiadał Senat, Sejm, przedstawicieli wybieranych w wolnych wyborach, w których wszystkie partie demokratyczne mogły brać udział.
Główną religią państwową, tradycyjną, związaną z Narodem Polskim od ponad 1000 lat, była religia katolicka, wszystkie inne wyznania miały natomiast również swoje prawa.
Potem przyszła ciemna noc. Wybuchła II wojna światowa, która zaczęła się już od wydarzeń w Czechosłowacji, i w dalszej kolejności Niemcy hitlerowskie i Rosja bolszewicka napadły zdradliwie, bez uprzedzeń i wymówienia wojny, i zajęły 1/3 część naszej Ojczyzny.
W II wojnie światowej Polska straciła miliony swoich obywateli, którzy walczyli na frontach Polski i całego świata, masa osób poległych w bombardowaniach polskich miast i wsi. Pamiętamy o wielkim bohaterskim zrywie Narodu Polskiego – wybuchu Powstania Warszawskiego w 1944 roku, to było wielką tragedią, że żaden Naród na świecie nam realnie nie pomógł. Sowieci tylko czekali, aby Niemcy zbombardowali cale miasto, pomoc sojuszników była minimalna.
Wszystkim nam znany jest los Polaków w obozach koncentracyjnych i więzieniach, obozach śmierci, jak Oświęcim, Syberia, Katyń, wśród wielu, wielu innych. Polski Naród został zdradzony przez Amerykanów i Anglików, kiedy to w Jałcie w sposób skandaliczny sprzedali oni Polskę Sowietom.
Znana jest tragedia, jaką było zamordowanie gen. Władysława Sikorskiego, Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych i premiera polskiego rządu na uchodźstwie, zdrada rządu polskiego na obczyźnie w Londynie i wysłanie ogłupiałego Stanisława Mikołajczyka, który miał namawiać Polaków do powrotu do okupowanej przez bolszewików Polski.
Tragedia polskich sił zbrojnych na obczyźnie, szczególnie w Anglii, Włoszech, Francji i innych krajach, które nie chciały wrócić do okupowanej Ojczyzny, pomimo że walczyli jako alianci i odnieśli wiele chwalebnych zwycięstw, jak pod Monte Cassino, walki w Afryce i tysiące innych. Skandalem było, że wielu żołnierzy i oficerów chciało wyjeżdżać z Anglii przeważnie do USA, tam mieszkało wtedy około 8 mln Polaków i rząd nie dawał wiz, każdy z nich w najlepszym wypadku dopiero po około 5 latach mógł wyjechać. Wtedy kilka krajów, między innymi Argentyna, przyjmowało emigrantów polskich, przyjechało tam około 50 tys. oficerów i żołnierzy polskich, wielu wyjechało do Kanady, Brazylii i innych krajów na świecie.
Będąc na obczyźnie, nie mając zawodów, nie znając języka, było ciężko stworzyć byt, powszechne były małżeństwa mieszane, a oczywiste jest, że gdzie matka nie jest Polką, w domu bardzo rzadko mówi się po polsku, dzieci idą do szkół publicznych i zanika kontakt z Polską.
Po oswobodzeniu, ogromna większość Polaków, którzy byli w obozach koncentracyjnych w Niemczech, nie chciała wrócić do okupowanej przez bolszewików Polski.
Ja byłem w wielu obozach i koniec wojny zastał mnie w KL Dachau, zostałem później w Niemczech i do Polski wróciłem dopiero w 1990 roku. Znałem osobiście ostatniego prezydenta rządu polskiego na uchodźstwie Pana Ryszarda Kaczorowskiego oraz Ministra Spraw Zagranicznych, Pana Zygmunta Szkopiaka, z którym byłem zaprzyjaźniony. Wówczas była silna organizacja polska w Anglii i w Argentynie, której to ostatniej ja przez 17 lat byłem prezesem, aż do 80 roku życia, zrezygnowałem z powodu wieku. Byłem wówczas też Prezesem USOPAŁ, dwóch organizacji w Urugwaju i to wszystko przechodziło moje możliwości fizyczne.
Podczas mojego pierwszego przyjazdu do Ojczyzny, zostałem przyjęty serdecznie przez rząd polski, wtedy prezydentem był Lech Wałęsa i marszałkiem Senatu Pan prof. Andrzej Stelmachowski, który już wcześniej był u nas kilkakrotnie z wizytą w Argentynie i Urugwaju.
Wówczas my wszyscy, którzy żyliśmy na emigracji, myśleliśmy, że rząd, który został stworzony w 1991 roku i będący wówczas Prezydentem Pan Lech Wałęsa z "Solidarności", będą prowadzili nasz kraj do upragnionej wolności, demokracji, podobnie jak to było w 1918 roku.
Dopiero niestety po pewnym czasie poznaliśmy tragedię w Polsce, ten skandaliczny okrągły stół, sądownictwo, które nie jest wolne ni sprawiedliwe, wyprzedaż przemysłu polskiego, większość przedstawicieli w Parlamencie Polskim to nie są z pochodzenia Polacy.
Pragnęlibyśmy teraz, aby w przyszłych wyborach cały Naród Polski poszedł do głosowania i wybrał dobrych kandydatów, prawdziwych Patriotów, usunął tym samym byłych uczestników okrągłego stołu, aby Polska dzięki temu mogła odzyskać wolność polityczną, socjalną i ekonomiczną. My wszyscy, którzy żyjemy na obczyźnie, życzymy, aby stało się to jak najszybciej, co pozwoli uratować naszą Ojczyznę Polskę.
Polacy! Nie bójcie się występować otwarcie, łączyć się, tworzyć nowych organizacji czysto polskich, rodzinnych, aby młodzi Polacy mogli żyć i organizować się w Ojczyźnie i nie musieli wyjeżdżać za chlebem za granicę. Nie ufajcie fałszywej propagandzie rozprzestrzenianej przez wrogów naszego kraju. Idźcie do wyborów i walczcie o własną Ojczyznę!
Wspierajcie prawdziwe polskie i katolickie media, przede wszystkim Radio Maryja i Telewizję TRWAM, które są ostoją wolności słowa! Nie pozwólcie, aby ten wolny od manipulacji głos, głos prawdy, został wyparty z naszego życia społecznego. Walczmy o to co polskie, katolickie, o to co jest NASZE!
Niech naszym sztandarem będzie hasło BÓG-HONOR-OJCZYZNA prowadząc nas do upragnionej wolności!


Jan Kobylański
Prezes USOPAŁ
10.11.2012

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 09 listopad 2012 18:53

Listy z nr. 45

Szanowny Panie Andrzeju,
z rosnącym zainteresowaniem zaglądam do Pańskich felietonów. Znajduję w nich to, co niezmiernie rzadkie nie tylko w dorobku środowisk polonijnych, ale i krajowych: umiejętność interpretowania spraw polskich w kontekście wydarzeń o charakterze ogólnoświatowym.
Ostatni Pański artykuł "Spontaniczność sterowana" z pewnością nie przypadnie do gustu całej masie patriotów, których gorące serca biorą górę nad zdroworozsądkowym myśleniem. Gratuluję odwagi.
Pozwoli Pan, że odniosę się szerzej do zdania: "Czy wykrycie śladów trotylu we wraku prezydenckiego tupolewa to kolejne rozdanie w grze »dużego pałacu« (wpływów rosyjskich) z »małym« (wpływami niemieckimi czy amerykańskimi)?".
Sprawa rozgrywania katastrofy smoleńskiej przerasta możliwości służb polskich (polskich w sensie etatów) funkcjonujących w formie szczątkowej, całkowicie zdezorientowanych co do swojej istoty i "nakrytych czapką" służb obcych. Z pewnością kontrolą nad nimi zainteresowane są Niemcy, Rosja i USA (+ Izrael). Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że wiele procesów społeczno-politycznych w Polsce rozgrywane są przez służby niemieckie. Świadczy o tym chociażby skuteczna pełzająca germanizacja ziem byłego zaboru pruskiego oraz fakt, że – co irracjonalne – w Polsce nie funkcjonuje świadomość posiadania służb wywiadowczych (specjalnych) przez państwo niemieckie. Dużo mówi się o KGB, CIA, Mosadzie , a o niemieckich wcale. Jest to zastanawiające w zestawieniu z wielkimi sukcesami polityki niemieckiej. A jak historia uczy – takowych nie osiąga się bez sprawnych służb. W tym kontekście wielce charakterystyczna jest informacja zawarta na stronie ambasady niemieckiej w Warszawie, mówiąca o ponad 200 tys. stypendystów z całego świata korzystających z niemieckich pieniędzy (http://www.warschau.diplo.de/Vertretung/warschau/pl/07/DAAD__Alumni.html). Znam kilku takich stypendystów z Polski, którzy sporo znaczą w polskiej polityce.
Tak więc służby niemieckie działają bardzo prężnie w Polsce, która w sposób oczywisty leży w kręgu najwyższego zainteresowania Berlina. Katastrofa w Smoleńsku (przeze mnie rozumiana jako nałożenie się polskiej i rosyjskiej prowizorki) była najlepszym prezentem, jaki polityka niemiecka mogła sobie wymarzyć. Umiejętne jej rozgrywanie prowadzi do osiągnięcia niezwykle ważnego celu, który od wieków był oczkiem w głowie Berlina: poróżnienie Polaków i Rosjan, a przez to osamotnienie naszego kraju w zmaganiu się z potęgą zza Odry, niekończącym się "Drang nach Osten". Jako przykład tego współczesnego zmagania podam choćby działalność Ruchu Autonomii Śląska, której blisko się przyjrzałem.
Według mnie, żadne z przywołanych przez Pana środowisk politycznych nie reprezentuje opcji rosyjskiej czy choćby tylko prorosyjskiej. Dwie największe partie są prostym przełożeniem dwóch ścierających się opcji w Unii Europejskiej: PO – niemieckiej, a PiS – żydowsko-amerykańskiej. Proszę zauważyć, że temat smoleński jest umiejętnie podgrzewany zarówno przez Kaczyńskiego, jak i Tuska, przy wielkim zaangażowaniu mediów państwowych i komercyjnych. Celem jest skanalizowanie aktywności środowisk patriotycznych i odwrócenie ich uwagi od spraw najważniejszych dla polskiej racji stanu oraz – o czym już wspomniałem – skłócenie z Rosją.
To tyle w wielkim skrócie.


Pozdrawiam serdecznie
Krzysztof Zagozda
www.blekitnapolska.com


Odpowiedź redakcji: Panie Krzysztofie, dziękuję za miłe słowa, ale moje obserwacje to nic nadzwyczajnego, to, że tematy te nie są obecne w głównym nurcie debaty publicznej w Polsce, wynika wyłącznie ze słabości polskich środków przekazu, a raczej ze smutnego faktu, że są mało polskie.
Polska jest krajem niesuwerennym, którego elity nie są nawet w stanie sformułować interesu narodowego. Cała tzw. klasa polityczna (co za kuriozalne określenie) to cyniczni gangsterzy lub pożyteczni idioci, obracający się w matriksie.
Do tego dochodzi rozbite, niesolidarne, skłócone społeczeństwo, które nie wierzy, że państwo polskie leży w jego interesie; które pozbawione przywództwa zatacza się od ściany do ściany raz pchnięte kijkiem przepisów, raz pociągnięte konsumpcyjną marchewką.
Moglibyśmy długo tak dyskutować, problem w tym, że niewiele z tego wynika, a przełożenie tych konstatacji na działalność polityczną graniczy z cudem – czuwają nad tym ci wszyscy, którzy obecną Polskę mają dla siebie – tak Polacy, jak i okupanci. Zresztą w perspektywie długofalowej, ani elity niemieckie, ani rosyjskie nie traktują Polski jako czegoś poważnego – dzisiejsza Polska to tylko czkawka po historycznym błędzie układu wersalskiego...
Niestety, obraz jest tak przygnębiający, że czasami zastanawiam się, czy nie lepiej się pogodzić z beznadziejnością, zająć hodowlą owiec czy uprawą marchewki. Z drugiej strony, życie nie jest po to, by odnosić w nim tzw. sukcesy, lecz by mówić prawdę, żyć po Bożemu i zbawić duszę. Dlatego nawet gdy nasz statek idzie na dno, nikt nas nie zwalnia od pracy przy pompach... Stąd moje pisanie.
Pozdrawiam Pana serdecznie Andrzej Kumor

 

Niedojdy i kłamczuchy
W związku z nową plagą obietnic i cudów, wygląda, że koalicja przechodzi do następnego etapu mącenia w głowach. Jest faktem, że bywają jeszcze egzemplarze starające się usprawiedliwić brak osiągnięć tego rządu na wszelkich polach, podobno wiele powodów się zbiegło i to właśnie one doprowadziły do niewywiązywania się z podjętych zobowiązań, ale porównując wszystkie przedwyborcze obietnice cudów z realizacją, widać zamierzone z góry oszustwo, nic, dosłownie nic nie zostało zrealizowane, rozgrzebano tylko, pozorując w wielu miejscach jakiś początek prac, i nazwano to Polską w budowie.
Ten rząd zasługuje na krytykę ze wszystkich stron, dlatego dziwi bardzo, gdy wyborcy zdecydowali o daniu mandatu na drugą kadencję sitwie niedojd i kłamczuchów. Poznaje się kogoś i wiadomo, że życie do tej pory było nic niewarte, zmarnowane, a jedynym pozytywem jest, gdy człowiek sobie uświadomi, że jeszcze potrafi kochać, ale czy na tej zasadzie Polacy kochają POpłuczyny... (???).
Cała moja rodzina, a dotarłem do wielu pokoleń wstecz, pochodzi z Mazowsza, większość z okolicy Łomży, ale to akurat zupełnie o niczym nie świadczy, będąc w Wągrowcu słyszałem przepiękną wielkopolską gwarę, identyczne wrażenia odnoszę, będąc w Wiźnie, rozmawiając z góralami czy Ślązakami, jestem w tych momentach w swojej Polsce, tak różnej, ale tak kochanej, wiem, że z niczym tego uczucie porównać nie mogę, Oleńka Billewiczówna też bardziej ceniła Rzeczpospolitą od Kmicica.
Dzisiaj wiele się zmieniło, dzieli się kraj na siłę, wielu posłów głosuje za śmiercią, podpierają się prawem obowiązującym w socjalistycznej III Rzeszy, ale ma to dać coraz więcej pracy dla morderców aborcjonistów, i to za pieniądze zabierane wszystkim w formie podatków. Coraz to nowe pomysły forsowane są przez spolegliwe media, piórami i głosami wuwuzele i cwelebrytów, byle tylko odwrócić uwagę wyborców, nagłaśnia się forsowane na siłę problemy, tylko po to aby zagłuszyć wiadomości na temat konferencji naukowców dotyczącej tragedii pod Smoleńskiem... Potwierdza się, że były jednak dwie eksplozje, a to dla Tuska bardzo niewygodny temat; zdecydował się nawet, aby w formie zagłuszacza ogłosić bez jakiejkolwiek konsultacji finansowanie in vitro z budżetu państwa, to są metody na trapiące trampkarzy problemy.
Na tę konferencję zaproszeni byli, ale nie zdecydowali się przybyć, członkowie komisji Millera, czyli osoby podpisane pod rządowym raportem; wstydzą się, ale jakby trochę za późno, mieli sporo czasu na myślenie.
Jestem w trakcie czytania 12-tomowej "Drugiej wojny światowej" Winstona Churchilla, moim zdaniem, mimo braku kilku istotnych szczegółów, jest to książka bardzo ciekawa. Osoba o zainteresowaniach bardzo ukierunkowanych czytać miałaby co, skarbnica wiadomości dotycząca tamtego okresu, poza tym dysponuję wielu jeszcze autorami, od Konecznego, przez Wańkowicza i Wołoszańskiego, polityka, gospodarka, historia, ale wygląda, że jest tego trochę za dużo, muszę coś sprzedać, żeby mieć na następne zakupy.
Dużo seplenienia o honorze i państwie prawa, ale ostatnie "samobójstwo" związane ze smoleńską katastrofą daje do myślenia, jak zwykle stało się pod koniec tygodnia, ale sekcja zwłok jak zwykle dopiero w poniedziałek, dziwne, wiadomo, że po kilku dniach sekcja już właściwie jest zbędna, coś bardzo identycznego z historią wraku wietrzonego i mytego grubo ponad dwa lata.
Dobrze pamiętam wydarzenia w Iraku, Afganistanie, Libii i Egipcie czy Libanie, w tym momencie wcale się nie dziwię, że podobno jedyna w tym rejonie demokracja, bardzo zresztą bezbronna, znowu się obawia, widzi problemy z Iranem i Syrią, a wielu sytuacja w tym rejonie Azji bardzo ekscytuje.
Okazało się ostatnio, że zwłoki śp. Kaczorowskiego też pomylono, niczego już pewnym być nie można, nawet wuwuzele nie potrafią wymyślić usprawiedliwień, ale winnych nie widać, cały pogrzeb na nic, wszystko się wali, jest szansa, że jednak prawda wyjdzie, wypłynie jak oliwa.
Komorowski działa zgodnie z planem, podpisał i opłaty za koncesję wzrastają niebotycznie, znaleziono metodę, by niewygodnych wyeliminować, ale te przyznane do tej pory pozostają niezmienione, nawet rozłożone na raty (114), może się nawet okazać, że nie zapłacą w ogóle, demokracja całą gębą, zwala z nóg.
Od długiego już czasu dziwię się kolosalnej różnicy w nadawaniu stacji, jakości nadawania między AM 530 i AMI320... dwie torontońskie rozgłośnie, a różnica ogromna, momentami przypominają się czasy, gdy niewygodnych eliminowano w ten właśnie sposób.


Janusz Sierzputowski
2 listopada 2012

Odpowiedź redakcji: Nie ma co się dziwić.

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 02 listopad 2012 18:44

Listy z nr. 44

Mienie zabużańskie
Panie Redaktorze,
Jest ciekawa wiadomość dla osób, które nie złożyły wniosków o mienie zabużańskie. Proszę przeczytać na stronie: http://www.prawnik.pl/wiadomosci/z-ostatniej-chwili/311774,Wyrok-TK-w-sprawie-rekompensaty-za-mienie-zabuzanskie.html
Prawdopodobnie wcześniejsze niekonstytucjonalne wymogi zostaną zmienione i otworzy się furtka do nowej fali roszczeń.
Serdecznie pozdrawiam
Maria Świętorzecka

Trybunał Konstytucyjny orzekł, że uzależnienie prawa do rekompensaty od zamieszkiwania przez byłego właściciela nieruchomości zabużańskich na kresach wschodnich 1 września 1939 r. jest niezgodne z konstytucją.
Trybunał Konstytucyjny orzekł, że art. 2 pkt 1 ustawy z dnia 8 lipca 2005 r. o realizacji prawa do rekompensaty z tytułu pozostawienia nieruchomości poza obecnymi granicami Rzeczypospolitej Polskiej w zakresie, w jakim uzależnia prawo do rekompensaty od zamieszkiwania 1 września 1939 r. na byłym terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, jest niezgodny z art. 64 ust. 2 w związku z art. 31 ust. 3 konstytucji. Powyższy przepis traci moc obowiązującą z upływem osiemnastu miesięcy od dnia ogłoszenia wyroku w Dzienniku Ustaw. W pozostałym zakresie Trybunał umorzył postępowanie.
Trybunał podkreślił, iż prawo do rekompensaty za mienie zabużańskie jest publicznoprawnym prawem majątkowym o charakterze socjalno-odszkodawawczym, podlegającym ochronie na podstawie art. 64 konstytucji. Zaskarżona przesłanka zamieszkiwania przez właścicieli nieruchomości zabużańskich na byłym terytorium państwa polskiego 1 września 1939 r. stanowi ograniczenie tego prawa.
Zdaniem Trybunału Konstytucyjnego, jest ona nadmiernie restrykcyjna. Osoby opuszczające terytoria zabużańskie na skutek wojny rozpoczętej w 1939 r. nie mogły racjonalnie przewidywać, że ewentualne rekompensaty za utracone nieruchomości będą uzależnione od zamieszkiwania na byłym terytorium państwa polskiego w ściśle określonym, bardzo krótkim czasie w odległej przeszłości (tylko jeden dzień – 1 września 1939 r.). W Polsce międzywojennej zakres ochrony własności nieruchomości nie był bowiem w żaden sposób uzależniony od miejsca zamieszkania, a ówcześnie obowiązujące przepisy dopuszczały posiadanie kilku miejsc zamieszkania. Dodatkowo, przy uchwalaniu zaskarżonej regulacji nie dokonano analizy alternatywnych rozwiązań i wyboru tego, które jest najbardziej sprawiedliwe i najpełniej realizuje cel ustawy, a równocześnie wprowadza jedynie konieczne ograniczenia i zróżnicowania – ocenił TK.
Trybunał Konstytucyjny podkreślił, że ustawodawcy przysługuje stosunkowo szeroka swoboda określania zasad i form rekompensat za mienie zabużańskie. Nie oznacza to jednak automatycznej aprobaty dla każdego kryterium dostępu do tych świadczeń, które pozwala na ich dostosowanie do możliwości budżetu państwa. (źródło: TK)

Odpowiedź redakcji: A może by tak trochę oddali ci, co rzeczywiście zabrali?

• • •


Poniżej zamieszczamy komentarze otrzymane w związku z publikacją tekstu Andrzeja Kumora "Drzwi do piekła" w ostatnim numerze "Gońca".

Jacek:
"Zabić jest najłatwiej. »Leczenie« przez zabijanie jest też najtańsze dla systemu opieki medycznej."
Bardzo prawdziwe stwierdzenie o istocie "gospodarki zasobami ludzkimi". Oczywiście "leczyć" można także zdrowych. "Lekarze" bez problemów rozpoznają "odpowiednie choroby". Ponieważ "zasoby ludzkie" wydzielają dwutlenek węgla, kwalifikują się jako "chore na życie", więc trzeba je będzie w "odpowiedniej do potrzeb" proporcji i składzie z życia "wyleczyć". Takimi właśnie "sprawami" zajmują się "etycy", tacy jak niejaki Jan Hartman (UJ), prawnuk rabina Izaaka Kramsztyka, absolwent KUL.

Odpowiedź redakcji: Głupich nie sieją.

Kuba18:
Panie Kumor,
Ponure stwierdzenia faktów, ale przecież faktów. Kapitalizm korporacyjny, pseudonowoczesność, zanik rodziny. Dobrze, że jestem już stary. Czas umierać, ale młodym, obrastającym w sadło junk-foodów, tarzającym się na syntetycznym puchu – współczuję.

Odpowiedź redakcji: Niech Pan jeszcze nie marzy o odpoczywaniu w grobie, trzeba powalczyć.

• • •


Witam serdecznie,
W środę, 10 października, Laurel Broten, pani minister edukacji i statusu kobiet w rządzie ontaryjskim premiera McGuinty'ego, wypowiedziała się, że szkoły katolickie nie powinny uczyć, że aborcja jest złem, ze względu na nowo wprowadzoną ustawę 13.
W czwartek wieczorem, podczas dorocznego Bankietu Kardynalskiego, kardynał Collins jednoznacznie potwierdził, że szkoły katolickie muszą mieć wolność, by angażować się w misję pro-life, która broni "najbardziej bezbronnych".
Zachęcam do podpisania petycji na stronie http://www.campaignlifecoalition.com/index.php?p=Petition&;id=4
Jest to jeden ze sposobów, by wyrazić sprzeciw wobec poglądu pani minister Broten.
o. Paweł Ratajczak OMI

Odpowiedź redakcji: Zachęcamy!

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 26 październik 2012 19:28

Listy z nr. 43

Drodzy Państwo,
Piszę do Was, aby ostrzec innych Polaków przed oszustami, którzy grasują w naszym środowisku.
Dzisiaj około 11.30 rano mężczyzna podający się za mego bratanka z Polski zadzwonił na mój domowy (publicznie dostępny, niezastrzeżony) numer telefonu.
W bardzo przyjazny sposób, nie wchodząc w detale, dowiadywał się, czy rodzina jest zdrowa i czy wszyscy są w porządku. O sobie mówił, że ma się dobrze i w ogóle brzmiał bardzo serdecznie i znajomo. Rozmawialiśmy o różnicy czasu między Polską i tutaj... pogodzie tam i tu... rodzinie, kiedy ja wymieniłam parę imion lokalnych członków naszej rodziny... On podał się za Bartka, mojego siostrzeńca, i zwracał się do mnie per "ciociu".
Prosił o pożyczenie pieniędzy na kupno domu w Hamburgu, który to dom kupił okazyjnie za pół ceny (75.000 euro). Pieniądze ma w banku, ale do poniedziałku nie mogą być wypłacone... więc czy bym mogła mu pożyczyć.
Powiedział, że Ciocia X (tu użył jednego ze zdrobniałych imion, które ja wymieniłam na początku rozmowy) pożyczyła mu pieniądze i brzmiał bardzo przekonująco.
Ja przeprosiłam go za brak zaufania i powiedziałam, że aby sprawdzić, że jest tym, za którego się podaje, zadam mu parę pytań. On zgodził się na to bardzo przyjemnie. Ja spytałam go o imię jego ojca, on podał imię Jan (niezgodne z prawdą), spytałam go o imię babci, i to przez przypadek się zgadzało (Maria), spytałam go o imię dziadka i on wciąż z pewnością siebie strzelił: Wojtek, tonem głosu jak gdyby on wiedział, a ja zapomniałam... Co za tupet!
Więc ja na to: "Kim Ty jesteś?", a on znowu: "No Bartek!"... Aż ja zwątpiłam w siebie i spytałam go, skąd dzwoni, i wtedy on odwiesił słuchawkę.
Myślę, że informacje zdobył z Facebooka i bardzo inteligentnie posługiwał się nimi.
Zadzwoniłam na policję i zgłosiłam "scam", ale policja nawet nie może sprawdzić numeru telefonu, z którego dzwoniono do mnie wówczas... Według prawa, przestępstwo się nie zdarzyło.
Proszę przestrzec Czytelników przed tym inteligentnym przestępcą. Mam nadzieję, że nikt nie padnie jego ofiarą.
Barbara
W obawie przed następnym "identity theft" chciałam zastrzec swoje nazwisko.
Mieszkam w Niagara-on-the-Lake.

Odpowiedź redakcji: Ludzie, nie dajmy się, a o wszystkich tego rodzaju przypadkach zgłaszajmy policji – hieny trzeba tępić.

• • •


Szanowny Panie Kumor,
Chciałbym się ustosunkować do Pańskiego artykułu: "Nafta, panie, wszystko to nafta...".
Otóż jestem zdania, że wszyscy mamy krótką pamięć. Tuż po II wojnie światowej wśród wszystkich krajów, które były ofiarami wojny, były antagonizmy, które mogły doprowadzić do kolejnej wojny. Ludzie z wyobraźnią w Niemczech i Francji postanowili temu zapobiec i tak w sposób ewolucyjny rodziło się coś, co mamy dzisiaj, czyli Europa bez granic. Za to należy się wielki szacunek do osób, które zmieniły mentalność Europejczyków. Niestety, zanim sprawy dojdą do poziomu przeciętnego obywatela, trzeba czasu. Stare przysłowie mówiło, że jak świat światem Niemiec nie będzie Polakowi bratem.


Jak się okazuje, to przysłowie dzisiaj nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Często zawierane małżeństwa polsko-niemieckie pokazują, że te dwa narody mogą być zaprzyjaźnione mimo zagmatwanej historii. Dzięki pracy w Niemczech czy w innych krajach Europy Zachodniej Polacy mogą żyć w lepszych warunkach. Wiadomo, że część nawet tam pozostaje, tym samym obniżając w kraju bezrobocie. Wie Pan, ja też mieszkam w Kanadzie i powiem Panu szczerze, że gdybym miał takie możliwości, jakie mają dzisiaj Polacy, prawdopodobnie nie emigrowałbym za ocean.
Teraz przejdę do naszego świata, tu w Kanadzie. Niestety, jak to mówią, nie jest najlepiej w "Państwie Duńskim". Chcę przypomnieć coś niecoś, co uległo dawno zapomnieniu: NAFTA, którą Pana raczył zatytułować swój artykuł. Otóż życzyłbym sobie, aby Ameryka Północna nauczyła się czegoś od Europy. Pomiędzy Kanadyjczykami i Amerykanami nigdy nie było takich antagonizmów, jakie miały miejsce między Polakami i Niemcami. Niech Pan spróbuje mi odpowiedzieć, dla jakiego skurczybyka pomiędzy Kanadą i USA wprowadza się ŻELAZNĄ KURTYNĘ?
Nie dalej jak w ubiegłym tygodniu w Vancouverze została zastrzelona na granicy pracownica Canadien Border Security przez świrniętego Amerykanina. Gdzie my jesteśmy? Już teraz się mówi, że wkrótce wszyscy pracownicy naszej służby granicznej zostaną wyposażeni w broń. Amerykanie patrolują tę granicę dronami. Ja coś mogę im podpowiedzieć: nauczcie się od Sowietów, zainstalujcie karabiny maszynowe uruchamiane fotokomórką. Może to pomoże odizolować się na dobre tutaj na naszym kontynencie.
Wie Pan, nie chce się dalej pisać. Był Pan ostatnio w USA? Czy miał Pan do czynienia z gestapowcami w mundurach Homeland Security?
Jeżeli nie, to proszę się wybrać w najbliższy weekend i spróbować na przykład zapomnieć, jak się Pan nazywa. Gwarantuję, że jeżeli się do tego Pan zdenerwuje, murowane lądowanie w detention center. A my chcemy krytykować urzędników z UE tylko za to, że ktoś docenił ich dobrą wolę czynienia dobra na tym kontynencie. My, Polacy, powinniśmy szczególnie być uwrażliwieni na to, co się dzieje pomiędzy Kanadą i USA. Jak dotąd nawet artykułu Pan w tej sprawie nie popełnił. A szkoda, bo ktoś w końcu musi przerwać ten nonsens, który trwa już całą kadencję ostatniego prezydenta po sąsiedzku.


Nawet nie wiem, czy jego przeciwnik do tronu prezydenckiego mógłby być choć odrobinę mądrzejszy w tych sprawach. Gdzie te dobre czasy, gdy się jeździło tankować bez paszportu i bez głupich pytań na południe. Gdy się podróżowało ze wschodu Kanady na zachód amerykańskimi drogami, bo bardziej prosto i tańsza benzyna. O tym trzeba nie tylko pisać. To trzeba wykrzyczeć. Trzeba tym, którzy są przygłupami, wytłumaczyć, jak się likwiduje granice i dlaczego się to robi? Oni w pełni zasługują na Nobla, czego nie można powiedzieć o prezydencie z południa.


Pozdrawiam
JK

Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, nie o granice chodzi, tylko o Europę ojczyzn i różnych walut, bez politpoprawnego bolszewizmu, a "pokój w Europie" bez armii USA skończyłby się pojeniem sowieckich koni w Atlantyku. Amerykańska "wojna z terroryzmem" to inny temat, wielokrotnie poruszany na naszych łamach.

•••


Działam trochę tu ospale
(lepiej późno niźli wcale)
I tak – pośród spraw bez liku
Pospieszyłem do sklepiku
"Polisz stor" – jak tu mawiają
Bo tam prasę mi sprzedają
Zwłaszcza lubię mego GOŃCA
(zawsze czytam go od końca!)
"Polisz sosidż" zagryzałem
I felietony czytałem
Aż tu widzę - patrzę wprost
Wielka bieda na Front Ost
Oczywistym się wydaje
- Grafowi rubli nie staje!
Litwa, Ruś biała, czerwona
Nie może być opuszczona Gruzja
- warta felietona!
Bo tam przecież moi mili
Urodził się Dżugaszwili
(czy inny Jaksrato Kwili)
I choć to jest nie do wiary
Rząd się tam przewrócił stary
Czeka Grafa tam przygoda
Potem o tem nam zapoda!
Jan Ostoja

Odpowiedź redakcji: Banknot zaczeka.

•••


Przesilenie
Posługiwanie się młodzieżą przez Tuska i PO było posunięciem skutecznym na krótko, teraz wchodzimy w fazę przesilenia, moment gdy z pieluch się wyrasta, przychodzi czas na samodzielne myślenie. Wszyscy wokoło wmawiają mi, że jestem pełnoletni, a po stanie zdrowia i uczuciu kwitnącym jak u zauroczonej pensjonarki, sądzę, że mają rację. Mimo że pedagogiem nigdy nie byłem, to swoje zdanie nawet w temacie młodzieży mieć potrafię i właśnie dlatego myślę, że Tusk przeciągnął linę, nawet ci osławieni młodzi, wykształceni z wielkich miast spostrzegli postronki, którymi byli sterowani, że różne Paradowskie i Żakowskie przeganiali ich w pożądanym kierunku jak stado głupiutkich owieczek, dlatego właśnie widzę szansę, że ta sytuacja dobiega końca, coś się skończyło, część "młodych" odejdzie na emeryturę, bo już się nawalczyli, a reszta zmieni zapatrywania, spostrzegli swoją głupotę i może jak Kukiz potrafią przyznać się do błędu i zajmą się polityką trochę bardziej poważnie.
Katastrofa kolejowa pod Szczekocinami mimo zakazów publikacji na jej temat, daje o sobie czasami znać, jest nowy sukces, jak zwykle wszyscy odpowiedzialni są niewinni, starają się winę zwalić na pioneczka, sprzątaczkę jakąś czy coś podobnego. Na tym polega dzisiejsza wersja prawa i honoru, nie ma możliwości, by ktoś się przyznał, podał do dymisji, strzelił sobie w łeb, co to to nie, panują inne zwyczaje, liczy się tylko koryto.
Wszyscy inni są winni, nie tylko w tym przypadku, rząd kary za nic nie ponosi, bo jak byśmy wyglądali z rządem sprawującym władzę zza krat... ale przy odrobinie szczęścia można mieć nadzieję, że w związku ze spodziewanym spuszczaniem wody, oprócz przywódców spłukaniu ulegną ich pomocnicy w rodzaju Rozenka, Arabskiego, Kopacz, Kalisza i sitwy bzykającej w okolicach żyrandola pod opieką arystokraty i nie będą mieli szansy nawet na śmietniku historii. Po kilku latach rządów Po z koalicjantem straciliśmy bardzo wiele, nawet armii już nie ma, ale teraz, gdy na gwałt trzeba bronić swojej skóry, znowu zaczynają prześcigać się w obietnicach, rakietowa obrona, 20 śmigłowców bojowych, w tym momencie już 60 lub 70, a właściwie dlaczego nie 500, toby jeszcze lepiej brzmiało, a w wysłuchiwaniu obiecanek ludzie są już wprawieni, z tym że wiedzą, że to tylko gadanie i nic sobie z tego nie robią, a szkoda, bo kłamstwo musi być rozliczane. Bardzo często bywają osoby, które samodzielnie potrafią sobie bardzo wiele wmówić, wypali taki egzemplarz paczkę fajek, wypije kilka butli jakiegoś nektaru i staje się nałogiem, gdy uda się coś podwędzić, to staje się kleptomanem, kłamstwa stają się drugą naturą. Bardzo mi to przypomina osoby przybywające do Kanady, które po trzech miesiącach zapominały polskiego i dokonywały ekwilibrystycznych cudów, by porozumiewać się po angielsku... Zdanie o nich mam podobne jak o tych nałogach... wmówić sobie można wszystko. Porównanie może i nie na miejscu, ale mnie śmieszy podobnie, nawet nie wiem, który przypadek mocniej.
Z polityką jest identycznie, wybrany bez sensu stara się zasłużyć na miano politycznego zwierzaka, co z czasem prowadzi do politycznego bandytyzmu, udziału w jakichś srulonach, mafiach, układach sterowanych przez oficerów prowadzących, ale wyborcy wmówili sobie głupotę, pozwolili sobie wmówić, że od polityki są inni, właściwi, sterowani, posłuszni, tacy z "charakterem". Taka postawa i wybory bez sensu może tłumaczą ostatnie wydarzenia, głosowanie tych właśnie politycznych głupków dotyczące opłat koncesyjnych za nadawanie, mające odebrać szanse na nadawanie TV Trwam i RM, widocznie doszli do wniosku, że koncesję jednak przyznać będzie trzeba, ale można wroga zniszczyć finansowo, kto wydał takie dyspozycje i kto miał prawo?
Dzisiejsi politycy potrafili sobie wmówić, że są bardzo mądrzy, przy korycie potrafią się utrzymać, a to już sukces, nic poza tym się nie liczy. Lubię słuchać, rozmawiać zresztą też i wydaje mi się, że potrafię rozróżnić, gdy ktoś mówi po swojemu, operuje tekstami i tradycjami wyniesionymi z domu, ale gdy ta sama osoba już za chwilę podpiera się poglądami nabytymi, taką zasłyszaną propagandą, z miejsca traci na wiarygodności, jeśli nie potrafi odróżnić prawdy od propagandy, to widać, że z myśleniem ma problemy, tworzy absurdy, nawet nie zdaje sobie sprawy, że jedno zaprzecza drugiemu, że wrodzona inteligencja wcale nie zgadza się z nabytą głupotą.
W wakacje ogłaszałem w "Gońcu" chęć odstąpienia, sprzedaży kilku wydawnictw prof. Feliksa Konecznego, zresztą nie było to moje pierwsze ogłoszenie dotyczące książek, ale wygląda, że czytelnictwo mamy zorganizowane nienagannie, żadnych potrzeb nie mamy, telefon uparcie milczał.
W Italii zdecydowano o publicznym udostępnieniu zapisów czarnej skrzynki ze statku zatopionego u wybrzeży... Tam można, a u nas ukrywa się dowody i blokuje śledztwo, ale w ten sposób ślicznie się różnimy. Z takim standardami wykształconymi przez lata zaborów i komunę, jesteśmy Europejczykami, a szkoda, że nie Polakami w Europie. Afer jakby coraz więcej, nawet prokurator generalny mocno zamieszany, o czym pisze gazeta "Polska Codziennie".


Janusz Sierzputowski
Cambridge


PS Będą oczywiście głosy, że Seremeta wybrał śp. Lech Kaczyński, ale warto pamiętać, jaki miał wybór, było tylko dwóch możliwych kandydatów... (???).

Odpowiedź redakcji: Nabyta głupota jest czasem nie do wykorzenienia.

Szanowna Redakcjo!
W nawiązaniu do mojej telefonicznej wiadomości, podaję link do artykułu we włoskiej gazecie:
http://www.repubblica.it/salute/2012/10/18/news/cassazione_riconosce_danno_da_abuso_di_cellulare-44780091/?ref=HRLV-2
Pan Marcolini (50 l.) domagał się od 2009 roku renty inwalidzkiej od Inail, odpowiednika kanadyjskiego WSIB. Operowano u niego raka na nerwach w okolicach głowy. Operacja się udała, ale Marcolini cierpi na nieustanny ból, który nie pozwala mu pracować. Przez 11 lat codziennie w pracy rozmawiał przez telefon komórkowy lub bezprzewodowy po około 5 – 6 godzin dziennie.
Sąd przyznał rację panu Marcoliniemu. Jest to pierwszy taki wyrok na świecie.
Z szacunkiem
Krzysztof Ziajkiewicz

Odpowiedź redakcji: No proszę!

Opublikowano w Poczta Gońca
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.