farolwebad1

A+ A A-

zura23        Kontynuujemy publikację uzyskanych z IPN materiałów obejmujących działalność agenta peerelowskiego wywiadu w Ontario, zawartych w teczce pod kryptonimem „Gospoda”. Agenci PRL usiłowali między innymi dostać się w pobliże oblatywacza samolotu Arrow Janusza Żurakowskiego.

Zał: Nr.1 – charakterystyka zapoznanych osób

4. Kobza:

        Odnośnie Kobzy (Zubko) to jestem zdania, że niedotrzymanie terminu spowodowane zostało zainteresowaniem jego w sprawach przedsiębiorstwa, dorobienia paru dolarów wieczorem przy warsztacie. Ustaliłem z Agencją (Centralą) wynagrodzenie Kobzy za zleconą pracę. Jestem przekonany, że w dalszych sprawach z Kobzą (Zubko) element materialnego zainteresowania odegra znaczną rolę.

        W związku z zapytaniem odnośnie dokumentacji technicznej oferowanej przez Kobzę (Zubko) wyjaśniam, że nie ma ona znaczenia starożytno(wojskowo)-technicznego. W obecnym stadium sprawa przedstawia się w ten sposób, że złożona została oferta, a dopiero po jej akceptacji Kobza (Zubko) ma przedłożyć dokumentację techniczną.

Opublikowano w Teksty
piątek, 03 marzec 2017 16:10

Żołnierze wyklęci – szara prawda


tomek        Jeśli nie chcemy  poprzestawać na rocznicowych akademiach i pięknych słowach, warto po prostu zastanowić się nad ich historią. Kim byli ci, którzy po utworzeniu bolszewickiej Polski kontynuowali walkę z Sowietami i ich polskimi namiestnikami?

        Warto postawić pytania, w jakich okolicznościach ta walka miała sens, a w jakich powinna była być zakończona; a zatem z czego brać przykład, a z czego nie.

        Na koniec zaś powinniśmy odpowiedzieć na pytanie, czy ludzie, którzy w PRL nie odżegnywali się od użycia przemocy, również zaliczają się do TYCH żołnierzy? Czy bracia Kowalczykowie, którzy w proteście przeciwko udziałowi LWP w inwazji na Czechosłowację w 1971 roku wysadzili w powietrze aulę Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu, to żołnierze wyklęci/niezłomni? A czy pochodzący z Grodziska Mazowieckiego siedemnastoletni  Robert Chechłacz i 18-letni Tomasz Łupanow, członkowie organizacji pod nazwą Siły Zbrojne Polski Podziemnej,  której celem była walka o niepodległość z bronią w ręku, a którzy 18 lutego 1982 roku w Warszawie zastrzelili w tramwaju podczas rozbrajania 32-letniego sierżanta Zdzisława Karosa, to byli żołnierze wyklęci/niezłomni? A jeśli nie, to dlaczego?

        Ja nie rozstrzygam, po prostu pytam.

Podobnie pytam, czy naszym walczącym z komunizmem  żołnierzem wyklętym/niezłomnym na wychodźstwie jest pochodzący z południa Polski emigrant solidarnościowy Janusz Waluś, który zastrzelił funka  kompartii Republiki Południowej Afryki i szefa zbrojnego ramienia Afrykańskiego Kongresu Narodowego Umkhonto we Sizwe Chrisa Haniego, de facto torując drogę do przejęcia władzy przez Nelsona Mandelę i zakończenia apartheidu? A czy żołnierzem wyklętym/niezłomnym był Lech Zondek walczący z kałasznikowem w ręku u boku mudżahedinów w Afganistanie z regularną armią sowiecką? Był czy nie?

        Wszyscy oni – podobnie jak większość polskich powojennych żołnierzy wyklętych/niezłomnych – walczyli w oparciu o własną ocenę sytuacji, sami wydawali sobie rozkazy.

        W powojennej Polsce okupowanej przez Sowietów i zarządzanej przez ich polskojęzyczne służby, żołnierze wyklęci/niezłomni podzielali trzy postawy:

        Pierwsza to przeczekanie do momentu spodziewanego rychłego wybuchu nowego konfliktu światowego. Łudzili się tym nie tylko Polacy „krajowi”, ale również ci „zagraniczni”, ćwicząc się w Brygadowym Kole Młodych „Pogoń” pod dowództwem płk. Zygmunta Czarneckiego. Tu, w Toronto, miałem honor rozmawiać z kilkoma „kursantami” „Pogoni”... Ciekawa i mało znana karta historii polskiego wychodźstwa.

        Druga to odwet za terror sowiecki i prześladowanie polskiej ludności – to miało sens, choć niektórzy mówią, że terror przez to był jeszcze większy. Ogólnie jednak, przyznać trzeba, że były rejony, gdzie sowieciarze bali się w ogóle zapuszczać, w innych (jak na Podhalu) nocą nie wychylali nosa poza ufortyfikowane komisariaty.

        Trzecia to przetrwanie. Ludzie ścigani w mieście, ukrywali się w lasach, usiłując przy pierwszej okazji wydostać się z Polski przez zieloną granicę.

        Powojenna walka zbrojna była trudna, bo bardzo szybko wygasło poparcie społeczne dla tych działań. Ludność, zmęczona latami okupacji, chciała spokoju i nie miała apetytu na strzelaniny. Sowiecki pokój dla większości był jednak spokojem, możliwością nauki, odbudowy jako takiej normalności, komunistyczna polityka wywołała też olbrzymią migrację ze wsi do miasta i otworzyła możliwości pracy dla wszystkich. W tych nowych okolicznościach grunt pod opór wojskowy coraz bardziej się osuwał. Nie bez znaczenia była też rozbudowa agentury komunistycznej praktycznie we wszystkich środowiskach. Terror zaś zrobił resztę; opór zbrojny po prowokacjach V komendy WiN-u stracił jakąkolwiek rację bytu.

        Walczy się jedynie wtedy, kiedy ma to choćby najmniejszy sens powodzenia – kiedy jest nadzieja na zwycięstwo. Żołnierz to nie jest straceniec. Dzisiaj pamiętając o żołnierzach wyklętych/niezłomnych,  trzeba ten wniosek na każdym kroku podkreślać!

        To, że musimy pamiętać, jest rzeczą oczywistą. Dlatego ważne jest, aby spisać losy wszystkich żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego. To powinien być masowy projekt. Bardzo często byli to ludzie, którzy latami żyli obok nas, ale nie opowiadali nikomu, nie chwalili się swymi czynami. – Z oczywistych powodów. Jak mówił w  wywiadzie ze mną Tadeusz Kopański, aresztowany w 1949 roku i skazany na 10 lat  więzienia z artykułu 86. Kodeksu karnego Wojska Polskiego, to jest: „siłą militarną obalenie ustroju Polski Ludowej i sojuszy”, oraz artykułu cztery przez jeden: broń – papiery nie ginęły! Wspominał: po wyjściu, dwa – trzy razy w roku, przed pierwszym maja, wpadali i musiałem iść na dzień, na dwa. Na komisariat albo na Siemiradzkiego na powiatówkę. Każdy dzielnicowy, który się zmieniał na posterunku, musiał mnie przekazać. Przychodził, pytał, kto zameldowany, ilu ludzi tu mieszka. (...) Ostatni raz mi porobili zdjęcia, przesłuchali, palcówkę zdjęli w 1969 na Zamojskiego. A jak byłem na przysiędze syna, w Zamościu, to przyszedł taki chorąży i powiedział, że „wszystko o mnie wiedzą”...

        Wyklęci przez lata żyli w cieniu, dzisiaj z tego cienia muszą być wydobyci. Ale nie po to by robić z nich malowanych komiksowych supermanów, lecz byśmy na ich tragedii nauczyli się rozróżniać, co ważne dla narodu, i doceniać, ile warta jest polska krew.

        Również po to, by zastanowić się, dlaczego w Polsce mimo wspaniałej tradycji walki terrorystycznej podczas II wojny światowej, w PRL-u nie było nowoczesnego terroryzmu – takiego jak zastosowany przez Żydów, Palestyńczyków, Basków czy IRA?

Andrzej Kumor

Opublikowano w Andrzej Kumor

The Polonia Canadian Institute for Historical Studies zaprasza wszystkie szkoły polonijne, harcerzy i inne organizacje dziecięce i młodzieżowe do wzięcia udziału w KONKURSIE z okazji 100-lecia Czynu Zbrojnego Polonii Amerykańskiej.

Regulamin Konkursu

„Czyn Zbrojny Polonii Amerykańskiej w obrazie, wypracowaniu, wierszu i w piosence”

Cel konkursu:

        1. Promowanie wśród młodego pokolenia Polonii historycznego wydarzenia jakim było utworzenie wojskowego obozu im. Tadeusza Kościuszki w Niagara-on-the-Lake.

        2. Przypomnienie i uświetnienie  przypadającej w 2017 roku setnej rocznicy tego historycznego wydarzenia poprzez zorganizowanie wystawy prac konkursowych.

Zasady konkursu:

        1. Uczestnikami konkursu mogą być szkoły polonijne, drużyny harcerskie, zespoły i inne polonijne organizacje młodzieżowe.

        2. Zgłoszenie udziału w konkursie należy nadesłać  do dnia  31 marca  2017 ( termin zgłoszeń został przedłużony)  pocztą e-mailową  na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

        3. Konkurs polega na wykonaniu graficznego projektu w formie ” display board „

        4. (potrójnej tablicy pokazowej, kształt tablicy pokazany poniżej, uwaga - przykład dotyczy tylko kształtu tablicy, nie jej zawartości )

Gotowy projekt powinien zawierać:

        a) Tytuł (główny temat)

        b) Wypracowanie związane z wybranym tematem

        c) Historyjkę obrazkową związaną z wybranym tematem

        d) Co najmniej 5 rysunków lub zdjęć związanych z wybranym tematem

        e) Wiersz lub piosenkę własnej kompozycji związaną z wybranym tematem

        f) Nazwę szkoły lub organizacji oraz nazwiska uczniów i opiekunów, którzy brali udział w wykonaniu projektu

Główne tematy konkursu:

        1. Obóz im. Tadeusza Kościuszki w Niagara-on-the-Lake

        2. Czyn Zbrojny Polonii Amerykańskiej

        3. Gen. Józef Haller

        4. Ignacy Jan Paderewski

        5. Ks. Pułkownik Jan Józef Dekowski

        6. Elizabeth Ascher

        7. Lt. Col. Arthur D. LePan

        8. Niagara-on-the-Lake - historia miasta i okolic

        9. Historia polskiego cmentarza wojskowego w Niagara-on-the-Lake

        10.  Pomniki w Kanadzie i na świecie, które upamiętniają lub upamiętniały Czyn Zbrojny Polonii Amerykańskiej

        11.  Coroczna Pielgrzymka Polonii  do polskiego cmentarza wojskowego w Niagara-on-the-Lake

        12. Inny niż powyższe tematy uzgodniony wcześniej z organizatorem konkursu i związany z wydarzeniami w Niagara-on-the-Lake.

Ważne!!! W opracowaniu każdego z tematów musi znaleźć się nawiązanie do Czynu Zbrojnego Polonii Amerykańskiej, czyli wydarzeń w Niagara-on-the-Lake.

        Termin przekazania prac: 1 maja 2017

        Termin podania wyniku konkursu: 15 maja 2017

Nagrody:

        - zostaną przyznane 3 główne nagrody książkowe

        - wynik zostanie opublikowany w polonijnych mediach

        - wszystkie prace będą brały udział w zorganizowanej wystawie z okazji 100-lecia Czynu Zbrojnego Polonii Kanadyjskiej

Kryteria oceny:

        - zgodność wykonania projektu z regulaminem konkursu

        - opracowanie merytoryczne i stylistyczne

        - atrakcyjność wizualna projektu

        - pomysłowość

Zapraszamy do udziału w naszym konkursie, który pomoże młodemu pokoleniu Polonii poznać historię wydarzeń w Niagara-on-the-Lake.

Roman Baraniecki, prezes

Opublikowano w Życie polonijne
piątek, 03 marzec 2017 15:03

Co złego zrobiliśmy? – „WOŁYŃ”

NiemczykJanusz        Film „Wołyń” kończy się sceną, kiedy samotna matka trzymająca na rękach swoje dziecko przejeżdża między pilnującymi mostu na rzece (Bug?) żołnierzami niemieckimi. Coś się skończyło? I w ten sposób symbolicznie film nawiązuje do przemilczanej w oficjalnych opracowaniach historycznych sprawy wojny ukraińsko-polskiej, która była częścią II wojny światowej. Skoro nie mówili o tej wojnie politycy i historycy czy dziennikarze, to lukę tę wypełnił teraz reżyser Wojciech Smarzowski, czyli artysta.

        Wojna w 1939 roku rozpoczęła się od ataku Niemiec na Polskę, ale 17 września w rezultacie umowy z Niemcami, z drugiej strony Polska została zaatakowana przez ówczesny Związek Sowiecki, czyli dzisiejszą Rosję. W tym samym czasie na cofających się lub wracających do domów żołnierzy polskich miały miejsce ataki Ukraińców. Z lat młodości pamiętam, że jeszcze wówczas, w okresach pewnych odwilży, oficjalna historiografia polska z okresu PRL-u podawała, że w wyniku ataków Ukraińców na Polaków zamieszkujących sześć ówczesnych województw na terenie przedwojennej Polski, zginęło około 350.000 osób. Dzisiaj podaje się liczbę 120.000. Z tym że te 120.000 to osoby zabite, które zostały wskazane przez sąsiadów lub bezpośrednich członków rodzin. Ale w ogromnej masie przypadków takich świadków nie ma, bo zostali oni też zabici lub zastraszeni.

        Praktyką na terenach tych województw wschodnich było zabijanie w taki sposób, by nie można było rozpoznać ofiary. Po zabiciu odcinano głowy od zwłok. Głowę ofiary zabójcy wrzucali do mrowiska, a zwłoki zakopywali płytko lub pozostawiali niezakopane. W ten sposób już po chwili nikt nie mógł rozpoznać ofiar. Te nierozpoznane zwłoki to właśnie te brakujące w statystyce 200.000 osób. Zresztą w filmie „Wołyń” jest nawiązanie do tego typu zabójstw, kiedy to głównej bohaterce filmu, głowę jej zabitego męża sąsiad przynosi w wiadrze.  

        Najbardziej okrutne i masowe rzezie na Polakach miały miejsce na terenie ówczesnego województwa wołyńskiego. I do tego regionu Polski przedwojennej nawiązuje film „Wołyń”, ale też pokazując w jednej z początkowych scen atak chłopów ukraińskich na wracających do domu żołnierzy polskich.

        Film mówi o tym, że faktycznie wojnę w 1939 roku należy traktować jako wojnę Polski jednocześnie z trzema wrogami. I na tym właśnie zasadza się tragedia Polaków, że w 1939 roku stanęli naprzeciw trzech wrogów jednocześnie. Polscy politycy przedwojenni nigdy nie zakładali takiej opcji, że Polska samotnie przeciwstawi się trzem wrogom. Nie rozpoznali zagrożenia. Najmniej spodziewano się reakcji ze strony Ukraińców. Ci z kolei zakładali, że przy pomocy Hitlera zbudują niezależną Ukrainę. W jakimś stopniu to się stało, bo Hitler przyzwolił na samorządy i swobody Ukraińców na terenach zajętych przez Niemców na obszarach dzisiejszej Ukrainy. Utworzono oddziały regularnej armii ukraińskiej (do tworzonej SS „Galizien” zgłosiło się około 80.000 ochotników) walczącej przy boku Niemiec, stworzono policję ukraińską.

        Dlaczego jednak tak w okresie PRL-u, jak i w okresie już po upadku komunizmu zarówno strona rosyjska, jak i strona ukraińska nie mówiły o wojnie Polski z 1939 roku? Bo tak Rosjanie, jak i Ukraińcy zakładali, że ich zwycięstwo nad Polakami będzie polegać na błędzie polskich polityków, którzy wprowadzą Polskę do moralnie słusznej, ale politycznie tragicznej, bo samobójczej jednostronnej wojny z Niemcami. Osłabionych Polaków łatwo będzie wówczas zaatakować. Gdyby choć trochę w Ukraińcach i Rosjanach odezwała się solidarność słowiańska, to nigdy by nie założyli, że scenariusz samobójczej wojny Polski z Niemcami jest dla nich bezpośrednio korzystny.

        Dlatego też, kiedy przypatrzymy się, jakie filmy na temat wojny roku 1939 powstawały w Polsce, to możemy je policzyć na palcach jednej ręki. Rosjanie i Ukraińcy bali się ten temat poruszać. Gdyby ten temat był postawiony szerzej, to Rosjanie musieliby sobie zadać konsekwentnie pytanie o to, gdzie byliby, gdyby Niemcy zaatakowali Rosję z miejsc zbliżonych od Moskwy o 500 km? Gdyby zaatakowali Rosję z terenów ówczesnej granicy polsko-sowieckiej? Gdzie byliby Rosjanie, gdyby Jugosławia nie postawiła się Włochom i przez to Niemcy nie odłożyliby inwazji na Rosję o miesiąc. A tego czasu zabrakło właśnie Niemcom do zajęcia Moskwy. Przy czym, dla przypomnienia, od zajęcia Moskwy Japonia uzależniała swój atak na Rosję od strony okupowanych wtedy przez nią Chin i Mongolii.

        Gdyby Rosjanie potwierdzili, że Polska postąpiła i moralnie, i słusznie, stając do wojny z Niemcami w 1939 roku, to musieliby przyznać, że oni sami zachowali się niemoralnie i w sposób oszukańczy w stosunku do Polaków, wykorzystując słabość Polski i atakując ją od wschodu.  

        Gdzie byliby Ukraińcy, gdyby Polska wybrała neutralność lub sojusz z Niemcami? Ukraina i Rosja, oba te kraje i oba te narody, zasadzały swój stosunek do Polski na błędzie polskich polityków. Błędzie polegającym na tym, że założyli oni, że Francja i Wielka Brytania wywiążą się ze swych zobowiązań wynikających z podpisanych umów o wzajemnej pomocy w wyniku agresji Niemiec na któryś z tych krajów.

        Rosjanie konsekwentnie omijali temat wojny Polski i Niemiec w 1939 roku. Była cenzura. Ale oprócz cenzury była też fizyczna likwidacja elit i polskiej inteligencji. Wszystkich tych, którzy byliby na tyle inteligentni, by dyskutować tę sprawę publicznie, zlikwidowano lub nie dopuszczono do głosu. Pomysł na „sojusz” i „braterstwo” rosyjskie i polskie Rosjanie urodzili dopiero wówczas, kiedy powstało Ludowe Wojsko Polskie w 1943 roku, a nie wtedy kiedy polscy politycy podjęli decyzję, że należy podjąć samobójczą wojnę z Niemcami w 1939 roku, zakładając, że albo Rosjanie zachowają się neutralnie, albo może nawet udzielą pomocy Polsce w wojnie z Niemcami.

        Podobnie temat podjęcia wojny Polski z Niemcami w 1939 roku pomijany był przez stronę ukraińską. Tutaj Ukraińcy przeszli do strategii, żeby nie mówić o wydarzeniach z okresu II wojny światowej na terenie województwa wołyńskiego i pozostałych pięciu województw przedwojennej Polski, żeby nie mówić o tym, co tam się wydarzyło.

        Paradoksalnie, pomimo że Ukraińcy z Rosjanami prowadzą dziś walki o terytorium na terenie wschodniej Ukrainy, to w sprawie podjęcia wojny przez Polskę przeciw Niemcom w 1939 roku zajmują podobne stanowisko jak Rosjanie. I tak jest do dziś. Polscy historycy i polscy politycy również nie są bez winy. Pomimo że od czasu wojny 1939 roku z Niemcami i tragicznych jej konsekwencji w postaci wojny na trzy fronty, wpadli jakoś tak w narzucony przez „braterskie narody” sposób patrzenia na historię ich własnego kraju, na historię ich Polski, że też nie mówią o wojnie polsko-ukraińskiej w czasie II wojny światowej. I tak to trwa do dziś z małymi wyjątkami historyków i indywidualnych osób próbujących kontestować i popularyzować inny niż oficjalny punkt widzenia.

        Z tego oficjalnego, państwowego, politycznie poprawnego patrzenia na historię Polski wyłamują się od czasu do czasu artyści. Takim artystą niepokornym jest właśnie reżyser Wojciech Smarzowski, który poświęcił ponad cztery lata swojego życia, swoje własne pieniądze na nakręcenie filmu „Wołyń”.

        W czasie II wojny światowej były w Polsce dwa miejsca, gdzie ludność cywilna poniosła nieprawdopodobne i nieproporcjonalne ofiary za to, że Polska przystąpiła do wojny. Takimi miejscami była Warszawa i Wołyń. I o tej właśnie zapomnianej historii ludzi z tamtego terenu opowiada ten film. Idąc na seans, dziękujemy artystom niepokornym, dzięki którym świat jest prawdziwszy i lepszy.

        Film jest aktualnie pokazywany w Cine Starz przy 377 Burnhampthorpe Road w Mississaudze. Seanse są o 7.20 po południu do niedzieli, 5 marca. Bliższe informacje na temat biletów, telefon: 905 238 9994.


Janusz Niemczyk

Opublikowano w Teksty

zura23        Kontynuujemy publikację uzyskanych z IPN materiałów obejmujących działalność agenta peerelowskiego wywiadu w Ontario, zawartych w teczce pod kryptonimem „Gospoda”.  Agenci PRL usiłowali mędzy innymi dostać się w pobliże oblatywacza samolotu Arrow Janusza Żurakowskiego.

(Zachowano oryginalną pisownię)

Egz. pojedyńczy
Parafraza szyfrogramu Nr.944/56
z dnia 4.07.56 r.
Z Ottawy od Freda.

        Brol 26 czerwca spotkał się z Lampą i Kobzą. Obaj zadania nie wykonali. Ulewa podmyła domy budowane przez Lampę. Sprawy przedsiębiorstwa i naprawa szkód nie pozwoliły mu na wyjazd z Toronto do Ottawy. Zobowiązał się odwiedzić Nortona między 2 a 6 bm. Według opinii Lampy Goul jest oddanym tutejszym władzom i bojaźliwy. Na obecnym etapie współpracy z Lampą rozpracowanie Goula nie da wyników. Nie wykonanie prośby Brola przez Kobzę, tłumaczył on brakiem czasu. Po wykonaniu przez Kobzę spisu proponuję dać mu 50 dol.  W rozmowie z Brolem Kobza nie wyrażał zainteresowania sprawą robienia zdjęć w ciemności na podstawie promienia cieplnego. Nie ma znajomych znających tą dziedzinę i sam nie zna się na tym. Kobza powiedział, że posiada plan budowy kanału Vellonda/droga wodna między USA i Kanadą w prowincji Ontario o znaczeniu gospodarczym/. Czy interesujecie się tą sprawą. Wyjazd następny Brola do Toronto planujemy między 10 i 14 lipca.

Parafrazę wykonał:
Daszkiewicz kpt.
Dnia 6 lipca 1956 r.
Nr.dz.masz 730

***

Parafraza szyfrogramu
Nr. 247/56 z dn.5.07.56 r.
Z Ottawy do Freda.

Mojej szyfrówki z dnia 1 lipca dosłownie nie mogę powtórzyć z powodu spalenia brudnopisów przed otrzymaniem Waszego żądania odnośnie powtórki.

Dotyczy ona:

        1. Wysłałem dodatkowe dane związane z prenumeratą Aviation Week w USA. Proponuję wstrzymać się z zamówieniem pozostałych czasopism do chwili otrzymania pierwszego egz. Aviation Week.

        2. Odpowiedź jaką otrzymałem od Was w sprawie Woźniaka, wskazuje że źle zrozumiana została moja szyfrówka, z Woźniakiem umówiłem się, że pomoże on mi w znalezieniu technika lub inżyniera dobrze ustosunkowanego do Polski, polskiego pochodzenia, który pomoże mi w uzyskaniu czasopism technicznych. W ten sposób uzasadniłem potrzebę poznania człowieka z wyższym wykształceniem. Woźniak sam jest pracownikiem fizycznym i po pracy zawodowej prowadzi u siebie w domu biuro banku spółdzielczego, z powodu przekonań politycznych, ma on złą opinię u tutejszych władz.

        3. W dniu 3 lipca podczas wyjazdu do Montrealu, Brol sprawdzi dane odnośnie Biernackiego.

Parafrazę wykonał:
Daszkiewicz kpt.
Dnia 6 lipca 1956 r.
Nr.dz.masz. 731

***

Parafraza Szyfrogramu
Nr. 916/56 z dnia 30.06.56 r.
Z Ottawy od Freda

A/B/ to Bernacki, A to Goul, dostawy to łączność, M to mjr. T. Brunstrom, P to Ottawa, Q to Toronto, E to Delros, tancerz to oficer, prasa to oddział wyszkolenia, Hotel to Kanadyjskie Ministerstwo Obrony, frak to ubranie cywilne, bankiet to pokaz filmu polskiego.

Parafrazę wykonał:
Markiewicz chor.
11 lipca 1956 r.
Nr.dz.masz. 748

***

Ściśle Tajne.
Egz. pojedyńczy.
Parafraza Szyfrogramu
Nr. 969/56 z dnia 10 lipca 1956 r.
Z Ottawy do Freda.

Oficjalnie otrzymałem zaproszenie na zwiedzenie oficerskiej szkoły piechoty w Toronto w dniu 18.07. Z zaproszenia proponuję skorzystać. Proszę o Waszą decyzję.

Za zgodność:
Daszkiewicz kpt.
Dnia 10.07.56 r.
Nr.dz.masz 752

***

Ściśle Tajne.
Egz. pojedyńczy
PPŁK. G R O N I E W I C Z
NOTATKA SŁUŻBOWA
/dot. wycieczek i delegacji zagranicznych/.
        
        „Trybuna Ludu” z dnia 15 lipca br. podała, że do Polski na zaproszenie Towarzystwa Łączności z Wychodźstwem przybyli delegaci różnych organizacji polskiej emigracji, którzy wezmą udział w obchodach 22 Lipca. M.in. przyjechały już delegacje z Anglii i Kanady. Przybyłe delegacje uczestniczą obecnie w 7-mio dniowej wycieczce po kraju.

        Rozpoczęcie poczynań operacyjnych w stosunku do w/w delegacji uważam za nierealne.

Jednak w związku z tym, że delegacje polskiej emigracji niejednokrotnie  przybywały do kraju i nie wykluczy się przybycia dalszych, proponuję:

        a/ wysłać pismo do odpowiedniej komórki Komitetu d/s Bezpieczeństwa Publicznego z prośbą o systematyczne powiadamianie nas o mających przybyć do Polski delegacjach z terenu Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i Kanady, oraz przysłanie nam danych o członkach tych delegacji czy też wycieczek.

        b/ wytypować odpowiedniego oficera z wydziału 3-ciego, który w sprawach ewentualnych wycieczek z ramienia Zarządu II utrzymywał by ścisły kontakt z odpowiednią komórką Komitetu d/s Bezpieczeństwa Publicznego. /nie można polegać na wysłaniu jednego pisma do Komitetu/.

        c/ wytypować odpowiedniego oficera z wydziału 3-ciego /co najmniej parę tygodni przed przybyciem wycieczki do kraju/, który mógł by być włączony np. do komitetu organizacyjnego danej wycieczki lub delegacji w celu rozpracowywania członków wycieczki.

Zadania dla oficera zależały by m.inn. od charakteru danej wycieczki /delegacji/.

Markiewicz chor.
16 lipca 1956 r.

***

Ściśle Tajne
Egz. pojedyńczy
Parafraza szyfrogramu
Nr. 1042 z dnia 23.07.56r.
Z Ottawy od Freda

        Spotkanie z Lampą miał Brol 19 lipca. W dalszym ciągu Norton nie był odwiedzony przez Lampę. Ostateczny termin tej wizyty Brol ustalił z Lampą na 23 lipca. Spis wydawnictw Technicznych wykonał częściowo Kobza. Powtórzyć ma na 10 sierpnia. Przyjął i pokwitował 50 dolarów.

        Pocztę, którą wysłałem będzie 2 lipca w Warszawie.

Parafrazę wykonał
Szymański ppor.
Dnia 24.07.56r.
Nr. dz. Masz 858

***

Ściśle Tajne
Egz. pojedyńczy
Parafraza szyfrogramu
Nr. 1051 z dnia 25.07.56r.
z Ottawy od Freda

        1. Dla Polonii poselstwo zorganizowało przyjęcie 21 lipca. Kilka nowych osób poznałem. Niektórymi osobami nadal chciałbym się interesować. Jako prowokatorów oceniłem trzy osoby. Krótkie charakterystyki tych osób przesłać szyfrówką czy pocztą? jaka Wasza decyzja.

        2. 28 lipca P.S.D. organizuje w Toronto festyn, jestem na niego zaproszony, proszę o zgodę. Jako cel stawiam rozszerzenie znajomości wśród Polonii.

        3. Zapytanie jakie otrzymaliśmy z tele-techniki dotyczą pracy i miejsca, charakteru przedsiębiorstwa.

        Odpowiadam zgodnie z Waszymi wskazówkami.

Parafrazę wykonał
Szymański ppor.
Dnia 25.07.56r.
Nr. dz. masz. 864

***

Ściśle Tajne
Egz. pojedyńczy
Parafraza szyfrogramu
Nr. 1054 z dnia 25.07.56r.
z Ottawy od Freda

        Ob. Szuster II Sekretarz Poselstwa oraz jeden w Polonijnym i 2 w Konsularnym są pracownikami K.d/s Bespieczeństwa.

Parafrazę wykonał
Szymański ppor.
Dnia 28.07.56r.
Nr. dz. masz. 876

***

Ściśle Tajne
Egz. pojedyńczy
Parafraza szyfrogramu
Nr. 1055/96 z dnia 25.07.56r.
z Ottawy od Freda

        Norton to N. Horn to Morrison. Goul to G. Zadanie to zamówienie. Newmen to mieszkaniec. Wolf to O Maszyna to model. Toranto City Direktory to Wazon. Zobowiązanie to umowa handlowa. P.K.O. to skup zboża Bespieczeństwo to Prowizja. Werbunek to Pertraktację. Canadian Aviation to X. Goul to R. Obywatelstwo to Zezwolenie handlowe. Biernacki to S. New York Wire Works I/TV 4375 XXXX iberwile to T. Biernacki toZ. Saul to S

        Brol zna go jako członka partii od trzech lat. Wozniak to Cross. Iwowa to Łodzi. Społeczny to kulturalny Inżynierów to hurtowników. Przyjęcie dla Polonii to wycieczka. Handlowych to finansowych. Aktywna pomoc to Dyskont. Chemików to importerów. Nowak to O. Trenton to U. Polska to Włochy. Patriotycznych to syna U.S.A. to Egipt. Emigracja to załoga. Poznańskie wypadki to Burza. Znajomość to wiedza. Specjalność to literatura Pomoc to Muzeum.

Parafrazę wykonał
Szymański ppor.
Dnia 28.07.56r.
Nr. dz. masz. 877

***

Ściśle Tajne
egz. pojedyńczy
Parafraza szyfrogramu
Nr. 1096 z dnia 2.0.8.56r.
z Ottawy od Freda

        A. Lampa odwiedził Nortona dnia 21 lipca. Sprawozdanie z wizyty Brol odebrał od Lampy 26 lipca. Nie udało się Lampie osiągnąć celu i ustalić co w zakładach się produkuje Wczasie odwiedzania Norton zajęty był bardzo. Z Nortonem umówił się Lampa, że go odwiedzi w sierpniu. Lampa podał jako powód chęć pracy w filli która tam powstaje. Oddzielnie przedstawie plan werbunku Lampy do zatwierdzenia. Lampie zwrócił Brol koszty podróży 50 dolarów które on pokwitował.

        B. Do Kraju na urlop Brol wyjedzie 26 sierpnia.

Parafrazę wykonał
Szymański ppor.
Dnia 2.0.7.1956r.
Nr. dz. masz. 915

***

16 lipca 1956r.
ŚCIŚLE TAJNE
„L E C H”
P i s m o  Nr.6/56

        1. Gratulację (Pocztę) Waszą z dnia 2 lipca otrzymałem.

        2. Brol wrócił z swej podróży 15 czerwca br., umówiłem mu flirt (spotkanie) na 17 czerwca (niedziela). W dniu tym wyjechaliśmy na wycieczkę z innymi pracownikami przedsiębiorstwa (poselstwa). Wykorzystując zamieszanie wśród uczestników wycieczki tuż po przyjeździe na miejsce (przebieranie się, wyszukiwanie odpowiedniego miejsca (przebieranie się, wyszukiwanie odpowiedniego miejsca dla odpoczynku), popłynęliśmy z Brolem (Żyto) łódką w kierunku przeciwległego brzegu zatoki (około 2 mil).

        W czasie tej drogi Brol (Żyto) naświetlił mi momenty charakterystyczne swej podróży na zachód, a szczególnie ludzi zapoznanych w tym czasie. Momentem ujemnym dalszego ilustrowania (rozpracowywania) tych ludzi jest odległość nie pozwalająca na utrzymywanie z nimi styczności osobistej (przynajmniej raz na miesiąc).

        Jest mi bardzo trudno ustosunkować się do krótkich charakterystyk wykonanych, powiedziałbym z formalnego punktu widzenia, a nie rzeczywistych naszych potrzeb. Z drugiej strony muszę przyznać, że Brol (Żyto) napotykał na dużą trudność do pokonania, tj. oceniał człowieka pierwszy raz widzianego jedynie na podstawie rozmowy niejednokrotnie nawet krótkiej, lub opinii przypadkowych ludzi.

        Odręczny komentarz na marginesie: Fred powinien z Brolem przeprowadzić bardzo poważną rozmowę, jeszcze raz przeprowadzić analizę jego  (...) pracy. Należy wskazać na brak jakichkolwiek wyników. Wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski dla dalszej pracy. Brol powinien przed Paprockim wyraźnie postawić sprawę jego aktywnej współpracy z nami. Należy tę sytuację do końca wyjaśnić. Trzeba wreszcie zakończyć zabawę w wywiad i zacząć prowadzić prawdziwy wywiad.

Zał: Nr.1 – charakterystyka zapoznanych osób, na 5 ark.

        3. Lampa: (Paprocki)

        Stoję nadal na stanowisku sfinalizowania ilustrowania (rozpracowywania) Lampy (Paprockiego) i wielokrotnie tą sprawę omawiałem z Brolem (Żyto). Po powrocie Brola (Żyto) i zameldowaniu przez niego, że Lampa (Paprocki) i Kobza (Zubko) nie wykonali zamówień Brola (Żyto) postawiłem przed Brolem zagadnienie przeanalizowania naszych posunięć pod kątem widzenia znalezienia błędów.

        Podczas przeglądu 3-letniego okresu ilustrowania Lampy (rozpracowywania Paprockiego) znalazłem szereg eksponatów ośmieszających (materiałów kompromitujących), które już po umiejętnym pokierowaniu mogłyby stanowić podstawę przyspieszenia tego procesu. Są one oczywiście mniejszej wagi niż aktualne dane odnośnie doświadczeń w pensjonacie (zakładzie). Do nich można zaliczyć: techniczna dokumentacja modelu, wypożyczenie wazonu (City Directory Toronto), podpisanie umowy handlowej (zobowiązania) i w związku z mającym nastąpić w swoim czasie zaangażowaniem Lampy (Paprockiego) do skupu zboża (PKO).

        Zapytałem wprost Brola (Żyto) czy nie występuje u niego element sentymentu do Lampy (Paprockiego), co mogłoby obniżać stopień wymagalności w stosunku do uzgodnionych a niewykonanych przedsięwzięć. Brol (Żyto) twierdził, że nie może tego o sobie powiedzieć. Brol (Żyto) jest przekonany, że Lampa (Paprocki) zdaje sobie sprawę że jedno przedsięwzięcie pociąga za sobą następne. Wyczuł u Lampy (Paprockiego) jeszcze nie przełamane wahania, chęć nienarażania się, unikanie wyjazdów co odrywa go od spraw, którymi codziennie żyje. Sugerowałem Brolowi (Żyto), aby przy następnej rozmowie starał się upewnić Lampę (Paprockiego), że jego przedsięwzięcia będą tak organizowane, aby zapewnić mu najlepszą prowizję (bezpieczeństwo). Zdziwiło mnie mocno gdy Brol (Żyto) podczas omawiania tej sprawy zapytał mnie, czy nie lepiej byłoby na razie poczekać z tą sprawą, gdyż może ona na obecnym stadium przekracza możliwości Lampy (Paprockiego). Przekonałem Brola (Żyto), że byłoby to pójście po linii najmniejszego oporu i jego wielomiesięczny wysiłek prowadzący do sfinalizowania byłby przez to przekreślony. Trzeba uczynić wszystko aby pertraktacje (werbunek) zostały doprowadzone do określonego minimum.

        W „x” (Canadian Aviation str.5) ukazała się notatka (środkowa kolumna na dole), dotycząca miejsca pracy „N” (Norton).

        Odnośnie sprawy „R” (Goul) po dokładnym rozpatrzeniu wszystkich okoliczności uzgodniłem z Brolem (Żyto), że należy z niego zrezygnować, ponieważ Lampa (Paprocki) wyjawił wiele obaw, których przełamanie nie jest w obecnej styuacji możliwe. „R” (Goul) zgodnie z opinią Lampy (Paprocki) jest podejrzliwy, stara się być bardzo lojalny w stosunku do swoich przełożonych, zyskał sobie ich zaufanie dzięki gorliwości i staranności w pracy. Dawał swoją opinię kiedy Lampa (Paprocki) chciał uzyskać zezwolenie handlowe (obywatelstwo). Odmowne załatwienie tej sprawy może mieć częściowe powody z ostrożnej opinii „R” (Goul). Lampa (Paprocki) wyraził chęć rozglądnięcia się za innym kandydatem byle tylko z daleka od „R” (Goul).

Opublikowano w Teksty
piątek, 24 luty 2017 15:02

Zapomniane niemieckie ludobójstwo

        Szerokim echem odbiła się postawa niemieckiej telewizji ZDF i szerzenie nieprawdy historycznej jakoby miały istnieć „polskie obozy koncentracyjne”. W efekcie w Internecie powstała akcja #germandeathcamps promująca obiektywne informacje dotyczące „przemysłu śmierci” niemieckich nazistów. Tymczasem zapomina się, że obozy śmierci Niemcy tworzyli już ... w II Rzeszy, a ofiarami zaplanowanego ludobójstwa padło ok. 110 tysięcy osób. W 1985 podkomisja praw człowieka Organizacji Narodów Zjednoczonych opublikowała tzw. „Raport Whitakera”, który zakwalifikował eksterminację plemion Herero i Nama z Afryki Południowo-Zachodniej jako pierwsze ludobójstwo XX wieku na świecie.

        Aby odnaleźć informacje na temat tego ludobójstwa wystarczy de facto przejrzeć Wikipedię, ale niestety można to zrobić jedynie mając świadomość, że takie makabryczne wydarzenia miały miejsce.

        Zatem ludobójstwo miało miejsce w latach 1904–1907 w Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej (dzisiejsza Namibia) podczas tzw. „wyścigu o Afrykę”. Choć Namibia przestała być niemiecką kolonią w 1915 roku (do ogłoszenia niepodległości w 1990 roku zajęta była przez RPA), Niemcy utrzymują z nią dość ścisłe związki. W nadmorskim kurorcie Swakopmund położonym nad Oceanem Atlantyckim jest ulica Bismarcka i Heinricha Göringa – pierwszego gubernatora Deutsch-Südwestafrika, prywatnie – ojca słynnego zbrodniarza nazistowskiego Hermanna, szefa Luftwaffe.

Opublikowano w Teksty

StarczakKozlowska        W przyszłym roku mija 100 lat od odzyskania przez Polskę niepodległości. W przededniu tej wielkiej rocznicy, wieńczącej naszą zwycięską drogę do niepodległości, warto wrócić zarówno do tamtych przełomowych czasów, gdy ważył się los narodu po 123 latach niewoli – jak i do czasów o blisko 30 lat późniejszych, gdy po zakończeniu II wojny światowej – znowu ważył się los naszej ojczyzny: czy będzie wolna, czy też zniewolona przez „sierp i młot”, czemu heroicznie przeciwstawili się Żołnierze Wyklęci, których Dzień Pamięci obchodzimy 1 marca...

     Poetą, który w tamtym pierwszym, najważniejszym dziejowym momencie drogi do niepodległości  potrafił wyrazić uczucia całego narodu, znalazł drogę do zbiorowego serca Polaków – był EDWARD SŁOŃSKI. Jego utwory, takie jak słynny wiersz z 1910 r. pt. „Ojczyzna” czy wydane w 1914 r., gdy wybuchła I wojna światowa, dwa tomiki poetyckie: „TA CO NIE ZGINĘŁA”, „Już Ją widzieli idącą” – obiegły cały kraj pod zaborami, przedostały się do Polaków w Galicji, Wielkopolsce, na Pomorzu, na Kresach... Dotarły do Polaków walczących w mundurach niemieckich, rosyjskich, austriackich, stały się jakby pobudką do boju o Niepodległą...

Opublikowano w Życie polonijne

slomka0517        Od tygodnia spotykamy się z nachalnym przypisywaniem Polakom współodpowiedzialności za holokaust. Relatywizowanie faktów historycznych przynosi przedstawienie dosyć fałszywego obrazu Polski na świecie, np. poprzez uparte promowanie nieistniejących „polskich” obozów koncentracyjnych. O „polskim obozie śmierci” mówił nawet były prezydent USA Barack Obama i ówczesna reakcja władz polskich miała spowodować zatrzymanie istnej lawiny tego typu pomówień. Były więzień Auschwitz-Birkenau Karol Tendera wygrał nawet proces z niemiecką stacją ZDF. Ta niemiecka telewizja – poza promowaniem oczywistej nieprawdy w sprawie obozów koncentracyjnych – celuje w relatywizowaniu faktów historycznych i wcześniej wyprodukowała antypolski gniot „Unsere Mütter, unsere Väter”.

        Jakby tego było mało, o „polskich obozach” i „współodpowiedzialności Polaków za holokaust” poinformowały niedawno włoski Canale 5 i brytyjska BBC. Tymczasem to Włosi, ale i Anglicy mają powody do wstydu.

„Włoskie obozy koncentracyjne”

        Niewielu osobom w Polsce jest znany fakt, iż na terenie Italii podczas ostatniej wojny istniały obozy koncentracyjne: Ferramonti, Fossoli, Gries-Bolzano, Risiera di San Sabba. 1 września 1938 roku Rada Ministrów Królestwa Włoch zaaprobowała dekret, który rozpoczął prześladowania osób narodowości żydowskiej na terenie Italii. W maju 1940 normy dekretu z 1 września 1938 zostały zaostrzone. Żydom zabroniono wykonywania wolnych zawodów, uczonym zakazano wstępu do bibliotek i archiwów, zaczęto odmawiać wydawania licencji na prowadzenie działalności gospodarczej. 25 maja 1940 roku Żydom oraz obywatelom obcych państw odmówiono prawa do rezydencji na terenie Italii Południowej (z wyjątkiem Sycylii) i Centralnej. Dzień później, 26 maja, podsekretarz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Buffarini, poinformował szefa policji Arturo Bocchiniego, iż Mussolini pragnie, aby zostały przygotowane obozy koncentracyjne dla osób narodowości żydowskiej. W telegramie nr 442/36838 z 25 maja 1940 roku czytamy: „Ministerstwo nakazuje odmawiania, Gminom Italii Centralnej oraz Południowej, prawa rezydencji obcokrajowcom oraz niektórym obywatelom włoskim. Wyżej wymienieni w nowych miejscach pobytu będą żyli na własny koszt z zakazem oddalania się i z obowiązkiem meldowania się raz dziennie miejscowym władzom. Niniejszym prosi się, aby w terminie do piątego czerwca przesłać wykazy osób przewidzianych do internowania”.

        W dniach 27-31 maja 1940 roku zaczęto sporządzać wykazy „niebezpiecznych Żydów”, przeznaczonych do osadzenia w obozach koncentracyjnych. 15 czerwca 1940 roku, pięć dni po przystąpieniu Włoch do wojny po stronie Hitlera, prefekci Królestwa oraz kwestor Rzymu otrzymali rozkaz rozpoczęcia akcji rozstrzeliwania, aresztowania i wysyłania Żydów do obozów koncentracyjnych.

        Dla przykładu. W obozie Ferramonti przebywało 523 obywateli polskich, głównie Żydów. Były to osoby urodzone w Krakowie, Warszawie, Łomży, Wadowicach, Tarnobrzegu, Łodzi, Stanisławowie, Drohobyczu, Oświęcimiu i Poznaniu. Do Ferramonti przywożeni byli z więzień w Mediolanie, Florencji, Rzymie i Campagna; obywatele polscy znajdowali się w transportach z Lublany (Słowenia). Powodem zatrzymania było najczęściej posiadanie fałszywego paszportu; wiele osób zostało zatrzymanych podczas nielegalnego przekraczania granicy szwajcarsko-włoskiej lub włosko-francuskiej; dużą grupę stanowili obywatele polscy mieszkający od lat w Italii lub w Słowenii. Należy podkreślić, iż wśród polskich obywateli uwięzionych w Ferramonti, było wiele osób z wyższym wykształceniem (15 lekarzy), artystów, właścicieli fabryk, kupców i studentów.

        W tym kontekście Canale 5 powinno milczeć lub informować o istnieniu „włoskich obozów koncentracyjnych” i przeprosić za mordy i okrucieństwo dokonane przez Włochów na obywatelach II RP.

 

„Angielskie obozy koncentracyjne” czy „niemieckie obozy koncentracyjne na okupowanym terytorium Anglii”?

        Wyspy Normandzkie nie są formalnie częścią Wielkiej Brytanii, tylko stanowią własność monarchy brytyjskiego, mają własne parlamenty, rządy, nie wchodzą też w skład Unii Europejskiej. Władzom Wysp Normandzkich zależało bardziej na ratowaniu własnej skóry niż na pomocy prześladowanym przez III Rzeszę. Po kapitulacji Francji w czerwcu 1940 roku zostały one bez walki zajęte przez wojska niemieckie. Okupowane były przez III Rzeszę do zakończenia wojny.

        28 czerwca 1940 r. eskadra bombowców Heinkel He 111 przeprowadziła nalot na Guernsey i Jersey, podczas którego zginęło 44 ludzi. Dwa dni później pierwsze maszyny Luftwaffe zatrzymały się na niewiele wcześniej zbudowanym lotnisku na Guernsey. Kapitana von Obernitza oficjalnie przywitał komendant policji, który przekazał nazistom, że wyspa jest nieuzbrojona i otwarta na współpracę z administracją III Rzeszy. W tym momencie oficjalnie rozpoczęła się niemiecka okupacja. W tym czasie ruszyła również operacja „Zielona Strzała” (Unternehmen Grüne Pfeil), której celem było zajęcie pozostałych wysp. Do wypełnienia misji wystarczyło jedynie sześć batalionów. Jersey kapitulowała 1 lipca, Alderney 2 lipca, a najmniejsza wyspa Sark 4 lipca. Przybycie okupanta na ostatnią z wymienionych wysp wyglądało dość kuriozalnie. Wyspa Sark była historycznym lennem rodziny Collingsów. Dziedziczka Sibyl Collings-Hathaway, posiadająca tytuł Pani z Sark, powitała przybyłych dziesięciu niemieckich żołnierzy na molo i zaprosiła ich do swojej rezydencji na herbatę. Przez całe pięć lat traktowała ich uprzejmie niczym gości. Gościnność ta nie wyszła jej jednak na dobre – Niemcy wywieźli jej męża do obozu koncentracyjnego.

        Na opustoszałej wyspie Alderney naziści wybudowali cztery obozy koncentracyjne, nazwane tak jak niemieckie wyspy (Helgoland, Sylt, Borkum, Norderney), w których więziono 6 tys. osób. Większość więźniów przeniesiono z obozu Neuengamme w pobliżu Hamburga, a wśród nich znajdowali się Rosjanie, Polacy, niemieccy więźniowie polityczni, francuscy Żydzi i hiszpańscy republikanie. 389 z nich zginęło z powodu chorób, niewolniczej pracy lub podczas prób ucieczki.

        Na wyspie Alderney został utworzony obóz koncentracyjny pod nazwą „SS-Lager Sylt”. Jak wspomina jego więzień Sylwester Kukuła, cyt. „W marcu 1943 roku zostaliśmy przekazani pod administrację filia obozu koncentracyjnego Hamburg-Neuengamme na Alderney. Otrzymaliśmy nowe numery. Mój numer: 16846 (...) Z pozostałych około 50 Polaków zapamiętałem nazwiska: Marian Filipecki z Warszawy, Jan Baczewski z Warszawy, Stanisław Karlikowski z Białegostoku, Władysław Struck z Pucka, Stanisław Stachowiak z Bydgoszczy, Zygmunt Wajs z Częstochowy, Edward Mroziński z Zawiercia, Mieczysław Ptak z Krakowa, Ryszard Klimecki, Władysław Lubecki z Piastowa. Innych nie pamiętam. Załoga SS liczyła 80 ludzi. (...) Po 16 miesiącach pobytu z 1000 więźniów zostało nas zaledwie 550. (...) Wielka śmiertelność wśród więźniów była powodem wymiany kierownictwa SS. Nowe władze, chcąc zataić przed swoimi mocodawcami w KL-Neuengamme tak wielką śmiertelność, wpadły na ‘genialny pomysł’. Po śmierci więźniów uzupełniano stan liczbowy Rosjanami i Ukraińcami z cywilnego lagru, nadając im takie same numery”.

        Ujawnieniem smutnej prawdy o postawie Anglików wobec okupacji Wysp Normandzkich zajął się m.in. John Nettles, brytyjski aktor znany z kultowego serialu „Bergerac”. Po latach badań nad historią pięcioletniej okupacji tego terytorium napisał gorzką książkę „Klejnoty i oficerki” („Jewels and Jackboots”). Opisał w niej m.in. historię trzech Żydówek, które uciekły przed prześladowaniami z Wiednia: Marianne Grünfeld, Auguste Spitz i Therese Steiner. Były na wyspie Guernsey. W efekcie kobiety deportowano do Auschwitz-Birkenau, gdzie zginęły. Władze Guernsey, starające się żyć w zgodzie z hitlerowcami, nie zrobiły nic, by zapobiec tej tragedii. A wręcz, jak napisał Nettles, „asystowały i pomagały w nazistowskiej zagładzie Żydów”.

        Były też na Wyspach Normandzkich inne przykłady kolaboracji czy źle odbieranych stosunków brytyjsko-niemieckich (na przykład damsko-męskich). Przejawy nieposłuszeństwa były jednak na tyle ograniczone, że na wyspach nie powstały urzędy Gestapo, a aparat represji w porównaniu z Francją był minimalny. W nadchodzących latach współpraca się skomplikowała, a do końca wojny 4 tys. ludzi usłyszało wyroki za wykroczenia przeciwko niemieckiemu prawu, przede wszystkim za pomaganie zbiegłym więźniom. Z drugiej strony, nie można pominąć faktu, że niemieccy żołnierze utrzymywali kontakty towarzyskie z miejscowymi kobietami i przyczynili się do zwiększenia przyrostu naturalnego na wyspach o... 800 dzieci.

        BBC zatem powinno zająć się np. historią Wysp Normandzkich w czasie ostatniej wojny, a nie relatywizowaniem historii i odpowiedzialności za niemieckie zbrodnie popełnione przez demokratycznie wybranego kanclerza oraz jego zaplecze polityczne czy militarne. Ponadto czas, aby Anglicy rozliczyli się z działalnością sir Oswalda Mosleya i Brytyjską Unią Faszystów. Warto tylko dodać, że Oswald Mosley w 1936 roku ożenił się z Dianą Mitford w Niemczech, w domu Josepha Goebbelsa, a jednym z gości był Adolf Hitler. Ponadto syn Oswalda Mosleya i Diany Mitford, Max Mosley, był w latach 1993–2009 szefem Fédération Internationale de l’Automobile (FIA), stowarzyszenia organizującego m.in. wyścigi Formuły 1. Zatem BBC może spokojnie szukać kolaboracji i antysemityzmu, rozliczeń z przeszłością nie tylko na Wyspach Normandzkich, ale i w innych częściach Anglii.


Skutki pobłażliwości

        Wysyp „polskich obozów koncentracyjnych” to również efekt polityki Platformy Obywatelskiej i jej zdolności koalicyjnych w samorządzie terytorialnym. Lider Ruchu Autonomii Śląska, radny Sejmiku Województwa Śląskiego Jerzy Gorzelik, w swoich wypowiedziach wielokrotnie wykazuje swoją pogardę dla narodu i państwa polskiego, np. cyt. „Jestem Ślązakiem, nie Polakiem, i nie Polsce przyrzekałem, więc jej nie zdradziłem i nie czuję się zobowiązany do lojalności wobec tego państwa”.

        Szef Ruchu Autonomii Śląska twierdzi publicznie i bezkarnie, że obóz NKWD i UB w Świętochłowicach-Zgodzie (podobóz KL Auschwitz) to „polski obóz”. Tymczasem obóz w Świętochłowicach był emanacją zbrodni komunistycznej, a za jego funkcjonowaniem poza Armią Czerwoną, NKWD oraz Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego PRL stali też komendant Salomon Morel oraz m.in. agenci Gestapo: Wiktor Grolik – jako prezydent Katowic, Gerard (Gerhard) Kampert – jako komendant wojewódzki Milicji Obywatelskiej, oraz Paweł Ulczok – z katowickiego Urzędu Wojewódzkiego. Agenci Gestapo: Kampert i Grolik weszli ponadto w skład Komitetu Okręgowego komunistycznej partii PPR. Wieloletnia pobłażliwość dla twierdzeń Jerzego Gorzelika, który odwiedzał też niemiecki cmentarz wojenny Wehrmachtu i Waffen SS w Siemianowicach Śląskich w towarzystwie europosła PO Marka Plury, upamiętniając w sposób szczególny najeźdźców, stworzyła „podatny grunt” dla wszelkiej maści antypolonizmów.

        Podsumowując. Rozsądne reakcje na obelgi i pomówienia formułowane pod adresem Polski i Polaków powinny być oparte na promowaniu faktów historycznych oraz odpowiedniej reakcji prawno-karnej. ZDF, Canale 5 czy BBC korzystają bowiem nie tylko z celowych przeinaczeń, ale przede wszystkim z niewiedzy swoich odbiorców. Do tego spolegliwość rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz dla szerzenia nieprawdy historycznej w Polsce stała się pożywką dla antypolskich wybryków. Czas na zdecydowaną obronę oraz kampanię informacyjną skierowaną znacznie szerzej niż do mieszkańców Polski.

        Adam Słomka
Przewodniczący KPN-NIEZŁOMNI,
poseł na Sejm RP I, II, III kadencji

Opublikowano w Teksty
piątek, 02 grudzień 2016 14:29

Druga rocznica śmierci Kazimierza świtonia

   4 XII 2016 roku przypada druga rocznica śmierci śp. Kazimierza Świtonia. Założyciela pierwszych Wolnych Związków Zawodowych w bloku komunistycznym w lutym 1978 roku w Katowicach i wielu innych inicjatyw społecznych i politycznych. Świętej pamięci Kazimierz Świtoń zawsze mówił mi: „Grzegorzu, najważniejsze przedsięwzięcie  to była obrona Krzyża Papieskiego w KL AUSCHWITZ – ŻWIROWISKO” (początek czerwca 1998 – koniec maja 1999 r.). W tym czasie rozgrywała się wielka próba przywiązania do wiary katolickiej i polskości. Pan Kazimierz zawsze ubolewał nad tym, że wolność i niepodległość w III RP jest iluzoryczna – kontrolowana. Poprosiłem Ryszarda, syna śp. Kazimierza Świtonia, o napisanie czegoś od siebie w drugą rocznicę śmierci jego Ojca.

        Stowarzyszenie Józefa Piłsudskiego
          „Orzeł Strzelecki” w Kanadzie
     Komendant Grzegorz Waśniewski

        TATUŚ  JUŻ  NIE  DZWONI…

        Mijają już dwa lata, od kiedy nie odbieram telefonu od Tatusia. Regularnie dzwonił codziennie przed godz. 9.00, aby omówić plany działania na dany dzień. Trudno mi się pogodzić z tą śmiercią. Odszedł do Pana – dla jednych za wcześnie, a dla innych za późno. Do końca swoich dni był zagrożeniem dla jego wrogów, którzy okrzyknęli Go pierwszym antysemitą w Polsce. Tatuś nigdy nie był antysemitą, tylko Polakiem, który chciał, aby Polską rządzili Polacy. Dążąc do tego, założył pierwsze Wolne Związki Zawodowe w pakcie Układu Warszawskiego.

Opublikowano w Teksty
piątek, 11 listopad 2016 14:14

Historia jest bardzo ważna

Z historykiem Romanem Baranieckim z Polonia Canadian Institute for Historical Studies przy okazji otwarcia polskiej wystawy w Bibliotece Centralnej w Mississaudze rozmawia Andrzej Kumor.

        Andrzej Kumor: Jaka była pana droga do tej wystawy i prezentowanych materiałów? Jak pan je odkrywał, pozyskiwał, ile to trwało?

        Roman Baraniecki: Dziewięć lat. Oczywiście to jest tylko część zbiorów, część kolekcji, taki wybór. Jak już wystawa powstała, w 2013 roku naprawdę, i jak była już wydrukowana, chciałem ją powiększyć, ale to nie zawsze jest skuteczne, ponieważ, proszę zobaczyć, sale wystawowe nie mają tyle miejsca.  Mamy też tutaj  cztery plansze, „Warszawa – Warsaw then and now”, pokazujące, jak wyglądają poszczególne lokalizacje w Warszawie, jak one wyglądały 70 lat temu, a jak wyglądają teraz, jakie były zniszczenia, jakie były straty. I jaki był wysiłek Polaków, żeby odbudować swoje miasto, i gdzie się to udało zrobić, bo przecież nie wszędzie.

        – Które miejsca w Warszawie są nieodbudowane, a których pan żałuje i myśli, że powinny być?

        – Cały plac Saski. Przecież wzdłuż ulicy Królewskiej było bodajże pięć kamienic, i pałac Lesslów, który jest zresztą zaznaczony. Na tej planszy jest jako tło mapa Nicholsona z 1830 r., brytyjska. Society for the Diffusion of Useful Knowledge wydrukowało tę mapę i tam jest zaznaczony pałac Lesslów, którego już nie ma. Również pałac Saski, który, według mnie, powinien być cały odbudowany i w nim powinno się znaleźć muzeum historii Polski, a nie w Cytadeli – taka jest moja prywatna opinia. Obok Pałacu Saskiego stał Pałac Bruehla, siedziba Ministerstwa Spraw Zagranicznych przed wojną. Kamienice przy ul. Królewskiej, zamykały od północy plac Małachowskiego. Teraz, oprócz cudem ocalałego Grobu Nieznanego Żołnierza, jest tam tylko trawnik.  Ale pod trawą są zachowane fundamenty i piwnice Pałacu Saskiego i Pałacu Bruehla. Uważam, że odtworzenie zachodniej pierzei placu Piłsudskiego włącznie z Pałacem Bruehla byłoby symbolicznym zwieńczeniem odbudowy miasta po zniszczeniach wojennych, i przywróceniem Warszawie tych historycznych obiektów.
        Prawie wszystkie budynki między placem Teatralnym a placem Piłsudskiego, włącznie z gmachem Teatru Wielkiego, zostały zniszczone we wrześniu 1939 roku.

        – To byłoby takie serce miasta.

        – Oczywiście. To jest  serce miasta, do którego przybywają turyści. Byłem w Cytadeli, jeszcze zanim Muzeum Katyńskie zostało tam otwarte, spotkałem się z panem dyrektorem Sławomirem Frątczakiem. Ale kto tam dojedzie? Jaki turysta tam dojedzie? Jest bardzo zły dojazd, ciężko tam się dostać. Cytadela jest schowana. Jeżeli chodzi o umieszczenie, na podstawie decyzji władz miasta Warszawy, siedziby Muzeum Historii Polski w Cytadeli, to jak można było ulokować tam muzeum o takiej nazwie?! W murach obiektu wzniesionego po Powstaniu Listopadowym, który był zarówno dla Rosjan, jak  i dla Polaków, chociaż z innych powodów, symbolem zniewolenia Polski.

        – Czyli pana zdaniem, dzisiaj powinno się odbudować Pałac Saski?

        – Tak, tak uważam. I takie były projekty. Mam nadzieję, że obecny rząd czy ludzie związani z kulturą, podejmą się tego wysiłku, bo ta przepiękna fasada  – tam się odbywały wszystkie uroczystości państwowe i parady...

        – Byłby to taki tożsamościowy powrót do tej prawdziwej Polski, która się odrodziła w 1918 roku.

        – Tak to rozumiem. Pan wie, co było na placu Saskim? Na placu Saskim była cerkiew św. Aleksandra, która przez Polaków została rozebrana. Amerykański dziennikarz piszący to i nieznający polskich realiów mówił, że Polacy zwariowali, niszczą jeden z najpiękniejszych budynków Warszawy. A Polacy nie zwariowali. Po prostu to był symbol niewoli, który się wznosił nad Polską.

        – To się często przypominało a propos Pałacu Stalina, który też powinien być rozebrany, a przynajmniej zmieniony.

        – Maciej Słomczyński w liście do Ewy Otwinowskiej z 1955 roku, wspominał zachwyt towarzyszy albańskich nad nowo wzniesionym Pałacem Kultury i proponował, aby w ramach pogłębiania przyjaźni polsko-albańskiej oddać towarzyszom albańskim ten obiekt w prezencie, jak im się tak bardzo podoba.

        – Wróćmy do wystawy. Skąd te fotogramy?

        – Przede wszystkim kupowałem na aukcjach.

        – Czy w ogóle dużo jest zdjęć z okresu okupacji? Głównie to są zdjęcia robione przez żołnierzy niemieckich?

        – Głównie tak, ale nie tylko, bo polscy fotografowie, tacy jak Henryk Śmigacz, Edward Fikus, Jan Ryś, Sylwester „Kris” Braun oczywiście wzięli swoje aparaty fotograficzne i fotografowali zniszczone miasto.
        Jest to niesamowita historia, bo wielu z nich straciło w ten sposób życie, bo np. Jan Ryś został zamordowany przez Niemców, tak samo Śmigacz. Fikus przeżył trzy obozy koncentracyjne. I te fotografie były szmuglowane przez pracowników dyplomatycznych zaprzyjaźnionych ambasad – to byli ludzie, ludzie się liczyli – do Budapesztu, do Rumunii, do Bułgarii i stamtąd do polskiego rządu we Francji na przykład. Te książki, które są prezentowane, jedna wydana we Francji, druga w Anglii, zawierają zdjęcia wysłane do rządu polskiego zrobione przez polskich fotografów. Niemcy w swoich albumach mieli też część tych polskich fotografii. Ponieważ były one również rozprowadzane w sieci kolportażu ulicznego, chłopcy biegali z torbami i sprzedawali Niemcom. Niemcy uważali to za atrakcję turystyczną. Mam zdjęcie – jedyne chyba, które istnieje – takiego chłopca, który stoi na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich i sprzedaje Niemcom pocztówki. Jest to opisane przez Niemca, że kupuje te pocztówki. I nawet mam te, które kupił 1 maja 1940 roku.

        – Skąd pana sentyment do Warszawy?

        – Jestem warszawiakiem.

        – To wystarcza jako odpowiedź?

        – A poza tym jest jeszcze inna sprawa. Tak jestem skonstruowany prawdopodobnie, że uważam, że te sprawy są ważne i potrzebne, a szczególnie tutaj. Uważam, że rolą Polonii jest również edukacja. Edukacja Kanadyjczyków, edukacja społeczeństwa, w którym jesteśmy, żeby nas trochę lepiej poznali i wiedzieli, jakie wartości tutaj przynosimy i przynieśliśmy, jaki wkład mieliśmy.
        Te historie naszej okupacji, walki o wolność, zniszczeń, co się stało w naszym kraju, są generalnie nieznane. Ale sytuacja zaczyna być lepsza, bo na przykład po naprawdę kilku wystawach, które zrobiłem w London w Ontario, tam już te elity, bo w bibliotece to są elity – już bardzo dobrze znają historię Polski, tę wojenną.

        – Czyli to jest rola, żebyśmy naszych sąsiadów, naszych współpracowników, szefów czasem, albo i pracowników, z dumą informowali o naszym dziedzictwie.

        – Tak. To jest  cel. Nawet otrzymałem taki wpis, jak wystawiałem wystawę w Cherryhill Village Mall w bibliotece w London – miałem tam kilka pokazów tej wystawy – napisał jeden Kanadyjczyk, że w tej wystawie „widać dumę z twojego kraju, z historii kraju”.

        – Co pan robi na co dzień, czym się pan zajmuje?

        – Ja pracuję na co dzień w Canadian Mental Health Association, Middlesex, zajmuję się ludźmi, którzy cierpią na bardzo ciężkie choroby psychiczne, mieszkają w środowisku. Opracowuję dla nich plany rehabilitacyjne, wspólnie z nimi, i pomagam im w osiągnięciu ich celów życiowych i w tym, żeby się odnaleźli.

        – A skąd pasja historyczna?

        – Skończyłem tutaj Western University, kiedyś to był University of Western Ontario, antropologia, filozofia, z zamiłowania jestem historykiem, a poza tym przecież działałem w podziemiu, pracowałem w wydawnictwie Krąg już po stanie wojennym i wcześniej, i wydawałem książki. Prowadziłem drukarnię podziemną razem z Krzysztofem Tołłoczką. On był odpowiedzialny za całość, ja byłem odpowiedzialny za produkcję z małego offsetu.

        – Nie sądzi pan, że za mało interesujemy się historią, że bylibyśmy o wiele mądrzejsi, gdybyśmy historię znali dobrze, że nie dalibyśmy sobą tak manipulować?

        – Historia jest bardzo ważna. Jak powiedziałem przy innej okazji, w poezji antycznej zachowały się takie przekazy, że kiedy podróżny przybywał do greckiego domu, to mu zadawano trzy pytania: jak się nazywasz, jaki jest twój ród, skąd przychodzisz i jakie masz plany. I najważniejszym pytaniem to było to pytanie o historię, o tożsamość. A szczególnie jest to ważne, może nie tyle nawet dla tego, który przyjmuje gościa, ale dla tego gościa, jeżeli on się chce osiedlić i zostać w kraju, do którego przybył. Bo to jest pytanie, skąd on przybył, jaka jest moja sytuacja tutaj, wśród innych ludzi, co ja tutaj przynoszę. To są szalenie ważne wartości. A historia jest ważna, ponieważ ta historia w tej chwili... Argumenty historyczne, w ogóle, w polityce, są szalenie ważne, i dlatego nasza historia musi być pisana i opowiadana przez nas samych.

        – Nikt inny jej tak nie opowie.

        – Tak, bo nikt inny jej tak nie opowie. W wielu pracach, nawet napisanych z sympatią o Polsce, jest bardzo wiele stereotypów, bardzo wiele nieścisłości. Nawet z dobrymi intencjami, pojawiają się prace, które to mają. Dlaczego? Dlatego że jest kanon książek, to są tak zwane drugie źródła, wtórne źródła historyczne, to nie są świadkowie, to już ktoś to napisał. I jeżeli ktoś chce napisać jakąś pracę, to bierze z półki, o, to jest autorytet, to ja wezmę te książki i coś dołożę. Na tym to polega, na tym polega powielanie pewnych stereotypów również i pewnych opinii historycznych.

        – Nie ma dostępu do opowieści rodzinnych, przekazu rodzinnego, doświadczenia.

        – I do literatury w obcym języku, bo niewielu autorów, którzy piszą na temat Polski, zna język polski i nie mają dostępu do dorobku polskich historyków, zarówno emigracyjnych, jak i historyków, którzy są w kraju, do nowych badań itd.; które są wydawane w języku polskim i nie mają żadnego przebicia, ponieważ jest to bariera językowa, w nauce bardzo ważna.

        – Co dalej z wystawą? Wystawa zaistniała od 2013 roku w sumie, oglądałem ją z panem kiedyś w parku Paderewskiego. No ale pierwszy raz jest w takim miejscu dosy­ć prominentnym?

        – Nie, była pokazywana w centralnej bibliotece w London dwa razy, w Mississaudze, z Muzeum Warszawy, z Muzeum Katyńskim, z Centralnym Archiwum Wojskowym, z Muzeum Niepodległości, ale w tym miejscu mają wspaniałą ścianę, że tę wystawę mogłem rozłożyć na całej ścianie i doskonale widać. Mogłem umieścić te fotografie, duże powiększenia, pojedynczo. To jest naprawdę bardzo cenne, bo zwykle nie mam tyle miejsca. To jest naprawdę wspaniałe miejsce ta biblioteka.

        – Stąd jeszcze gdzieś będzie prezentowana wystawa, są jakieś plany?

        – Oczywiście. Mam mnóstwo planów. W tej chwili otworzyłem w Hamilton wystawę „Canadian Aviators” – o lotnikach niosących pomoc dla Powstania Warszawskiego. Ta wystawa będzie przynajmniej trzy razy pokazywana, już mam lokalizację w przyszłym roku w Kanadzie. Do tego dochodzi ta wystawa, a jeszcze będzie następna wystawa, która jest projektowana, na 150-lecie Kanady. Może nie będę o tym mówił teraz, bo to są jeszcze plany, więc z planami jest tak, albo się zrealizują, albo nie.

        – Czy ma pan jakąś pomoc z Polski?

        – Pomoc z Polski ogranicza się w tej chwili do kontaktów. Mam kontakty, to jest symbioza, bo ja również oferuję moje zbiory w Polsce, więc mam kontakty z muzealnikami, mam kontakty z Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, bardzo miłe i owocne, wieloletnie, z Muzeum Warszawy, z Muzeum Katyńskim, z Centralnym Archiwum Wojskowym, z Muzeum Niepodległości. Pracuję nad wieloma sprawami. I z IPN-em, których wystawy tu również pokazuję. Ostatnio zorganizowałem w London wystawę „Polska Walcząca”, wspaniała wystawa, naprawdę pięknie zaprezentowana, i przyszli politycy kanadyjscy, był pan Peter Fragiskatos. I to jest właśnie sens tego, co się robi.
        Proszę posłuchać, miałem wykład o polskich stratach wojennych, jak wyglądała okupacja. Mówiłem o Polsce Walczącej, mówiłem im, jaka była okupacja w Polsce, jak ona wyglądała, żeby zrozumieli, co to była walka w Polsce. I pan Fragiskatos podszedł później. Jak skończyłem mówić, kiwał głową, potakiwał i potakiwał z głębokim zrozumieniem. Potem podszedł do tablicy nie tej Polska Walcząca, ale Polska okupowana, zrobił zdjęcie i umieścił to na swoim Twitterze, mówiąc, że to jest wystawa, na którą on poleca, żeby przyjść. To jest sukces. Paul Takala, dyrektor biblioteki centralnej w Hamilton, napisał do mnie list, list dla mnie „żelazny”. Napisał tak, że ta wystawa ich szalenie poruszyła.

        – Mówi pan o tej wystawie, czy o  okupacji?

        – Nie, o wystawie w Hamilton, „Canadian Aviators Help Warsaw During Uprising 44”. I powiedział tak „this exhibit connects Canadians with the tremendous suffering and courage that Polish people displayed in the Warsaw Uprising and throughout the world. This is the story that needs to be told. If you are planning to show it in other libraries in Canada and need help please call me”.

        – To są wielkie sukcesy. Dopiero jak się tu mieszka, to się je rozumie. Wspomniał pan o polityce i historii w dzisiejszych czasach, tzw. polityka historyczna...

        – To jest polityka historyczna.

        – ...Polityka historyczna realizowana również przez narody nieprzychylne nam, wymaga właśnie naszego ujęcia, żebyśmy mieli własną politykę historyczną i pokazywali historię z jej perspektywy. Bardzo często zarzutów stawianych Polakom ludzie nie są w stanie umiejscowić. Na przykład taki zarzut, że Polacy nie uratowali tylu Żydów, co Holendrzy czy Duńczycy – w takiej sytuacji ci ludzie nie wiedzą, o czym mówią, nie wiedzą, jak wyglądała okupacja, nie znają historii po prostu.

        – Mam dokładnie taką samą opinię jak pan. Ludzie, którzy mieszkają tutaj, nie przeżyli wojny w Europie, nie wiedzą, jak ona wyglądała, nie wiedzą, jakie były realia okupacyjne, i dlatego te wystawy, które tutaj przychodzą z Polski, które trzeba pokazywać, i taka wystawa jak ta, one są proaktywne, one edukują społeczeństwo. Bo po obejrzeniu takiej wystawy... Dam panu przykład. W London, kiedy wystawiałem i miałem wykład, podszedł do mnie pracownik biblioteki i powiedział: Roman, ja pierwszy raz dowiedziałem się wreszcie, dlaczego Polska została komunistyczna. Bo wiesz, czytałem różne artykuły, ale nie miałem takiego pełnego obrazu.
        To jest ważne, to trzeba przekazywać. Przede wszystkim trzeba edukować.

        – Edukować elity.

        – Edukować elity, bo to one są odpowiedzialne za przekaz informacyjny, uczą studentów...

        – Dziennikarzy, reżyserów filmowych...         

       – Tak, ale również profesorów uniwersytetów. Na moje wystawy – mam wpisy – przychodzi profesor, autor książek, Jonathan Vance, autorytet ds. historii I wojny światowej, bardzo znana osoba, i był również prof. Iarocci, napisał o wystawie, że to jest „very revealing display”, revealing to znaczy, że czegoś się dowiedział.
        W ten sposób trzeba robić, trzeba z tym docierać do opiniotwórczych środowisk kanadyjskich.

        – Bardzo dziękuję i gratuluję.

Opublikowano w Życie polonijne

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.